Pośmialiśmy się i wystarczy. Instalacja pod hasłem „ławka z polską flagą” zasługuje również na poważne traktowanie, bo to naprawdę ciężki przypadek. Jest świadectwem ogromnej bezmyślności — zjawiska, które od lat wpływa również między innymi na kształt polskiej przestrzeni. Bezmyślność to cecha, której grozy wciąż nie doceniamy.
Ławki wbudowane w wiatę tudzież instalację o kształcie polskich granic stanęły w zeszłym tygodniu w kilku polskich miastach, między innymi Katowicach, Rzeszowie i Poznaniu (na zdjęciach). Opatrzone piętnastopunktową instrukcją użytkowania (treść na zdjęciu poniżej), warte około 90 tysięcy złotych każda, są — co ustaliły po krótkim dochodzeniu media — dziełem zamówionym przez poważną instytucję: Bank Gospodarstwa Krajowego. Anna Czyż, rzecznik BGK informowała „Gazetę Wyborczą”, że jest to
element akcji informacyjno-promocyjnej poświęconej inwestycjom, których realizację wspomaga BGK.
Nietrudno było przewidzieć, że obiekt do siedzenia ze schodkami, łańcuchem i w barwach rosyjskiej flagi stanie się kabaretowym samograjem. Już sama instrukcja jest lepsza niż większość estradowych dowcipasów polskich specjalistów od rozrywki. Nawet Donald Tusk odczytał regulamin, zastrzegając, że to nie repertuar kabaretu Neo-Nówka.
regulamin ławki „z polską flagą”
fot.: Jakub Głaz
wentyl i nic więcej
Mieliśmy zatem przez kilka dni festiwal udanych memów, dowcipnych komentarzy i rysunkowych żartów, wśród których wybitne są, na przykład, patriot-ławka ciskana przez Karola Wojtyłę ze „schodów smoleńskich” (nawiązanie do niedawnej instalacji w warszawskim Muzeum Narodowym) lub też ławka obudowana, z kominem i oknem — jako mikroapartament.
Jak zwykle zabiliśmy śmiechem bezradność wobec skrajnej głupoty. Tyle że śmiech od lat pełni w Polsce funkcję psychicznego wentyla, który pomaga funkcjonować w otaczającej rzeczywistości i, co niebezpieczne, przechodzić do porządku nad idiotycznymi zjawiskami od skali mikro, jak patriotyczne maszty lub ławki (w tym grające siedziska na stulecie niepodległości), ogólna pomnikoza, betonowanie przestrzeni, po świebodzińskie Jezusy i coraz większy chaos przestrzenny.
Po dowcipnym spuszczeniu powietrza połączonym z satysfakcją, że mamy chociaż niezłe poczucie humoru, brakuje sił i chęci na poważną analizę kolejnych absurdalnych przypadków. Wiąże się z tym także brak poszukiwań bardziej ogólnego mechanizmu ukrytego w wielu niedorzecznościach generowanych od poziomu gminy po skalę ogólnokrajową. Maszynerią tą jest najprawdopodobniej bezmyślność, choć słowo to nie pojawia się często w publicznej dyskusji.
nieznośna wiara w celowość
O wiele częściej przypuszcza się, że ten lub inny pomylony projekt ma głęboko ukryty cel: ktoś chce zarobić, zrobić przekręt, pokryć pozorowanym działaniem braki w innych dziedzinach lub — żądny jest władzy, sławy albo poklasku. Na pewno bywa i tak, ale niedoszacowana wciąż bezmyślność odgrywa również wielką rolę. Tyle że bezmyślność wydaje się niewinna: trudno bezmyślnej osobie przypisać złe intencje i celowość działania, a zazwyczaj — by ułatwić sobie rozumienie rzeczywistości — łudzimy się, że wszystko ma jakiś cel. Łudzimy się, nawet jeśli doświadczamy codziennie głupich przepisów, idiotycznego zarządzania firmą, pustych rytuałów i wielu innych zjawisk, które w zasadzie nie służą niczemu poza realizacją potrzeby, żeby się „coś działo”. Stąd też, między innymi, opisywana coraz szerzej polska „kultura zapierdolu”, czyli długiej, znojnej, ale mało efektywnej pracy.
I to pewnie podczas takiej pracy zalęgło się w głowie kogoś w BGK, by postawić patriot-ławki. Niestety nie znamy nazwisk pomysłodawców ani twórców z firmy, która wymyśliła i wykonała te fascynujące obiekty. Ciekawie byłoby opublikować je, a potem odpytać szczegółowo, co też siedziało w głowach ludzi, którzy uznali, że polskokształtne pudło z ławką to jest właśnie TEN pomysł. Że dzięki niemu obywatel doceni wpływ BGK na rozwój kraju i — nigdy przenigdy — nie skojarzy sobie „instalacji” z barejowskim misiem.
ławka „z polską flagą” w Poznaniu; polskokształtny obiekt do siedzenia ze schodami, łańcuchem i regulaminem
fot.: Jakub Głaz
sprawa dla śledczych
Z pieczołowitością oficera śledczego należy zatem odtworzyć wszystkie kroki, które doprowadziły do tej niepięknej katastrofy — najlepiej uruchamiając w tej sprawie Najwyższą Izbę Kontroli. Wbrew pozorom sprawa jest naprawdę poważna. Gdyby patriotyczne siedzisko wygenerował mózg jakiegoś powiatowego urzędnika, można by machnąć ręką. W sytuacji, gdy akcję wymyślił ktoś w bardzo poważnym banku odpowiedzialnym za miliardowe inwestycje, trzeba bić na alarm, zwłaszcza że ten właśnie bank ma między innymi wspierać programy budowy mieszkań.
Natomiast piętnastopunktowy regulamin, wraz z towarzyszącym mu studium przypadku powinien obowiązkowo trafić do programu nauczania w polskich szkołach. Jako pomoc naukowa we wpajaniu zasad logiki i celowości działania, czyli tych zasad, których polska szkoła, jak dotąd, nie uczy. Jeśli jednak za młodu nie przejdzie się ostrego szkolenia, w którym do upadłego odpowiadać się będzie na rzadkie w Polsce pytania: „po co to robimy?”, „dla kogo?”, jaki będzie tego efekt?”, „jak sprawdzimy rezultat?”, to bezmyślność zostanie z nami na kolejne dekady. Może i jej ktoś poświęci artystyczną instalację: pomnik mózgu — z dołączoną do niego lupą lub mikroskopem.