Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize
Zobacz w portalu A&B!

Łódzki powrót do przyszłości

18 kwietnia '23

Rzecz o najpiękniejszej ulicy Łodzi, która nie istnieje

Dziś, proszę Państwa, zaskoczę Was ciekawostką z pogranicza „Paranormal tourism experience”, gdyż przybywam prosto z roku 2044, aby opowiedzieć o najfajniejszej ulicy w Łodzi, po której miałem okazję się powałęsać. Ulica ta już w swoim historycznym układzie wyróżniała się na tle innych ulic w centrum Łodzi, ale prawdziwy blask odzyskała tak na dobrą sprawę dopiero sto lat po wojnie (cholera, zupełnie nie wiem, czemu wspominam o wojnie, skoro ta nigdy jej nie dotknęła. Chyba w tym kraju to już taki odruch bezwarunkowy). Tak czy owak, za dwie dekady jest to miejsce koncentrujące sporą część barwnego i wystawnego życia śródmieścia, popularne miejsce spotkań młodych ludzi i główna ulica handlowo-usługowa tego miasta, a nawet miejsce relaksu i odpoczynku. Wzdłuż jej pierzei ciągną się okazałe, odremontowane kamienice, przeplatające się z wieloma nowymi, ikonicznymi realizacjami architektonicznymi Łodzi. Stoi tu na przykład słynna „Drukowana kamienica” z drugiej połowy lat 30. XXI wieku na skrzyżowaniu z ulicą Zamenhofa, czy wiele innych przykładów nowej architektury w ciekawy sposób komponującej się z historycznym otoczeniem. Chociaż ciężko byłoby to wytłumaczyć bez pokazania zdjęcia. Tak czy inaczej, ta ulica to nie tylko budynki i sklepy. To przede wszystkim zieleń i przestrzeń publiczna. Tym, co odróżnia ją od wielu innych ulic w Łodzi, jest to, że jest szeroką zieloną aleją, która dzięki wycofaniu z niej ponadlokalnego ruchu, a pozostawieniu głównie komunikacji zbiorowej, stanowi ostoję spokoju w zatłoczonym mieście „Polskiego Sukcesu”, jak to potocznie określa się Łódź w Europie w 2044 roku. Mówimy zresztą nie tylko o tej jednej ulicy. Cała okolica jest atrakcyjna i pełna interesujących miejsc, jak chociażby również dość znana ulica Piotrkowska w pobliżu.

Proszę Państwa, witamy na „Zachkośiu”.
Eeeee, gdzie?

Ups. Chyba niestety wyzerował mi się zegar w wehikule czasu, więc ze zdjęć z tej wycieczki nici. Ale nic straconego, bo przecież możemy popatrzeć, jak wygląda ona dzisiaj.

Łódź, aleja Kościuszki i ulica Zachodnia

Łódź, aleja Kościuszki i ulica Zachodnia

fot.: Paweł Mrozek

No cóż, na tle tego, jak ta przestrzeń wygląda w roku 2023, to, co mówię, może wydawać się równie głupie, jak dziesięć lat temu wydawało nam się niedorzeczne to, że będziemy mieli globalną pandemię i największą wojnę od czasu tej światowej. A na to wszystko, z entuzjazmem godnym dzikich jaskiniowych ludzi, będziemy walili kamieniem o kamień w celu wykrzesania iskier sztucznej inteligencji, bo nas ciekawi co się stanie. Swoją drogą jestem pewien, że pierwszych kilka udanych prób zaprószenia ognia przez ludzi pierwotnych skończyło się pożarem buszu, nie pozostawiając niestety świadków tego doniosłego wydarzenia w historii ludzkości.

Łódź, aleja Kościuszki i ulica Zachodnia

Łódź, aleja Kościuszki i ulica Zachodnia

fot.: Paweł Mrozek

Wróćmy jednak na strasznie smutną powierzchnię ziemi, bo nie zapominajmy, że dalej jesteśmy w Łodzi. Pierwszą rzeczą, która najbardziej zwróciła kiedyś moją uwagę, gdy odwiedziłem to miasto, było to, że jest miastem dwóch wielkich ulic. Ulic, przy których to miasto się rozwijało, chociaż dla mieszkańców Łodzi, którym cała ta przestrzeń się opatrzyła i zbrzydła do cna, to, o czym mówię, może wcale nie wydawać się takie oczywiste. Mimo to można by rzec, że te ulice są jak dwie siostry. Starsza Piotrkowska piękna, szczupła, zadbana, wystrojona. Wszyscy ją podziwiają, jest oczkiem w głowie tatusia. Nie musi nic robić, dostaje swoje kieszonkowe, które pozwala jej się bawić na salonach, a szarmanccy przedsiębiorcy wzdychają do jej wdzięków. Tuż obok zaś marny los wiedzie sobie jej siostra biedna aleja Kościuszki i Zachodnia. Cała obdarta, brudna, kaleka, ubrana w łachmany pozszywane z byle czego, schorowana i wydziedziczona. Na co dzień nosi wory na plecach w faktorii u starego, aby nie umrzeć z głodu. Wzgardzona przez wszystkich, poza może równie zdegenerowaną grupą upadłych amantów i creepów podejrzanej konduity. Prawdziwy Kopciuszek pośród ulic Łodzi. A wszystko przez to, że od zawsze była nieco… tęższa, co broń Boże nie jest dla ulicy przywarą. To po prostu w tym kraju taki nieszczęśliwy rodzaj urody ulicy, który może być jej największą zaletą, ale dla Zachkośi okazał się przekleństwem. Co się bowiem robi w Polsce z ulicami, które są nieco szersze? No właśnie. Nie jest pisany im los pięknych alei, zamiast tego wysyła się je na ciężkie roboty, puszczając w nie więcej ruchu, niż są w stanie zmieścić. Wszystko w ramach realizacji urojeń modernistycznego miasta maszyny, mimo że te nijak nigdy nie przystawały do charakteru gęstej śródmiejskiej tkanki Łodzi, która narodziła się w zupełnie innej epoce.

Przestrzeń ulicy Zachodniej i alei Kościuszki jest, prawdę mówiąc, tak zrujnowana, że prócz wrażenia obfitego wstydu, który przynosi temu miastu swoim całokształtem, bardzo trudno w gruncie rzeczy połapać się, na co się właściwie patrzy. Przyznam, że musiałem się trochę naszperać w archiwalnych mapach i zdjęciach, aby zrozumieć, jakiego dokładnie typu mordu dokonano na tej ulicy i poznać jej anatomię tragedii.

Można tu wyróżnić dwa główne etapy dewastacji zaplanowanej oraz dewastacji wtórnej.

Łódź, aleja Kościuszki i ulica Zachodnia

Łódź, aleja Kościuszki i ulica Zachodnia

fot.: Paweł Mrozek

Problem polegał na tym, że chociaż aleja Kościuszki i ulica Zachodnia obecnie niewiele się od siebie różnią wizualnie, to nie zawsze tak było. Aleja Kościuszki była bardziej reprezentacyjna, szersza i zaplanowana wraz z zielenią, przez co tworzyła niejako formę wydłużonego placu miejskiego. Była przemyślaną przestrzenią publiczną wyższej rangi, podobnie jak Plac Wolności, a dookoła zatopiona w morzu kwartałów poprzecinanych wąskimi ulicami. Miała swym charakterem ściągać do siebie ciężar centrum miasta. To stało się pretekstem do wciśnięcia w nią obecnej dwupasmowej drogi z tramwajem. Drogi, której nie dało się kontynuować na północ w śladzie ulicy Zachodniej. Po wojnie jednak się takimi rzeczami nie przejmowano. Przyszedł szalony fryzjer urbanistyki i swoim kreślarskim trymerem do zabudowy pojechał z góry do dołu na szerokość alei Kościuszki, rżnąc Zachodnią przez kwartały na oślep, aż mu się szerokość ulicy zaczęła zgadzać. Nowoczesne planowanie w domu i zagrodzie. To było co prawda morderstwo, jakich wiele dokonało się w powojennej Polsce, chociaż faktycznie zdarzało się to najczęściej w miastach i tak już zrujnowanych przez wojnę, gdzie, aby przeprowadzić taką trasę, wystarczyło głównie uprzątnąć gruz. Widocznie jednak ówczesne władze Łodzi pozazdrościły zniszczeń wojennych innym miastom i postanowiły, że Łódź, która uniknęła najcięższej wojennej zawieruchy, potrzebuje dogrywki, aby nie odstawać swym pięknem od powojennych zgliszczy tego kraju. I tak oto szczerbate tyły kamienic, urwane walące oficyny zastąpiły pierzeję, a śmietniki i parkingi zastąpiły ogrody na tyłach kamienic przy Piotrkowskiej.

Dlaczego to było bez sensu? Wyobraźmy sobie sytuację, że mamy wannę do łazienki, która ma 1,8 m długości, ale mamy na nią tylko 1,6 m miejsca. Gdyby powojenny urbanista wam urządzał łazienkę, to by ją po prostu uciął szlifierką kątową i spłodził jeszcze godzinny elaborat o tym, jakie to nowoczesne podejście. Zarówno wanna, jak i miasto obcięte szlifierką nie będzie działać, ale z jakiegoś powodu przy decyzjach urbanistycznych mieliśmy to jednak głęboko w czarnej ignorancji.

Łódź, aleja Kościuszki i ulica Zachodnia

Łódź, aleja Kościuszki i ulica Zachodnia

fot.: Paweł Mrozek

Drugim, wtórnym etapem dewastacji ciągu KościuszkiZachodnia, było już to, w jaki sposób była później użytkowana. Jestem przekonany, że po wojnie aż do lat 80. urbaniści i władze miast w ogóle nie przywiązywały żadnej wagi do utrzymania historycznej zabudowy. Nawet nową ulicę traktowano jako coś tymczasowego i prowizorycznego, do czasu aż PRL będzie tak bogatym rajem socjalistycznym, że będziemy mogli zacząć burzyć całe te stare, brzydkie i burżuazyjne miasta, aby móc je zastąpić pięknymi blokami. W tamtych czasach dziewiętnastowieczna i przedwojenna zabudowa, to były tylko tymczasowe mieszkania robotnicze, przeznaczone dla robotników, którzy mają zbudować właściwą socjalistyczną utopię ościennych dzielnic, aby następnie się tam przeprowadzić i wyburzyć to miasto, aby wybudować dalszy ciąg tej modernistycznej utopii. I gdy zrozumiemy, że taka była mentalność ludzi odpowiedzialnych za miasto i że oni często, rzutem na taśmę, dotrwali na swoich stanowiskach do lat 2000., to sposób utrzymania zasobu mieszkaniowego czy nawierzchni ulic w Łodzi przestanie nas zupełnie dziwić. To wszystko wygląda, jak gdyby ktoś celowo zaplanował zagładę tego miasta, bo… ktoś rzeczywiście celowo ją zaplanował, tylko z powodu biedy nie udało się jej przeprowadzić. Niestety tego, jak miało ono wyglądać, nie musimy sobie jedynie wyobrażać.

Śródmiejska Dzielnica Mieszkaniowa w Łodzi

Śródmiejska Dzielnica Mieszkaniowa w Łodzi

Michał Oziębło | Wikimedia Commons © CC BY 3.0

Na skutek tego tragicznego podejścia do utrzymania Śródmieścia Łodzi, przez następne dekady nikt nie trudził się remontami, czy też myśleniem, jak uzupełnić te wyszczerzone szczerbatą szczęką w stronę chodników pierzeje. Coraz gorszy stan dróg poprzez wibracje i wstrząsy od przewalającego się ruchu był niczym nieustające trzęsienie ziemi o sile od 2 do 4 stopni w skali Richtera, doprowadzając często pozostałą część zabudowy do stanu technicznej agonii. Ulice uzupełniano byle czym, bez pomysłu, bez udziału ludzi odpowiedzialnych za jakąkolwiek estetykę i tak też dziś wyglądają. Jak muzealny zbiór przypadkowego asortymentu wyrobów budowlanych i drogowych.

Łódź, aleja Kościuszki i ulica Zachodnia

Łódź, aleja Kościuszki i ulica Zachodnia

fot.: Paweł Mrozek

Historycznie jednak to dzięki swojej szerokości aleja Kościuszki była najbardziej zieloną ulicą Łodzi i spójnie estetycznie zaprojektowaną przestrzenią. Stąd też nazwa aleja, która w dzisiejszej Polsce w powszechnej percepcji już zupełnie odkleiła się od swojego znaczenia, będącego ulicą, w której wystroju dominują — i podkreślę to wyraźnie — dominują szpalery drzew, a nie kikutki w doniczkach przetykane schorowanymi ostańcami czekającymi, aby w magiczny sposób zmienić się w kolejne miejsce do parkowania na chodniku. Sama Kościuszki zresztą rozwijała się nieco później niż chociażby taka Piotrkowska, a swój boom przeżywała w okresie międzywojennym. Na dobrą sprawę nigdy tego dzieła nie ukończono, stąd też sporo na niej cennego przedwojennego eklektyzmu i modernizmu, który przywodzi na myśl miejscami centrum Gdyni, tylko takiej z ponurej alternatywnej rzeczywistości, w której stał się obiektem bezwzględnych radzieckich bombardowań. To pokazuje jednak, że Łódź rozwijała się wciąż prężnie w tamtych czasach, a jej wzrost nie zatrzymał się na zaborach.

Łódź, aleja Kościuszki przed wojną

Łódź, aleja Kościuszki przed wojną

© Łódzkie Tramwaje i Autobusy

Łódź, aleja Kościuszki i ulica Zachodnia

Łódź, aleja Kościuszki i ulica Zachodnia

© Łódzkie Tramwaje i Autobusy

Zdjęcie lotnicze centrum Łodzi, rok 1944

Zdjęcie lotnicze centrum Łodzi, rok 1942

https://stareplanymiast.pl

W tym kontekście to szczególnie przygnębiające, gdy pomyśleć, jak potraktowano dziedzictwo z czasów już wolnej Polski, znajdujące się na ulicy, która ma nawet lepsze warunki, by być najlepszą ulicą tego miasta niż sama Piotrkowska. Piotrkowska w gruncie rzeczy poza piękną architekturą, nie ma, jak to się mówi, szczególnie korzystnych warunków fizycznych, do bycia dobrą przestrzenią publiczną. Jest w gruncie rzeczy dość wąska i pozbawiona pewnie już na dobre zieleni. Jest intrygująca i turystyczna, ale potrafi też być antypatyczna. Ile można kebabów i żabek umieścić na jednej ulicy? Problemem jest też pogłos. Jak ktoś wieczorem drze mordę sto metrów dalej to i tak ma się wrażenie, że dzieje się tuż za twoimi plecami. Piotrkowska osiągnęła swoje maksimum i dalsze ładowanie w nią środków niewiele zmieni.

Centralna część Śródmieścia Łodzi

centralna część Śródmieścia Łodzi, widok obu głównych osi kompozycyjnych

© Google Maps

Tymczasem tuż obok jest ulica, która potrzebuje dużo, ale obiecuje jeszcze więcej. Aleja Kościuszki i ulica Zachodnia bowiem takich ograniczeń jak Piotrkowska nie mają. Przy szerokości wahającej się od 35 do 30 metrów, w porównaniu z jedynie 18 metrami na Piotrkowskiej, z łatwością można na niej zmieścić tramwaj i po pasie jezdni dla lokalnego ruchu, a i tak zostanie jeszcze po 10 metrów z każdej strony na zieleń, szerokie chodniki, rowery i co tylko dusza zapragnie, a nawet jak dobrze pokombinować to można by z tego zrobić park linearny. To nie jest drobna zaleta, to miażdżąca przewaga i potencjał do rozwoju, który z łatwością mógłby pozwolić tej ulicy w ciągu następnych dekad przewyższyć pod każdym względem ulicę Piotrkowską. Mówię to z pełnym przekonaniem, mimo że mam świadomość, iż Piotrkowska dziś uchodzi za jedną z najlepszych ulic w tym kraju, jeżeli nie w Europie.

Ulica Piotrkowska

ulica Piotrkowska

fot.: Paweł Mrozek

Łódź to miasto, które zdarzało mi się w ostatnich latach w rozmaitych dyskusjach wielokrotnie chwalić, czy też bronić jakichś realizacji i rozwiązań. Mam poczucie, że niewątpliwie darzę je jakąś przedziwną sympatią, na którą w gruncie rzeczy jednak nie zasługuje. Gdyby to była jednak tylko kwestia biedy, która sprawia, że Łódź sobie nie radzi, no to faktycznie można by ją tylko przytulić i pogłaskać mówiąc „nie martw się, ja też cierpię, jak na ciebie patrzę”, ale wiele inwestycji z rozmachem, które dokonały się w ostatnich latach czy dekadach, pokazuje, że to miasto jednak ma energię i środki. Tylko ładuje ją w beton, zupełnie porzucając na pastwę losu naturalne skarby jak choćby właśnie omawiany ciąg ulic. Zupełnie jakby wciąż do pewnego stopnia kontynuowało wizję zaplanowanej zagłady swojego Śródmieścia. Mamy betonowe place wokół nowego dworca, czy tranzytowe wygony wokół Stajni Jednorożców, które są najbardziej odhumanizowanymi przestrzeniami publicznymi w tym kraju, a aleja Kościuszki i ulica Zachodnia się w tym czasie rozpadają. Co prawda jeszcze w głębokim PRL-u można było jakoś argumentować, że taka trasa przelotowa z północy na południe jest w tym miejscu niezbędna, bo cały ruch samochodowy kraju musi się przeciskać przez ciasne Śródmieście Łodzi. Dziś jednak, gdy mamy autostradę A1, a sama Łódź ma już inne alternatywy drogowe w obrębie miasta i planuje burzliwy rozwój komunikacji zbiorowej, sens istnienia takiego wrzodu, jakim jest trasa północ-południe w tym miejscu zupełnie przeminął. Po tym całym zwariowanym okresie w rozwoju miast, na który zmarnowaliśmy niemal sto lat, można wreszcie powrócić do budowy zdrowego pięknego europejskiego miasta, a aleja Kościuszki i ulica Zachodnia są idealnym miejscem, aby z przytupem zainaugurować taki proces, ale trzeba by mieć najpierw wizję rozwoju Śródmieścia Łodzi. Czy ją mamy? Patrząc na to, że miasto jeszcze do niedawna planowało wywalić setki milionów na tego typu inwestycje i nadal planuje, tylko trochę w innym kształcie, to wątpię, bo oznacza to zupełne niezrozumienie zmieniającego się modelu życia ludzi i priorytetów inwestycyjnych.

Planowana niegdyś estakada wantowa w centrum Łodzi

planowana niegdyś estakada wantowa w centrum Łodzi

© Materiały prasowe Miasta Łodzi

Jej brak w połączeniu z przepastnymi potrzebami rewitalizacyjnymi Łodzi to mordercze połączenie, które sprawia, że to miasto właściwie znika w oczach. Niestety obawiam się, że jeżeli nie podejmiemy natychmiast takich działań jak porządna zielona rewitalizacja alei Kościuszki i ulicy Zachodniej w połączeniu z wycofaniem dewastującego tranzytu i szeroko zakrojoną odbudową pierzei, pozbawimy ją w ciągu następnej dekady resztek wartości, których kurczowo stara trzymać drzemiący w niej jeszcze potencjał. Pozostawione właściwie całkowicie na żywioł procesy degradujące Śródmieście Łodzi w głównej mierze stygmatyzują to miasto, nadając mu w pełni zasłużony zły wizerunek, którego nie zmieni kilka wyższych budynków i dziwny dworzec otoczony autostradami. I taki wizerunek jest niestety w pełni zasłużony, bo przez trzy ostatnie dekady władzom Łodzi nie udało się nawet poprawnie zidentyfikować przestrzenno-funkcjonalnych problemów własnego Śródmieścia, skoro setki milionów dalej idą w budowę śródlądowych lotniskowców i betonowe place, podczas gdy prawdziwe skarby gniją nietknięte ludzką ręką. Takim rozwojem nikomu nie zaimponujemy nawet w Polsce. Dzięki temu to można zostać co najwyżej czempionem w lidze znacznie mniejszych od siebie miast, a takiego przedwojennego Śródmieścia jak ma Łódź, to nie ma nikt.

A teraz smutna prawda na koniec. Cała ta moja podróż w przyszłość, którą odbyłem na słynną Łódzką aleję „Zachkoś”, będącą dumą tego miasta w roku 2044, nigdy tak naprawdę się nie odbyła i jest tylko fikcją literacką. Wiem. To mogło być dla niektórych zaskoczeniem. Choć moja wyobraźnia potrafi wędrować w czasie i przestrzeni, to niestety oczami tej wyobraźni widzę inną, przykrą przyszłość tego miejsca. Owszem zmieni się, ale nie tak, jak byśmy tego chcieli. Zawali się na pewno jeszcze parę kamienic, zastąpią je różne nudne pudła nieciekawych biurowców, pasujących do otoczenia jak świni siodło, oraz rozwijana z rolki mieszkaniówka na wynajem z martwymi parterami. Widzę też nowy równy asfalcik, parkometry, żółte barierki i pierdyliard znaków drogowych pachnących nowością. Widzę wreszcie strach na twarzach urzędników, którzy to wykonają, i całą masę działań zaradczych wysypanych z wora o nazwie „greenwashing”, a na koniec widzę zmarnowane nadzieje i niewykorzystane szanse oraz ulicę w najlepszym wypadku mocno przeciętną i dalej kłaniającą się ideałom, które miały to miasto wykończyć. Tym razem na do widzenia niestety nie poklepię po pleckach i nie powiem kilku słów pociechy. Obawiam się, że niektórych rzeczy nie da się już zreformować.

Ale nie chcę was tak po prostu zostawić z tym, żebyście czuli się smutni.

Chcę, żebyście czuli się wściekli.

 
Paweł Mrozek

Głos został już oddany

DACHRYNNA: zintegrowany system dachowy 2w1 (Dach + Rynna)
SPACE Designer
INSPIRACJE