Smog zabija — takie są fakty. O tym dlaczego koniecznie musimy z nim walczyć rozmawiamy z Joanną Sawicką i Mateuszem Fornowskim — ekspertami Polityki Inisght i autorami raportu„Jak polskie miasta walczą ze smogiem”.
Zobacz tutaj — podsumowanie raportu „Jak polskie miasta walczą ze smogiem”
Wiktor Bochenek: Warto zacząć od tego, dlaczego zanieczyszczenia powietrza są problemem? Dlaczego smog jest szkodliwy, mimo że wiele osób zaczyna negować ten problem?
Mateusz Fornowski: Ludzie negują szkodliwość smogu przez to, że nie jest to zjawiskiem takim jak np. wypadek samochodowy, który powoduje natychmiastowy uszczerbek na zdrowiu. Smog nie jest tak namacalny — da się go zobaczyć tylko w odpowiednich warunkach i z odpowiedniej perspektywy — dlatego łatwiej go negować.
Długotrwała ekspozycja na smog może skutkować problemami z układem oddechowym, nerwowym czy krwionośnym i zwiększać ryzyko wystąpienia zawału serca lub udaru mózgu. W krótszej perspektywie czasowej może powodować bóle głowy, kaszel czy drapanie w gardle. Wdychanie zanieczyszczonego powietrza może też osłabiać działanie układu immunologicznego, co zwiększa prawdopodobieństwo złapania np. infekcji wirusowej w sezonie jesienno-zimowym.
Joanna Sawicka: Według WHO, smog zabija kilka milionów osób rocznie. Jednak ciąg przyczynowo-skutkowy jest często niewidoczny gołym okiem. W efekcie wielu ludzi nie widzi w zanieczyszczeniach powietrza dużego problemu.
Wiktor: Co jest głównym powodem smogu?
Mateusz: Najwięcej zanieczyszczeń w miastach powoduje tak zwana niska emisja, choć ta nazwa może wprowadzać w błąd i sugerować, że to źródło emituje niewiele zanieczyszczeń. Niska emisja to zanieczyszczenia powietrza, które biorą się z kominów nie wyższych niż 40 m, czyli przede wszystkim z budynków mieszkalnych i przydomowych pieców. Zjawisko to jest najsilniejsze w gminach lub dzielnicach gęsto zabudowanych np. domami jednorodzinnymi, które zaopatrzone są w nieekologiczne źródła ciepła, w tym w piece bezklasowe potocznie zwanymi „kopciuchami”. Niska emisja jest największym zagrożeniem w sezonie grzewczym, zwłaszcza przy bezwietrznej i mroźnej pogodzie. W składzie typowego zimowego smogu znaleźć można różnego typu pyły zawieszone o różnej średnicy (np. PM2.5, PM10) — jednym z nich jest rakotwórczy benzo(a)piren, który wydziela się przy spalaniu węgla i biomasy w przydomowych piecach w zbyt niskiej temperaturze spalania. Oprócz tego, powietrze zanieczyszczają również spaliny i inne substancje pochodzące ze środków transportu, np. tlenki azotu.
Wiktor: Jesteśmy w stanie wskazać które cząsteczki PM są bardziej szkodliwe? Czy w ogóle jest sens je wskazywać?
Mateusz: Jedną z najbardziej szkodliwych cząsteczek jest wspomniany rakotwórczy benzo(a)piren. Generalnie większe zagrożenie stanowią pyły o niewielkiej średnicy, ponieważ łatwiej im wnikać w organizm człowieka.
Joanna: To oznacza, że pył PM 2.5 jest bardziej szkodliwy niż pył PM10, bo cząsteczki tego pierwszego (maksymalnie 2,5 mikrometra średnicy) są mniejsze od drugiego (maksymalnie 10 mikrometrów średnicy).
Wiktor: Jeszcze kilka lat temu w dyskusjach na temat zanieczyszczeń powietrza głównym problemem były fabryki, podczas gdy, z tego, co Państwo mówią, problemem jest ogrzewanie lub transport indywidualny.
Mateusz: Największym winowajcą w miastach zdecydowanie jest niska emisja. Dlatego też powinna być zwalczana w pierwszej kolejności. Źródła tych emisji znajdują się w bezpośredniej okolicy zamieszkanej przez ludzi. Z kolei zanieczyszczenia przemysłowe to bardziej lokalny problem — nie wszędzie znajdują się fabryki przemysłu ciężkiego, które mogą emitować np. tlenki siarki, choć oczywiście również należy walczyć z tym źródłem zanieczyszczeń.
Joanna: Bo głównym problemem są „kopciuchy” w gospodarstwach domowych.
Wiktor: W raportach stworzonych we współpracy z Clear Air Fund podsumowali państwo działania anty-smogowe największych polskich miast, praktycznie metropolii. Które miasta radzą sobie najlepiej, a które najgorzej? Czym różnią się ich polityki antysmogowe?
Mateusz: Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, które miasto radzi sobie najlepiej i chyba nie ma sensu szukać jednej odpowiedzi. Według stworzonego przez nas Smogowego Indeksu Miast, Kraków i Wrocław najlepiej radzą sobie z wymianą „kopciuchów” i egzekwowaniem przepisów uchwał antysmogowych. Kraków najszybciej wymienia piece i najlepiej wspiera w tym najuboższe gospodarstwa domowe. Z kolei Wrocław najstaranniej kontroluje potencjalne źródła zanieczyszczeń.
Joanna: W naszych raportach patrzymy na różne obszary funkcjonowania miasta. Zależy nam na tym, żeby oceniać przede wszystkim obszary, na które wpływ mają władze danej gminy. Choć nie zawsze tak jest. Bo porównujemy na przykład miasta pod kątem tego, jak w długim terminie redukują poziom zanieczyszczeń powietrza. Częściowo ta redukcja jest zasługą samorządu, a częściowo wynika z innych czynników — na przykład pogodowych.
Drugi obszar, który oceniamy, już stricte zależny od władz samorządowych jest walka z używaniem przestarzałych pieców i dbałość o przestrzeganie przepisów uchwał antysmogowych. Trzeci obszar dotyczy transportu. Z naszego punktu widzenia kluczowa jest walka z kopciuchami i kontrolowanie przepisów.
Kraków jest jedynym dużym miastem, w którym dzięki staraniom władz samorządowych i lokalnych aktywistów, udało się wymienić praktycznie wszystkie kopciuchy — zostało tylko kilkaset. Takich, których usunięcie jest bardzo trudne albo niemożliwe. Pozostałe duże miasta mają kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy pieców do wymiany. Większość dużych miast wymienia kilkaset, czasem tysiąc kopciuchów rocznie, co oznacza, że proces wymiany będzie trwał jeszcze długo.
Trzeba też pamiętać o tym, że problem kopciuchów w największym stopniu dotyka osób najuboższych. Dlatego też istotne jest dla nas, czy obserwowane przez nas miasta udzielają jakiegoś konkretnego wsparcia osobom, które nie mają pieniędzy na jakiekolwiek inwestycje w zmiany źródeł ciepła i termomodernizację budynków.
Kraków jest pionerem jak chodzi o wprowadzenie strefy czystego transportu
fot. Jar.ciurus, © CC BY-SA 3.0
Mateusz: Warto dodać, że w obszarze transportowym najlepiej sobie radzą Warszawa, Lublin i Kraków. Każde z tych miast charakteryzuje się czymś innym.
Warszawa ma najlepiej rozwiniętą sieć komunikacji miejskiej, co sprzyja zostawieniu prywatnego auta na parkingu, np. przy codziennych dojazdach do pracy. Miasto inwestuje również w rozwój infrastruktury rowerowej i dostęp do rowerów miejskich. Lublin, przez wykorzystywanie trolejbusów, ma najmocniej zelektryfikowaną flotę komunikacji miejskiej spośród badanych przez nas ośmiu miast. Z kolei Kraków, mimo że nie jest liderem komunikacji miejskiej, a infrastruktura rowerowa nie jest na najwyższym poziomie, świetnie wyprowadza samochody z centrum miasta, poprzez wprowadzanie stref czystego transportu — w żadnym polskim mieście prace nad podobnym rozwiązaniem nie są na tak zaawansowanym etapie.
Joanna: Kraków jest jedynym miastem, który ma już konkretną datę wprowadzenia strefy czystego transportu (lipiec 2024 r.). Co prawda ona się przesunęła, ale i tak wiemy, że to wchodzi w życie. Druga pod względem zaawansowania jest Warszawa, gdzie dopiero zaczynamy o tym mówić. Nie ma jednak konkretnych terminów.
Zobacz tutaj — podsumowanie raportu „Jak polskie miasta walczą ze smogiem”
Wiktor: W jaki sposób przyśpieszyć ten proces wprowadzania rozwiązań. Mamy tutaj przykład Krakowa, ale jak mają to zrobić inne miasta.
Joanna: To zależy od wielkości miasta i wielkości budżetu. My skupialiśmy się na największych miastach, które mają większe budżety i bogatszych mieszkańców. Rozmawiając o problemie smogu, nie wspomnieliśmy jeszcze o programie Czyste powietrze z 2018 roku. Jest to rozwiązanie dla osób o średnich niższych dochodach. Wiele osób mieszkających w dużych miastach nie załapuje się na program czyste powietrze, ponieważ nie mieszczą się w widełkach dochodowych uprawniających do programu. I duże miasta powinny wspierać te osoby. Choć, jak wspomniałam wyżej, najbardziej newralgiczną grupą są najubożsi, którzy przecież też mieszkają w dużych miastach. I ich trzeba objąć specjalną opieką, na przykład wsparciem finansowym połączonym z prefinansowaniem i pokrywającym zdecydowaną część inwestycji wymiany źródła ciepła.
Oczywiście, każde miasto jest inne, jeśli chodzi o położenie geograficzne, ukształtowanie terenu, historię, czy typ urbanistyki. Wiele zależy od tego, na ile w danym mieście rozwinięta jest sieć ciepłownicza, i czy budynki są stare, czy nowsze. Bo wymiana źródła ciepła powinna być powiązana z termomodernizacją danego budynku, co niesie za sobą wyzwania o różnej skali.
Mateusz: Chciałbym tu dodać dwie rzeczy. Po pierwsze, istotną kwestią jest struktura właścicielska budynków w mieście. Jeśli miasto może dotrzeć do właściciela nieruchomości, łatwiej będzie dokonać wymiany „kopciuchów”. To geneza problemu z wymianą resztki „kopciuchów” w Krakowie, gdzie struktura właścicielska budynków, gdzie pozostały stare piecej jest nieznana.
Druga rzecz, może bardziej prewencyjna, to szanowanie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego (MPZP) i rozsądna rozbudowa miast. Dodając kolejne zabudowania na mapie miasta, trzeba robić to w taki sposób, aby nie „zatkać” klinów napowietrzających. Jest to szczególnie istotne w miastach o sprzyjającym utrzymywaniu się smogu ukształtowaniu terenu i położeniu geograficznym. Z jednej strony Gdańsk zawsze będzie miał niższe wskaźniki zanieczyszczeń, wynikające z bliskości morza, które jest otwartą przestrzenią, gdzie te zanieczyszczenia mogą zostać wywiane (czemu dodatkowo sprzyja bryza). Z kolei Kraków leży w niecce i pomimo bycia liderem w walce z kopciuchami, poziom zanieczyszczenia powietrza w sezonie grzewczym nadal pozostaje tam wysoki na tle innych polskich miast. Większość tych zanieczyszczeń pochodzi z okolicznych gmin, co widać na symulacjach ze stacji pomiarowych.
Wiktor: Jak taki Kraków mógłby rozwiązać problem okolicznych gmin?
Joanna: Kraków nie ma władzy nad mniejszymi gminami, ale może zachęcać, namawiać, przekonywać. Jeżeli chodzi o Małopolskę, sporo gmin z okolicy Krakowa udało się przekonać do przyspieszenia procesu wymiany kopciuchów. Natomiast w ostatnim czasie sejmik małopolski zmienił przepisy obowiązującej w regionie uchwały antysmogowej i przesunął termin wymiany kopciuchów z końca 2022 r. na koniec kwietnia 2024 r. I wiele gmin może przez to spowolnić ten proces, co wpłynie negatywnie na jakość powietrza w całym województwie.
Wiktor: Co w przypadku zanieczyszczeń komunikacyjnych?
Mateusz: Mówiliśmy o walce z niską emisją, ale wciąż istotne są praktyki z niwelowaniem zanieczyszczeń komunikacyjnych. Przede wszystkim kluczem jest wspieranie dostępności i rozwoju infrastruktury rowerowej oraz zwiększanie atrakcyjności komunikacji miejskiej. Myślę, że gdyby samorządy były bardziej odważne w wydzielaniu buspasów, to komunikacja byłaby lepsza, wygodniejsza i bardziej konkurencyjna, a aut w miastach rzeczywiście byłoby mniej. Choć oczywiście, aby osiągnąć ten cel, potrzeba też innych inwestycji i rozwiązań, wprowadzanych równolegle do siebie.
Jak zanieczyszczone są największe miasta Polski — Benzo(a)piren.
© Polityka Insight
Wiktor: Czy powinniśmy się zastanowić nad promowaniem programów rozwoju komunikacji publicznej w skali ogólnowojewódzkiej lub ogólnopolskiej? Wykluczenie transportowe według niektórych obliczeń dotyka nawet 1/3 Polaków.
Mateusz: Nie powinniśmy się nawet zastanawiać, tylko jak najszybciej rozwijać komunikację regionalną. Przede wszystkim powinna być oparta na dobrze działających, regularnych i częstych przewozach autobusowych. Oczywiście rozwinięcie i utrzymanie oferty przewozowej będzie wymagało sporych nakładów. Nie należy oczekiwać, że takie połączenia będą rentowne — to nie jest ich nadrzędny cel. Ich głównym zadaniem jest zwiększenie dostępności wszelkich usług publicznych i prywatnych obywatelom. Dlatego władze zarówno lokalne, jak i centralne, nie powinny bać się dopłat do tego typu działalności. Oprócz tego, konieczna jest rozbudowa sieci linii kolejowych w Polsce powiatowej.
Wiktor: Wspomnieli Państwo o programie Czyste powietrze. Na ile on jest skuteczny, w jaki sposób powinien być rozwijany i czy da się jeszcze odrobić czasową stratę przed najbliższym sezonem?
Joanna: Ten program istnieje od 2018 roku i został zaplanowany na 11 lat. Jak na razie w jego ramach złożono ponad pół miliona wniosków na wymianę przestarzałych pieców, a według danych z Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków, do wymiany jest około trzech milionów kopciuchów. Czyli, ten program działa, ale mógłby działać szybciej i lepiej.
Jak patrzymy na program, to należy wskazać kilka problemów. Jest on skierowany do wszystkich Polaków, ale wielu nie mieści się w kryteriach dochodowych. Dofinansowania są zbyt niskie i rzadko ich wysokość jest dostosowywana do rosnących cen materiałów i robocizny. Trzeci problem, który obecnie jest rozwiązywany, to fakt, że program zapewnia dofinasowanie, ale wiele osób wciąż nie ma żadnych pieniędzy, lub praktycznie żadnych, by z własnej kieszeni dołożyć do wymiany pieców. Ostatnio do programu weszły w życie zmiany, które gwarantują prefinansowanie inwestycji, co jest istotne dla najuboższych.
Osobnym problemem jest to, że obecnie wielu ludzi nie chce wymieniać pieców. Bo jest tak, że w najstarszych kopciuchach, można palić różnorakie, również te szkodliwe materiały. A w nowszych piecach się nie da. Na początku września Jarosław Kaczyński powiedział w Nowym Targu, że co jeśli jest zimno, to powinno się w piecu palić czymkolwiek, poza oponami. Więc wiele osób nie chce się pozbywać kopciuchów, żeby w sytuacji kryzysowej mieć jakieś pole manewru i możliwość palenia, na przykład śmieciami. Co jest oczywiście katastrofalne dla zdrowia.
Wiktor: Co w przypadku pogłębiania kryzysu energetycznego i ubóstwa energetyczne powinny zachowywać się samorządy i rząd? Jakie powinny być działania w perspektywie krótko i długo terminowej?
Joanna: Zima będzie ciężka. Rządzący martwią się przede wszystkim tym, żeby ludzie nie marzli, a problem smogu zszedł na dalszy plan. Jesteśmy do tej zimy nieprzygotowani, pomimo że mieliśmy trochę czasu na przygotowanie.
W krótkoterminowej perspektywie rządy i samorządy powinny informować o wysokim poziomie zanieczyszczeń. Żeby w tych najgorszych dniach, z dużym poziomem zanieczyszczeń, osoby ze słabszym zdrowiem, starsze i dzieci, nie wychodziły z domu, jeśli to nie jest konieczne.
Druga rzecz jest taka, żeby nie rezygnować z programów wymiany kopciuchów i kampanii informacyjnych na ten temat. One pewnie będą teraz mniej popularne. Istotne jest, by dalej je realizować, tak aby ta polityka nie poszła wstecz, nawet jeśli będzie nieco przyhamowana.
Długofalowo kluczowym wyzwaniem jest poprawa efektywności, czyli termomodernizacja budynków. Tego nie da się zrobić szybko, ale przecież sam premier Morawiecki apelował w wakacje, żeby termomodernizować swoje domy. To jest praca, którą trzeba planować na lata, ale należy zacząć tu i teraz.
Joanna Sawicka i Mateusz Fornowski są autorami raportu „Jak polskie miasta walczą ze smogiem”.
© Polityka Insight
Wiktor: Warto zapytać na koniec, czy ta zima to dopiero początek?
Mateusz: To będzie początek, ale według mnie zmiany na lepsze. Polska nie była odpowiednio przygotowana na start kryzysu energetycznego, dlatego najbliższe miesiące to wciąż będzie próba „utrzymania się na powierzchni”. Stopniowo jednak rynek będzie przystosowywał się do nowych warunków, czyli np. ograniczonej dostępności niektórych surowców. Kluczem do tego przystosowania będzie, moim zdaniem, przyspieszenie zielonej transformacji — nadchodząca zima może okazać się katalizatorem przemian, o których mówimy od wielu lat.
Wiktor: Dziękuje za rozmowę.
Zobacz tutaj — podsumowanie raportu „Jak polskie miasta walczą ze smogiem”