Konkurs studencki na najciekawszy projekt przestrzeni do mieszkania
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Nagroda za nic

08 kwietnia '21

W jakim zawodzie rodzice najchętniej widzą swoje dzieci? Niedawne badania wykazały — to architekt! Wiadomo, konflikt pokoleń, ale żeby tak nie lubić potomstwa? Sprawę rozjaśnił nieco najnowszy Pritzker i rynek w Kutnie.

Badania przeprowadził kilka miesięcy temu serwis badawczy YouGov. Wyniki były jednoznaczne: architekci górą. Najwięcej, bo siedemdziesiąt jeden procent, rodziców w Polsce byłoby zadowolonych, gdyby ich dziecko zostało architektem. Dosyć sadystyczne. Pracujący na swoim projektant to przecież często kombajn: biznesmen, prawnik, marketingowiec, koordynator, tragarz dokumentacji oraz, owszem, bywa, że również twórca.

Może rodzice liczą na optymalizację? Kiedyś, gdy miało się czwórkę dzieci, zdarzało się kierować każde w stronę innej, przydatnej rodzinie profesji. Dzisiaj dziecko jedno, góra dwoje. Architekt to kilka fachów w jednym, zatem voilà!, niech pracuje za nienarodzone siostry i braci. Urobiony po łokcie, sfrustrowany i nie za bogaty. Ale za to, podobno, szanowany. Bo choć średnia płaca w architekturze daleka jest od, np. pensji, excusez-le-mot, posła, to w badaniach CBOS-u z 2019 roku, zawód ten był jednym z najmniej szanowanych. Architekt jest na drugim biegunie. A więc prestiż. 

Skąd ta nagła atencja? Odkąd w ogóle zauważa się architekta w kraju, gdzie — według mediów ignorujących autorów architektury — budynki projektują się same? Dość przypomnieć badania Narodowego Centrum Kultury, które kilka lat temu zrobili Zuzanna Maciejczak-Kwiatkowska, Małgorzata Retko-Bernatowicz i Rafał Wiśniewski. Tylko pięć procent ankietowanych odrzekło w nich, że pamięta nazwisko jakiegoś znanego architekta. Dalej jest jeszcze ciekawiej.

Kogo badani wygrzebali spontanicznie z pamięci? Lepiej usiądźcie. Na podium trafili: Gaudi (trzynaście wskazań), Wojciech Zabłocki (siedem) i, uwaga!, siądźcie wygodniej, Canaletto (pięć). Inne ważne nazwiska były wymieniane jednorazowo, ale też próba nie była wielka: pięć procent badanych to raptem sześćdziesiąt trzy osoby. Czemu ci, a nie inni? Pospekulujmy. Gaudi, bo dziwny i Barcelona? Zabłocki, gdyż również szermierz? Wreszcie (pomińmy, że nie ten fach) Canaletto, bo odbudowa Warszawy? W takim razie Gdynię projektował Kwiatkowski. 

Projektant — figura nieznana i niewidzialna. Trudno więc, żeby kojarzył się z czymś przykrym. Przy tym „architekt” brzmi jednak dostojnie, nawet jeśli nie bardzo wiadomo kto to. Weźmy inne badania pod znaczącym tytułem „Architektem się bywa”. Prowadził je w stolicy Maciej Frąckowiak z zespołem. Wyszło mu między innymi, że prestiż architekta bierze się z „pewnej tajemnicy aktu kreacji”. Powiało mistycyzmem, ale, jak się okazuje, może chodzić o banał, na przykład nie do końca zrozumiałe dla laika architektoniczne rysunki. Dalej czytamy rzecz oczywistą: że tak wyobrażony architekt twórca ma się nijak do rzeczywistości. Skąd zatem ludowe rojenia o jego pozycji? Z „przedwojennych wyobrażeń” i „zabiegów samych architektów, którzy czasem tworzą taki obraz swojego zawodu do celów autopromocyjnych (pozyskiwania zleceń)”.

Widać więc, że o architektach każdy może snuć dzikie fantazje, nawet finansowe. Na przykład, że architekt nie Obajtek, ale forsę chyba ma, dom pińcet metrów i czerwone porsche. Wiadomo, człowiek od biur i domów. Deweloperzy zarabiają kokosy, to skapuje i architektom. Bezrobocie nie grozi, bo do zbudowania tyle biur i mieszkań plus. Te apartamenta trzeba potem pourządzać. To kolejny trop. Architekt bywa dla Kowalskiego celebrytą od ładnych mieszkań. W badaniach NCK jako słynne architektki wskazano także znane z telewizora… Dorotę Szelągowską i Martynę Kupczyk. 

Takie celebrytki, wiadomo, nie biedują. Może niektórzy rodzice marzą właśnie o tego rodzaju karierze dla dziecka? Tyle że prawdziwi architekci naprawdę zasuwają u nas na wariackich papierach. Poznański projektant Szymon Januszewski, autor najuczciwszych domów mieszkalnych w mieście, mówił mi niedawno w wywiadzie, że w stosunku do zarobków ryzyko w zawodzie jest tak ogromne, że — na zdrowy rozum — nie powinno się go uprawiać. Dobrze kombinował: czasem lepiej nie robić nic. Tyle że z mniej smutnych powodów.

Oto bowiem w marcu Pritzkera dostali Anne Lacaton i Jean-Philippe Vassal. Poza tym, że trochę postawili i przebudowali, zdarzało im się odmówić projektowania. Tłumaczą: „czasem odpowiedzią jest nic nie robić”. Raz uznali, że nie warto przerabiać placu w Bordeaux (bo wszystko jest w porządku), innym razem nie szarpnęli się na budowę osiedla od nowa, tylko przekształcili stare bloki (wyburzanie to bezsensowny koszt). Lenistwo, abnegacja, cios w krajowe PKB. A ci nie umarli z głodu. Do tego posypały się nagrody, w tym najnowszy Pritzker.

Jesteśmy bliżej rozwiązania zagadki. Ankietowani przez YouGov to nie sadyści. Po prostu: wcześniej niż reszta odkryli, że architekt to również taki gość, co może odmówić pracy, a jednak zarabia i dostaje nagrody. Żyć nie umierać. Tylko, że, kochani rodzice, nie w Polsce. U nas antropocen w pełni, trwa nieustanny entuzjazm budów. Beton musi się lać rzeką, inwestycja ma bić po oczach, a już nieprzerabianie placu jest herezją, czego dowodem rynki „rewitalizowane” kilotonami bruku oraz — świeże mistrzostwo w tej dziedzinie — zamiana placu w Kutnie na gabarytowy parking. Nie odciśniesz śladu — jesteś niepoważny. Inwestor nie pojmie odmowy, a część architektów nigdy nie powie „nie”. 

Niejako przy okazji — tegoroczny werdykt wstrzelił się w trwającą właśnie dzięki A&B dyskusję o nagrodach i konkursach. Jej inicjator Tomasz Malkowski, chwalił, co prawda, osiedle od Lacaton &Vassal, jednak sprawa placu w Bordeaux mogłaby mu być nie w smak. Ale zostawmy. Polemik było już dość, czas na konstruktywne trzy grosze: może by tak nowa nagroda za niezrealizowanie projektu? Albo, w ogóle, za odmowę projektowania tam, gdzie inwestycja szkodzi lub jest zbędna. Warto tylko pomyśleć o jakimś funduszu dla odmawiających. Raz zapłaciłem ulicznemu grajkowi nie za muzykowanie, ale żeby przestał zarzynać akordeon. Podziałało. 

A może receptą jest tak ostatnio modna idea dochodu gwarantowanego?

No i wyobraźcie sobie rozmowy tych dumnych rodziców: 
– Moja córka jest architektką. 
– Wspaniały zawód! Czego już nie zrobiła?!

Jakub GŁAZ

Głos został już oddany

Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy

VERTO®
system zawiasów samozamykających

www.simonswerk.pl
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE