Zadekretowane prawem piękno neoklasycyzmu w walce z brzydotą modernizmu
Donald Trump u schyłku swojej prezydentury wydał długo oczekiwany dekret odnoszący się do estetyki budynków publicznych. Odtąd wszystkie budowle federalne mają być „piękne”. Odstawiony do lamusa modernizm (i nawiązania do niego) ma zastąpić powrót do klasycyzmu, jednak bez jednoznacznego nakazu.
Kapitol USA
fot. Martin Falbisoner / Wikimedia Commons
Pierwsze zapowiedzi wprowadzenia nowego prawa regulującego architekturę publiczną w USA pojawiły się w lutym. Powrót do „klasycystycznego stylu architektonicznego” miał zapewnić „przywrócenie budynkom federalnym piękna”. Propozycja wywołała ostry sprzeciw organizacji zawodowych (m.in. AIA) jako sprzecznej z wartościami demokratycznymi i ograniczającymi wolność twórczą. Ostatecznie zapisy dekretu nie nakazują wprost powrotu do stylu klasycystycznego, choć tekst rozporządzenia wymienia szereg przykładów takich budynków jako wzorce do naśladowania, na czele z Kapitolem.
J. Edgar Hoover Building
fot. Brunswyk / Wikimedia Commons
Jednoznacznie negatywnie odnosi się zaś do gmachów wznoszonych od lat 50. XX wieku, które mają być nieatrakcyjne dla opinii publicznej. Odtąd cel architektury ma być jawnie polityczny — „należy zadbać o to, aby wszystkie projekty budynków federalnych budziły szacunek opinii publicznej za ich piękno i wizualne ucieleśnienie ideałów Ameryki”. Nowe prawo zawiera listę preferowanych stylów architektonicznych oraz tych wskazanych do unikania i szczególnego nadzorowania. Wśród potencjalnie podejrzanych znalazły się brutalizm, dekonstruktywizm i wszelkie związane z nimi nurty. Przewiduje się, że pomimo rozpoczęcia kilku prób wdrożenia nowego prawa i inwestycji, początek kadencji Joe Bidena przekreśli zamiary Trumpa.
Polska w budowie
Jak sytuacja wygląda w Polsce? Ciężko mówić o spójności estetycznej powstających budynków. Nie jest to też zarzut względem nich, czy architektów. Dobre projekty wszakże powinny odpowiadać nie tylko inwestorowi, ale użytkownikom, kontekstowi i duchowi czasu. Dyskusyjne bywają natomiast procedury, w jakich projekty są wybieranie. Nie zawsze państwowy mecenat oznacza wybór najlepszej koncepcji na drodze konkursu architektonicznego. Jak pokazuje ostatni przykład z najnowszą inwestycją Ministerstwa Spraw Zagranicznych, państwowy inwestor często traktuje architekturę jako zło konieczne. Stawiając na procedurę przetargową odziera budynek publiczny z funkcji reprezentacyjnej i budującej standardy. Pozbawia go wartości dodanej, jaką jest praca intelektualna i szukanie różnych odpowiedzi projektowych na postawione zadanie.
Nowy lepszy ZUS
Budynki ZUS w Warszawie, Poznaniu i Lublinie
fot. Kacper Kępiński
Wydaje się, że w chaotycznej przestrzeni polskiej transformacji, tylko dwie instytucje wyróżniają się spójnością i konsekwencją. Są to budynki Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i gmachy sądów wszelkich szczebli. Te pierwsze powstające w całym kraju na skutek reformy systemu emerytalnego i zmian strukturalnych w samym ZUS-ie przez lata były jedynym tak powszechnym, architektonicznym symbolem transformacji na szczeblu instytucjonalnym. Zapełniające się głównie salonami samochodowymi, centrami handlowymi i barami szybkiej obsługi polskie miasta musiały poczekać jeszcze kilkanaście lat na boom inwestycji publicznych. Przez lata lukę tę wypełniał ZUS, wpisując się w kontekst transformacji bezbłędnie. Budując wizerunek nowoczesnej instytucji, sięgał głównie po architektoniczne wzorce kapitalistycznego zachodu. Architekci tworzący projekty oddziałów ubezpieczalni łączyli dynamiczne formy, postmodernizm i dekonstruktywizm z zupełnie bezpłciowymi wnętrzami, charakterystycznymi seledynami i refleksyjnym szkłem.
Nic innego nie wymyślimy
Gmachy Sądu Najwyższego, Sądu Apelacyjnego w Krakowie i Sądu Rejonowego w Siedlcach
fot. Wikimedia Commons / MS / HRA
Inaczej sprawa wygląda w przypadku sądów. Tutaj częściej znajdziemy projekty wyłonione w konkursach. Trudno jednak nie zauważyć spójności, czy raczej powtarzalności, powierzchowności i dosłowności form. Powaga gmachów wymiaru sprawiedliwości nader często budowana jest przy użyciu wielkich kolumnad, uproszczonych portyków, monumentalnej skali. To nie instytucje otwarte, ale budujące respekt w najprostszy do uzyskania kompozycyjnie sposób. Architektura polskich sądów to więc mieszanka inspiracji faszyzującym modernizmem międzywojnia i korporacyjnej architektury XXI wieku. Powagi i siły zmieszanej z pozorną neutralnością. Estetyczny efekt bywa miły dla oka, choć poszczególne obiekty zaczynają być interesujące dopiero w szerszym zestawieniu.