Rozmowa z numeru A&B 03|2023
W książce „Wspomnienia z nieistnienia” Rebecca Solnit tak przywołuje moment bycia performerką w dziele Ann Hamilton „Privation and excesses”: „W dzieciństwie słyszy się, że nie wolno się brudzić, nie wolno bawić się jedzeniem, nie wolno bałaganić, dlatego zanurzanie dłoni w miodzie aż po nadgarstki odczuwało się jako cudowne wykroczenie przeciwko tym zakazom, a poza tym zmysłową przyjemność”. Zdanie to przywodzi na myśl wszystkie zakazy, które towarzyszą nam podczas odkrywania miejskiej przestrzeni, w której przemieszczać się trzeba w celu i której wypielęgnowane chodniki, trawniki i rabaty podziwiać można siedząc najlepiej na ławce. O to, czy w mieście jest miejsce na niedoskonałość i dlaczego jest ona tak ważna w jego ekosystemie rozmawiamy z Kasprem Jakubowskim.
Kasper JAKUBOWSKI — architekt krajobrazu, grafik, aktywista, ekspert, autor licznych tekstów i publikacji. Od 2018 roku współtworzy Fundację Dzieci w Naturę, w której realizuje się jako lider i działacz. W 2019 roku obronił pracę doktorską z wyróżnieniem na temat przyrodniczego i społecznego potencjału miejskich nieużytków i parków miejskich. W latach 2012–2018 badał miasta europejskie od ich dzikiej strony analizując parki, które wyglądają jak „miejskie rezerwaty przyrody”, nowe centra edukacji ekologicznej, czy projekty renaturyzacji miejskiej przyrody.
Edyta Skiba: Czy współczesne miasto, napędzane przez ultraproduktywne społeczeństwo potrzebuje pustki?
Kasper Jakubowski: Sądzę, podobnie zresztą jak Alastair Bonnett w książce „Poza mapą”, że potrzebujemy miejsc, które możemy odkryć na nowo. Musimy wymyślić ideę odkrywania przestrzeni na nowo, dlatego że rzeczywiście nie ma już praktycznie na świecie przestrzeni — a w szczególności w miastach — które nie byłby kontrolowane przez człowieka. Dlatego porzucone i zapomniane miejsca stanowią tajemnicze, fascynujące nas przez swoją niedostępność, przestrzenie do eksploracji. Zurbanizowane tereny wzmacniają w nas obsesję pozornej dbałości, kontrolowania czy ograniczania przyrody, co powoduje, że te krajobrazy spontanicznie kolonizowane przez przyrodę i to właśnie w taki dynamiczny, żywy sposób zyskują dodatkowy walor, stają się w pewien sposób przestrzeniami niezależnymi, a przez to fascynującymi. Możemy w nich odnaleźć namiastkę nowej dzikości. Czwarta przyroda to nie jest dzika przyroda zbliżona do tej pierwotnej, to raczej taka postnatura, w której można znaleźć wiele gatunkowych obcych tworzących hybrydowe układy siedliskowe, rozwijających się po swojemu, tworzących chaszcze, krzaczory i zarośla. Te aspekty oraz fakt, że czwartą przyrodę można znaleźć w przestrzeniach położonych na marginesie, nie tylko przestrzennym, ale także mentalnym, wyrażonym w sposobie myślenia o mieście, sprawia, że zyskują one nową aurę. Stanowią jednocześnie dowód na to, że miasto jest zamieszkiwane przez inne gatunki, nie tylko przez człowieka, że jest to odpowiedź natury na zmiany dokonywane w środowisku. Obecność gatunków obcego pochodzenia czy inwazyjnych dowodzi, jak ogromnych zmian dokonaliśmy w środowisku naturalnym, i pokazuje, że przyroda dostosowuje się do tych zmian na swoich warunkach. Bonnett zauważył również, że im więcej przestrzeni odbieramy naturze, im bardziej próbujemy kontrolować przyrodę, tym większą radość sprawia nam obserwowanie dowodów na to, że nie da się jej zupełnie okiełznać.
czwarta przyroda na opuszczonym Hotelu Forum w Krakowie; pionowy ogród z naturalnego rozwoju
fot.: Kasper Jakubowski
Edyta: Nie jest to zatem „pustka”, a raczej zabliźniona rana stworzona w naturze przez człowieka?
Kasper: Być może. Z pewnością czas potrzebny do zregenerowania się tych obszarów sprawia, że stały się one takimi bankami bioróżnorodności. Naukowcy mówią obecnie o koncepcji nowych ekosystemów (novel ecosystems), w których nawet jeżeli na początku dominują gatunki obcego pochodzenia, to one ewoluują, zmieniają się, rozwijają. Obszary czwartej przyrody tworzą bardzo dynamiczne układy i z czasem są zamieszkiwane również przez rzadkie gatunki. Są to także cenne zbiorowiska owadów. Paradoksalnie, tereny, które zniszczyliśmy i oddaliśmy naturze — albo raczej natura sama sobie je odebrała — są cenne dla utrzymania bioróżnorodności, która dziś jest najważniejszym tematem w architekturze i w architekturze krajobrazu.
Edyta: Jak zatem gospodarować tymi obszarami w przestrzeni miasta?
Kasper: To jest niezwykle trudne, ale i ważne wyzwanie stojące przed architektami krajobrazu — jak zagospodarowywać przestrzenie, które gospodarują się same? Już w samym słowie „zagospodarowywać” kryje się narzucający kierunek prowadzący w stronę adaptacji tego typu przestrzeni. Myślę, że to jest fascynujący proces, pokazujący, że brak projektowania lub minimum ingerencji jest też świetnym narzędziem projektowania pozwalającym otwierać się na sukcesję ekologiczną, wykorzystywać kolonizację zdegradowanych terenów, czerpać z gotowych połączeń roślin ruderalnych, które świetnie adaptują się do miejskich wysp ciepła. Osobiście jestem zwolennikiem minimalistycznego podejścia, choć zdaję sobie sprawę, że zawsze pokusę projektową będzie stanowiło poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, ile powinno być ingerencji, a ile ochrony w miejscach występowania czwartej przyrody. Bardzo ważne jest zdefiniowanie, na jakich zasadach i w jakiej skali mamy w te obszary ingerować. Obecnie nadal szukamy odpowiedzi na to pytanie, dlatego lubię odwoływać się do dobrych przykładów. Dla mnie najlepszym, a wręcz modelowym przykładem adaptacji czwartej przyrody jest berliński Südgelände Natur-Park, w którym znakomicie udało się adaptować sukcesyjny las rosnący na torowisku od ponad siedemdziesięciu lat. Do tworzenia tego nowego miejskiego parku zaproszono artystów, którzy stworzyli system kładek w pokolejowej estetyce pozwalający przejść ponad poziomem terenu przez najbardziej niedostępne obszary tego lasu, niepodlegające żadnej ludzkiej ingerencji. Można zatem obserwować dynamikę zmian i przekształcenia w nową puszczę miejską. Dodatkowo, niektóre siedliska łąkowe parku były na tyle cenne, że zdecydowano się prowadzić na nich okresowy wypas zwierząt. Kontrast między zurbanizowaną, zorganizowaną przestrzenią a tą swobodą, niezagospodarowaną, odżywiającą, położoną w samym centrum miasta jest dla mnie jako architekta krajobrazu fascynujący. Ten park pokazuje również, że eksperymentalne podejście do obszarów przyrody zaniechanej poprzez zestawianie z sobą obszarów bardziej zaopiekowanych — zachowujących na przykład połączenia widokowe — z częściami pozostawionymi samym sobie, tworzącymi swoiste laboratoria natury, gdzie może ona się swobodnie rozwijać, jest idealnym przykładem w poszukiwaniu odpowiedzi na to, jak adaptować obszary czwartej przyrody. Sądzę również, że miejsca te stanowią ogromną inspirację dla architektów i architektek krajobrazu. Biotopy ruderalne mogą stanowić wskazówkę do projektowania bardziej zrównoważonych połączeń roślinnych, które będą mniej kosztowne pod kątem ekonomicznym i pod kątem zasobów. Estetyka czwartej przyrody wcale nie jest taka oczywista, jednak w połączeniu ze starannym, pięknym detalem, elementami sztuki, wszystkim, co wyeksponuje piękno tej ruderalności, spowoduje, że może ona być bardziej uzasadniona także w kontekście przestrzeni nowej architektury. Jestem zwolennikiem łączenia nowoczesnej architektury właśnie z estetyką krajobrazu zaniechanego.
berliński Südgelände Natur-Park — przykład udostępnienia sukcesji na dawnym torowisku
fot.: Kasper Jakubowski
Edyta: Powinniśmy zatem oswoić estetykę chaszczy i zaszczepić ją do nowo powstających przestrzeni miejskich?
Kasper: Myślę, że obecnie w polskich miastach brakuje przede wszystkim estetyki prośrodowiskowej budującej na nowo więź z naturą. Potrzebujemy czasu na to, aby zrozumieć, że trawnik skoszony na 2 centymetry wcale nie jest kanonem piękna w sztuce ogrodowej. Nie oznacza to jednocześnie, że trzeba je zamienić w niekoszone i przerośnięte łąki chwastów miejskich, choć są to bardzo ciekawe zbiorowiska. Wydaje mi się, że potrzebne nam są nowe proporcje między udziałem zieleni urządzonej i naturalnej, które powinny być określone dla całego miasta, ale także poszczególnych osiedli czy nawet nowych budynków. Jako architekci i architektki krajobrazu nie możemy obecnie proponować aranżacji zieleni potrzebujących ogromnych nakładów zasobów na pielęgnację. Musimy raczej współpracować z naturą i projektować zbiorowiska sprzyjające bioróżnorodności czy zmniejszaniu zużycia wody na podlewanie.