reklama
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Czy Wisłę da się lubić?

23 kwietnia '24
w skrócie
  1. Marcin Brataniec był moderatorem dyskusji na temat odkrywania rzek podczas Międzynarodowego Biennale Architektury 2023 w Krakowie.
  2. Omówiono znaczenie rzek, zwłaszcza Wisły, jako kluczowej przestrzeni publicznej w Krakowie i możliwości poprawy ich dostępności i wykorzystania.
  3. Podkreślono potrzebę wykorzystania potencjału mniejszych rzek i strumieni jako przestrzeni społecznych i rekreacyjnych, często pomijanych w planowaniu przestrzennym.
  4. Rozmówcy zidentyfikowali wyzwania związane z ochroną i rewitalizacją rzek oraz potrzebę podejmowania działań w długofalowej perspektywie.

  5. Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej portalu A&B

Rozmowa pochodzi z numeru A&B 12|23

Rozmowa z Marcinem Bratańcem, kuratorem i moderatorem panelu „Odkrywanie rzek” na ubiegłorocznym Międzynarodowym Biennale Architektury w Krakowie.

Marta Kulawik: Na początek powinnam zapytać, dlaczego nie spotkaliśmy się nad rzeką?

Marcin Brataniec: Bo akurat zaczęło padać [śmiech]. Jesteśmy w mieście nad rzeką, w dzielnicy nad rzeką [Stare Podgórze — przyp. red.].

 
Marta
: Czy Wisłę da się lubić?

Marcin: Jest cudowna, Wisły nie da się nie lubić. To ona sprawia, między innymi, że w tym mieście dobrze się mieszka. Kraków nie ma takiego problemu z zerwaniem związku z rzeką jak inne polskie miasta. A przynajmniej z tą główną rzeką, bo o pozostałych, mniejszych, pewnie porozmawiamy później. Podczas panelu o odkrywaniu rzek wspominaliśmy między innymi o Łodzi, której woda była potrzebna dla przemysłu, a dzisiaj ten związek z rzeką jest zupełnie zerwany i rzeki płyną w rurach pod ziemią. W Krakowie Wisłę mamy wciąż na powierzchni, stan jej wody jest lepszy niż kiedyś, ma bulwary, z których krakowianie chętnie korzystają. Na niemal całej długości przepływu przez miasto jest dostępna i infrastruktura wzdłuż niej jest coraz lepsza, rozbudowywane są na przykład ścieżki.

fragment prezentacji Marcina Bratańca

fragment prezentacji Marcina Bratańca

© ilustracje z archiwum Marcina Bratańca

Marta: Czy potencjał tej rzeki jest w pełni wykorzystany?

Marcin: Wzdłuż samej Wisły w dużej mierze tak, ale to mogłoby działać również poprzecznie, na przyległe dzielnice i osiedla, które mogłyby uzyskać jeszcze lepsze powiązanie z Wisłą poprzez organizację parków prowadzących ku niej czy budowanie kolejnych połączeń pieszo-rowerowych.

Marta: Pozytywny wpływ takich poprzecznych połączeń świetnie pokazała budowa kładki ojca Bernatka, która połączyła Kazimierz z Podgórzem i przyczyniła się do ożywienia wszystkich prowadzących do niej ulic i pobliskich bulwarów po obu stronach rzeki. Miejmy nadzieję, że podobny efekt przyniesie nowa kładka pieszo-rowerowa łącząca Grzegórzki z Zabłociem.

Marcin: Dokładnie tak. Bo połączenia samochodowe, zwłaszcza w centrum, nie byłyby już dobrym pomysłem. Powinniśmy te połączenia z rzeką tworzyć, ale z umiarem, bo gdzieś jest próg, powyżej którego zaczynamy śmiecić, nadużywać i niekorzystnie wpływać na rzekę. Dla mnie takim przykładem jest liczba barek na Wiśle. Do któregoś momentu te restauracje na wodzie są urocze, ale kiedy jest ich zbyt dużo, zaczynają przeszkadzać.

Marta: Mam takie spostrzeżenie, że te barki, które są już wpisane w obraz bulwarów, najmniej przeszkadzają i nie zasłaniają widoku. Estetycznie są jednak fatalne: brudne, pokryte warstwą gołębich odchodów, mają niespójny wygląd i niedbale wywieszone menu. Lepiej wyglądają te najnowsze, ale one zasłaniają pieszym widok z drugiego brzegu Wisły na Skałkę. Poza tym tylko jedna z nich jest ogólnodostępną restauracją, a pozostałe to tak zwane wotele, czyli hotele na wodzie, z których może korzystać bardzo ograniczona liczba osób i to nie mieszkańców.

Marcin: Dlatego powinniśmy pogłębiać ten temat i rozmawiać nie tylko o wykorzystaniu Wisły, ale i pozostałych rzek, które mamy albo których nie mamy. Tego też dotyczyła rozmowa na scenie Biennale, oprócz Wisły jest Białucha czy Rudawa. Dyskusja była również na temat rzek utraconych, takich jak Rudawa, której dawne koryto zniknęło gdzieś pod ziemią. Rozmawialiśmy także o Młynówce Królewskiej, gdzie mamy dzisiaj tereny zielone wykorzystane lepiej czy gorzej, nie mamy jednak samego cieku wodnego, czyli bezpośredniej styczności z wodą.

Jak bulwary wiślane są postrzegane przez mieszkańców Krakowa?

Jak bulwary wiślane są postrzegane przez mieszkańców Krakowa?

© prezentacja Piotra Kempfa, byłego dyrektora Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie

Marta: Mam wrażenie, że wśród wielu osób mieszkających w Krakowie właśnie te mniej popularne rzeki są bardziej lubiane. Choćby dlatego, że w ciepłe wakacyjne miesiące czy pogodne dni wolne od pracy bulwary wiślane (zwłaszcza w okolicy Wawelu) są zatłoczone i głośne. Poza tym szukamy w bliskim sąsiedztwie miejsca, gdzie można pójść na codzienny spacer z psem czy pobyć na zewnątrz z dzieckiem. Może zatem zamiast zajmować się tym, jak ulepszyć bulwary wiślane, które działają, powinniśmy się zająć odkrywaniem tych bardziej zapomnianych i zaniedbanych rzek?

Marcin: Chodzi o projekt bulwarów prezentowany przez Piotra Kempfa? [Dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie — przyp. red.]. Tu chciałbym zaznaczyć, że bulwary rzeczne można zagospodarować na wiele sposobów. W sposób mniej lub bardziej naturalny, można umacniać, utwardzać. I to powinno być przedmiotem bardzo głębokiego namysłu. Nie jestem przekonany do tej wizji, którą przedstawia ZZM. Zawiera dobre pomysły, ale na przykład segregacja ruchu pieszego i rowerowego, i to za pomocą pasa zieleni, to nie jest najlepszy pomysł, bo zaburza ciągłość przestrzeni koryta wiślanego. Proszę zwrócić uwagę, jak wiele osób na dolnym bulwarze siedzi sobie pod murem na łące czy leży na kocu w trawie. Pas zieleni z wysokimi trawami czy krzewami oddzielający pieszych od rowerzystów spowoduje, że człowiek siedzący na trawie już nie będzie widział rzeki, a te kolizje na przecięciach traktów i tak będą.

Marta: Mało tego, przez stworzenie takiej rowerostrady rowerzysta, czując się pewniej, będzie jechał szybciej, mniej ostrożnie, bardziej niebezpiecznie. Teraz przynajmniej zachowuje czujność, wiedząc, że musi ten pas dzielić na pół ze spacerowiczami, i też nie ma warunków, żeby się bardzo rozpędzić. Tak z resztą funkcjonuje woonerf — połączenie funkcji ulicy i deptaku poprzez uspokojenie ruchu i rezygnację z podziału przestrzeni między ruch kołowy i pieszy.

Marcin: Dlatego my, jako środowisko architektoniczne, uważamy, że wszelkie tego typu poważne decyzje i pomysły powinny być przedmiotem bardzo głębokiego namysłu i wynikową wielu punktów widzenia, czyli mówiąc krótko konkursu architektonicznego. Zbiera się wtedy wytyczne, przeprowadza konsultacje społeczne, diagnozuje potrzeby i zagrożenia, ale potem przedstawiamy to wszystko profesjonalistom, żeby się wypowiedzieli w formie pracy konkursowej. Wtedy można skonfrontować: ten myśli tak, tamten proponuje to, i interdyscyplinarna komisja może wybrać najlepszą z wielu propozycji. Tutaj mamy do czynienia z jedną propozycją. Wiadomo, że jeśli zrobi się cokolwiek, to jest jakiś efekt.

Przyszłość rzek widziałbym nie tylko w kontekście odgórnie narzuconego projektu jednego rodzaju, ale przede wszystkim jako wynik otwartego forum projektantów, oczywiście w odpowiedzi na konkretne potrzeby. Zielone zawsze dobrze wygląda na obrazkach, ale i tutaj trzeba postępować bardzo ostrożnie, należy się przyjrzeć poszczególnym rozwiązaniom oraz zobaczyć wiele propozycji, i to zarówno z perspektywy mieszkańców, jak i architektów oraz urbanistów.

projekt bulwarów wiślanych prezentowany przez Piotra Kempfa, byłego Dyrektora Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie

projekt bulwarów wiślanych prezentowany przez Piotra Kempfa, byłego Dyrektora Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie

© Fragment prezentacji byłego Dyrektora Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie

Marta: Wracając do prezentowanego pomysłu na bulwary wiślane: myślę, że pomysł jest trochę przeinwestowany. Trzeba się liczyć z tym, że Kraków co jakiś czas nawiedzają powodzie, na które będzie narażona ta kosztowna infrastruktura, a wszelkie zniszczenia trzeba będzie naprawić albo odtworzyć. Może zostawienie w spokoju trawy, na której można usiąść nad Wisłą i wręcz dotknąć wody nie jest takie złe, a place zabaw czy inne niekonieczne elementy mogłyby się znaleźć na przykład trochę wyżej.

Marcin: Tak, nadmierne dodawanie tam huśtawek czy żywopłotów w pewnym momencie staje się przesadą. A to też wpływa na koszty oczywiście. Opowiadał o tym profesor Rybicki, który podkreślał, że działania związane z rzeką, nawet te, które wydają się właściwe i oczywiste z punktu widzenia ekologii czy kompozycji przestrzeni, rodzą także zagrożenia. Znakomicie podsumował to sentencją, że „za rzekę musimy wziąć odpowiedzialność”.

Głos został już oddany

PORTA BY ME – konkurs
Sarnie osiedle - dni otwarte 15-16 listopada
Ergonomia. Twój przybiurkowy fizjoterapeuta
INSPIRACJE