Konkurs „Najlepszy Dyplom ARCHITEKTURA”
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Dlaczego każda rewitalizacja kończy się zawsze betonowym placem?

17 stycznia '23

Czytam rewitalizacja, myślę betonowy plac.

Czy zastanawiali się Państwo kiedyś jak to możliwe, że chociaż rewitalizacja w naszym kraju wyciera sobie usta filozofią zrównoważonego rozwoju na każdym kroku i jest w swej naturze zobligowana do grania według jej reguł, to mimo wszystko, gdy przychodzi do wykreowania albo odnowienia jakiejś ważnej przestrzeni publicznej, to prawie zawsze okazuje się, że środowiskowy komponent tego procesu nie został zaproszony na to uroczyste przyjęcie, albo jest tam w charakterze widza na ostatniej trybunie za filarem?

Dlatego dziś postanowiłem zabrać Państwa w jedno takie miejsce. Prawdę mówiąc, nie trudziłem się specjalnie z wyszukiwaniem odpowiedniego przykładu, aby zilustrować tę rozpacz i nędzę. Sięgnąłem po przykład pierwszy z brzegu, który napatoczył mi się pod oczy, mając i tak niemal stuprocentową pewność, że trafię na coś odpowiednio przykrego. Dlatego zapraszam do Nowej Soli, gdzie w ramach realizowanego programu rewitalizacji wykonano, jak do tej pory, umiarkowaną tragedię z perspektywą kontynuacji tego zaszczytnego dzieła.

Chciałbym jednak uniknąć tym razem sytuacji, gdzie obejrzymy sobie kolejne brzydkie miejsce, ponarzekamy, plując goryczą w stylu „A to Polska właśnie”, „Miś na miarę naszych możliwości”, albo „Ciekawe kto na tym zarobił” tylko po to, aby za pięć minut scrollując w dół zapomnieć o temacie i radośnie zderzyć się z kolejną tego typu rewitalizacją za tydzień, miesiąc, za pół roku. Dlatego tym razem nie odpuszczę. Mamy na stole trupa i będziemy robić sekcję tego programu rewitalizacji. Aby jednak nie mielić do późnej nocy całego, ponad 160-stronicowego dokumentu, postanowiłem skupić się dla Państwa nad wybranym zagadnieniem, które ułomnością swą rzuca się w oczy, czyli aspektem środowiskowym i tym, w jaki sposób krok po kroku przełożył się on w tym wypadku na ten zaszczytny efekt betonowego placu.

Rewitalizacja zakładów Odra w Nowej Soli

rewitalizacja zakładów Odra w Nowej Soli

© Jacek Milewski Prezydent Miasta Nowa Sól

Myślę, że prześledzenie tej katastrofy może być dość ciekawe i pouczające oraz dać nam pewien wgląd w standardowy mechanizm kastrowania rewitalizacji z zasad zrównoważonego rozwoju. Na początku jednak przypomnienie prostych rzeczy. Co to jest zrównoważony rozwój? Otóż najlepiej posłużyć się metaforą. Zrównoważony rozwój to, proszę Państwa, jest taki taboret. Taboret wyposażony w trzy nogi. Trzy punkty podparcia zapewniające mu stabilność, jeżeli mamy na nim ochotę usadzić naszą rewitalizację i nie nabić jej guza. Sferę Społeczną, Gospodarczą i Środowiskową. Jeżeli pominiemy którąś z nich, taboret się przewraca. Tak więc uzbrojeni już w tę prostą i oczywistą wydawałoby się wiedzę, przechodzimy dalej.

Jak to zatem przedstawia się w Nowej Soli? Już pobieżnie przeglądając sam program, zauważyłem, że na ponad sto sześćdziesiąt stron (co nie jest dla tego typu programu ani dużo, ani miało), zebrałyby się łącznie zaledwie dwie strony realnych treści dotyczących środowiska, nie licząc wymachiwania tym słowem na wiwat to tu to tam bez realnego kontekstu w postaci rzucającego się w oczy meritum, do którego by się ono odnosiło. Wiem. To nie brzmi dobrze, ale dajmy szansę Nowej Soli. Może to bardzo mocno skoncentrowany materiał pełen genialnych wniosków i zaleceń.

Rewitalizacja zakładów Odra w Nowej Soli

rewitalizacja zakładów Odra w Nowej Soli

© Jacek Milewski Prezydent Miasta Nowa Sól

Od razu powiem, że zaczyna się bardzo fajnie od opisu stanu środowiska, gdzie w jednym zdaniu właściwie mówi się o tym, że środowisko odgrywa dla mieszkańców Nowej Soli bardzo ważną rolę, by jednocześnie zaznaczyć, że udział terenów zadrzewionych w mieście jest relatywnie niski, na poziomie 13 procent. No i tu można by sobie powiedzieć, że OK, to jest jakaś przesłanka, która mówi nam, że środowisko jest ważne, ale mamy mało drzew i może przydałoby się więcej. Co prawda wiemy już, jak jest, bo widzimy zdjęcia tej rewitalizacji, ale i tak proszę o tym pamiętać, bo będziemy do tego wracać. W dalszej części programu rewitalizacji mamy opis stanu tego środowiska i tu też dzieją się ciekawe rzeczy. Dowiadujemy się z niego na przykład, że stan środowiska w zakresie wód, gleb i gruntów jest „dopuszczalny” i aby to utrzymać musimy nowe inwestycje wyposażyć w kanalizację. OK. Co prawda to teza rewolucyjna na miarę rewitalizacji przeprowadzanej w drugim wieku naszej ery, ale lepiej chuchać na zimne i napisać, aniżeli nie napisać i zapomnieć. Co prawda nic nie wspomniano o mikroretencji i bardziej współczesnych sposobach gospodarowania wodą, ale spokojnie. To tylko opis stanu obecnego. Może coś będzie później.

Drugim z kolei zagrożeniem dla środowiska jest niska emisja. Nic nas tu nie dziwi oczywiście, bo jakże by inaczej. Żyjemy w Polsce, akcja dzieje się na Ziemiach Odzyskanych, piece mamy po Niemcach i pali się w nich, czym popadnie, a jak wiadomo  inhalacja z płonącej starej meblościanki pokrytej centymetrowej grubości warstwą lakieru dobra dla naszych dróg oddechowych nie jest.

Trzecim zagrożeniem dla jakości środowiska jest hałas komunikacyjny i tu przytoczę tę wspaniałość w całości, dla pełnego zrozumienia problemu:

Kolejnym zagrożeniem dla środowiska naturalnego w miastach województwa lubuskiego, w tym Nowej Soli są zanieczyszczenia i hałas powiązane z komunikacją samochodową i kolejową. Biorąc pod uwagę intensywny rozwój komunikacji i wzrost natężenia ruchu pojazdów samochodowych można przyjąć, że emisja hałasu będzie się zwiększać.

Wiwat, brawo. Już pominę odniesienie się w tym zdaniu do obszaru całego województwa, w celu rozmycia odpowiedzialności za ten stan, ale napisać coś takiego w programie rewitalizacji to trochę jak pojechać na olimpiadę i tuż przed występem w zawodach oświadczyć dziennikarzom, że „No wiecie, co prawda weźmiemy udział i zagramy, co zagramy, ale z góry spodziewamy się przegrać, więc nie liczcie na zbyt wiele”.

Z takim podejściem to faktycznie za wiele się nie ugra. Ale dobra nowina jest taka, proszę Państwa, że to, czy ruch samochodowy i idący za nim hałas będzie wzrastał, nie zależy tak naprawdę od niepojętej koniunkcji planet, wyroków boga Swarożyca, ani licha co siedzi w lesie, tylko od tego, co zrobimy właśnie w ramach na przykład eeee… rewitalizacji, zgaduję? „Spoiler alert” wprowadzenie wysokiej zieleni w mieście, które samo twierdzi, że ma jej relatywnie mało, mogłoby bardzo pomóc, zarówno w kwestiach niskiej emisji, bo ma zdolność oczyszczania powietrza z pyłów, jak i w kwestiach hałasu, bo świetnie sprawdza się nie tylko w ekranowaniu, ale też i pochłanianiu dźwięków w gęstej zabudowie, gdzie w innym wypadku hałas odbija się od ścian niczym w hali koncertowej.

No dobrze. Mamy za sobą opis stanu istniejącego, a więc czas na tłustą i soczystą diagnozę stanu środowiska. Oto ona:

Diagnoza stanu środowiska w Nowej Soli

diagnoza stanu środowiska w Nowej Soli

© Lokalny Program Rewitalizacji Miasta Nowa Sól

Tak. To już to. Te kilka linijek tekstu i mapka to wszystko. Ja nie wiem, o co chodzi i jak jedno wynika z drugiego, ale co Państwo myślą, jak się z tym Państwo czują? To co? Wszystko już wiemy? No to możemy przystępować do pracy, tak?

Znakomicie obiektywne zestawienie w programie rewitalizacji stanu środowiska z innymi problemami terenu dawnego zakładu Odra

znakomicie obiektywne zestawienie w programie rewitalizacji stanu środowiska z innymi problemami terenu dawnego zakładu Odra

© Paweł Mrozek

W taki oto sposób przebadano jeden wyjęty z kontekstu parametr, z którego wyciągnięto wniosek, że właściwie to wszyscy mają dość podobnie, ale nie wiemy, czy to źle, czy dobrze, bo z niczym obiektywnym tego nie porównaliśmy. I tak oto potem, już jako zupełnie odarty z sensu parametr (na szalenie rozpiętej trójstopniowej skali), zestawiamy to sobie w tabeli z innymi zagadnieniami i dla przykładowego obszaru fabryki Odra wraz z fragmentem śródmieścia wychodzi, że zieleń to w sumie nie jest tutaj jakiś problem, mimo że sam obszar zakładu przemysłowego to pod względem środowiska i przyrody totalna pustynia i najbardziej zdegradowany obszar w mieście. Zresztą przy ocenie pozostałych czynników, w tym gospodarczych i społecznych, widać, że gmina radzi sobie z trafną diagnozą i wskazuje realne problemy, więc to nie jest tak, że cały ten program rewitalizacji jest o kant czoła. Tu wykonano pracę, tylko nie można oprzeć się wrażeniu, że wszystko przepuszczono przez jakiś filtr eliminujący zieloną barwę światła, gdzie z każdą kolejną iteracją i przeciskaniem tego miałkiego materiału przez kolejne sita i filtry procesu, zamiast otrzymywać coraz bardziej precyzyjny koncentrat, z trudem wyciskamy kilka kropel wody.

Próba oparcia rewitalizacji o tylko dwa z trzech filarów zrównoważonego rozwoju nie daje stabilnych rezultatów

próba oparcia rewitalizacji o tylko dwa z trzech filarów zrównoważonego rozwoju nie daje stabilnych rezultatów

© Paweł Mrozek

Przy takim podejściu nie ma się co dziwić, że w dalszych pogłębionych badaniach dla terenu po zakładach Odra, których rewitalizacja jest wymarzoną przez magistrat perełką całego procesu, kwestie środowiska nie pojawiają się nigdy w odniesieniu do czegoś więcej niż ogólników bez wskazywania konkretnych działań i lokalizowania geograficznie problemów. Najbardziej dobitnie zresztą sformułowanie znajduje się tam w części, gdzie głos swój mogli zaznaczyć sami mieszkańcy, czyli w postaci zagrożeń w analizie SWOT. Pojawia się tam niewygodne stwierdzenie „Dewastacja przestrzeni parkowych, skwerów i zaniedbanie terenów zielonych”. Ale już w pytaniach szczegółowych, które miały pomóc obiektywnie nadać poszczególnym problemom odpowiednią wagę odnośnie do tego terenu, miasto zadało mieszkańcom pytania na 41 kwestii, z których tylko jedna dotyczyła ogólnej oceny zanieczyszczenia środowiska i wypadła źle, ginąc jednak w całej puli negatywnych ocen pozostałych 40 czynników i kryteriów. Nie muszę chyba tłumaczyć, że tak sformułowane ankiety, poparte wcześniejszą ułomną diagnozą, to idealna maszynka do eliminowania zagadnienia środowiska w procesie rewitalizacji. W tym kontekście nie dziwi zatem efekt w postaci pozbawionych zieleni betonowych hektarów. Projektant, czerpiąc przesłanki z programu rewitalizacji, nie miał w zasadzie szans wzbogacić projektu o uwagi dotyczące zieleni, bo ich tam po prostu nie ma, a jeżeli nawet uwzględnił przesłankę o zanieczyszczeniu środowiska, to można odnieść wrażenie, że wraz z władzami miasta doszli do wniosku, że czyste środowisko to świeżo zamieciony beton, na którym można wygodnie zaparkować, a zanieczyszczone środowisko to jak koła w błocie grzęzną. Tak więc hip hip hura. Wnioski przełożyły się na czyny.

Rewitalizacja zakładów Odra w Nowej Soli

rewitalizacja zakładów Odra w Nowej Soli

© Jacek Milewski Prezydent Miasta Nowa Sól

Rewitalizacja zakładów Odra w Nowej Soli

rewitalizacja zakładów Odra w Nowej Soli

© Jacek Milewski Prezydent Miasta Nowa Sól

Rewitalizacja zakładów Odra w Nowej Soli

rewitalizacja zakładów Odra w Nowej Soli

© Jacek Milewski Prezydent Miasta Nowa Sól

I tak oto, kroczek po kroczku, od poważnych problemów małej ilości zieleni, hałasu, zanieczyszczonego powietrza i zdegradowanego pod każdym względem zakładu przemysłowego w sąsiedztwie centrum miasta, dochodzimy do efektów zadań rewitalizacyjnych, w których drzewa zamieniły się w cherlawe kikutki, niewidoczne bez szkła powiększającego, a żywotne potrzeby mieszkańców zrealizowano, betonując kilka hektarów terenu pod parking oraz jałowy plac pośród morza ruin, na który zrzucono z lawety parę wandaloodpornych leżaków i zainstalowano fontannową „pułapkę na samochody”. Co mnie zresztą akurat cieszy, bo to gwarancja, że prędzej niż później znów zawitam tutaj z odwiedzinami Stu Lat Planowania, aby celebrować pierwszy przypadek jej rychłego rozjechania samochodem, który nie mam wątpliwości wkrótce nastąpi. Tak więc to z pewnością nie jest jeszcze moje pożegnanie z Nową Solą, tylko uprzedzam, że wkrótce spotkamy się tu znowu.

Rewitalizacja zakładów Odra w Nowej Soli

rewitalizacja zakładów Odra w Nowej Soli

© Jacek Milewski Prezydent Miasta Nowa Sól

Rewitalizacja zakładów Odra w Nowej Soli

rewitalizacja zakładów Odra w Nowej Soli

© Jacek Milewski Prezydent Miasta Nowa Sól

Rewitalizacja zakładów Odra w Nowej Soli

rewitalizacja zakładów Odra w Nowej Soli

© Jacek Milewski Prezydent Miasta Nowa Sól

Najgorsze w tym wszystkim, że jako całość ta rewitalizacja w pozostałych obszarach może nawet i ma sens. Chociaż mam wątpliwości, czy poświęcanie lwiej części środków na burzenie starej fabrycznej wieży ciśnień po to, aby odbudować jej atrapę w tym samym miejscu, to jest właśnie to, od czego należało zaczynać. Ale mimo wszystko ta rewitalizacja mogłaby być nawet i wzorem do naśladowania w niektórych aspektach. Przecież reanimacja terenów poprzemysłowych położonych w bliskim sąsiedztwie centrum miasta, to wręcz temat marzenie, z którego można zrobić prawdziwy samograj i nową wizytówkę miasta. Ale przy takim podejściu do kształtowania przestrzeni publicznych, cały efekt pierwszego wrażenia zaorał się sam. To, co osiągnięto w tej przestrzeni, wygląda nawet bardziej podle niż na (i tak już niezbyt pięknych) wizualizacjach, gdzie przynajmniej obiecywano na części terenu wysoką zieleń. Zamiast tego, w skali całego wartego 22 miliony projektu, otrzymaliśmy ponad 13 tysięcy metrów asfaltu i betonu, a na to wszystko jedynie kilka cherlawych krzaczków po 5 złotych za sadzonkę i kilka szczepionych drzewek na trawniczkach wielkości znaczków pocztowych. Słowem jedna wielka wyspa ciepła w centrum miasta z randomowym urządzeniem w przypadkową małą architekturę. I to jest to, co ma stać się dźwignią tego terenu, zaangażować w przyszłości prywatny biznes w zainwestowanie niemałego kapitału w zrujnowane i częściowo zabytkowe zasoby dawnego zakładu Odra. O Panie. I na każdym z wielu etapów tego całego przedsięwzięcia podpisała się pod nim grupa mądrych ludzi, twierdząc, że to świetny pomysł. I teraz pomyślcie, że takich Nowych Soli i iteracji tego procesu w całym kraju jest sto i za każdym razem taki, albo bardzo podobny proces wymagający po drodze wielokrotnego, świadomego pożegnania się z logiką, się powtarza. Bo musi być beton, bo musi być inwestycja, bo musi być wymierny sukces, a środki muszą zostać spożytkowane. A zieleń? Po co zieleń? Zieleń sama rośnie, sama umiera, to jakiś zupełnie od nas niezależny temat. Tak właśnie cały czas ją traktujemy.

Betonowo-asfaltowa przestrzeń zakładów Odra, 13tyś metrów kwadratowych czystego środowiska pozbawionego życia.

betonowo-asfaltowa przestrzeń zakładów Odra, 13 tysięcy metrów kwadratowych czystego środowiska pozbawionego życia

© Portal Nowa Sól | Urząd Miejski w Nowej Soli

Dobre pierwsze wrażenie niestety można zrobić tylko raz i Nowa Sól tę okazję przegapiła. Ale może mieć to gdzieś, jak całe liczne grono samorządów, które robią to z premedytacją źle, bo chowa się w tłumie miast trwoniących w tym kraju miliardy na coś, co za kilka lat będzie wymagało rewitalizacji-rewitalizacji i może liczyć na kolejne systemowe wsparcie, bo jest plagą masową. Pierwsze miasta, które sobie wybetonowały wyspy ciepła w centrum, już zresztą zaczynają to dostrzegać i wyciągać ręce po te środki, jak chociażby Włocławek, który pierwszy zabetonował swój rynek przed laty, a teraz, w ramach kolejnych inwestycji, może go radośnie odbetonować. Sopot, który wybetonował Plac Przyjaciół Sopotu, aby móc tam na powrót wprowadzać zieleń, albo Poznań, który wreszcie po latach odkrył, że patelnia na Placu Wolności jest nie do zniesienia.

I tak możemy bujać się z rewitalizacją w nieskończoność, bo kryteria jej oceny są w tym kraju żadne. Wszystkie mechanizmy i hamulce bezpieczeństwa, które istniały, a które mogłyby nas powstrzymać przed robieniem głupot, zostały wyłączone, a jedynym ocenianym efektem rewitalizacji, z którego ktokolwiek jest w tym kraju realnie rozliczany, jest to, czy pieniądze zostały wydane. W takim środowisku cele zrównoważonego rozwoju nigdy nie zostaną osiągnięte. Mielimy w miejscu po nic. Cała rewitalizacja dalej, jak za króla Ćwieczka, bazuje na ładowaniu w infrastrukturę i kwestie techniczne. Trochę zaczęliśmy zauważać może kwestie społeczne, ale dalej środowisko w tym kraju jest w pogardzie na każdym kroku.

Jakie rozwiązanie? Już wyjaśniam. Jak widzę tak zamordowaną przestrzeń to mam, prawdę mówiąc, ochotę kogoś uderzyć, ale może wystarczą srogie niezależne audyty w wykonaniu niezależnych ekspertów, których pozytywna ocena na każdym etapie rewitalizacji byłaby warunkiem odblokowywania kolejnych środków. Jak ktoś pisze program rewitalizacji pod z góry wymyślone projekty, a nie cele zrównoważonego rozwoju, bo ma ochotę na fontannę i wielki parking, to takim państwu już dziękujemy, radźcie sobie sami. Powodzenia. Będzie więcej środków dla tych, co to potrafią robić.

 
Paweł Mrozek

Głos został już oddany

DACHRYNNA: zintegrowany system dachowy 2w1 (Dach + Rynna)
SPACE Designer
INSPIRACJE