Kliknij i zobacz jak w prosty sposób opublikować swój projekt w A&B
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Chaos urbanistyczny jako problem przestrzenny

15 września '23

Marta: Czy ma Pan jakieś „ulubione”, w tym negatywnym sensie, osiedla lub dzielnice, które szczególnie Pana drażnią?

Łukasz: Nie chciałbym się skupiać na pojedynczych projektach. Współcześnie rzadko buduje się wielkie osiedla, a nowe dzielnice to raczej konstelacje większej liczby małych projektów, które rzadko są z sobą skoordynowane. Nie ma sensu wskazywanie konkretnych nazwisk czy nazw, zresztą jakiś deweloper mógłby się wtedy szczególnie obrazić! [śmiech] Każdy mieszkaniec jest w stanie znaleźć w swoim mieście taką dzielnicę czy inwestycję, którą kojarzy się już z patodeweloperką. W mojej Warszawie to Białołęka czy Zawady, a w Krakowie zapewne Ruczaj. Sam wychowałem się w stołecznym Wawrze, który, jak sama Pani zauważyła, też jest źródłem specyficznych inspiracji. Mój „ulubiony” przykład to grodzona urbanistyka łanowa na terenach zalewowych. W formie intensywnej zabudowy wielorodzinnej, z małymi mieszkaniami.

Marta: Podczas robienia researchu do tej rozmowy, czytałam wiele ogłoszeń o mieszkaniach do wynajęcia na patologicznych architektonicznie osiedlach i niestety w wielu z nich najbardziej szlachetna forma udogodnienia życia, na jaką można liczyć w pobliżu to Żabka i paczkomat. To smutne.

Łukasz: Rzeczywiście często tak to wygląda i powstaje już masa memów na temat tego, jak sztuczna inteligencja wyobraża sobie polską urbanizację. Obśmiewany w ten sposób stan rzeczy to oczywiście wynik braku strategicznego myślenia i ja bym to powiązał ze wspomnianym wcześniej mechanizmem prywatyzacji usług — sklepy z małym zielonym zwierzątkiem w logo czy paczkomaty to szpachlowanie systemowych braków. Te ostatnie są często krytykowane ze względu na niskie walory estetyczne, ale tak naprawdę mamy dużo poważniejsze problemy niż brzydkie automaty do odbierania paczek. Te urządzenia zwiększają zasięg przestrzenny różnych usług i pod kątem kosztów środowiskowych są dużo lepszym rozwiązaniem niż indywidualne dostarczanie paczek do poszczególnych mieszkań. Więcej wątpliwości budzą warunki pracy kurierów albo związana z ich działalnością rażąco niska kultura parkowania.

Marta: Nie poruszyłam jeszcze tematu kolejnego szkodnika, jakim jest dom bez pozwolenia do 70 metrów kwadratowych. Zupełny strzał w stopę, jeśli chodzi o rozlewanie się, chaos przestrzenny i wszystkie te niechlubne hasła, które padły tu już wiele razy. Czy jest już za późno, żeby cofnąć ten zapis? A może jest Pan zwolennikiem tych domów? Bo jednak rozwiązują czyjeś problemy, choć w ogólnym rozrachunku bardzo pożałujemy tego kroku w przyszłości.

Łukasz: Nie da się rozwiązywać strategicznych problemów mieszkaniowych, bazując na zindywidualizowanym podejściu i zachęcaniu ludzi do mieszkania w małych domkach. Nawet jeżeli uznamy miniaturyzację za naturalny trend we współczesnym osadnictwie, to jeżeli ma funkcjonować poprawnie, to musi polegać na współdzieleniu pewnych usług w formule cohousingu. Wszystko, co aktualnie wiemy o urbanistyce i o potrzebach mieszkaniowych, przemawia za tym, że powinniśmy dążyć do zwartości osadnictwa, bo to ułatwia dostarczanie usług, zarówno publicznych, jak i komercyjnych, oraz daje lepszą efektywność energetyczną. Jeśli mamy świadomość rosnących kosztów środowiskowych i zaczynamy budować osiedla złożone z chaotycznej zabudowy, a każdej nieruchomości trzeba oddzielnie dostarczać media, to trudno temu rozwiązaniu przyklaskiwać. Ten pomysł to w dużym stopniu gra na aspiracjach osób, które pragną posiadać własny dom, polityczna próba odwołania się do utrwalonych upodobań. Zwłaszcza w kontekście państwa, gdzie w dużych miastach mieszka zdecydowana mniejszość ludzi. Tylko jedna trzecia z nas mieszka w miastach powyżej 100 tysięcy mieszkańców.

centrum Otwocka - chaos przestrzenny

centrum Otwocka — chaos przestrzenny

fot.: © MOs810 CC BY-SA 4.0

Marta: Ale mimo całej tej wiedzy, którą mamy, takie przepisy przechodzą i to właściwie po cichu. Nie wspominając o tym, jak bardzo źle to wpływa na całą branżę architektoniczną. Nie wiem, gdzie była Izba Architektów i środowiska zawodowe w momencie, kiedy te zapisy się uprawomocniły. Takie przepisy wchodzą w życie, błyskawicznie widać pierwsze efekty i wciąż nie jest to nagłaśniane jako problem.

Łukasz: Środowisko architektoniczne nie jest najbardziej aktywne społecznie i na tym polega największy problem z tą grupą zawodową. W edukacji architektonicznej dość silny jest nacisk na indywidualizm. Architekci mogą zatem o sobie myśleć jako o wizjonerach i artystach, a zarazem ekspertach, lepszych intelektualnie od innych ludzi. Po co zatem mają się angażować w jałowe spory, użerać z innymi i brudzić ręce nielubianym politykowaniem? Polski parlament czy prezydenci miast to konstelacja historyków, prawników i lekarzy. Nie piję do żadnego konkretnego środowiska, bo zarówno Donald Tusk, jak i Mateusz Morawiecki są historykami. Dopóki jednak nie będzie w polskim życiu publicznym przynajmniej tylu architektów, ilu lekarzy i prawników, podobnie prestiżowych wolnych zawodów, to środowisko wciąż będzie się znajdować poza nurtem debaty publicznej. A jego wpływ na cokolwiek będzie mocno ograniczony.

Marta: Tutaj się z Panem zgadzam. Architekt jest nazywany zawodem zaufania publicznego, a okazuje się, że to zaufanie jest mocno nadszarpnięte. Środowisko architektoniczne też nieszczególnie dba o zaskarbienie sobie tego zaufania. Sami architekci mają wobec siebie dużą dozę nieufności i nie potrafią grać do jednej bramki. Krytyka architektury w naszym kraju stoi na bardzo niskim poziomie. Mamy mało krytyków architektury, a ich głosy nie wypływają poza branżowy świat. W polityce należałoby się też pewnie skupić na dbaniu o dobro wspólne, a nie o dobro jednostki. Koszty budowania dobrej architektury i złej architektury są bardzo podobne, to kwestia dobrego pokierowania całym procesem.

Łukasz: Oczywiście, rozmawialiśmy już przecież o kosztach zaniechania, co można wyjaśnić powiedzeniem „chytry dwa razy traci”. Myślę, że architektura złej jakości w dalszej perspektywie może być po prostu droższa. Konsekwencje projektowania w taki sposób będziemy ponosić dłużej i gdzie indziej. To wynika z modelu, w którym funkcjonujemy. Deweloper jest głównym kreatorem dzisiejszej przestrzeni, ale dla niego koszt zaniechania nie jest specjalnie problematyczny. Kwestia ta spada niestety na samorząd i samych mieszkańców.

Marta: Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała Marta Kulawik

Głos został już oddany

IGP-DURA®one – system powlekania proszkowego
Dachówki ceramiczne Röben – zawsze na czasie
Odwiedź SIMONSWERK na targach Architect@work 2024
INSPIRACJE