Zobacz w portalu A&B!
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Powrót do źródeł

15 stycznia '21

Rozmowa z Magdaleną Górską ukazała się
w A&B 11'2020

Zgodnie z raportem UN Environment powstrzymanie kryzysu klimatycznego będzie możliwe, jeśli przez najbliższe dziesięć lat będziemy obniżać globalne emisje o 7,6 procent rocznie. Opublikowany niedawno przez United Nations raport Emissions Gap Report wskazuje, że zmiany trzeba wprowadzić nie tylko w globalnej polityce ochrony środowiska, lecz także w budownictwie i transporcie. O alternatywnych ścieżkach rozwoju architektury, przyjaznej człowiekowi i naturze rozmawiamy z Magdaleną Górską.

Edyta Skiba: Na ile budownictwo naturalne ma szansę przełamać obecny impas klimatyczny, a na ile stanowi ono wyraz utopijnej wizji ratowania świata?

Magdalena Górska: Rynek budowlany odpowiada obecnie za 1/3 skażenia środowiska, to bardzo dużo, wielu architektów nie zdaje sobie z tego sprawy. Budownictwo naturalne redukujące zanieczyszczenia o około 60 procent jest odpowiedzią na zmniejszenie tego negatywnego wpływu. Jeśli jednak myślimy o skali globalnej, pamiętajmy, że budownictwo jest jednym z czynników wpływających na zmiany klimatu. Aby skutecznie przeciwdziałać, konieczne jest wprowadzenie zmian na wielu polach. Nasza strategia musi być kompleksowa — myślenie o samym budowaniu jako o sposobie ratowania świata jest utopijne, niemniej to niezbędny element. Dodatkowo koncentrowanie się tylko na zagadnieniach klimatu jest dość ograniczone. Moja decyzja o zajęciu się głęboką ekologią, permakulturą, budownictwem naturalnym wynika z szacunku do natury. Jest to moja osobista próba odnalezienia w naszej cywilizacji harmonii umożliwiającej korzystanie z jej rozwoju, a jednocześnie dążenie do życia w przyjaznym środowisku. Drogi życiowe, którymi podążamy — również w architekturze — trują nas samych. Pojęcie dobrostanu ludzi zostało oderwane od środowiska przyrodniczego. Skierowanie się w stronę architektury naturalnej jest próbą przywrócenia właściwej kolejności rzeczy.

zdjęcie z budowy prototypu BioDomku — naturalnego domku mobilnegozdjęcie z budowy prototypu BioDomku — naturalnego domku mobilnegozdjęcie z budowy prototypu BioDomku — naturalnego domku mobilnego

zdjęcie z budowy prototypu BioDomku — naturalnego domku mobilnego

© eKodamaART Magdalena Górska

 
Edyta
: Wiara w certyfikowanie obiektów jako sposób na redukowanie negatywnego wpływu budynków na środowisko jest obecnie poddawana rewizji. Czym zatem jest współczesne budownictwo ekologiczne? Jaka powinna być architektura tworzona zgodnie z ideą głębokiej ekologii?

Magdalena: Pozytywnym aspektem powstających w ten sposób obiektów jest sama chęć lepszego oddziaływania na środowisko. Napakowanie budynku skomplikowanymi technologiami może tylko stwarzać pozory, jednak jeśli weźmiemy pod uwagę ilość zasobów naturalnych zużytych po drodze oraz trwałość zastosowanych materiałów czy rozwiązań oraz ich degradowalność, to wątpliwości nasuwają się same. W moim przekonaniu prawdziwe współczesne budownictwo ekologiczne to takie, które podąża za zasadami permakultury rozumianej jako system projektowy — a może nawet filozoficzny — promujący troskę o ziemię i ludzi, rozsądne gospodarowanie zasobami, dzielenie się nadmiarem. W dziedzinie architektury oznacza to obserwowanie procesu budowy na każdym etapie, zastanawianie się, skąd i w jaki sposób zostały pozyskane materiały, ile zanieczyszczeń przy tym powstało, a w szczególności, ile wody pitnej zużyto — na ten ostatni aspekt prawie nie zwraca się uwagi, a przecież niedługo będzie ona jednym z deficytowych zasobów. Często skomplikowane technologie i urządzenia stosowane w budynkach uważa się za ekologiczne — w tym kontekście takie nie są i należy szukać lepszych, często prostszych rozwiązań.

W projektowaniu zgodnie z zasadami głębokiej ekologii, ważne jest, aby oprócz obserwowania całego cyklu życia architektury, stosując dane rozwiązania tworzyć wartość dodaną, aby materia i energia były częściami cyrkularnego obiegu. Najprostszym przykładem takiego myślenia w kontekście miejskim są próby radzenia sobie z wodą deszczową. Jej nadmiar z jednej strony stanowi zagrożenie, z drugiej zaś wszelkie próby jej retencjonowania i nawadniania nią terenów zielonych niosą z sobą ogromny potencjał. Problem staje się zasobem. Redukowanie zjawiska miejskiej wyspy ciepła pochłania ogromne ilości energii. Każdy kilowat to przecież zanieczyszczenia. Wystarczy sadzić drzewa (lub stosować zielone elewacje) i sterować zacienieniem w sposób naturalny. W rezultacie mamy bardziej ustabilizowaną temperaturę zarówno latem, jak i zimą, dodatkowo tlen oraz redukcję zanieczyszczeń i dwutlenku węgla (cud fotosyntezy jako odpowiedź na efekt cieplarniany i ocieplenie klimatu) i większą kontrolę nad deszczówką, jeśli połączymy to z małą retencją. Szukanie rozwiązań technologicznych, jak umożliwić zieleni, drzewom obecność w miastach, to jest dobry kierunek. Dodatkowo jest nam o wiele milej wśród drzew, przyrody. Widok na drzewo w mieście bywa luksusem, a przecież powinien być standardem.

Technologia nie jest niczym złym, kształtujemy jej rozwój, możemy więc wspierać to, co nam służy, na przykład budownictwo naturalne. Spójrzmy choćby na współczesne próby produkowania materiałów budowlanych z grzybów lub tworzenie „plastiku” celulozowego w pełni kompostującego się i niepochodzącego z ropy, czyli supernaturalnych, biodegradowalnych materiałów dobrych dla nas i środowiska. Powinniśmy rozwojowi technologicznemu nadawać taki kierunek, by technologia nam służyła, a nie brała w niewolę, obniżając jakość życia.

BioDomek — ekologiczny modułowy domek pod rozbudowę z naturalnych materiałówBioDomek — ekologiczny modułowy domek pod rozbudowę z naturalnych materiałówBioDomek — ekologiczny modułowy domek pod rozbudowę z naturalnych materiałów

BioDomek — ekologiczny modułowy domek pod rozbudowę z naturalnych materiałów

© eKodamaART Magdalena Górska

 
Edyta
: Nadal jednak wiele z wymienionych tutaj rozwiązań — jak choćby retencjonowanie wody deszczowej — wymaga skomplikowanych i czasochłonnych procedur prawnych. Czy zatem jako środowisko, nie powinniśmy wywierać silniejszego wpływu na decydentów, aby ułatwić dostęp do takich rozwiązań?

Magdalena: Tak, transformacja powinna dokonać się na wielu poziomach. Zdaję sobie sprawę, że jest to bardzo długi proces i wymaga nawet kilku zmian pokoleniowych, tylko w kontekście klimatu nie mamy tyle czasu. Dlatego też bardzo ważna jest osobista motywacja skupiająca się na codziennych, prywatnych wyborach, a w przypadku architektów — na naszej praktyce zawodowej. Spójny głos społeczeństwa poparty odpowiednią liczbą projektów jest w stanie wpłynąć na władze. Obecnie odnosi się wrażenie, że myślenie w kategoriach ekologii nie dotarło jeszcze do ustawodawcy, a jeżeli się pojawia, to w bardzo enigmatycznych założeniach rozumianych tylko jako energooszczędność, pomijających zagadnienia całego życia technologii, materiałów i ich wpływu na zdrowie czy produkcję śmieci. Rozwijanie świadomości społeczeństwa w zakresie budownictwa ze słomy, konopii, drewna lub wymienianych wcześniej innowacyjnych biodegradowalnych materiałów nie musi być okupione wysiłkiem różnych instytucji, może wynikać z codziennej pracy każdego projektanta. Tym niemniej, jeśli prawo budowlane czy inny system egzekwowania ochrony środowiska nie podąży za tymi koniecznymi zmianami, to sama świadomość nie będzie miała mocy sprawczej na dużą skalę. Zmiana potrzebna jest na wielu poziomach i nie zaistnieje bez naszego prywatnego zaangażowania. Po prostu nie mamy czasu, by system edukacji wytworzył nam nową politykę i polityków. Pracujmy z tym, co mamy teraz, tu. Poza tym myślę, że w zdrowych społeczeństwach obywatele są zaangażowani w sprawy, które ich dotyczą. Zmiany klimatu, skażenie otoczenia, budowanie w sposób niezdrowy to coś, co dotyka każdego osobiście. Dlaczego więc nie mamy na tych polach wykazywać osobistej troski i zaangażowania?

 
Edyta
: Czy można mówić o rozwoju architektury zrównoważonej bez jednoczesnej przemiany społeczeństwa konsumpcyjnego?

Magdalena: Będąc zupełnie szczerym z obecnym modelem konsumpcyjnym, zauważamy, że nie daje nam poczucia szczęścia, a dodatkowo jest destrukcyjny dla środowiska. Z jednej strony żyjemy w czasach ogromnego technologicznego postępu, przetwórstwa, produkcji i zanieczyszczeń na masową skalę, z drugiej borykamy się z chorobami cywilizacyjnymi, takimi jak depresja, bezpłodność, nowotwory. Jedno wynika z drugiego. Wydaje się zatem, że zmiana jest nieunikniona i nie trzeba jej programować, sami będziemy jej wymagać i szukać. Szkoda tylko, że obecnie największym motywatorem jest głównie poważna choroba. Wtedy chcemy żyć naturalnie, jeść zdrowo, żyć w zdrowym otoczeniu i środowisku, w zdrowym domu, unikamy chemii, niezdrowych produktów oraz sytuacji mocno stresowych, dbamy, by miał się o nas kto troszczyć. Póki nas to nie spotka, rzadziej zastanawiamy się, czy warto dbać o środowisko wokół, jakbyśmy się prosili o jakiś wstrząs, a przecież wszystko jest z sobą powiązane. Nie każdy łączy skażenie środowiska z chorobami. Dlatego ta zmiana nie zachodzi równomiernie we wszystkich grupach społecznych. Moim zdaniem bardzo istotne jest informowanie o możliwościach wyboru. Każdy postawi na to, co jest dobre dla niego; nie każda decyzja będzie podyktowana dobrem środowiska czy klimatu. Wiele osób, pewnie większość, nie myśli w tych kategoriach. Jeśli jednak pokażemy zalety budownictwa naturalnego czy permakultury, dowiedziemy, że w naturalnych miejscach czujemy się zdrowsi i szczęśliwi, to może się okazać, że dalsza argumentacja nie będzie konieczna. Problemem jest jednak nieznajomość tej alternatywnej ścieżki, brak specjalistów w tym zakresie. Na obecnym etapie ważne jest upowszechnianie wiedzy, system edukacji nie podąża za rozwojem naturalnych metod budowania. Docierają do mnie głosy, że trudno się na uczelni przebić z takimi ideami, nie zawsze są one akceptowane lub dobrze rozumiane. Dlatego zajęłam się edukacją alternatywną, prowadzę letnią szkołę naturalnego projektowania. Czuję też, że zmiany na uczelniach się rozpoczęły, jest zatem nadzieja.

BioDomek 2 Junior — naturalne mobilne moduły mieszkalne tinyhouseBioDomek 2 Junior — naturalne mobilne moduły mieszkalne tinyhouseBioDomek 2 Junior — naturalne mobilne moduły mieszkalne tinyhouse

BioDomek 2 Junior — naturalne mobilne moduły mieszkalne tinyhouse

fot.: Szymon Wyrzykowski (inwestor)

 
Edyta
: Tendencja do projektowania ikonicznych budynków powoli odchodzi w zapomnienie. Czy można mieć zatem nadzieję, że świadomość ekologiczna staje się powoli jednym ze standardów, a nie modnym trendem?

Magdalena: Ikoniczne budynki są potrzebne i nie są niczym złym — bądźmy jednak odpowiedzialni za nasz zawód. Większość architektury to zwyczajne obiekty — codzienna architektura, w której żyjemy, śpimy, pracujemy, w której wychowują się nasze dzieci. To właśnie ona buduje jakość naszego życia, nasze zdrowie i to właśnie ona jest masą krytyczną, która kształtuje jakość środowiska. Aspekt zwykłości i przeciętności architektury jest notorycznie pomijany, szczególnie w okresie studiów. Potrzebujemy wyraźnego, edukacyjnego komunikatu, że bycie architektem, który stawia na współpracę i jakość zwykłych, przeciętnych miejsc (a nie na bycie gwiazdą), który tworzy dla zwykłych ludzi, przeciętną architekturę, ale świetnej jakości, zgodnie z zasadami głębokiej ekologii i permakultury, jest czymś fantastycznym. To właśnie w tym obszarze jest najwięcej do zrobienia. Ja sama zdecydowałam się na życiową szczerość z sobą, wyprowadziłam się na wieś, założyłam pracownię daleko od dużego miasta, opuściłam system wyścigu o kolejne nagrody, po to, aby pomagać ludziom tworzyć dobrą dla nich, ekologiczną przestrzeń. W takiej codziennej służbie, wdrażaniu zasad projektowania permakulturowego odnajduję możliwość powrotu z architekturą do źródeł — do człowieka, natury, do robienia czegoś dobrego w codziennym życiu. Koncentrowanie się na ikonach dehumanizuje ideę architektury, a na dłuższą metę jest tylko opowieścią o ego. Ja wybieram eko, synergię, współpracę.

 
Edyta
: Czy zasady projektowania permakulturowego: troszcz się o ziemię, troszcz się o ludzi, dziel się nadmiarem, powinny zostać włączone do kodeksu etyki zawodowej architekta?

Magdalena: Z jednej strony rodzi to formę jakiegoś przymusu, którego nie mogę poprzeć. Z drugiej umieszczenie ich w kodeksie mogłoby skłonić więcej osób do zastanowienia się nad tymi aspektami i samą ideą permakultury. Zdecydowanie jednak powinna to być decyzja wynikająca z wcześniejszej szerszej dyskusji. Powinna być świadomie podjęta przez społeczność projektantów. Proceduralne narzucenie może przynieść więcej szkody niż pożytku.

BioDomek 2 Junior — naturalne mobilne moduły mieszkalne tinyhouseBioDomek 2 Junior — naturalne mobilne moduły mieszkalne tinyhouseBioDomek 2 Junior — naturalne mobilne moduły mieszkalne tinyhouse

BioDomek 2 Junior — naturalne mobilne moduły mieszkalne tinyhouse

fot.: Szymon Wyrzykowski (inwestor)

 
Edyta: Czy jest szansa, aby w najbliższych latach, powstawały w Polsce budynki użyteczności publicznej oraz budynki mieszkalne wielorodzinne wznoszone z naturalnych materiałów?

Magdalena: Obecnie nasze ustawodawstwo nie pozwala na to. Działamy w oparciu o wyrób jednostkowy, który możemy stosować w budownictwie jednorodzinnym. W wypadku większych obiektów blokadą są przepisy pożarowe. Aby to zmienić, konieczne jest wykonanie badań i aprobat lub stworzenie normy dla budownictwa naturalnego. Szczególnie to ostatnie rozwiązanie wprowadziłoby jasność w stosunku do procedur koniecznych w wykonawstwie. W ramach działalności Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Budownictwa Naturalnego udało nam się opracować aprobatę ITB klasyfikującą ściany z kostek słomy jako NRO — nierozprzestrzeniającą ognia — są to jednak bardzo kosztowne badania. Wiemy, że zagraniczne badania potwierdzają odporność pożarową przegrody ze słomy otynkowanej tynkiem glinianym lub wapiennym na poziomie 90 min. Przy naszych obecnych skromnych zasobach finansowych nie jesteśmy w stanie wykonać badań potrzebnych do aprobaty. Kolejną wadą jest stosunkowo krótki czas jej obowiązywania w stosunku do poniesionych nakładów finansowych. Lepszym rozwiązaniem jest Norma poświęcona budownictwu naturalnemu (taka jest we Francji) czy cała ustawa (jak w Stanach Zjednoczonych). Normy i regulacje prawne opracowane w innych krajach mają jednak bardzo silne wsparcie oddolne, stowarzyszenia o dużej liczbie członków; w Polsce wciąż jest to temat ważny dla garstki. Ale działamy, duże nadzieje pokładamy w Europejskim Stowarzyszeniu Budynków Strawbale (ESBA), do którego nasze stowarzyszenie należy, i prowadzonych przez nie pracach nad eurokodem dla budownictwa naturalnego; prawdopodobnie dołączymy do tego projektu. Wprowadzenie eurokodu dla budownictwa strawbale na skalę europejską pozwoliłoby za mniej więcej pięć, siedem lat wznosić budynki użyteczności publicznej z materiałów naturalnych również w Polsce. Zmiany zachodzą, jednak by ta dynamika była zgodna z problemami, z którymi się borykamy (w tym zmianami klimatu), potrzeba więcej świadomych ustawodawców.

 
Edyta
: Skąd bierze się branżowy sceptycyzm w stosunku do rozwiązań naturalnych?

Magdalena: Sądzę, że kluczowe znaczenie ma edukacja. Jeśli zostaliśmy wykształceniu w pewnym systemie, to wygodnie nam jest poruszać się w obrębie znanych rozwiązań. Być może ów sceptycyzm wynika z konieczności poznania i zrozumienia nowych strategii i technologii, co wymaga pewnego wysiłku i otwartości. By móc rozpocząć dyskusję o ekologii i jej ważności, istotne jest, abyśmy rozmawiali o faktach, a nie ideach, na przykład danych, jakie zasoby użyto do produkcji poszczególnych materiałów i ile i porównywali to. Bazowanie na konkretnych danych pomoże też w postrzeganiu architektury naturalnej jako kolejnej, równie cennej jak inne, gałęzi architektury, mającej wiele do zaoferowania. A nawet dużo więcej, ze względu na rozwojową sytuację. W krajach takich jak Dania czy Francja rynek budownictwa naturalnego to około 15 procent rynku budowlanego; tendencja jest wzrostowa. Nie mówimy więc o utopii, tylko o wzrastającej świadomości jak oddziałujemy na nasze środowisko, kiedy nie jesteśmy uważni na aspekty zanieczyszczania, a w rezultacie co robimy sobie samym, naszemu zdrowiu, naszym dzieciom, teraz. Coraz więcej osób chce o to zadbać.

Dom ze słomy — ekologiczne gospodarstwo w Kotlinie KłodzkiejDom ze słomy — ekologiczne gospodarstwo w Kotlinie KłodzkiejDom ze słomy — ekologiczne gospodarstwo w Kotlinie Kłodzkiej

Dom ze słomy — ekologiczne gospodarstwo w Kotlinie Kłodzkiej

© eKodamaART Magdalena Górska

 
Edyta
: Warunkiem koniecznym jest chęć wyjścia ze strefy komfortu, a także zrewidowanie określenia „tradycyjna” w stosunku do technologii, szczególnie żelbetowych.

Magdalena: Tak, to prawda. Kiedy przypominam sobie moją drogę do zostania naturalnym architektem, to widzę ogrom pracy nad ludźmi, z którymi współpracowałam. Musiałam włożyć wiele wysiłku, aby przekonać konstruktorów i branżystów do alternatywnych metod budowania, musiałam nauczyć się wielu branż, by nauczyć tego innych. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy chcę taką pracę, jeśli w zasięgu ręki mamy znane nam metodologie.

 
Edyta: Zasady projektowania permakulturowego wydają się stosunkowo uniwersalne. Czy jest możliwe ich zaaplikowanie do projektowania przyjaznych ludziom i naturze miast?

Magdalena: Jak najbardziej! Książki takie jak „Edible Cities: Urban Permaculture for Gardens, Balconies, Rooftops, and Beyond” czy „Permaculture In The City” dokładnie tłumaczą, jak stosować permakulturę w mieście. Oczywiście nie chodzi o to, żeby dokonywać rewolucji i tworzyć zupełnie nowe struktury miejskie, ale o to, żeby to, co już jest, zbliżać do standardów bliższych naturze, cyrkularnego obiegu dóbr. Wymaga to strategii wprowadzanych zarówno z poziomu władz miejskich, jak i ustawodawczych. We Wrocławiu, Gdańsku czy Toruniu już teraz promowane są miejskie uprawy, miejskie ule; w Londynie wypasają w parkach owce i krowy, by nie używać kosiarek, coraz częściej stosuje się retencję wód opadowych w formie małej retencji, zwiększa powierzchnię i jakość terenów zielonych. Wiele dobrych inicjatyw do przestrzeni miasta wniosły też projekty zgłaszane w ramach budżetów obywatelskich. Ludzie coraz częściej dążą do podniesienia jakości życia w mieście. Bardzo ważnym aspektem jest też żywieniowa niezależność miast polegająca na lokalnej, miejskiej uprawie żywności. Spójrzmy chociażby na farmę założoną na dachu Bostońskiego Centrum Medycznego — zaopatruje szpitalną kuchnię w świeże produkty, a zajmująca się nią grupa osób stworzyła silną społeczność lokalną. Cóż za piękna inicjatywa — i nie jest ona odosobniona. To są dobre kierunki, które już się przyjmują w większej skali. Dlatego stworzenie permakulturowych miast jest możliwe, to tylko kwestia dostępu do wiedzy i możliwości.

 
Edyta
: Miasto i wieś wyraźnie oddzielano od siebie. Obecnie zdajemy sobie sprawę, że są one współzależne i nie mogą bez siebie istnieć. Czego miasta mogą nauczyć się od wsi?

Magdalena: Myślę, że granica między wsią a miastem się zatarła. Z jednej strony można pracować w zaciszu natury, a jednocześnie korzystać z oferty kulturalnej miasta. Z drugiej zaś, można być mieszczuchem, a poprzez różnego rodzaju kooperatywy żywieniowe lub inne organizacje pozostawać w stałym kontakcie z wsią. Miasta nie muszą być tylko wielkimi, futurystycznymi i rozpędzonymi metropoliami, mogą być ekosystemem przyrodniczym przyjaznym człowiekowi. Silniejsze związanie miasta z naturą mogłoby być pierwszym takim elementem. Drugim powinno być wzmacnianie lokalnych społeczności i wspólnot sąsiedzkich, co zwiększa poczucie identyfikacji w mieście oraz bezpieczeństwo. Na wsiach bardzo istotną rolę odgrywają więzy spajające lokalne społeczności i to właśnie dzięki nim są one spokojniejsze i bezpieczniejsze.

wykończenia z tynku wapiennego oraz desek modrzewiowychwykończenia z tynku wapiennego oraz desek modrzewiowychwykończenia z tynku wapiennego oraz desek modrzewiowych

wykończenia z tynku wapiennego oraz desek modrzewiowych

© eKodamaART Magdalena Górska

 
Edyta
: Społeczności wiejskie zasilają obecnie nowi mieszkańcy — ludzie zmęczeni pędem życia w metropoliach. Jaka przyszłość rysuje się przed wioskami i małymi miasteczkami?

Magdalena: Napływ ludzi z miast na wieś odbieram jako coś pozytywnego i rozwojowego, głównie dlatego, że zawsze na styku różnych kultur dzieją się bardzo ciekawe rzeczy, rodzą się nowe idee. Oczywiście istnieje ryzyko zdominowania ludności rdzennej przez napływową, co może prowadzić do zaniku lokalnych tradycji zarówno w warstwie społecznej, jak i architektonicznej. Bardzo istotna jest ochrona wiejskiej tożsamości, szczególnie w czasach, kiedy w bardzo szybkim tempie wsie stają się przedmieściami lub skupiskami domków letniskowych mieszczan. Wieś nie musi być kopią podmiejskiego osiedla; może, a nawet powinna, zachować swój lokalny i stanowiący o jej odrębności charakter — mimo że będą ją zamieszkiwać ludzie wychowani przez miasta. Urbaniści tworzący plany miejscowe powinni mieć to na uwadze.

Obserwuję te zmiany i widzę wiele działań prowadzonych przez napływowych mieszkańców, szanujących te stabilne, wielopokoleniowe struktury społeczne. Dzięki nim spisanych i udokumentowanych zostało wiele faktów i historii. Ważne jest zatem, aby w tej kulturowej wymianie między wsią a miastem nie zatracić lokalnych zasobów społecznych kryjących się nie tylko w budynkach, ale przede wszystkim w historiach czy muzyce. O to chodzi również w naturalnym projektowaniu, którego uczę. By dbać o to, co lokalne, bliskie, by budować jakość społeczną naszych relacji, dbać o środowisko, również rozumiane jako nasze najbliższe otoczenie i nasz dom. By był zdrowy, przyjazny, bezpieczny. Tak naprawdę prawdziwie ekologiczna architektura to taka, która działa ekosystemowo, która projektuje przyjazne i dobre połączenia w naszym systemie życia z otoczeniem, sąsiadami, przyrodą. Takiej architektury życzę każdemu. W takiej architekturze, nieważne w mieście czy na wsi, w domku czy w cohousingu, mamy szansę czuć się zdrowi i szczęśliwi.

Edyta: Dziękuję za rozmowę.

 
rozmawiała:
Edyta Skiba

fot.: Magdalena Górska, eKodama

Głos został już oddany

DACHRYNNA: zintegrowany system dachowy 2w1 (Dach + Rynna)
SPACE Designer
INSPIRACJE