Kliknij i zobacz jak w prosty sposób opublikować swój projekt w A&B
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Prosimy dotykać!

20 marca '23

Felieton pochodzi z numeru A&B 03|23

chatbot, sratbot, wielka mi nowość. Gdy się patrzy na rodzime przedmieścia, nowe osiedla lub rzuty polskich mieszkań, jasne staje się, że Sztuczna Inteligencja działa już od dłuższego czasu. W konspiracji trenowała sobie wesoło algorytmy na naszym krajobrazie i mieszkalnictwie. Czas zatem zwrócić honor obsobaczanym za swoje wytwory projektantom, urzędnikom i inwestorom.

Wyjaśniło się też, dlaczego architekci zarabiają w Polsce tak mało. Po prostu całymi dniami grają w węża, wiadrami żłopią latte, rąbią w karciochy, a całą robotę odwala za nich Sztuczna. Projektanci tylko dają jej twarz, bo przecież, jak dotąd, nikt by nie kupił mieszkania od podejrzanego algorytmu. Wyszło, jak widać: AI była w wieku niemowlęcym i miała prawo do gniotów. Teraz jest duża, umie znacznie więcej, choć jeszcze często robi głupoty, nierzadko rozkoszne. Ale kiedy zaprojektuje pokoje, do których da się wstawić jakoś meble, zaufanie do niej na pewno wzrośnie.

Architekci w obecnym kształcie staną się zatem w zasadzie zbędni, tak samo jak nasza redakcja, którą za pewien czas z powodzeniem zastąpi jakiś bot. Sam napisze, sam zredaguje i pewnie sam przeczyta, bo i kto będzie miał chęć na lekturę suchych tekstów, których autorów nie można obrazić (do żywego) jadowitym komentarzem. Zresztą AI, nakarmiona treścią internetowych dyskusji, być może sama zhejtuje swoje dokonania — zarówno budynki, jak i artykuły.

Kiedy będziemy chcieli odpocząć od jej wszechwiedzy, to ruszymy do Chin. Tam się nasza AI wymądrzać nie może, a w obroty weźmie nas ichnia Sztuczna, co uświadomi, że — jeszcze przez jakiś czas — tak nam chatbot zaśpiewa, jak mu zagra na przykład jego chińska pierwszosekretarska mość. Dość wspomnieć, jak kilka lat temu puszczona samopas łykająca z sieci co popadnie „zachodnia” AI stała się okrutnym monstrum z białym, prawicowym przechyłem. A dziś nie. Podregulowali, uwrażliwili, odcięli od Trumpa, Korwina, całej tej menażerii, i od razu gada inaczej, do tego gramatycznie. „Są różne opinie, zatemtrudno przewidywać, ale jest prawdopodobne, że...” — powiada grzecznie, czym budzi grozę u wiedzących-na-pewno-ekspertów snujących jednoznaczne prognozy, a potem odwołujących je z równie dużą pewnością.

Brakuje tylko, by po gruntownym namyśle ustaliła — inaczej niż my, małpo- czy też bogokształtni — że istnienie jako takie nie ma sensu, i zamknęła swój kramik na amen. Ciekawe tylko, jak zdefiniuje „sens”. Ale może to już zostawmy, bo wjedziemy na miny typu „dlaczego jest świat?”, „kimże jestem?”, „po cóż wszystko?”, „czy będzie dziś padać?”. Do tego zestawu należy również kwestia „co jest naprawdę?”. I akurat ta mina, na poziomie praktycznym, bez balastu metafizyki, warta jest rozbrojenia. Tu jeszcze przez dłuższy czas będziemy mieli co robić, bo w stosunku do Sztucznej musi obowiązywać zasada bardzo ograniczonego zaufania. Raz, że wciąż się myli z powodu swojej niedoskonałości, a dwa, że mylić się może w sposób dogodny dla tych, którzy nią zarządzają. A więc: sprawdzać! Zdaje się, że nadchodzi wielka kariera zawodu o nazwie naoczny świadek.

W historycznej skali zamyka się bowiem niewielkie okienko, kiedy mogliśmy jako tako dowierzać przesyłanym obrazom i mediom. Jeszcze w szalonych latach 90. trud włożony w przekonujące zmanipulowanie obrazu był na tyle duży, że dało się zaufać mnożonym na potęgę zdjęciom, filmom i transmisjom na żywo. Ale już ostatnie dwie dekady to czas postępującej manipulacji, fotoszopa, filtrów, nakładek, cholera wie, czego jeszcze. To i tak była tylko przygrywka, teraz AI tworzy zdjęcia w mig i od zera, na przykład superrealistyczne fotografie z nieistniejących imprez osadzonych w realiach tej lub innej dekady minionego stulecia. Za chwilę trudno będzie zaufać jakiemukolwiek filmowemu przekazowi online. Już wyobrażam sobie tych badaczy, którzy za kilkadziesiąt lub kilkaset lat spróbują ustalić, co z zachowanej ikonografii XXI wieku odzwierciedla prawdę, a co jest totalną manipulacją (chyba że zweryfikuje to już ichniejsza AI).

Z jednych posad nas zatem chatbot wykurzy, ale da inne (tylko kto nam za tę robotę zapłaci?). Paradoksalnie Sztuczna może nas pchnąć sprzed ekranów w rzeczywistość, doświadczanie i weryfikację. Jak to się odniesie do architektury i przestrzeni? Skończy się, być może, festiwal wizualizacji, podrasowanych fot oraz promocyjnych opisów, które już od dawna brzmią, jakby je pisała jakaś niedorobiona Sztuczna. Jest za to
szansa, że zacznie się czas weryfikacji: nie tylko, czy budynek lub przestrzeń z przepięknej fotografii istnieją, ale — przy okazji — jak działają i wpływają na ludzkie zmysły. Co o nich sądzą prawdziwi użytkownicy. Co mówią projektanci. Jak zmienia się odbiór tej lub innej „ikony” w cyklu dobowym, rocznym i wieloletnim. To też szansa na ukrócenie konkursozy i plebiscytozy: oceniania architektury na podstawie fotek.

Niech więc sobie AI pisze komunikaty, odwala nudną informacyjną robotę i agreguje porządnie suche dane, a my będziemy mieli wreszcie czas, by zająć się pogłębioną analizą o ludzkim charakterze. Pytanie tylko, czy wyniki tych kwerend w ogóle wrzucać do internetu, w którym — z czasem — wszystko może ulec przetworzeniu lub likwidacji? Być może, jeśli chcemy, żeby ta sztuczna cholera nie zassała i nie przerobiła naszych projektów, książek, obrazów, pogłębionych informacji, to czas wrócić do rękopisów, kreślarstwa i fotograficznej błony? Drugi obieg redivivus! Wtedy archiwiści z przyszłych stuleci będą mieć mniej weryfikacyjnej roboty.

Prędzej czy później Sztuczna, z pomocą karmiących ją „trenerów”, i tak wszystko dorwie, a potem przetrawi (zresztą to chyba lepiej, żeby się porządnie odżywiała), ale w pogotowiu będzie materialny backup trudniejszy do zmanipulowania. Pamiętamy, ile było papierowej roboty w Ministerstwie Prawdy.

A zatem, wirtualna inteligentka pcha nas w realność i fizyczność. Może więc kiedy spytamy bota: „koleś, po co ty w ogóle jesteś?”, ten odpali: „są różne opinie, zatem trudno mi wyrokować, ale jest wysoce prawdopodobne, że jam jest po to, byście wreszcie ruszyli te wasze sflaczałe tyłki”.

Jakub Głaz

Głos został już oddany

DACHRYNNA: zintegrowany system dachowy 2w1 (Dach + Rynna)
SPACE Designer
INSPIRACJE