„Wciąż poszukuję idealnej lampy”. Urszula Sworczuk w cyklu „10 pytań do architekta wnętrz”

07 maja '25

„10 pytań do architekta wnętrz” to cykl krótkich rozmów inspirowany serią „10 pytań do…”. Tym razem nasza uwaga zwrócona jest na architektów wnętrz. W dzisiejszym odcinku o swoim podejściu do projektowania opowiada Urszula SworczukMUTUO Studio Projektowe.

Urszula Sworczuk — w 2010 roku obroniła doktorat na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Część badań realizowała na Universitat Politècnica de València. Tematem jej rozprawy było komunikowanie architekta z użytkownikiem architektury. Doświadczenie zdobywała w polskich i zagranicznych biurach projektowych oraz wykonawczych. Pracowała przy renowacjach kamienic i historycznych budynków, które nauczyły ją wrażliwości do dawnej materii. Od ponad 10 lat jest właścicielką studia projektowego MUTUO. Wdraża w nim ideę terapii wnętrzem oraz psychologii architektury, w których kluczem jest responsywność na potrzeby klienta. Jej ulubionym środkiem wyrazu jest wolność stylistyczna i swoisty eklektyzm dopasowany do odbiorcy.

1. Dom to dla mnie…

Wierzę, że dom może nas pozytywnie zmienić, sprawić, że będziemy lepszymi wersjami siebie. Cudownie, jeśli jest odbiciem naszego stylu, uzewnętrznieniem tożsamości kulturowej oraz historycznej, miejscem do odzyskania harmonii po długim dniu w pracy. Jednak według mnie przestrzeń domu może zrobić znacznie więcej. Może pomóc uwolnić się od lęków i ograniczeń, kształtować dobre nawyki, pobudzać kreatywność — wszak istotą człowieka jest bycie kreatywnym. Może ułatwić odkrycie prawdziwych pragnień, a nie tych narzuconych przez świat oraz zbliżyć nas do innych domowników i nastroić pozytywnie, nawet jeśli zewnętrzne otoczenie temu nie sprzyja.

2. Kluczem do udanego projektu wnętrza jest…

Opanowanie symultanicznego procesu, opartego na dogłębnym wywiadzie z inwestorem. Architekt czuwa nad technikaliami, detalem, artystycznym wyrazem, dobrze rozwiązaną funkcją i…chaosem budowy. Jednak to nie koniec. Udany projekt to taki, który pozostawia przestrzeń na wyrażanie siebie przyszłemu użytkownikowi. Powinien być kompozycją otwartą i inspirującą.

3. Konkursy architektoniczne są dla mnie…

Próbą ujrzenia mojej twórczości na tle tego, co robią koledzy po fachu i zdobycia szerszego feedbacku od osób, których werdykt cenię. Dzięki temu zyskuję kierunek dalszej twórczości oraz odwagę, aby w tym kierunku dążyć.

4. Przy łączeniu różnych stylów najważniejsze jest…

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, należy zdefiniować, czym jest dobrze zaprojektowany styl eklektyczny. To budowanie równowagi na podstawie przeciwieństw, a jednocześnie projektowanie warstwowe. Charakterne przedmioty mają spokojniejsze sąsiedztwo. Przez to nawzajem podkreślają swoje cechy. Wzór podbity jest przez płaskie tło. Szafa gdańska po dziadku stoi obok nowoczesnej jasnej kuchni. Co więcej, to nie tylko takie proste zestawienia, ale także budowanie warstwami. Kolor, faktura, materiał, wzór i wzajemne proporcje między składowymi. Na koniec warstwa dodatków, które również dobieramy tak, aby podbijać otoczenie.

Patrząc na efekt, ma się wrażenie, że wszystkiego jest „w sam raz”, choć poszczególne przedmioty wcale nie muszą wydawać się atrakcyjne. Przy łączeniu stylów należy wyzbyć się uprzedzeń, mód, trendów i klasycznego podziału: ładny – brzydki, modny – niemodny. Tak naprawdę nie ma ograniczeń, ile i jakie style możemy ze sobą połączyć. Musimy tylko panować nad tym poczuciem „w sam raz”. Nie jest to łatwa sztuka, wymaga wielu lat doświadczenia. To „w sam raz” też jest dość subiektywne. Do końca nie panuje się nad projektem. Często ma znaczenie przypadek. Cenny jest element zaskoczenia. Projektowanie polega na nasycaniu wnętrza elementami, które znajduje się w różnych nieoczywistych miejscach: targach staroci, outletach, żelaznym sklepie w prowincjonalnym miasteczku, strychu babci. Bardzo zachęcam do tego typu eksperymentów, bo styl eklektyczny może najlepiej odzwierciedlić nasz indywidualizm, oddać charakter mieszkańców i być ponadczasowy. Czy to, co teraz stwierdziłam, jest kontrowersyjne? Można potraktować to, jako zaproszenie do rozważań.

5. Praca w pojedynkę daje mi…

Okazję na stanie się człowiekiem renesansu, choćbym bardzo się przed tym wzbraniała. A na poważnie, zajmowanie się tematem wszechstronnie daje rzadką szansę na zapanowanie nad projektem od początku do końca w każdym szczególe. Decyzje są podejmowane sprawnie, co przy wielozadaniowych procesach jest kluczowe. Myślę też, że przy tym szczególnym zadaniu, jakim jest projektowanie wnętrz prywatnych, bycie jedyną osobą do kontaktu stwarza pewną intymność relacji, buduje zaufanie, pozwala na znacznie głębsze dotarcie do potrzeb inwestora. Najfajniejszym skutkiem ubocznym pracy w pojedynkę jest to, że wielu moich klientów mogę śmiało nazwać przyjaciółmi.

6. Najważniejszy przedmiot w moim domu to…

Ciężko wyodrębnić zwycięzcę. Jest wiele kategorii: emocjonalna, sentymentalna, funkcjonalna, estetyczna. Mam przedmioty, które przypominają mi o mojej tożsamości. To wszelakie pamiątki rodzinne, takie jak zielony serwis z Chodzieży od mojej babci, pasiaste kilimy mojej drugiej babci, krośnieńskie szkła mojej mamy, obrazy. Ciężko byłoby mi też żyć bez książek, które kolekcjonuję. Mam ich metry sześcienne, to moja ulubiona forma zdobywania wiedzy. Lubię analogowe czytanie.

Jednak chyba ulubionym przedmiotem byłaby lampa, a konkretnie tak dziś zapomniana lampa stołowa. Kocham lampy stołowe. Wciąż poszukuję idealnej lampy, mojego Świętego Graala. Przerabiam je namiętnie. Dobieram klosze, zmieniam kabelki, dorabiam nóżki, przestawiam z miejsca na miejsce. Uwielbiam to cudowne intymne światło, które mówi mi „tu jest dom i relaks”. To niebagatelna sprawa w krainie, w której pół roku siedzi się w ciemnościach.

7. Najczęściej popełnianym błędem przy samodzielnym wystroju wnętrz jest…

Pułapka „mi się podoba”. Zamykanie się na analizę swoich decyzji stwierdzeniem, że coś się podoba lub nie, jest niesamowicie ograniczające. Można znaleźć dobrego wykonawcę i uniknąć budowlanych porażek. Można opanować techniczne arkana, pokonać brak wyobraźni przestrzennej. Jest dziś tyle narzędzi, które w tym pomagają, a będzie jeszcze więcej. Co chcemy zrobić to pierwsze pytanie, ale drugie to, dlaczego chcemy to tak zrobić? Tu często pada „bo tak mi się podoba”.

Chyba najważniejszą rzeczą, jaką wyniosłam ze studiów na wydziale architektury, jest to, że nie mogliśmy kwitować swoich wyborów „podobaniem się”. Trzeba było je racjonalnie uzasadnić. Być jednocześnie oskarżycielem i obrońcą. Dzięki temu możemy otworzyć się na zupełnie nowe rozwiązania. Dlaczego mi się to podoba? Dlaczego chcę mieć zamkniętą kuchnię? Ponieważ nie lubię zapachu smażonej ryby. Ile razy smażę tę rybę? Raz w roku. Bo w domu rodzinnym tak było. A dlaczego tak było? Ponieważ nie było innej technicznej możliwości. Co zyskam, jeśli otworzę kuchnię na salon? Będę mogła być bliżej rodziny i mieć oko na małe dzieci. Wiele razy powtarzamy takie ćwiczenie. Często jesteśmy zamknięci ograniczającymi przekonaniami z naszego dzieciństwa. Mamy błędne wyobrażenia na temat swojego funkcjonowania oraz upodobań. Jesteśmy pod wpływem trendów, a dzięki taki pytaniom oskarżyciel-obrońca wnętrze rzeczywiście będzie nasze, stworzone pod nas, i dla nas.

8. Mój ulubiony materiał to…

Chyba łatwiej odpowiedzieć, jakiego materiału nie lubię. Wszystkie mają swoją charakterystykę i spełniają się w swoich rolach. Jednak gdyby ktoś łamał mnie kołem, to odpowiedziałabym, że takim materiałem jest len. Jest on osadzony w naszej kulturze, historii i szerokości geograficznej. To materiał przyjazny i ekologiczny. Odnajdzie się w każdym wnętrzu. Żyje z tym wnętrzem. Trzeba zaakceptować, że zasłona latem jest przydługa, a zimą się kurczy. No i najważniejsze — może być wymięty i pognieciony, a jednocześnie elegancki. Formalny-nieformalny. Łączy sprzeczności, czyli ideał.

9. Trend, który chciałabym, aby już przeminął to…

Istnieją dwa trendy, które są ze sobą powiązane i występują niezależnie od epoki. Terror kompleciku oraz styl à la hotelowy.

Pierwszy to tendencja do urządzania wnętrz, tak zwanych „eleganckich”, gdzie wszystko jest dopasowane do ostatniej serwetki w szufladzie. Nie chodzi tu o pieniądze, ponieważ jest to niezależne od zasobności portfela. Takie totalne, katalogowe, dopasowane projektowanie na jedno kopyto jest jak najbardziej na miejscu w hotelu, domu weselnym, czy mieszkaniu na wynajem krótkoterminowy. Jednak jak ludzie mogą w tym żyć na co dzień? Tak samo, jak Marcin Wicha, boję się mieszkań, które wyglądają, „jakby ich właściciele posegregowali i rozdali całą majętność”. To wymaga niezwykłej dyscypliny, pidżamy pod kolor sofy, karnych dzieci i zwierzaków domowych. Stal nierdzewna jest wyjątkowo bezlitosna, złoto onieśmielające, kamień bezduszny. W tańszym wydaniu takiego wnętrza płytka marmurowa wygląda jak podrobiona, laminaty drewnopodobne wyjątkowo tandetnie, a sztukaterie od czapy.

Z tym wiąże się kolejna tendencja, a mianowicie terror kompleciku. Nasz mózg ma skłonność do dopasowywania rzeczy poprzez podobieństwo. Pasuje, bo jest podobne. A to nie jest takie proste, bo czasem pasuje, dlatego że „nie pasuje”. Wspominałam o tym przy łączeniu stylów. Taka totalna konsekwencja w odzwierciedlaniu danego stylu, niezależnie czy to glamour, farmhouse, loft, czy też japandi- jest na koniec niezmiernie ograniczająca. Można datować tego typu mieszkanie co do pięciolecia. Rzeczy szybko się dewaluują. Często nakręcamy tylko przemysł tanich mebli i dodatków wątpliwego pochodzenia. Wszystko to razem powoduje, że mamy do czynienia z układem zamkniętym. Tu nie pasuje wspomniana szafa gdańska dziadka ani kilim babci, czy upatrzona komoda duńska. Jesteśmy zniewoleni przez przestrzeń. W dodatku posługiwanie się takimi konkretnymi totalnymi stylami niesie za sobą niebezpieczeństwo fałszu. Pałac z Kozłówki w bloku z lat 60., Prowansja w apartamencie wilanowskim. Śmiertelna powaga i totalność w podejściu do stylów nie jest ani sprytna, ani ponadczasowa.

10. Chciałabym, kiedyś zamieszkać w…

Latającym domu. Był taki film dla dzieci „Odlot”, gdzie bohaterowie, podczepiając balony do domu, przenieśli się do innej krainy. Albo wspomnę drugi motyw domu, tym razem z „Czarnoksiężnika z krainy Oz”, gdzie tornado porywa dom wraz z Dorotką i jej psem. W takim domu mogłabym mieszkać, pić kawę z widokiem na morze, innego dnia na góry, ale mieć również możliwość wrócić do mojego lasu. Mam nadzieję, że ktoś to kiedyś wymyśli. Mogę być taką Dorotką i zamieszkać w prototypie.

Sprawdź inne rozmowy z cyklu 10 pytań do architekta wnętrz

Rozmawiała: KATARZYNA SZOSTAK

Głos został już oddany

Konkurs na zdjęcia wnętrz komercyjnych z drzwiami DRE
Konkurs na zdjęcia wnętrz komercyjnych z drzwiami DRE
ARMASIL T Top White – Silikonowa masa tynkarska
ARMASIL T Top White – Silikonowa masa tynkarska
Nowy katalog rozwiązań systemowych Rigips GypSerra
Nowy katalog rozwiązań systemowych Rigips GypSerra
Bestsellery
GLOBALO prezentuje nową kolekcję okapów w ultramodnych pastelach
Zdrowy i energooszczędny dom z naturalną termoizolacją STEICOflex 036
Harmonia wokół domu