Czternaście lat. W historii architektury to niewiele, a zarazem dużo. Otwarcie centrum biurowo‑rozrywkowo‑kulturalnego Monopolis w Łodzi skłania do refleksji nad tym, jak miasto zmieniało swój stosunek do industrialnego dziedzictwa oraz do nieuchronnych porównań z powstałą półtorej dekady temu Manufakturą.
(nie) dawno temu w Łodzi
Czternaście lat temu ulica Piotrkowska straszyła wyszczerbioną betonową kostką pamiętającą czasy, gdy prezydent miasta, Grzegorz Palka, dokonywał uroczystego otwarcia pierwszego odcinka deptaka. Zaledwie trzy lata wcześniej z krajobrazu Łodzi praktycznie zniknął rozebrany w biały dzień kompleks dawnej fabryki Roberta Biedermanna. Architektoniczne dziedzictwo „ziemi obiecanej” ginęło strawione płomieniami przypadkowo zaprószonego ognia, rozmontowane sprawnymi rękami złodziei złomu, rozebrane ciężkim sprzętem pod osłoną nocy.
Nic dziwnego, że gdy w 2006 roku nastąpiło uroczyste otwarcie centrum handlowo‑rozrywkowego Manufaktura zlokalizowanego w dawnym kompleksie fabrycznym Izraela K. Poznańskiego, łodzianie zapałali do niego szczerym uczuciem.
centrum handlowo-rozrywkowo-usługowe Manufaktura
fot.: Błażej Ciarkowski
Krytycznych opinii było stosunkowo niewiele i w większości pochodziły one ze środowiska architektów i konserwatorów. Mocne słowa pod adresem realizacji koordynowanej przez SUD Architectes wypowiedział profesor Jan Tajchman.
Działanie, jakie tutaj przeprowadzono, próbuje się nazywać „rewitalizacją”, a należałoby określić dewastacją — pisał. Część budynków zburzono, w pozostałych wypruto wnętrza, pozostawiając jedynie zewnętrzne ściany, ale między innymi ze zmienną kolorystyką spoin. Z ceglanymi budynkami konkurują czerwone nawierzchnie (po lewej), których kontrastowe podziały agresywnie rozbijają powierzchnie placów¹.
Te zarzuty, skądinąd słuszne, nie przeszkadzały mieszkańcom Łodzi i turystom zachwycać się Manufakturą. Trudno się dziwić. W mieście, w którym nieczynne fabryki częściej burzono, niż rewitalizowano, wreszcie pojawił się obiekt, którym można było się pochwalić. Który był „nasz”, a jednocześnie „światowy”.
tu i teraz
W 2016 roku rozstrzygnięto konkurs na adaptację i rewitalizację kompleksu dawnej fabryki wódek w Łodzi. Od niedawna możemy podziwiać efekt pracy zwycięskiego zespołu — pracowni Grupa 5 Architekci. To dopiero pierwszy etap inwestycji. Jeszcze nie wszystko jest gotowe. Jeszcze brakuje biurowców i podziemnego garażu. Jeszcze łodzianie nie przyzwyczaili się, że na mapie miasta pojawiło się nowe miejsce, w którym warto bywać. Mimo to można pokusić się o formułowanie pierwszych wniosków.
częściowe obniżenie terenu między budynkami pozwoliło na wykorzystanie piwnic oraz stworzenie atrakcyjnej przestrzeni
fot.: Błażej Ciarkowski
Zachowanie ducha miejsca stanowiło jeden z głównych celów projektantów i inwestora. Ci, którzy pamiętają historię Manufaktury, gdzie z bogatego parku maszynowego nie ocalało praktycznie nic, muszą być zadowoleni. Pomiędzy budynkami dawnej rozlewni spirytusu pojawiły się artefakty związane z ich przeszłością: odrestaurowane stalowe zbiorniki na alkohol, zawieszone w powietrzu autentyczne szyny dawnej bocznicy kolejowej. Ceglane mury pofabrycznych budynków zostały odrestaurowane, a ubytki uzupełnione (to oczywiste), ale bez drażniącego efektu „nowości”. Niedoskonałości przydają im autentyczności i współgrają z nowymi detalami — na wskroś współczesnymi, prostymi i pozbawionymi pretensjonalnej stylizacji.
czy Monopolis wyznaczy kierunek dla kolejnych działań rewitalizacyjnych w Łodzi? Oby…
fot.: Błażej Ciarkowski
Patrząc na skalę całego kompleksu, trudno bezpośrednio zestawić Monopolis z Manufakturą czy warszawskim Koneserem (kolejne porównanie, którego nie sposób uniknąć!). Kameralny charakter całego założenia z jednej strony wydaje się bardziej „ludzki”, z drugiej — bliższy prawdzie o dziewiętnastowiecznych kompleksach fabrycznych niż ogromny rynek Manufaktury.