artykuł z numeru A&B 06 | 2022
Jaką rolę mają do odegrania architekci i urbaniści w tworzeniu niskoemisyjnej i zrównoważonej klimatycznie architektury?
Odpowiadając, chciałbym najpierw zacyctować wypowiedź Jacques'a Herzoga na dość podobne pytanie postawione mu przez Davida Chipperfielda:
„Dear David, You ask me what we architects should do about the unmistakably impending environmental catastrophe. About social inequality. About poverty. About the degradation of this planet”s resources. About the pandemic, which has placed us in an almost surreal mode that begs description. All of which is being managed by political leaders, whose cynicism and absurd actions put the Marx Brothers to shame.
Dear David, the answer is: nothing.ˮ
(„Domus”, 13.10.202)
I rzeczywiście, wydaje się, że nasza rola jest marginalna. Pewnie możemy się pochwalić jednym albo dwoma estetycznymi niskoemisyjnymi projektami, ale ich realny wpływ na ogół sprawy jest pewnie bliski zeru i z zasady można je wrzucić do kategorii „dobrych praktyk” i podbudowania własnego ego kilkoma architektonicznymi nagrodami. Ale reszta projektów, nie ma co się oszukiwać, business as usual.
A jeżeli spojrzeć na to, w jakiej branży działamy, to pole do popisu mamy znakomite. Przemysł budowlany odpowiada za 39 procent całkowitej emisji CO2 do atmosfery, a same materiały budowlane stanowią prawie 11 procent! Zgodnie z raportem IPCC z 2021 roku mamy w tym momencie 50 procent szans na osiągnięcie celów zawartych w Porozumieniu Paryskim, czyli zminimalizowania globalnego ocieplenia do 1,5 stopnia Celsjusza. A trzeba podkreślić, że walczymy z czasem. Dla przykładu Dania, która chce być neutralna węglowo do 2050 roku, zużyje swój limit CO2 już w 2036 roku. I w tym momencie warto przywołać postać Hansa Joachima Schellnhubera, założyciela Potsdam Institute for Climate Impact Research, który intensywnie promuje używanie organicznych materiałów konstrukcyjnych, jak zauważa, budynki nie mogą tylko minimalizować wpływu czy być tylko neutralne węglowo — muszą być nie pozytywne lub, jak pisze, regeneratywne. Musimy zupełnie zmienić nasze projektowe dogmaty.
Nie możemy też działać jako jednostki. W Danii presja społeczna i środowiskowa doprowadziła do stworzenia nowego prawa budowlanego, które stawia bardzo ambitne cele w kwestii śladu węglowego budynków. A jest to prawo, z którym muszą się zmierzyć wszyscy, nie tylko architekci, ale także inwestorzy.
Patrząc z perspektywy dużej skandynawskiej praktyki, zmienia się także rola architekta. Coraz częściej jesteśmy stawiani w roli facylitatora. Nie znamy odpowiedzi na wszystkie pytania, ale umiemy zadawać te właściwe. Rozwiązywanie problemów klimatycznych w skali urbanistyki czy architektury dość często wymaga specjalistycznej wiedzy. Musimy też pamiętać o byciu odpowiedzialnym, bardzo łatwo jest prowadzić zieloną narrację, która po głębszej analizie nie jest niczym innym niż greenwashingiem. Dlatego pracujemy w coraz bardziej interdyscyplinarnych zespołach. W naszym biurze mówimy, że projektujemy wiedzą (design with knowledge).
Patrząc na tendencje ostatnich kilku lat, widzimy, że skutków zmian klimatycznych nie da się już rozwiązać tylko na poziomie architektury, to zaczyna się na poziomie urbanistyki i dobrego planowania przestrzennego, rzetelnej pracy z samorządami i inwestorami. Wymaga codziennego edukowania siebie i innych. Ciągłego eksperymentowania, popełniania błędów i wyciągania wniosków. Obracamy się w nowej materii, w nowej rzeczywistości.