„Chcemy pokazywać prawdziwe oblicze naszej pracy”. Rozmowa z Katarzyną Hajdun i Magdaleną Szleszyńską z manufaktury Kafelek Handmade.

18 listopada '22

Kafelek Handmade to kobiecy rodzinny biznes. Firma prowadzona przez siostry bliźniaczki tworzy małe dzieła sztuki. W piwnicy ich rodzinnego domu powstają kafelki. A każdy z nich jest inny.

Kasia Szostak: Skąd pomysł na prowadzenie manufaktury?

Katarzyna Hajdun: Pomysł narodził się trochę z przypadku, na kursach ceramicznych. Przy pracy z gliną niesamowicie odpoczywa głowa. Namówiłam więc siostrę, by też spróbowała. Zawsze z dużą zazdrością patrzyłam na rękodzielników, widząc, że czerpią sporą frajdę i satysfakcję z pracy. Tak pojawił się pomysł stworzenia czegoś wnętrzarskiego, co poza nietuzinkowym designem będzie również funkcjonalne. Potem wzięłyśmy udział w konkursie na start-up. Nie wygrałyśmy go, ale utwierdziłyśmy się w przekonaniu, że nasz pomysł jest trafiony.

Kasia: Czy trudno jest prowadzić rodzinny biznes?

Magdalena Szleszyńska: Myślę, że ma to sporo zalet. Jesteśmy siostrami, a więc komunikacja przychodzi nam naturalnie. Oczywiście, jak to między rodzeństwem, zdarzają się konflikty, ale można je rozwiązać dosyć szybko i bezpośrednio.

Kasia: Jak powstają kafelki?

Magdalena: Każdy etap naszej pracy wykonywany jest ręcznie. Glina jest walcowana, a kafle wykrawane sztuka po sztuce. Kiedy wyschną – wypalane są po raz pierwszy, na biskwit. Kolejny wypał to nakładanie szkliwa i bardzo wysoka temperatura. Każdy kafelek przechodzi przez nasze ręce kilkukrotnie. Proces jest długi i żmudny. Przeciętne zamówienie to zwykle kilkaset kafli i zazwyczaj nie sposób o dwie identyczne sztuki. Bywa, że kiedy wyciągamy je z pieca, zachwycają nas pojedyncze kafelki, które w zestawieniu budują bardzo ciekawą kompozycję kolorystyczną. Dla nas to ogromny atut i wyróżnik na tle płytek masowej produkcji. Proces wymaga również dużo cierpliwości, co niestety nie jest mocną stroną żadnej z nas. Załadowany po brzegi piec stygnie nawet 24 godziny. Zawsze jest wielka ciekawość, czy wszystko poszło zgodnie z planem.

Kasia: Posiadanie pracowni w domu to wygoda czy jednak niedogodność? W końcu piec nie jest małym gadżetem.

Katarzyna: Pracownia to nie tylko piec. Miejsce potrzebne jest nam przede wszystkim na wydzielenie obszaru do pracy, suszenia kafli, ich szkliwienia czy magazynowania. Pracownia mieści się w piwnicach w domu, w którym się wychowałyśmy i na szczęście miejsca jest jeszcze pod dostatkiem. Obecnie każda z nas ma do pracowni rozsądną odległość, co nie powoduje wrażenia ciągłego bycia w pracy, a jednak stanowi spore ułatwienie: same sterujemy czasem pracy, a przerwy spędzamy na kawie w ogrodzie.

Kasia: Czy mają Panie jakiś ulubiony projekt?

Magdalena: Bardzo ciężko wybrać jeden konkretny. Obydwie uwielbiamy nasze kafle w wydaniu mocnego akcentu kolorystycznego we wnętrzu, choć czasem zaskakująco pięknie prezentują się realizacje w stonowanych i łagodnych barwach. Dużo zależy też od zestawienia kolorystycznego oraz miejsca, w którym kafle są zastosowane. Coraz częściej są to nie tylko kuchnie i łazienki, ale również okładziny na kominki, lamperie czy dowolne mocne akcenty w przestrzeniach publicznych.

Kasia: Skąd biorą Panie inspiracje? Zauważyłam, że w projektach często pojawia się motyw rybiej łuski.

Magdalena: Inspiracje najłatwiej znaleźć w podróży, na targach, czy po prostu przeglądając wnętrzarskie profile. Bardzo często wykonujemy indywidualne koncepcje projektantów, z którymi chętnie współpracujemy. Wysyłamy próbki do akceptacji, czasami sam proces dobrania koloru trwa długie tygodnie. Dzięki kreatywnemu podejściu biur projektowych można stworzyć naprawdę unikalne i wyjątkowe wnętrza.

Katarzyna: Poza tym, mamy klientów z głowami pełnymi pomysłów, my jedynie je realizujemy. Nasi klienci wiedzą, że mogą u nas dostać to, czego na próżno szukać wśród masowej produkcji. Niejednokrotnie same jesteśmy zaskoczone tym, jak pomysłowo podchodzą do wnętrz, w których żyją. Uważamy, że to wspaniałe, że Polacy coraz częściej traktują swoją przestrzeń bardzo świadomie, chcąc indywidualnie kreować otoczenie, w którym przebywają. Wnętrze, w którym żyjemy wpływa na nasze samopoczucie, dlatego jesteśmy zdania, że warto otaczać się naturalnymi materiałami i kolorami, które wzbudzają w nas pozytywne emocje. Nieszablonowa przestrzeń może doskonale podkreślić charakter i styl domowników. Warto wziąć to pod uwagę planując urządzanie czy remont.

Kasia: Bardzo prężnie prowadzą Panie profil na Instagramie. Wynika to z wiary w potencjał social mediów, czy wyszło to naturalnie?

Magdalena: Zwykle żartujemy, że wciąż pokazujemy za mało, ale nie ma, kiedy złapać telefonu, bo ręce są ciągle ubrudzone gliną. Oczywiście mamy stronę internetową, jednak uważamy, że Instagram jest świetnym miejscem. Można pokazać tam prawdziwy proces produkcji i kulisy powstawania naszych kafli. Z doświadczenia wiemy, że większość osób zastanawia się jak wygląda proces tworzenia, ile czasu i pracy trzeba włożyć by mogły one cieszyć oko. Uważamy, że fajnie to pokazać. Dodatkowo na Instagramie można poznać bardzo ciekawych ludzi i szybko nawiązać nieco luźniejsze kontakty z klientami.

Kasia: Na wspominanym profilu napisały Panie, że „rękodzielnik to nie tylko twórca, ale także magazynier, sprzątacz, fotograf i manager”.

Katarzyna: Tak, taka wielozadaniowość to zapewne codzienność każdego mikroprzedsiębiorcy. Są takie dni, kiedy namacalnie żaden projekt nie posunął się do przodu, mimo że dzień był pełen zajęć. Uznajemy to jednak za zaletę, bo dzięki temu unikamy nudy. Proces tworzenia kafli może wydawać się monotematyczny, jednak dla nas każde zamówienie to indywidualny projekt, przez który przechodzimy od zaakceptowania próbek do wysyłki i satysfakcji klienta, co daje nam ogromną frajdę.

Kasia: Szczególnie zainteresowały mnie stories pod nazwą „fakapy”. Skąd decyzja, aby pokazywać niedociągnięcia swoim klientom?

Magdalena: Myślę, że produkcja każdej rzeczy obarczona jest błędami. W ceramice jest całkiem spory wachlarz możliwości popełnienia ich. Chcemy pokazywać prawdziwe oblicze naszej pracy. Nie zawsze wszystko wychodzi od razu pięknie. Czasem jest rozczarowanie, trzeba dopracować kolor, technikę, coś poprawić, a nawet wręcz wyrzucić. Wiele kont na IG przestaje pokazywać swoje treści jedynie w cukierkowym wydaniu filtrowanych zdjęć. Zdecydowanie popieramy ten trend, bo w życiu nie ma filtrów i to jest prawdziwe.

Rozmawiała: KATARZYNA SZOSTAK

Głos został już oddany

E-DODATEK - Oświetlenie, osprzęt – trendy 2024
E-DODATEK - Oświetlenie, osprzęt – trendy 2024
Metalowe systemy elewacyjne z siatek i kratek architektonicznych
Metalowe systemy elewacyjne z siatek i kratek architektonicznych
Ogrzewanie i chłodzenie z grzejnikami Jaga
Ogrzewanie i chłodzenie z grzejnikami Jaga
Bestsellery
Trwałe i ponadczasowe okładziny kwarcowe
Aquaakryl – to jest PREMIUM
W poszukiwaniu idealnego snu