Czym jest dobra architektura i czy w polskich miastach wciąż mamy miejsce na jej „spektakularne” odsłony? Czy uprawnienia do wykonywania zawodu wystarczą do bycia architektem? O głównych tematach 4 Design Days 2025, o kanonach projektowania i o przewadze czasowników nad przymiotnikami rozmawiamy z Tomaszem Koniorem z Konior Studio, prelegentem tegorocznej edycji wydarzenia.
23 i 24 stycznia br. przestrzenie Międzynarodowego Centrum Kongresowego w Katowicach przejmie 4 Design Days, dziewiąta odsłona święta architektury i designu. W tegorocznym programie wydarzenia zaplanowano między innymi sesję Archistars, orgainzowane przez inicjatywę ŁADNIE spotkanie z gwiazdami architektury. Wystąpią Winy Maas, architekt i współzałożyciel w pracowni MVRDV, Marcin Sapeta, architekt i partner w pracowni Kengo Kuma & Associates oraz Ana Bibilashvili, architektka z pracowni AnnDesign Studio.
Bogaty program wydarzenia dostępny jest na stronie 4 Design Days.
Ola Kloc: Tematy tegorocznej edycji 4 Design Days: Jak będziemy mieszkać? Jak projektować miejsca pracy i wypoczynku? Jak planować miasta? Jak tworzyć zrównoważone budynki? Są bardzo ważne i poważne, jaka jest w tym wszystkim rola architektów?
Tomasz Konior: Urbanistyka i architektura mają ogromny wpływ na nasze życie. Czasem jednak można mieć wątpliwości, czy zdajemy sobie z tego sprawę, patrząc na otaczającą nas przestrzeń, nie rzadko frywolne pomysły inwestorów i architektów. Najwyższa pora, żeby z tych zjawisk próbować wyciągać wnioski. Jestem dość krytyczny względem eksperymentów ostatnich kilkudziesięciu lat, kiedy drastycznie odrzuciliśmy wypracowane i sprawdzone przez wieki wzorce. Nigdy wcześniej nie dokonano takiej rewolucji w projektowaniu i budowaniu jak w modernizmie. Mam wrażenie, że mimo setek regulacji ten proces wymknął się spod kontroli. Dzisiaj, gdy stawiamy pytania „co to jest dobra urbanistyka”, czy „co to jest dobra architektura”, mamy problem z odpowiedzią — ile osób, tyle poglądów. Dlatego, przy każdej okazji, wracam do kanonów, bo w nich widzę nadzieję.
Kwartał Dworcowa — projekt przebudowy i modernizacji jedenastu kamienic w Katowicach
© Konior Studio
Ola Kloc: Co jest dla pana tym kanonem?
Tomasz Konior: Klasyczne miasto z ulicami, placami i parkami, w którym domy tworzą tkankę urbanistyczną, a nie osobne byty. Z kolei zwarta, zrównoważona tkanka miejska tworzy bezpieczną bazę do dalszego rozwoju i wciąż zachodzących przemian. Mimo upływającego czasu również dziś doświadczamy, w jak łatwy i uniwersalny sposób udaje się ją adaptować do nowych potrzeb. Miejska kamienica wczoraj była miejscem zamieszkania, dziś może być biurowcem, jutro stać się hotelem — tego nie można powiedzieć o współczesnej architekturze. Ona w myśl ambitnych haseł, poszła w dużej mierze w stronę nieokiełznanej swobody twórczej, zabawy formami, „gry brył w świetle”. Mam wrażenie, że przez to dość mocno odsunęła się od ludzkich potrzeb, od tego, czemu tak naprawdę architektura i urbanistyka powinny służyć.
Ola Kloc: Wróćmy jeszcze do tej frywolności, o której pan wspomniał, do wielkich architektonicznych gestów. Czy pana zdaniem jest jeszcze w przestrzeni polskich miast miejsce na spektakularne realizacje, architektoniczne ikony?
Tomasz Konior: Dziś definicje dobrej architektury czy dobrej urbanistyki są bardzo różne. Podobnie można powiedzieć, że słowo „spektakularny” może być bardzo różnie rozumiane. Użyto tego określenia również, odnośnie jednego z naszych projektów, który jest właśnie realizowany w centrum Katowic — Kwartału Dworcowa, jedenastu kamienic, które poddajemy gruntownej przebudowie i modernizacji. Te budynki niszczały, teraz, mam nadzieję, przejdą metamorfozę, zyskają drugie, może trzecie życie. „Spektakularność” odnosi się tutaj do skali zmian i nadziei, że ze świadomym inwestorem uda nam się rewitalizacja nie jednego budynku, ale całego kwartału w centrum miasta, co niewątpliwie wpłynie na otoczenie, na wyznaczanie pewnych standardów, na zwrócenie się w stronę historycznej tkanki, która zyska nowe oblicze.
Kwartał Dworcowa — projekt przebudowy i modernizacji jedenastu kamienic w Katowicach
© Konior Studio
Często używamy określenia „spektakularne”, opisując coś bardzo odmiennego od tego, co otacza dany obiekt, czy daną przestrzeń. Zdarza się, że budynki bez istotnej przyczyny, wyjątkowej funkcji czy lokalizacji, przybierają osobliwe formy. Bez satysfakcji uważam, że po dziesięcioleciach nadmiernej dowolności w projektowaniu warto zdobyć się na społeczną refleksję, dokąd prowadzi brak sprawdzonych reguł, punktów odniesienia, które, podobnie jak w przeszłości, świadczyłyby o kulturze budowania, architektonicznym kodzie. Przychodzi moment, że coraz częściej nasze głosy zbliżają się w stronę refleksji: „więcej umiaru, więcej troski o środowisko, więcej czasowników, mniej przymiotników dla określenia architektury”. Gdyby mnie Pani zapytała, czym dla mnie jest dobra architektura, próbowałbym odpowiedzieć, że jest nią zaprojektowane i zbudowane miejsce, które można określić czasownikami.
Ola Kloc: Celowo nie zadaję takich „dużych” pytań, myślę, że bardzo trudno jest znaleźć na nie odpowiedź. Porozmawiajmy jednak nieco o tych kanonach – co współcześnie wartościowego moglibyśmy lub powinniśmy do nich dodać?
Tomasz Konior: Słusznie zwróciła Pani uwagę na to, jak trudno jest odpowiadać na proste pytania, ale tak naprawdę, to w tej prostocie pytań zawiera się istota naszej pracy, jej humanistyczny wymiar. To jest baza, która karze nam być powściągliwym w tej frywolności.
Z tego powodu wciąż wracam do kanonów, sprawdzonych wzorców, które pozwalają nie zgubić się w projektowaniu, zachować kręgosłup, wyznaczyć granice. Niezmiennie punktem odniesienia jest dla mnie klasyczne miasto. W nim określono, wbrew sprzecznym opiniom i zalewającej nas współczesności, hierarchię, w której przestrzenie między budynkami są ważniejsze od samych budynków. Takie podejście bynajmniej nie ogranicza kreatywności. Niestety, dzisiaj tak nie definiujemy już miasta. W drodze do nowoczesności zgubiliśmy kanony, a nowe reguły rzadko się sprawdzają. Bo czym jest dzisiaj ulica? Albo plac? Albo park? A przecież to są trzy rodzaje przestrzeni, które świadczą o jakości miasta. Przez wieki ulice były definiowane przez pierzeje zabudowy, wzdłuż których stały różnorodne budynki To one kształtowały miejską strukturę, określały urbanistyczną tkankę. Warto zatem poszukiwać wzorców, sprawdzonych rozwiązań. Takich, które są uniwersalne, trwałe i lubiane. Mam taki nawyk, że gdy jestem w jakimś mieście przejazdem, czy na wakacjach, przyglądam się, jak bogaty i różnorodny jest świat architektury osadzony klasycznej urbanistyce, w której w jednym kwartale zabudowy jest mnóstwo różnych konwencji, stylów, mimo tego ta różnorodność tworzy całość. Tymczasem współcześnie bardzo trudno znaleźć przykłady, które z różnorodności architektonicznej tworzą zwarty kontekst, spójną i zrównoważoną przestrzeń miejską. To są moim zdaniem wartości na tyle uniwersalne, że razem dają poczucie harmonii, którą doceniamy mimo upływu czasu. Dostrzegam to w Sienie, w Barcelonie, na Manhattanie, czy w Zamościu. W Katowicach czuję to w dzielnicy z dwudziestolecia międzywojennego. To są miejsca wciąż aktualne. Tam baza dla budowania domów wynika z racjonalności, świadomości ludzkich potrzeb, ze skali i proporcji. Co wcale nie wyklucza nowoczesności.
Kwartał Dworcowa — projekt przebudowy i modernizacji jedenastu kamienic w Katowicach
© Konior Studio
Ola Kloc: Sporym wyzwaniem jest połączenie tych wartości z dynamicznym rozwojem polskich miast.
Tomasz Konior: A brak uznanych kanonów pogłębia ten problem. Wciąż eksperymentujemy na żywej tkance. Często dynamiczny rozwój mylony jest z agresywnym inwestowaniem. Jako praktykujący architekt, prowadzący spory zespół projektowy we własnej pracowni, staję w obliczu tych zjawisk. Mam do czynienia z bardzo różnymi inwestorami — publicznymi i prywatnymi. Przeważnie priorytety wydają się oczywiste. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z machiną administracyjną, prawem zamówień publicznych i procedurami, które rzadko stawiają na jakość, a częściej na wąsko rozumianą skuteczność i ekonomię. Wśród inwestorów prywatnych przeważa dążenie do uzyskania jak największej stopy zwrotu z realizowanych inwestycji. To zrozumiałe, choć często można odnieść wrażenie, że kształtowanie przestrzeni to działalność sezonowa. Tymczasem, źle postawiony dom w mieście zmienia środowisko nieodwracalnie.
Kolejnym, nieznanym wcześniej zjawiskiem jest to, że coraz częściej budynki są rozbierane po 20,30 latach. Witruwiańską triadę: „trwałość, użyteczność i piękno” zastąpiono w XX wieku hasłem: „funkcja, konstrukcja i forma”. Dziś ma to swoje konsekwencje.
Bez odpowiedniej hierarchii, uniwersalnych wzorców, trudno o konsensus. Przepisy nie zastąpią kompetencji. Próbujemy o tym rozmawiać, z nadzieją, że rozmowa przekształci się w dialog, a ten będzie słyszalny, a z czasem znajdzie odzwierciedlenie w dobrej przestrzeni. Budujmy świadomość, że konsekwencje naszych działań są niezwykle trwałe, energochłonne, wpływają na środowisko w sposób znaczący. Ufam, że takie dyskusje będą towarzyszyły także wydarzeniom podczas 4 Design Days. Liczę na wymianę myśli, bardziej o realnych problemach i rozwiązaniach, które będą miały pozytywny wpływ na środowisko i naszą codzienność, mniej o wydumanych wizjach, projektowej frywolności.
80 procent naszego życia spędzamy w budynkach, blisko 70 procent populacji mieszka w miastach. Mimo tego architektura czy urbanistyka nie jest częstym tematem programów, czy artykułów w mass mediach. Rzadko uczy się o tym w powszechnych szkołach. Nowym zjawiskiem był przypadek Muzeum Sztuki Nowoczesnej, który wywołał niespotykaną ilość skrajnych opinii i burzliwych dyskusji. Widzę w tym pewien pozytyw — architektura przebiła się przez całe mnóstwo innych informacji, stała się przez chwilę dość istotna w mediach. I tak powinno być, bo mówiąc krótko — nie ma żartów! Kiedyś Renzo Piano powiedział, że my architekci nie możemy się cieszyć pełną swobodą twórczą. Zbyt duża odpowiedzialność kryje się za każdą kreską, a każda decyzja wpływa na realną przestrzeń. To w istocie złożony proces i ekstremalna ilość zależności. Tak rzadko rozumiany jako cel, a raczej jako środek dla osiągania celu. Nieograniczone prawo do wykonywania zawodu dają uprawnienia. Egzamin jest głównie z przepisów. Kompetencje testowane są w praktyce. Odpowiedzialność i ryzyka kryją się za każdym projektem. Konsekwencje rozkładają się na przyszłych użytkowników.
Kwartał Dworcowa — projekt przebudowy i modernizacji jedenastu kamienic w Katowicach
© Konior Studio
Ola Kloc: Co wobec tego oprócz egzaminu na uprawnienia? Test z wrażliwości?
Tomasz Konior: W odpowiedzi można zapytać o społeczne oczekiwania. Edukacja dotyczy nie tylko architektów, ale wszystkich użytkowników. To jest pytanie o egzaminujących, nauczycieli, którzy przekazują wiedzę na uczelniach i w powszechnych szkołach. O ile mi wiadomo, ogólnie poza nauką o stylach nie ma przedmiotu, który uczy o mieście i architekturze. A szkoda. Branżowo: gdy studiowałem, w Polsce było 8 wydziałów architektury. Dziś architektów kształci 26 uczelni wyższych. Można by powiedzieć, że mamy niesamowicie wyedukowane społeczeństwo, jeśli chodzi o architekturę, mając tyle szkół architektonicznych. Czy tak jest rzeczywiście?
Ola Kloc: Dziękuję za rozmowę!