Bardzo ważny zwrot akcji w Poznaniu. Do rejestru zabytków trafiła dawna synagoga przerobiona przez Niemców na miejską pływalnię. To efekt starań społeczników i aktywistów oraz działań Wielkopolskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Decyzja o wpisie to znaczący, choć na pewno nie ostatni rozdział w skomplikowanej historii byłej synagogi (opisywaliśmy ją już szczegółowo i przypominamy krótko w dalszej części tekstu). O ochronę okaleczonej poznańskiej bóżnicy (ujętej jedynie w ewidencji zabytków) trwa od kilku lat batalia społeczników i aktywistów. Budynek może bowiem ulec gruntownej przebudowie na hotel lub budynek mieszkaniowy przez prywatnego inwestora. Realizacja projektu (pokazywanego publicznie jedynie podczas spotkań z radnymi i władzami miasta) może do końca zatrzeć pamięć o pierwotnej formie i funkcji obiektu. Według wydanej właśnie opinii Wielkopolskiego Wojewódzkiego Konserwatora zabytków (WWKZ) dawny charakter nadal da się odczytać w bryle przerobionej na pływalnię.
Wpis do rejestru nie dotyczy przy tym całości przeobrażonego przez Niemców obiektu, a jego oryginalnych, najważniejszych części. Tylko tych, które przetrwały przebudowę, bez fragmentów powstałych w jej wyniku. W dokumencie WWKZ z 16 maja czytamy m.in., że postanowiono chronić dawną synagogę:
(…) jako świadectwo dziedzictwa i kultury żydowskiej Poznania w zakresie pierwotnych elementów budynku synagogi (w tym: części murów obwodowych kopuły wewnętrznej z podtrzymującym ją filarami, kolebkowych sklepień skrzydeł północnego, południowego i zachodniego, tworzących centralną otwartą przestrzeń opartą na planie zbliżonym do krzyża greckiego; fragmentów kamiennych okładzin cokołu, fragmentów ceglanych okładzin ścian z fryzami i gzymsami z ceglanych kształtek; pozostałości pierwotnych otworów okiennych) (…).
dawna synagoga w Poznaniu przy ul. Wronieckiej i Stawnej, wnętrze, stan sprzed 1940 roku
źródło: www.poznan.pl (archiwum Biura MKZ)
późna radość
Wniosek o wpis do rejestru złożyły przed ponad rokiem trzy stowarzyszenia: Miasteczko Poznań, Łazęga Poznańska i Ahawas Tora. Wszystkim działaniom przewodzi Maciej Krajewski (Łazęga Poznańska), który tak komentuje postanowienie konserwatorów:
Bardzo się cieszę. To decyzja, na którą liczyliśmy. Dla strony społecznej to ogromna satysfakcja oraz przełom. Nasze spojrzenie na sprawę potwierdzili bowiem profesjonaliści z różnych dziedzin w szczegółowo opracowanym i uzasadnionym dokumencie. Bardzo konsekwentnie działał wojewódzki konserwator, wiele pomogła wizja lokalna wnętrza, która uświadomiła jak wiele elementów zachowało się do ochrony. Trudno jednak nie zauważyć, że wszystko to mogło nastąpić o wiele wcześniej – z inicjatywy odpowiednich miejskich jednostek odpowiedzialnych za dziedzictwo, kulturę i ochronę zabytków. Smutne i dziwne są ich wieloletnia bierność oraz brak inicjatywy, m.in. brak działań na rzecz ideowo-architektonicznego konkursu na projekt wykorzystania tego budynku.
dawna Synagoga Nowa w Poznaniu, ul. Stawna/Wroniecka, stan sprzed przebudowy w latach 1940-43
źródło: archiwum autora, pocztówka sprzed 1918 roku
Faktycznie, władze miasta lub jego instytucje nie zabiegały raczej w ostatnich dekadach o ochronę jedynego tak znaczącego świadectwa wielowiekowej obecności Żydów w Poznaniu. Tak jak by były nieświadome jego skomplikowanej i trudnej historii, która zaczęła się w 1907 roku. Wtedy właśnie, na obrzeżach ścisłego Starego Miasta, otwarto okazały budynek Nowej Synagogi według konkursowego projektu spółki Cremer & Wolffenstein. Przekryta wysoką kopułą bryła mierząca 45 metrów łączyła stylistyczne motywy mauretańskie i romańskie. Swoją funkcję pełniła do września 1939 roku. W latach 1940-43 Niemcy przerobili ją na pływalnię. Uprościli i obniżyli bryłę, zdjęli, skuli lub zamalowali dekoracje oraz symbole. Po wojnie Polacy zachowali ten stan. Pływalnia w dawnej synagodze służyła im do 2011 roku. Później okazjonalnie odbywały się w niej wydarzenia artystyczne.
Wcześniej, w 2001 roku Miasto przekazało zdekapitalizowany budynek lokalnej, bardzo nielicznej gminie żydowskiej (bez rekompensaty za kilkadziesiąt lat użytkowania). Ta podtrzymywała działanie pływalni, ale docelowo planowała urządzić w budynku „Centrum Dialogu i Judaizmu”. Nie poradziła sobie jednak z tym zadaniem i w 2014 roku weszła w porozumienie z prywatnym funduszem, planując w budynku funkcję hotelową. Przedstawiane wtedy projekty przebudowy i adaptacji były bardzo słabej jakości.
obojętność i burzenie
Ostatecznie w 2016 roku Miasto wydało pozwolenie na budowę, a w 2019 gmina żydowska sprzedała budynek prywatnej spółce. Podkreślano przy tym cały czas, że w przerobionym budynku znajdzie się miejsce pamięci o poznańskich Żydach. Żadne prace jednak nie ruszyły, gmach niszczał, w 2023 roku wybuchł w nim niewielki pożar (to po nim szerszą niż dotąd akcję na rzecz synagogi rozpoczął Krajewski). Jednocześnie pojawił się nowy pomysł adaptacji na cele mieszkaniowe. Właściciel, spółka Campione Investment 2 z Wrocławia przedstawiła władzom koncepcję, za którą odpowiadają poznańscy architekci: Przemysław Borkowicz (zm. 2022) i jego syn Iwo. Pod koniec 2023 roku uchwalono zaktualizowany plan miejscowy dla Starego Miasta. Wpisano w nim m.in. dopuszczenie funkcji mieszkalnej w byłej synagodze.
koncepcja przebudowy dawnej synagogi w Poznaniu, proj. Przemysław i Iwo Borkowicz — wizualizacje pokazane podczas sesji Rady Miasta Poznania 5.12.2023 roku
źródło: skyscrapercity.com, profil: PB Projekt Inwestor (www.skyscrapercity.com/members/pb.2101/)
Wśród decydentów cały czas dominowały glosy, że odkąd gmina przejęła budynek, przyszłość budynku jest wyłącznie jej sprawą. „Skoro Żydzi to sprzedali, ja bym to wywalił” mówił kilka lat temu wysoko postawiony urzędnik. Wcześniej, w 2007 roku zburzenie budowli proponował historyk sztuki Marcin Libicki. Prezydent Jacek Jaśkowiak orzekł z kolei, że nie będzie nikogo (czytaj: gminy żydowskiej, która sprzedała budynek) uszczęśliwiał na siłę. Decydenci ignorowali fakt, że mała i niezaradna poznańska gmina nie reprezentuje ogółu żydowskiej społeczności, a gmach i jego historia są znaczące dla poznańskiego dziedzictwa. Nie wyobrazili sobie chyba także wizerunkowych i turystycznych korzyści, które z interesująco wykorzystanej synagogi może czerpać miasto. Stąd też akcja Krajewskiego i innych stowarzyszeń oraz decyzja o rozpoczęciu prac nad wpisem do rejestru podjęta przez WWKZ w lutym zeszłego roku (zamroziła jakiekolwiek prace budowlane w obiekcie).
lektura obowiązkowa
Pozostaje mieć zatem nadzieję, że decydenci dokładnie przeczytają liczący kilkanaście stron dokument wojewódzkiego konserwatora, w którym pada wiele merytorycznych argumentów popartych bogatą dokumentacją i bibliografią. Czytamy w nim m.in. o unikalnym charakterze budynku:
Pozostałości synagogi w Poznaniu z zachowanym centralnym układem wnętrza, wobec całkowitego zniszczenia innych przykładów synagog kopułowych o centralnych planach w Europie środkowej i zachodniej, stanowią wyjątkowe i cenne świadectwo tego nurtu w budownictwie synagogalnym.
Są też w dokumencie polemiki z przedstawionymi przez właściciela opiniami konserwatorów twierdzących, że „budynek nie przypomina świątyni i kojarzy się wyłącznie z pływalnią”. Czytamy też, że „pozostałości są świadectwem minionej epoki, którego zachowanie leży w interesie społecznym ze względu na wyjątkową wartość historyczną i naukową”.
dawna synagoga w Poznaniu przy ul. Wronieckiej i Stawnej, stan z 2023 roku
fot.: Jakub Głaz
Krajewski nie traci zatem nadziei:
Cały czas liczę, że są w Poznaniu mądrzy i wrażliwi ludzie, którzy doprowadzą do zmiany istniejącej sytuacji, np. gruntownego przeformułowania projektu lub nawet wykupienia budynku. Stało się tak z synagogami w kilku wielkopolskich miastach, którymi zaopiekowały się lokalne samorządy. Dlaczego nie może tak być w Poznaniu? Przecież to znakomite miejsce, by promować wielokulturowość, pokazywać złożoną historię miasta oraz kreatywnie wykorzystać architekturę okaleczoną przez Niemców.
Nowy pomysł i podejście są konieczne, bo decyzja WWKZ przekreśla dotychczasowe plany spółki Campione Investment 2. Ta będzie zapewne walczyła o swoje. W toku postępowania wielokrotnie próbowała podważyć zasadność wpisu do rejestru. Jest zatem bardziej niż prawdopodobne, że – zgodnie z prawem – odwoła się od decyzji WWKZ do Generalnego Konserwatora Zabytków.