Rozmowa z Adamem Wiercińskim
Kontenery jako miejsce zamieszkania nie kojarzą się najlepiej. Adam Wierciński, poznański architekt młodszego pokolenia, udowodnił, że może być inaczej. Za „dom przenośny” w Poznaniu – obiekt biurowo-mieszkalny z dwóch morskich kontenerów dostał Nagrodę Architektoniczną Województwa Wielkopolskiego (jedno z dwóch równorzędnych trofeów w kategorii „dom”). Czym różni się „przenośny” od powszechnych wyobrażeń o kontenerowym budownictwie? Jakie są jeszcze inne, realne pomysły na ponowne użycie form i materiałów w architekturze?
W rozmowie z A&B Adam Wierciński (wiercinski-studio) przybliża nam atuty mobilnych projektów, ale i wiążące się z nimi problemy.
Jakub Głaz: Czy nagroda, którą dostałeś to znak, że nadchodzi powszechniejsze użycie architektury modularnej i mobilnej?
Adam Wierciński: Możliwe, że zaczyna się bardziej systemowe podejście do tego rodzaju obiektów. Jednak moje działania z nimi związane są w pewnym stopniu przypadkiem. To w dużej mierze zasługa inwestorów, którzy zaprosili mnie do współpracy. Od wielu lat działam wspólnie z Ewą i Zbyszkiem Łowżyłami, dla których najpierw projektowałem Kontener Art, czyli miejsce na gastronomię i kulturę nad Wartą w Poznaniu. A od kilku lat współtworzymy Ogród Szeląg, również nad Wartą, ale w bardziej ustronnym miejscu – na Szelągu. Najpierw zaprojektowałem tam lekką stacjonarną świetlicę. „Dom przenośny” to najnowsze dzieło.
"Dom przenośny", Poznań, Ogród Szeląg, ul. Ugory/Nadbrzeże, proj. Adam Wierciński
fot.: ONI Studio
Jakub: Zamierzasz tworzyć kolejne formy tego typu?
Adam: To zależy od zleceń. Zajmuję się przecież nie tylko tego typu architekturą. Ale, faktycznie, ostatnio miałem okazję wykazać się w tym zakresie w zamkniętym konkursie na akademik na barce w jednym z polskich miast. Co z tego wyjdzie, jeszcze nie wiadomo. W każdym razie architektura mobilna – z kontenerów, ale nie tylko – kosztuje znacznie mniej, niż typowe deweloperskie lokum. Odpada kupno działki, trzeba płacić jedynie dzierżawę. A cena adaptacji metra kwadratowego kontenera wypada w dolnych granicach kosztu najtańszej inwestycji deweloperskiej.
Jakub: To nadal nie tak mało.
Adam: Ale warte rozważenia, tym bardziej że atutem jest też możliwość bardzo szybkiego przeniesienia takiego obiektu. Z drugiej strony Polacy nie są przyzwyczajeni do tego typu rozwiązań i wolą związać się z solidnym obiektem trwale umocowanym w gruncie.
Jakub: Demontaż „domu przenośnego” to podobno kilka godzin.
Adam: Tak. To dwa kontenery złączone dłuższymi bokami, w których usunęliśmy ściany. Wystarczy odkręcić śruby i rozłączyć izolację na styku obu elementów. Potem każdy kontener może być przetransportowany tirem w dowolne miejsce. Warto też dodać, że „dom mobilny” ma szansę odczarować budownictwo z kontenerów, które kojarzą się albo z placami budów, albo z substandardowymi lokalami dla tzw. trudnych lokatorów. Dzięki ociepleniu całego „pudła” pianą natryskową oraz starannemu wykończeniu wszystkich elementów ma on bardzo dobre parametry techniczne. Kolejny atut to w pełni funkcjonalne, dopracowane wnętrze o prawdziwie domowej atmosferze. Ewa i Zbyszek są bardzo zadowoleni z zimowego użytkowania swoich kontenerowych 55 m kw. z tarasem. Myślę, że te doświadczenia mogą posłużyć konstruowaniu szybko realizowanych osiedli komunalnych lub domów studenckich o wysokich parametrach użytkowych. W Kopenhadze taki akademik działa od lat i sprawdza się bardzo dobrze. To miks kontenerów oraz struktur z drewna i donic z zielenią. W Danii coraz częstsze są również pływające kontenerowe osiedla mieszkalne.
"Dom przenośny", Poznań, Ogród Szeląg, ul. Ugory/Nadbrzeże, proj. Adam Wierciński
- Dom w dwóch zespolonych kontenerach stanął na obiektach gastronomicznych Ogrodu Szeląg. Przesunięcie brył umożliwiło utworzenie tarasu i podcienia. 2. Rzut
© wiercinski-studio
Jakub: Zresztą, idea budownictwa modułowego nie jest nowa. Tego typu projektów, prototypów oraz realizacji nagromadziło się sporo od połowy XX wieku.
Adam: A jednak nadal to około 3 procent całej substancji mieszkaniowej i biurowej. Ludzkie przyzwyczajenia są bardzo silne i stąd zapewne trudność w lansowaniu dobrze opracowanych, wygodnych modułów. Na razie sytuacja zmienia się na polu architektury rekreacyjnej. Mamy przecież wysyp firm produkujących z sukcesem domki do 35 m kw. Jest coraz więcej producentów, którzy wytwarzają coraz bardziej zróżnicowane moduły i prefabrykaty. Jeśli znajdą się inwestorzy gotowi tworzyć większe formy, to elementy są już gotowe. Zresztą od kilku lat widzimy powrót do idei prefabrykacji jako takiej – „wielkiej płyty” w bardziej zróżnicowanym i dopracowanym wydaniu, czego sztandarowym przykładem jest realizacja BBGK przy ul. Sprzecznej w Warszawie. Taki sposób produkcji i montażu jest wygodniejszy oraz prostszy. Oczywiście rodzi się pytanie o ślad węglowy generowany przez transport prefabrykatów na plac budowy. Wiele zależy więc od odległości i organizacji inwestycji.
"Dom przenośny", Poznań, Ogród Szeląg, ul. Ugory/Nadbrzeże, proj. Adam Wierciński
Wnętrze pokoju z aneksem kuchennym
fot.: ONI Studio
Jakub: Jesteś znany z tego, że w projektach wnętrz sam opracowujesz wszystkie detale i większość mebli. Czy da się połączyć takie rzemieślnicze podejście z prefabrykacją i modułowością?
Adam: Myślę, że autorski zamysł architekta może, a nawet powinien wyrażać się w odpowiednim wkomponowaniu modułowych form w otoczenie. Źle by się stało, gdyby seryjne i powtarzalne kształty były stawiane gdzie bądź, bez odpowiedniego osadzenia w kontekście. Szansę widzę również w kreatywnym zestawieniu wszystkich dostępnych „klocków”. Myślę tu nie tylko o wielkogabarytowych prefabrykatach lub morskich kontenerach, ale i mniejszych elementach, które dają się kształtować w jeszcze bardziej elastyczny sposób. Bo morski kontener ma swoje ograniczenia. Nie da się z niego wyciąć narożnych słupów, ram, stóp. Nie nadaje się zatem na większe, bardziej skomplikowane struktury.
Jakub: Chciałbyś tworzyć również takie?
Adam: Może. Przede wszystkim chodzi mi jednak po głowie rewaloryzacja istniejących bloków z wielkiej płyty. I znów: nic odkrywczego, bo przecież pracownia Lacaton & Vassal dostała Pritzkera m.in. za kreatywne przeróbki bloków. Trochę działali na tym polu również Niemcy i Holendrzy, a ja sobie bardzo cenię modyfikacje, których dokonali niedawno Słowacy z pracowni GutGut. Nie tylko ożywili blok za pomocą nowych balkonów, ale nadbudowali go dwupiętrową, lekką formą o stalowym szkielecie. Tak powinniśmy robić również z polską wielką płytą. Łączenie różnych typów konstrukcji jest zresztą bardzo ciekawe, co miałem okazję sprawdzić przeprojektowując kilka lat temu Kontener Art. Moduły z drewna bardzo interesująco uzupełniły kontenerowe formy.
Jakub: Jednak modyfikacje modernistycznych bloków i budownictwo modułowe to wciąż rzadkość. Tymczasem polscy deweloperzy po staremu leją beton i budują rekordową liczbę mieszkań.
Adam: Machina budowlana pędzi i nie widzi interesu w przestawianiu się na nowe tory. Potrzebna jest zatem edukacja, promocja, być może jakiś system zachęt finansowych, bo przecież ponowne użycie kontenerów, albo – co również uważam za ciekawe – wykorzystanych już raz prefabrykatów, to działanie proekologiczne. Nie wiem tylko, kto miałby systemowo zająć się tym promowaniem, a także tworzeniem wyposażonych w infrastrukturę miejsc przeznaczonych na osiedla lub osady modułowych domów. Bo, żeby łatwo przenieść mobilny dom, potrzebne są też odpowiednio przygotowane lokalizacje. Na razie najwięcej na polu propagowania alternatywnych form robią publikacje, rozmowy, no i – właśnie – nagrody. Pewnie dlatego dostałem jedną z nich.
rozmawiał: Jakub Głaz
Tutaj znajdziecie wcześniejszą rozmowę A&B: o bardziej tradycyjnych projektach Adama Wiercińskiego i jego sposobie pracy.