Place z targowiskami w śródmiejskiej tkance Poznania to skarb niemal tak cenny, jak ikoniczne hale handlowe w innych miastach Polski i Europy. Formuła, w której działają od trzech dekad, jest jednak bliska wyczerpania. Tymczasem zmiany zachodzą tylko na jednym rynku. Inne wciąż czekają na wykorzystanie całego potencjału.
koniec giełdy „na Bema”
Do znaczących zdarzeń 2020 roku należy zaliczyć w Poznaniu zakończenie ery targowisk z czasów ustrojowego przełomu. Po trzech dekadach zniknęło z miasta popularne i największe niegdyś miejsce handlowania znane jako targowisko „na Bema”. Dziś, na granicy śródmieścia i dzielnicy Wilda, gdzie w latach 90. liczni poznaniacy zaopatrywali się w buty, odzież i wiele innych akcesoriów, hula wiatr. Z biegiem lat handel opłacał się tu coraz mniej, namiotowe konstrukcje opustoszały. Rozebrano je zatem, odsłaniając jednocześnie parkingowe przedpole dawnego stadionu KS Warta, który przez ostatnie dwadzieścia lat popadł w ruinę, porósł sporym laskiem i, wraz z terenem po giełdzie, zasługuje na osobną opowieść.
Teren po usuniętych halach namiotowych targowiska „na Bema”, po lewej – fragment zrujnowanego stadionu.
fot.: Jakub Głaz
Koniec giełdy „na Bema” jest natomiast przyczynkiem do opisania innych poznańskich targowisk — zajmujących nie stadionowe parkingi, a pełnoprawne miejskie place i mających znacznie dłuższą historię. Miejsca te, do niedawna bardzo popularne, od pewnego czasu również podupadają, a pandemia, choć powinna sprzyjać handlowi na świeżym powietrzu, zdaje się przyspieszać ten proces.
Jednak przeciwnie do rozebranych właśnie namiotów giełdy, wartość historycznych targowisk jest dla miasta znacznie większa. Oferując codziennie świeżą (choć wcale nie tanią) żywność oraz kwiaty są praktyczną i zarazem malowniczą wizytówką Poznania. Ich znaczenie, zarówno dla robiących tu zakupy okolicznych mieszkańców, jak i dla turystów, porównać można z ikonicznymi halami targowymi innych miast Polski i Europy. Pół roku temu radny Paweł Sowa rzucił nawet propozycję, by poznańskie targowiska wpisać na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Żadne inne miasto w naszej części Europy nie ma tak rozbudowanego systemu lokalnych placów targowych — to jeden z argumentów pomysłowego i aktywnego radnego.
pięć poznańskich placów
Placów jest pięć. Dwa z nich leżą w pobliżu Starego Rynku, który funkcje targowe stracił jeszcze na początku dwudziestego wieku. To rynki na placach Bernardyńskim i Wielkopolskim. Swój obszerny centralny plac targowy mają również trzy przyległe do centrum dzielnice włączone do miasta w 1900 roku: Jeżyce, Łazarz i Wilda. Wszystkimi zarządza miejska spółka Targowiska.
Rynek Łazarski w trakcie przebudowy – widok od strony zachodniej.
fot.: Jakub Głaz
Tylko jeden z tych placów — Rynek Łazarski jest obecnie w przebudowie według konkursowego projektu z 2016 roku. Przestrzenna interwencja w to najbardziej zdegradowane targowisko jest bardzo silna. Widać już jej najbardziej charakterystyczny element: wysoką okrągłą konstrukcję dachu wspólnego dla wszystkich straganów, która zostanie uzupełniona wkrótce przezierną membraną. Sporych rozmiarów forma jest w przestrzeni rynku zupełnym novum. Wydaje się jednak dobrym zwornikiem dla „rozlewającego się” przestrzennie placu o nieregularnym kształcie i dwóch niekompletnych pierzejach.
Na Łazarskim powstaje poza tym strefa rekreacji i wypoczynku, zostaną zasadzone nowe drzewa, pojawi się fontanna, asfalt i beton będą zastąpione kamienną nawierzchnią. Zniknie samochodowy tranzyt środkiem placu — auta pojadą po jego obwodzie. Finalny efekt realizacji projektu poznańskiej pracowni APA Jacek Bułat ocenić będziemy mogli w drugiej połowie tego roku. Na razie obawy mieszkańców budzi, niewystarczająca ich zdaniem, ilość zieleni pośrodku rynku — mimo planowanych rzędów drzew i zielonej strefy w zachodniej części.
projekt przebudowy Rynku Łazarskiego zgodnie ze zwycięską pracą konkursową z 2016 roku (proj.: APA Jacek Bułat)
© Autorska Pracownia Architektoniczna – Jacek Bułat
Inne place mają mniej szczęścia — brak dla nich realnych koncepcji odnowy. Jedne radzą sobie lepiej i raczej nie tracą klientów jak Jeżycki i Wielkopolski. Inne mają się gorzej — to przypadek placu Bernardyńskiego. Wspólnym mianownikiem jest natomiast coraz gorszy wygląd straganów sprzed kilkunastu lat — wysłużonych i zbyt gęsto upakowanych, co jest reliktem handlowych lat 90. Wreszcie, ustawiono je na stałe, a to w zasadzie uniemożliwia korzystanie z placu w inny sposób po godzinach handlowania.
Tymczasem przez dekady, aż do końca lat 80. XX wieku, po zakończeniu handlu lekkie drewniane stoiska składano na popołudnia i weekendy. Podobnie jak to się dzieje do dziś w wielu miastach Europy, uwolnione od stoisk płyty placów pozwalały na inne aktywności, w tym okazjonalne festyny lub występy. Można też było bez przeszkód oglądać fasady kamienic lub reprezentacyjnych gmachów. Przez ostatnie trzydzieści lat ton nadawali jednak kupcy, którzy — co w minionych latach wyszło podczas publicznych dyskusji — nie bywają entuzjastami zmian.
Plac Bernardyński – ubywa tu handlujących i straganów.
fot.: Jakub Głaz
Z jednej strony narzekali na coraz bardziej zdegradowane i brudne przestrzenie targowe, a z drugiej — nie chcieli nawet słyszeć na przykład o mobilnych składanych straganach, nawet jeśli byłyby lekkie i proste w obsłudze. Bronili też blaszanych, szpetnych pawilonów z mięsem, nabiałem lub pieczywem ograniczających dostęp do płyty placów. Dziś istnienie tych bud nie ma sensu w obliczu coraz liczniejszych handlowych pustostanów w parterach kamienic. Innym, nierozwiązywalnym dla kupców problemem bywa dostarczanie towaru tak, by nie blokować furgonami przejść i chodników.
W poprawie sytuacji nie pomaga zbytnio postawa spółki Targowiska, która działa przede wszystkim reaktywnie: ostatnio ucywilizowała składowanie odpadów i zlikwidowała rzędy nadmiarowych straganów na obrzeżach placów. Nie przedstawiła za to kompleksowej i perspektywicznej koncepcji działania targowisk — zarówno programowej, jak i architektonicznej. Zresztą może i lepiej. Kiedy przed dwoma lata Targowiska upubliczniły zamówioną bez konkursu koncepcję modernizacji Rynku Jeżyckiego, zebrały słuszne cięgi. Zamiast wielofunkcyjnej i elastycznie kształtowanej przestrzeni wizualizacje pokazywały coś w rodzaju półotwartej blaszanej hali.
czy i kiedy nastąpi odnowa rynków?
Na szczęście magistraccy urzędnicy już wiedzą, że zmiany w podejściu do rynkowych placów są konieczne. Z debat, konsultacji i prac urzędowych wydziałów wyłania się jako taki obraz przyszłości. Jedno jest pewne: miejsce na handel zostanie. Będzie jednak kształtowany elastyczniej i zostanie zrównoważony innymi funkcjami miejskimi oraz dzielnicowymi.
Ogólny kierunek zmian widać w uchwalonym jesienią nowym planie zagospodarowania dla placu Bernardyńskiego. Dokument ogranicza przestrzeń na stragany i chroni przed nimi oś widokową na dawny kościół Bernardynów. Targowym placom przybywa zresztą ciekawych widoków, które warto wyeksponować. Powstają przy nich bardzo atrakcyjne z zewnątrz budynki mieszkalne. Przy placu Bernardyńskim wyszczerbioną pierzeję uzupełnia realizacja pracowni Litoborski+Marciniak. Rynek Wildecki wzbogacił się już o oryginalną bryłę projektu biura Ultra Architects.
Rynek Wildecki – kościół i powstająca atrakcyjna zabudowa mieszkaniowa (proj. Ultra Architects) zasługują na odsłonięcie.
fot.: Jakub Głaz
Do planowania zmian użyto też innowacyjnych narzędzi. W pracach nad koncepcjami dla placów Wielkopolskiego i Jeżyckiego posłużono się geoankietą — interaktywnym formularzem konsultacyjnym dostępnym przez kilka tygodni w internecie. Każdy mieszkaniec mógł odpowiedzieć w niej na pogłębione pytania, zgłosić swoje uwagi lub zaznaczyć na planie placu preferowane lokalizacje poszczególnych funkcji. Miasto zamierza wziąć pod uwagę zebrane sugestie. Powinno jednak jaśniej określić, która jednostka będzie w całości odpowiedzialna za zmiany, natomiast Targowiskom zafundować gruntowną reformę.
Czy i kiedy nastąpi odnowa rynków? W obliczu pandemicznych turbulencji nikt nie ośmiela się precyzować dat. Po pierwsze, przez brak pieniędzy, a po drugie — urzędnicy liczą, że pod co najmniej dwoma placami mógłby powstać wielopoziomowy parking z udziałem prywatnego inwestora. Dopiero od zeszłego roku, po podniesieniu stawek za parkowanie w strefie ograniczonego postoju, takie przedsięwzięcie może okazać się konkurencyjne wobec naziemnych parkingów.
O kolejnych działaniach przesądzi też zapewne efekt prac na Rynku Łazarskim. Nie jest bowiem przesądzone, że mieszkańcy i kupcy polubią nową, uporządkowaną przestrzeń. Za przestrogę niech posłuży przeprowadzony przed kilkoma laty eksperyment. Na kilka dni studentki pod opieką poznańskiej architektki Joli Starzak zaaranżowały w znaczniej bardziej estetyczny i wygodny sposób jeden z jeżyckich straganów. Było ładnie, ale obroty spadły. Widząc lepszą jakość przestrzeni, kupujący omijali stragan, spodziewając się wyższych cen, mimo że te nie drgnęły nawet o grosz.