Ewa Szeloch zafascynowana nadbużańską ziemią stworzyła prawdziwe siedlisko. Goście mogą wybrać jedno z dziewięciu możliwych miejsc do spania — dwa wiejskie domy, stajenkę, w której znajdują się niezależne studia, spichlerzyk, dwa domki w gałęziach, pokoje w dużej stodole oraz mały domek. A na śniadanie i obiadokolację właścicielka obiecuję ucztę dla wszystkich zmysłów w zgodzie z ideą slow food.
Siedlisko Sobibór znajduje się niemal na samej granicy z Ukrainą. W otoczeniu malowniczych pól i lasów Ewa Szeloch postanowiła zaprosić gości na hamak, kajaki, długie spacery i nocleg z widokiem na korony drzew.
Basia Hyjek: Jak zaczęła się Pani przygoda?
Ewa Szeloch: Wszystko zaczęło się od marzeń o drewnianym domu z bali w górach. Kilkanaście lat temu mój przyjaciel z liceum zaprosił mnie, żeby pokazać mi działkę, którą kupił w lasach sobiborskich. Przepiękne było to jego miejsce, pięknie opowiadał o okolicy i drewnianych wiejskich domach. Po chwili zauroczenia okolicą poprosiłam, by poszukał dla mnie jakiejś działki z drewnianym domem.
i tak to się zaczęło, od remontu wymarzonej wiejskiej chaty drewnianej, która początkowo pełniła funkcję rodzinnego domu na lato
© Siedlisko Sobibór
Po kilku miesiącach oglądania nieruchomości we wsi tylko ta jedna mnie zauroczyła. Miała bocianie gniazdo, piękny, aczkolwiek bardzo zaniedbany teren i zrujnowane zabudowania drewniane. I tak to się zaczęło, od remontu wymarzonej wiejskiej chaty drewnianej, która początkowo pełniła funkcję rodzinnego domu na lato. Ale.... szkoda było, by tak samotnie stała, gdy ja pracowałam, więc zaczęłam ją wynajmować.
Basia: Jakie były najtrudniejsze momenty tworzenia tego miejsca?
Ewa: Szczerze mówiąc, kiedy realizuje się marzenia, to wszelkie przeciwności losu, problemy, kłopoty nie są dostrzegane, tylko prze się do przodu, byle szybciej móc osiągnąć wymarzony cel.
Basia: Co było dla Pani szczególnie ważne przy tworzeniu tego miejsca?
Ewa: Miejsce powstawało, jak to mówimy — organicznie. Początkowo wynajmując pierwszy wyremontowany dom — wiele lat temu w całości — pojawiały się potrzeby naszych gości, w które wsłuchiwaliśmy się i próbowaliśmy wcielać w życie. Tak powstała Stajenka — mini domek z dwoma studiami — Koronkowym i w Groszki. A potem to już poszło.... i kolejne marzenie się obudziło, czyli domek na drzewie. No i mamy Domki w Gałęziach Drzew — Sowa i Dzięcioł.
z racji umiejscowienia Siedliska na wsi, chciałam wykorzystać autentyczne meble wiejskie, które zbierałam i odnawiałam
© Siedlisko Sobibór
Basia: Skąd pomysł na taki wystrój wnętrz?
Ewa: To moja pasja. Z racji umiejscowienia Siedliska na wsi, chciałam wykorzystać autentyczne meble wiejskie, które zbierałam i odnawiałam. Elementy, które kiedyś były na wsi użytkowe u nas stały się elementami dekoracyjnymi. Przykładowo makatki czy też tary do prania. Pomysł był taki, by zachować charakter wiejskiego wyposażenia, ale bez natłoku, bez przeładowania, a dyskretnie i czasami minimalistycznie. Uwielbiam łączyć stare elementy z nowoczesnymi, stąd np. w Małej Stodole w miejscu wrót zostały wstawione duże przeszklenia w aluminiowych ramach. W naszym Studio Koronkowym jest umieszczone „słynne” już okrągłe okno z witrażem, które jest zabytkowym oknem z Kurii Biskupiej w Lublinie.
O każdym detalu, meblu można wiele opowiadać, bo każdy ma swoją historię i duszę, a to jest w moim Siedlisku najważniejsze — dusza i charakter.
kiedy realizuje się marzenia, to wszelkie przeciwności losu, problemy, kłopoty nie są dostrzegane, tylko prze się do przodu, byle szybciej móc osiągnąć wymarzony cel
© Siedlisko Sobibór
Basia: Jak Pani goście mają się tu czuć?
Ewa: Mają się czuć jak w domu, jak na wakacjach u babci. Przede wszystkim swobodnie, niczego i nikogo nie muszą udawać. Dla nas najważniejsze jest, by wszystko było naturalne — począwszy od obiektów, przez kuchnię, kosmetyki itp. kończąc na stylu życia i zachowaniu. Wszystko w myśl naszego hasła: „Celebruj życie, smakuj naturę!”