Zobacz w portalu A&B!
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Miasto w Górach

13 marca '23

Okazało się, że góry, z ich surowym pięknem i etosem zdobywających je ludzi, są niezwykle skuteczną sceną, na której można było odgrywać tożsamościowo-narodowy spektakl. Dobrze o tym wiedzieli poddani rozbiorom Polacy, którzy już od lat 70. XIX wieku intensywnie inwestowali jako Polskie Towarzystwo Tatrzańskie w swoje Tatry i szerzej postrzegane Karpaty, promując wiedzę o nich, turystykę górską i budując pierwsze schroniska. Niemcy poszli w tę samą stronę nieco później, zakładając swoje Beskidenverein, wzorowane na podobnych organizacjach alpejskich.

Chatka Gibasówka w Beskidzie Małym - najlepiej usiąść tu, przy piecu, z Gospodarzem, drwalem Stachem; nie ma w Beskidach bardziej autentycznej atmosfery

Chatka Gibasówka w Beskidzie Małym — najlepiej usiąść tu, przy piecu, z Gospodarzem, drwalem Stachem; nie ma w Beskidach bardziej autentycznej atmosfery

fot. Mateusz Zmyślony

W górach rozpoczął się patriotyczny wyścig. Kto pierwszy kupił właściwą działkę, budował na niej schronisko, niejako zajmując daną górę dla swojej nacji. Taka była historia schroniska pod Babią Górą, na Markowych Szczawinach. Podobna atmosfera towarzyszyła powstaniu schroniska na Stożku, które było swoistym posterunkiem polskości na spornym z Czechami pograniczu. Tymczasem kamienne zamki na Magurce i Szyndzielni stały się twierdzami niemieckości w regionie zdominowanym przez mówiące po polsku nacje Ślązaków, Cieszyniaków, Małopolan i beskidzkich górali. W tym polskojęzycznym morzu bogate, mówiące po niemiecku Bielitz (czyli po naszemu Bielsko) trwało w swej niemieckości aż do 1945 roku, o czym nie każdy już dziś pamięta.

Powiązanie gór z patriotyzmem okazało się strzałem w dziesiątkę. „Zdobywam szczyty, kocham ojczyznę, poznaję jej przyrodę i geografię, dbam o swoją kondycję fizyczną, podziwiam widoki, należę do organizacji paramilitarnej, jestem patriotą”. Ten zestaw okazał się kompatybilny, atrakcyjny i wystarczająco nośny, by to góry właśnie stały się polem, na którym narodowe ambicje starły się w sposób szczególnie wyrazisty. O ile uwaga Polaków początkowo skoncentrowała się na Tatrach i górskiej ekspansji w Galicji, i dalej w kierunku wschodnim, ku dzisiejszym ukraińskim Gorganom i Czarnohorom, Niemcy skupili się na Beskidach Zachodnich, czyli tej partii Karpat, w których etnicznie stanowili istotną składową społeczeństwa, często pozostając jego najbardziej zamożną, najlepiej wykształconą i aktywną częścią. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że w drugiej połowie XIX wieku to Niemcy stanowili ponad 90 procent odwiedzających te góry turystów. Polacy po Beskidach zaczęli chodzić znacznie później.

 schronisko na Hali Rysiance - ławeczki z widokiem na Pilsko i na Tatry… widoki zależą od pogody, ale takie dziury w chmurach dostarczają jeszcze bardziej spektakularnych doznań

schronisko na Hali Rysiance — ławeczki z widokiem na Pilsko i na Tatry… widoki zależą od pogody, ale takie dziury w chmurach dostarczają jeszcze bardziej spektakularnych doznań

fot. Mateusz Zmyślony

Rywalizacja w Beskidzie Śląskim i Żywieckim weszła w nową fazę po I wojnie światowej. Odzyskana polska niepodległość tchnęła wiatr w żagle PTT, które mimo ekonomicznej mizerii krajowej gospodarki, w krótkim czasie zbudowało ponad sto górskich schronisk. Było to możliwe głównie dzięki społecznym zrzutkom i zaangażowaniu patriotów, masowo udzielających się zarówno w pozyskiwanie środków finansowych, jak i w powszechny wolontariat.

Po II wojnie światowej mniejszość niemiecka została z Bielska, księstwa Cieszyńskiego i Moraw wysiedlona. Niemieckie schroniska zostały przejęte przez Polaków, w latach 50. stając się częścią majątku nowo powołanego w miejsce PTT i PTK — PTTK. Przez dekady panowania w Polsce reżimu komunistycznego instytucja trwała, schroniska funkcjonowały, wszystko toczyło się mniej więcej w PRL-owskich, czyli nie za wysokich, standardach. Po upadku komunizmu trzeba było jeszcze kilkunastu lat, by polskie Miasto w Górach stało się częścią współczesności.

I tak ­dochodzimy do dziś.

 schronisko na Hali Rysiance - ławeczki z widokiem na Pilsko i na Tatry… widoki zależą od pogody, ale takie dziury w chmurach dostarczają jeszcze bardziej spektakularnych doznań

schronisko na Hali Rysiance — ławeczki z widokiem na Pilsko i na Tatry… widoki zależą od pogody, ale takie dziury w chmurach dostarczają jeszcze bardziej spektakularnych doznań

fot. Mateusz Zmyślony

Co się zmieniło? Przede wszystkim sposoby zarządzania. W miejsce dawnych kierowników z PTTK (wraz z rzeszą zatrudnianych przez instytucję pracowników) pojawili się Gospodarze — najemcy schronisk. Prywatni przedsiębiorcy rozpoczęli w budynkach schronisk swoistą rewolucję. To, co dało się zmienić, zaczęło się zmieniać. Najpierw w miejsce często paskudnego menu wprowadzano coraz lepszej jakości dania i kulinarne pomysły. Rozpoczęły się modernizacje bazy noclegowej, remonty infrastruktury, rozliczne inicjatywy mające ożywić ponad stuletnie często budynki i powiązane z nimi tradycje.

 schronisko na Hali Rysiance - ławeczki z widokiem na Pilsko i na Tatry… widoki zależą od pogody, ale takie dziury w chmurach dostarczają jeszcze bardziej spektakularnych doznań

schronisko na Hali Rysiance — ławeczki z widokiem na Pilsko i na Tatry… widoki zależą od pogody, ale takie dziury w chmurach dostarczają jeszcze bardziej spektakularnych doznań

fot. Mateusz Zmyślony

Procesy te nie są łatwe, zwłaszcza w budynkach zabytkowych, o drewnianych, nadgryzionych zębem czasu konstrukcjach. Pojawia się już jednak nowa jakość, oprócz jedzenia coraz więcej udoskonaleń. Przykłady? Wspaniale wyremontowane schronisko na Przysłopie pod Baranią Górą, które przestało razić zewnętrzną formą, a w środku potrafi po hipstersku zachwycić. Schronisko na Soszowie z genialną kuchnią, gościnnością, zawsze grającą muzyką i fantastyczną atmosferą. Kapitalnie wyremontowana i z pietyzmem prowadzona przez „Chatkowych” z Politechniki Śląskiej w Gliwicach Chatka Adamy. Najbardziej chyba autentyczne w całych Beskidach miejsce — Chatka Gibasówka z jej kultowym Gospodarzem Stachem. Najstarsze polskie schronisko w Beskidach, czyli obdarowany wspaniałymi widokami i niespożytą energią Gospodarzy Stożek. Stacja Turystyczna Słowianka z uwielbianym powszechnie koniem Bąblem i kameralną atmosferą. Schronisko na Magurce z kultowymi kluchami na parze, pięknymi pokojami z łazienkami „jak nie w górach” i ogólnie cudnym połączeniem tego, co stare (te mozaiki!), z nowym (te prysznice!). Schronisko na Rysiance z charakterystycznymi ławeczkami do patrzenia na góry (a widok mają tam naprawdę kosmiczny). Duży potencjał ma stosunkowo nowe, wielkie schronisko na Hali Miziowej, które w zimie zdominowane jest przez społeczność narciarską, a dysponuje przecież magią drugiego w tych górach po Babiej Górze masywu Pilska. Są wreszcie Markowe Szczawiny, baza wyjściowa do zdobywania Kapryśnicy, Królowej Beskidów, słusznie powszechnie uwielbianej, zwieńczonej Diablakiem Babiej Góry. Markowe Szczawiny są szczególne, sam osobiście lubię o nich myśleć „Rivendell” — tak zwykle widzę to schronisko, gdy po zmroku udaje mi się dowlec do niego, zwłaszcza po jakiejś szczególnie wymagającej wyrypie. Taki jakby drugi dom.

schronisko na Hali Miziowej - zimą mekka narciarzy i baza wypadowa na Pilsko; o świcie - szansa na mgły w dolinach i układające się warstwowo, kolejne pasma górskie

schronisko na Hali Miziowej — zimą mekka narciarzy i baza wypadowa na Pilsko; o świcie — szansa na mgły w dolinach i układające się warstwowo, kolejne pasma górskie

fot. Mateusz Zmyślony


Są w tych górach jeszcze inne miejsca szczególne. Moja ulubiona to wprowadzająca najnowocześniejszą górską atmosferę Koliba na Koziej Górze, w której tłusty bit spotyka się wegańskimi pysznościami i atmosferą brooklyńskiego klubu muzycznego. No i na koniec szczególną uwagą obdarzyć należy zjawisko zupełnie innej kategorii — mam tu na myśli Bazę Jaworzyna, miejsce w połowie drogi między Pilskiem i Babią Górą, stworzone przez Pana Janusza. Baza Jaworzyna to pełną gębą Przystanek Alaska. Traperskie miejsce, bez prądu i mediów. Jest tu parę miejsc do spania pod dachem, porąbane drewno, piec, gdy nie ma mrozu — również woda, latryna i prysznic. W sezonie bywa, że Pan Janusz jest na miejscu, zasadniczo jednak nikt tego miejsca nie pilnuje, a dostępne jest całorocznie i wyłącznie na podstawie zasad społecznej odpowiedzialności i zaufania. Kto skorzysta, może wrzucić co łaska do skarbonki albo puszki zbierającej kasę na paliwo do agregatu.

Głos został już oddany

IGP-DURA®one – system powlekania proszkowego
Dachówki ceramiczne Röben – zawsze na czasie
Odwiedź SIMONSWERK na targach Architect@work 2024
INSPIRACJE