Zobacz w portalu A&B!
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Poznań story

02 maja '23

Artykuł pochodzi z numeru A&B 02|23

Poznań, jedno z nielicznych polskich miast „do chodzenia”, przez kilka najbliższych lat będzie placem budowy, z rozkopanym prawie całym obszarem śródmieścia. Jak inwestycje infrastrukturalne zmienią przestrzeń publiczną, jaka architektura jest w niej potrzebna i możliwa, oraz jak plastyczne są poznańskie głowy inwestorów — o te i inne kwestie pytamy Marcina Kościucha i Tomka Osięgłowskiego z Ultra Architects, jednego z najbardziej rozpoznawalnych biur architektonicznych regionu.

Ania Diduch: Jak powinien rozwijać się Poznań?

Marcin Kościuch: Nie czuję się mocny w mówieniu o tym, wydaje mi się, że za mało wiem. Projektujemy głównie pojedyncze budynki, ale myślę, że to pytanie powinno być skierowane do włodarzy miasta, do Wydziału Architektury czy Miejskiej Pracowni Urbanistycznej. Ale myślę, że Poznań jest miastem takim, jak każde inne w kraju.

Ania: Co byś odpowiedział, gdyby ktoś spytał Cię, czy czujesz się architektem z Poznania?

Marcin: Odpowiedziałbym, że czuję się architektem z tej części Europy.

Ania: Jakie byłyby zatem cechy charakterystyczne dla tego regionu?

Marcin: Na przykład to, że ciągle próbujemy zrobić sensowną architekturę w ramach bardzo, bardzo skromnego budżetu, bo Polska i inne kraje postkomunistyczne nadal są na dorobku. To realia, które trwają, odkąd pamiętam, to się nie zmienia od początku działalności Ultry. Ale w kwestii mentalności i plastyczności głów zamawiających — tutaj widzę wyłącznie postęp. Inwestorzy chcą mieć architekturę, która będzie mądra i adekwatna do miejsca, w którym powstaje. W biurze są dwa takie powiedzenia, anegdoty. Jedna zasłyszana, już nie pamiętam od kogo, że zadzwonił inwestor z pytaniem, co jest tańsze od tynku, a ten ktoś odpowiedział — brak tynku. Natomiast my zawsze powtarzamy, że znów mamy budżet, który pozwoli na projektowanie tylko z mchu i paproci.

„Partycypacja społeczna jest standardem nie tylko w Poznaniu. Nie robimy nic dla mieszkańców bez nich” - mówią Ultra Architects

„Partycypacja społeczna jest standardem nie tylko w Poznaniu. Nie robimy nic dla mieszkańców bez nich” — mówią Ultra Architects

większość nowych budynków w Poznaniu to inicjatywy prywatnych inwestorów, którzy budują mieszkaniówki, ewentualnie małej kubatury biurowce; na zdjęciu kamienica przy rynku Widleckim 3

fot.: Tomasz Hejna © Ultra Architects

Tomek Osięgłowski: Śmiejemy się, że ten wewnętrzny żart, po części zrealizował się w kompleksie mieszkaniowym na Trójpolu, gdzie dosłownie obsadziliśmy roślinnością wszystkie ścieżki balkony i dachy, a architektura operuje najprostszymi formami otworów okiennych i ścian z prostego białego tynku.

Ania: A jak jest z Tobą, Tomku? Ty także nie czujesz się architektem poznańskim?

Tomek: Myślę podobnie. Implementujemy uniwersalne, międzynarodowe rozwiązania — na przykład w kontekście poszukiwania rozwiązań ekologicznych, zrównoważonych — ale efekt naszych interwencji jest osadzony bardzo lokalnie i rezonuje lokalnie, i to, co mówił Marcin o niewielkich budżetach, ma na nie duży wpływ. Jesteśmy z „tej części Europy”, ale projektujemy budynki „napisane” dla tego miasta i to nas w nim silnie osadza. To odwrotność stylu międzynarodowego sprzed stu lat. Jesteśmy na bieżąco z tym, co dzieje się międzynarodowo w architekturze, ale każde rozwiązanie i pomysł musi pasować do lokalnego kontekstu.

Ania: W ostatnim czasie projektujecie głównie mieszkaniówkę. Jesteście biurem z rozpoznawalną marką w mieście. Na pewno macie swoją opinię na temat kierunku rozwoju Poznania — chociażby przez osmozę.

gros realizacji Ultra Architects to zlecenia związane z uzupełnianiem tkanki miasta; Poznań jest urbanistycznie zdefiniowany i nie „rozlewa się” na przedmieścia, co chroni charakter miasta - jego kameralną skalę i klimat „miasta na piechotę”

gros realizacji Ultra Architects to zlecenia związane z uzupełnianiem tkanki miasta; Poznań jest urbanistycznie zdefiniowany i nie „rozlewa się” na przedmieścia, co chroni charakter miasta — jego kameralną skalę i klimat „miasta na piechotę”

na zdjęciu: widok z lotu ptaka na biurowiec przy ulicy Za Bramką, w ścisłym centrum Poznania; część dachu została zaprojektowana jako przestrzeń dla zieleni

fot.: © Ultra Architects

Marcin: Nie wiem, w jakim kierunku rozwija się Poznań, i nie jest to krytyka. No bo to, że powiem, że miasto chce być przyjazne, ze świetną komunikacją publiczną, z zielenią, to jest oczywiste. Tego chce każde polskie miasto. Po prostu uważam, że w drugiej dekadzie XXI wieku trudno jest mówić o spektakularnym planowaniu miasta w ogóle. To już na szczęście nie jest XIX wiek, w którym można było dla polepszenia części przestrzeni w mieście bezkarnie usunąć jej inny fragment. Ale wracając do kierunku rozwoju, mamy w Poznaniu bardzo dużo remontów i korekt przestrzeni publicznych. Niemal całe centrum jest rozkopane. Z jednej strony to dobrze, że tak wiele interwencji toczy się równolegle, choć znów się kłaniają niskie budżety, które nie promują dzielenia inwestycji na części, ale z drugiej żal mi lokalnych biznesów, które znikają, bo czasem dosłownie nie ma do nich dojścia.

Ania: Czy wojna w Ukrainie odciska swoje piętno na projektowaniu, budowaniu, czy za wcześnie, żeby o tym mówić?

Marcin: Na mnie ma gigantyczny wpływ. Coś, co oglądaliśmy na czarno-białych filmach archiwalnych, dzisiaj mamy live na Instagramie i w telewizji, relacje są prowadzone z dronów i z precyzją, która przypomina rejestrowanie codziennego życia. Oglądam młodych ludzi, którzy giną lub są okaleczani, wyłącznie w imię tego, że szaleniec postanowił odwrócić uwagę od bałaganu we własnym kraju, napadając na sąsiada. Ale pytasz, czy to ma wpływ na budowanie w kraju? Od początku ma. Wiele z budów właściwie po jej rozpoczęciu zatrzymało się, bo pracowali na nich w dużej części ludzie z Ukrainy. Oni natychmiast ruszyli na front, żeby bronić swojego kraju. Ale też wyobraź sobie, że projektujemy teraz biurowiec, i projektując parking podziemny, omawiamy go z fachowcami z Wojskowej Akademii Technicznej. Chodzi o to, żeby mógł pełnić także funkcję schronu.

Tomek: Świat się zmienia bardzo szybko. Dwa lata pandemii, kryzys klimatyczny, mocny nacisk na ekologiczność rozwiązań, jeszcze wojna wywołana przez Putina. To wszystko tak szybko następuje, że czasami rzeczy zaprojektowane trzy, cztery lata temu, a dziś realizowane, wzbudzają wielką niechęć, i krytykę. Słynna teraz „betonoza”.

Ania: Kto finansuje plac budowy, którym stał się dziś Poznań?

Tomek: Nie mamy danych, żeby odpowiedzieć z pewnością. Z naszego doświadczenia wynika, że to w większości prywatni inwestorzy, którzy budują na przykład mieszkaniówkę, ewentualnie małej kubatury biurowce. Natomiast gros przebudów w mieście to interwencje infrastrukturalne i tutaj finansowanie jest publiczne. Jeśli chodzi o budynki użyteczności publicznej, to takich zamówień jest zdecydowanie mniej. Jest w grze Teatr Muzyczny, Muzeum Powstania Wielkopolskiego. Coś zaczyna się mówić o konkursie na Filharmonię.

Ania: Rok temu opracowywałam materiał na temat rynku Łazarskiego ze spektakularnym dachem powietrznym. Pamiętam, że był to projekt, który po raz pierwszy na tak dużą skalę uwzględniał element konsultacji społecznych przy konkursie w Poznaniu. Czy ta praktyka stała się standardem?

Marcin: Partycypacja społeczna jest standardem nie tylko w Poznaniu. Nie robimy nic dla mieszkańców bez nich. Ale zobacz, gdy był projektowany rynek Łazarski, te kilka lat temu, widziało go wiele osób, i nikt nie zwracał uwagi na to, że nie ma w tym projekcie zbyt wiele zieleni. A gdy po paru latach zaczęła się realizacja, zmieniło się myślenie społeczne o przestrzeni publicznej i zaczęła się krytyka, że zbyt mało w tej realizacji zieleni. Trzy, cztery lata i jaka zmiana w myśleniu! Pamiętam, jak w 2010 roku opiniotwórcza gazeta z Poznania zadała pytania parunastu osobom, co by zmienili w mieście. Zapytano i nas. Odpowiedzieliśmy, że chcielibyśmy, żeby odtworzono wszystkie wycięte drzewa w mieście i dosadzono nowe, i wyobraź sobie, że nie wydrukowano naszej odpowiedzi. Wtedy modne były tylko drogi rowerowe i odtwarzanie handlu w mieście. Zieleń jest bardzo ważna. Na każdym spotkaniu z urzędnikami powtarzam, że powinno się wprowadzić nakaz projektowania wszystkich dachów płaskich w nowo powstających budynkach jako dachy zielone. To mały gest, ale bardzo ważny, te dachy z prostą ekstensywną zielenią pomogłyby zmniejszyć wyspy ciepła, zatrzymać wilgoć, zwiększyć bioróżnorodność. Trzeba to wprowadzić na siłę we wszystkich miastach w kraju. To już dziś nie zwiększa drastycznie kosztów realizacji.

budynek mieszkalny przy ulicy Fabrycznej w Poznaniu; charakterystycznym elementem elewacji są wykonane z aluminium, okalające balkony pasy międzykondygnacyjne

budynek mieszkalny przy ulicy Fabrycznej w Poznaniu

charakterystycznym elementem elewacji są wykonane z aluminium, okalające balkony pasy międzykondygnacyjne to współczesna wersja typowych dla kamienic gzymsów i dobry przykład minimalistyczego stylu, z jakiego znani są Ultra Architects

fot.: Dawid Majewski © Ultra Architects

Ania: Czyli można założyć, że ludzie rzeczywiście wiedzą, czego chcą, jeśli da się im przestrzeń na wypowiedź?

Marcin: Konsultacje społeczne mają dwa ważne elementy: po pierwsze zbieranie opinii, a po drugie pozwalają na prezentację projektu zmodyfikowanego o te opinie i wytłumaczenie, dlaczego projekt idzie w danym kierunku. Zbieranie feedbacku po prezentacji projektu jest kluczowe dla sukcesu całości. Ale partycypacja jest trudna. Przeprowadziliśmy ją na dużą skalę tylko raz — na osiedlu na Chrobrego 25, 26, 27, gdzie podczas termomodernizacji bloków musieliśmy stworzyć od nowa obudowy balkonów. Chcieliśmy zachować wspomnienie oryginalnej mozaiki, którą była pokryta elewacja, i nanieść je w postaci grafiki na te obudowy. I wpadliśmy na pomysł, żeby zrobić to tak, jak malował swoje obrazy Winiarski: malując jedną z serii obrazów, dzielił płótno na pola i rzucał kostką. Gdy wypadła parzysta liczba zamalowywał pole na czarno, a gdy nieparzysta zostawiał puste. Stwierdziliśmy, że zrobimy tak samo, a do zabawy zaprosimy mieszkańców tych bloków. No i okazało się, że w akcji wzięło udział 30–35 procent osób, a reszta była zupełnie niezainteresowana, mimo że chodziliśmy od mieszkania do mieszkania.

Tomek: Dostajemy głównie zlecenia związane z uzupełnianiem tkanki miasta. Poznańska tkanka jest na tyle sztywna, że można mówić wyłącznie o jej uzupełnianiu. To może być charakterystyczne dla Poznania. Robimy bardzo dużo plomb, czyli budynków wpisywanych w istniejące, ciasne otoczenie.

Marcin: Zagęszczanie Poznania to bardzo dobry kierunek, bo chroni jego charakterystyczną cechę, jaką jest skala. Miasto nie rozlewa się, Poznań jest miastem do chodzenia na piechotę, a nie jazdy samochodem.

Tomek: Wracając do miasta, mamy też taki teren, który jest rodzajem kapsuły czasu i który jeszcze może zmienić oblicze miasta, czyli Wolne Tory. Na razie nie wiemy, w jakim kierunku ta przestrzeń pójdzie. Tak sobie myślę, że rozwoju Poznania trzeba upatrywać nie w architekturze i urbanistyce, tylko infrastrukturze i strategicznym projektowaniu zieleni. Ma to swoją tradycję w projektowaniu ścieżek rowerowych przed dziesięcioma laty. No i wciąż nierozwiązanym zagadnieniem jest zanieczyszczenie powietrza. Gdyby istniał pomysł nowego budynku użyteczności publicznej za 600 milionów złotych, wolałbym, żeby wykorzystano te pieniądze na program redukujący smog.

Ania: Czy zatem Poznań jest miastem przyjaznym dla architektów? Oraz w kontekście tego, co mówiliście na początku o byciu architektami z „tej części Europy”, czy kiedykolwiek chcielibyście wyprowadzić się z Poznania?

Tomek: Propozycji, żeby przenieść się do innego, większego miasta, miałem kilka. Ja po prostu lubię Poznań, dobrze się tutaj czuję, jestem osadzony i wrośnięty i przez to nigdy nie miałem poczucia, że chcę lub potrzebuję się stąd wyprowadzić.

osiedle na ulicy Bolesława Chrobrego, gdzie podczas termomodernizacji bloków 25, 26, 27 (rok 2012) trzeba było odtworzyć obudowy balkonów

osiedle na ulicy Bolesława Chrobrego, gdzie podczas termomodernizacji bloków 25, 26, 27 (rok 2012) trzeba było odtworzyć obudowy balkonów

żeby zachować wspomnienie oryginalnej mozaiki, którą była pokryta elewacja, wzór naniesiono w postaci grafiki na nowe balkony

fot.: Przemysław Turlej © Ultra Architects

Ania: Żeby odpowiedzieć z pełnym przekonaniem, prawdopodobnie trzeba byłoby mieszkać i pracować kilka lat w różnych miastach dla porównania, a i tak wiadomo, że realia miejsca są dynamiczne.

Tomek: Natomiast z pozycji profesji, którą wykonuję — nie wiem, co miałoby oznaczać stwierdzenie, że Poznań jest przyjazny dla architektów. Mamy grono współpracowników i deweloperów, z którymi się rozumiemy. Jeśli chodzi o stronę administracyjną, architekci mają pod górkę, ale nie z powodu konkretnych ludzi, którzy pracują w urzędach, tylko z powodu przepisów, które są nieprecyzyjne i rodzą nieporozumienia lub konflikty. Przepisy nie nadążają za zmianami lub są na tyle ogólne, że nie przystają do wyjątkowych zagadnień w obrębie poznańskiego śródmieścia.

Marcin: Ja też czuję się poznaniakiem — mieszkam tu trzydzieści lat. Wcześniej nigdy nie mieszałem tak długo w jednym miejscu. Lubię skalę, lubię to, że prawie wszyscy w środowisku, i w ogóle w mieście się znamy. Jako architekci nie czujemy się „biurem o wypracowanej pozycji”. Nasze środowisko ma wiele wybitnych pracowni. Rynek deweloperski się powiększa, nie musimy uprawiać ostrej konkurencji o nowe zlecenia. Mamy dwa wydziały architektury na dwóch publicznych uczelniach, co jest sytuacją wyjątkową w skali kraju.

Ania: Dziękuję za rozmowę!

rozmawiała: Anna Diduch

 

Ilustracje dzięki uprzejmości pracowni Ultra Architects

Głos został już oddany

IGP-DURA®one – system powlekania proszkowego
SIATKA - METAL - PROGRESS
Ekologiczne nawierzchnie brukowe
INSPIRACJE