Zobacz w portalu A&B!
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Centrum jest na peryferiach – rozmowa z Aleksandrą Wasilkowską

29 lipca '21

Rozmowa z Aleksandrą Wasilkowską – architektką, artystką i scenografką – z numeru 06|2021 A&B


Buduje, ale nie tylko budynki, także scenografie. Uprawia architekturę ekologiczną, a nie greenwashing. Nie przejmuje się granicami między dyscyplinami, w swojej pracy czerpie ze sztuki, natury, teatru i architektury. Idzie trochę w poprzek głównego nurtu, a trochę go wyprzedza. Jeśli chcecie zobaczyć, jak będzie (albo powinna) wyglądać architektura w Polsce za dziesięć lat i czym się będzie zajmować, zajrzyjcie do projektów Aleksandry Wasilkowskiej i posłuchajcie jej opowieści.

konsultacje społeczne na bazarze Różyckiego w Warszawie

konsultacje społeczne na bazarze Różyckiego w Warszawie

fot.: Karolina Marcinkowska


Agnieszka Rasmus-Zgorzelska: Podobno byłaś studentką francuskiej architektki Anne Lacaton, tegorocznej współlaureatki Nagrody Pritzkera.

Aleksandra Wasilkowska: Kończyłam studia we Francji, w École nationale supérieure d’architecture de Bretagne, gdzie Anne Lacaton jako profesorka wizytująca prowadziła zajęcia z mieszkaniówki. To było dwadzieścia lat temu, czyli jeszcze zanim Lacaton i Vassal stali się znani poza samą Francją. Wtedy budowali głównie małe domy przypominające wiejskie szklarnie, pokryte falistym poliwęglanem. Podobała mi się skromność, delikatność i taniość tych projektów. Architektura Lacaton & Vassal bardzo mocno odwołuje się do typologii związanych z przedmieściami, rolnictwem i wsią. Ich wczesne budynki przypominają swojskie szklarnie, szopy, hale rolnicze, używają prostych materiałów, takich jak blacha falista, konstrukcje w ocynku. Ich architektura jest manifestacyjnie antymieszczańska.

 
Agnieszka
: Jaką była pedagożką?

Aleksandra: Zajęcia z Lacaton były przeciwieństwem tego, jak wyglądały rozmowy z profesorami na uczelni w Warszawie, którzy często przyjmowali pozycję surowych i zawstydzających mistrzów. Zaskakująca była jej skromność i empatyczność. Była bardzo uważna, mówiła prawie szeptem. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że zajęcia z nią wyglądały trochę jak spotkanie terapeutyczne. Nie narzucała nam swojego sposobu myślenia o architekturze, nie opowiadała nawet za dużo o własnych projektach, ale tak zadawała pytania, żebyśmy sami dochodzili do odpowiedzi, i bardzo uważnie słuchała tego, co mamy do powiedzenia. Mądrość Lacaton jako architektki tkwi więc w dużej mierze w filozofii pracy polegającej na słuchaniu i zadawaniu pytań, i podejrzewam, że tak jak traktowała nas jako uczniów, tak też pracuje z urzędnikami i mieszkańcami — zadaje odpowiednie pytania i pozostawia duże pole dla własnych wyborów. To niesłychana umiejętność umieć tak pracować z ludźmi, żeby emancypować ich własną energię. I niesamowity dar umieć zbudować autorytet, nie przyjmując jednocześnie ekspansywnej i dominującej postawy, z którą kojarzy się charyzmatyczny architekt wizjoner.

 
Agnieszka
: Obszar, na którym działa Lacaton, i rejestr, którym się posługuje, nagle z kategorii „dziwne, offowe, eksperymentalne, nieistotne” przeskoczyły niemal do mainstreamu, zostały dowartościowane. Czy zmiana w architekturze, która jest dziedziną dość ociężale reagującą na problemy planety, teraz przyspieszy? Będziemy lać mniej betonu?

Aleksandra: Pamiętam, jak François Roche, u którego pracowałam na początku lat dwutysięcznych w Paryżu, mówił, że Francja jest dekadencka, że wszystko, co jest naprawdę potrzebne, już zostało zbudowane i ten nadmiar wystarczy tylko rekonfigurować, dziurawić, a czasami wręcz burzyć skostniałe mury. Anne Lacaton chyba myśli podobnie w tym sensie, że wychowała się w kraju, w którym z naszej perspektywy wszystkiego jest za dużo, wszystko jest już zaprojektowane, zbudowane i kontrolowane; wydawałoby się, że niewiele już zostało do zrobienia, wystarczy dbać o to, co już jest, a wręcz czasami należy odejmować i redukować. Francuski krajobraz jest zaprojektowany i kontrolowany do tego stopnia, że przewozi się wielkie głazy kilkaset kilometrów tylko po to, żeby pejzaż dobrze wyglądał z okna pociągu lub samochodu. Być może w tej sytuacji nadmiaru i sztuczności pojawia się naturalna tęsknota za dzikością, nieładem, redukcją, pewnym rodzajem pierwotności. Lacaton & Vassal zasłynęli ostatnio z projektu, w którym odmówili przyjęcia zlecenia opracowania modernizacji placu. Doszli do wniosku, że nic tam nie trzeba budować, wystarczy tylko sprzątać i o niego dbać. Bardzo lubię też ich projekt przebudowy Palais de Tokyo, który bazował na strategii tworzenia przestrzeni przez burzenie, redukcję i odejmowanie. Lacaton & Vassal zdjęli tam wszystkie niepotrzebne elementy ukrywające architektoniczne bebechy, jak podwieszane sufity, starli warstwy tynku i farby, otworzyli dla publiczności piwnice i magazyny, które są niesamowitą przestrzenią. Wydobyli w ten sposób nie tylko surowe piękno tej architektury, ale też powiększyli prawie trzykrotnie powierzchnię muzeum, a zrobili to, nie budując nic, tylko i wyłącznie wyburzając niektóre ściany.


„Architektura Cienia”, tom I, redakcja: Aleksandra Wasilkowska, wydawnictwo Fundacja Inna Przestrzeń

„Architektura Cienia”, tom I, redakcja: Aleksandra Wasilkowska, wydawnictwo Fundacja Inna Przestrzeń

 
Agnieszka
: Czy możemy stosować podobną strategię w Polsce?

Aleksandra: Lacaton jest wybitnie niegwiazdorska i jej postawa daje mi do myślenia. Na pewno należałoby zadać pytanie, czy naprawdę potrzebujemy dziś więcej nowych budynków? A może powinniśmy zmniejszyć konsumpcję, budować radykalnie mniej. Podziwiam architektki i architektów, którzy mając uprawnienia i doświadczenie, mając dostęp do zleceń, rezygnują z tego na rzecz projektów niematerialnych, pracy w urzędach czy działalności naukowej. W pandemii wyraźnie widać opustoszałe budynki. Na pewno jest to dobry czas, żeby zrewidować swoje myślenie o sensie tego zawodu i samej produkcji architektury. Potrzebujemy przecież mieszkań komunalnych, toalet publicznych, lepszej przestrzeni publicznej, ale może to wszystko moglibyśmy osiągnąć, używając tych zasobów, które już mamy, może mając świadomość tego, że budownictwo jest w czołówce branż, zaraz po produkcji przemysłowej mięsa, które najbardziej zanieczyszczają środowisko, należałoby zahamować pęd wzrostu. Tak jak powinny się pojawić w sklepach opłaty śmieciowe za kupowanie nowych plastikowych opakowań i kaucje za opakowania zwrotne, tak być może należałoby przemyśleć system opodatkowania nowych materiałów budowlanych, których nie da się utylizować.

Ekonomia cyrkularna i użycie materiałów z rozbiórki, retencja wody deszczowej, użycie izolacji konopnej i gliny — to są wszystko wspaniałe rzeczy, tylko niestety prawo za tym nie nadąża. Duża odpowiedzialność spada na architekta, który przygotowując projekt, musi używać materiałów certyfikowanych, a one często są nieekologiczne, ale mają odpowiednie papiery. Co z tego, że chcę użyć w projekcie glinę czy beton konopny. Te materiały nie są w Polsce certyfikowane, więc jeśli na budowie pójdzie coś nie tak, to odpowiedzialność finansowa spada na mnie. To samo dotyczy retencji wody deszczowej. Żeby móc zaprojektować zbiorniki retencyjne lub ogrody deszczowe, potrzebne są pozwolenia wodnoprawne, na które trzeba czekać. Jeśli gonią mnie terminy, to dużo prościej i szybciej jest zaprojektować zrzut całej wody deszczowej do kanalizacji. To są, wydawałoby się, drobiazgi, ale systemowe zmiany w prawie, certyfikowanie ekologicznych materiałów, ułatwienia prawne w projektowaniu zielononiebieskiej infrastruktury, opodatkowanie materiałów, które szkodzą środowisku, ulgi za korzystanie z lokalnych materiałów — to miałoby realny wpływ na jakość architektury. Architekci raczej nie wprowadzą tych zmian oddolnie.

Marzę też, choć wiem, że to utopijne, że tak jak kiedyś pałace czy świątynie, w przyszłości do historii architektury będą przechodzić piękne budynki bazarów, szaletów, domów opieki i że architekci przez swoją postawę będą się przyczyniać do sprawiedliwszej redystrybucji i w ogóle zmiany produkcji architektury. Podziwiam Lacaton & Vassal za to, że potrafią projektować piękną architekturę i „ograć” mały budżet. Ich budynki wpisują się w pewien nurt „architektury ubogiej”, niekomercyjnej, empatycznej i jest to dobry kontrwzorzec dla pokolenia wychowanego na myśleniu typu „big”.

rewitalizacja targowiska Bakalarska w Warszawie, widok na ulicę Targową, proj.: Pracownia Architektoniczna Aleksandra Wasilkowska

rewitalizacja targowiska Bakalarska w Warszawie, widok na ulicę Targową, proj.: Pracownia Architektoniczna Aleksandra Wasilkowska

fot.: Krzysztof Kaczmarek

 
ciąg dalszy rozmowy na kolejnej stronie

Głos został już oddany

DACHRYNNA: zintegrowany system dachowy 2w1 (Dach + Rynna)
SPACE Designer
INSPIRACJE