Otwarcie klubu jazzowego w minionym roku brzmi jak szaleństwo. Jednak dzięki połączeniu dobrego designu, świetnej akustyki i jazzu z mieszanką zupełnie nowych brzmień – sukces gwarantowany.
Wizja Klubu Jassmine, chociaż jest częścią warszawskiego Nobu, wybiega daleko poza schemat przyhotelowego klubu jazzowego, w którym muzycy grają do kotleta. Jassmine dużo bardziej przypomina dużo bardziej współczene londyńskie kluby, pełne świeżości, młodych artystów, gdzie jazz miesza się z innymi gatunkami z poszanowaniem tradycji. Klub to miejsce spotkań i muzycznych odkryć. A do tego wszystkiego potrzebujemy dobrego wnętrza. O te, jak i cały hotel zadbała pracownia Medusa Group.
fot. materiały prasowe | Jassmine
Hotelu Nobu zaprojektowany w pełni przez pracownię MEDUSA GROUP ARCHITECTS to pięciogwiazdkowa przygoda, której wnętrze idealnie pasuje do współczesnej, dynamicznej stolicy. Dążąca do otwarcia 20 hoteli na całym świecie do końca minionego roku, sieć Nobu Hotels stała się synonimem perfekcyjnej obsługi, wyróżniającego się wzornictwa i bezpretensjonalnego luksusu. Marka powstała po spotkaniu Roberta De Niro z szefem kuchni Nobu Matsuhisą w jego japońskiej restauracji w Los Angeles. Charakterystyczna bryła warszawskiego hotelu mieści się w centrum miasta, naprzeciw Hali Koszyki.
Jassmine to usbosobienie historii jazzowego gatunku balansującego na granicy elegancji i swobody, refleksji i zabawy. Jest swego rodzaju między salonowym wizerunkiem jazzu, dancingowymi korzeniami tego gatunku, a zaangażowaniem jakie wybuchło w latach 60. XX wieku i oddolną kreatywnością, obserwowaną współcześnie.
Już sama nazwa klubu niesie za sobą kilka symbolicznych znaczeń. Kwiat jaśminu kojarzy się z Japonią, odnosi się więc do współwłaściciela marki Nobu, jass z kolei to jedna z pierwszych oficjalnych nazw gatunku muzycznego, której używano w mieście uważanym za kolebkę jazzu – Nowym Orleanie. Jassmine to też imię kobiece, to słowo można również interpretować jako „kopalnię jazzu” lub po prostu „mój jazz”.
Jassmine mieści się w podziemiach Nobu, a wejście do klubu jest oddzielone od wejścia do hotelu i restauracji. Zjeżdżając dwa piętra w dół, elegancką windą poza odczuciem podniecenia, można również mieć wątpliwości. Drogi, luksusowy wręcz hotel nie kojarzy się przecież z przydymionym, klimatycznym jazzowym lokalem. Czy potencjalni słuchacze, a nawet artyści zainteresowaliby się pięciogwiazdowym pokojem i ekskluzywną restauracją? Mimo to, wyjątkowość sposobu dotarcia do klubu jest na swój sposób ekscytująca. Już przy wejściu do klubu znajduje się robiąca (teatralne wręcz!) wrażenie szatnia z bordowymi kurtynami. Klub jest kameralny – może pomieścić 190 osób, ale to, co ma do zaoferowania, czyni go jednym z najbardziej nowoczesnych miejsc w Polsce.
fot. materiały prasowe | Jassmine
Okazuje się, że, gdy eleganckie wnętrze wypełnia muzyka, miejsce nabiera nowych barw. Oświetlenie, dopracowane przez projektantów sprzyja pochłanianiu dźwięków. Istotnym elementem jest też znakomita akustyka. W klubie znajduje się system nagłośnieniowy, jakiego nie ma w żadnym innym miejscu tego typu i tego rozmiaru w Polsce. Systemy nagłośnienia d&b audiotechnik są zainstalowane w najbardziej renomowanych salach koncertowych świata, m.in. w Operze w Sydney, Royal Albert Hall w Londynie, a w Polsce w sali katowickiego NOSPR-u, Teatrze Narodowym w Warszawie czy w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Żadna z rodzimych i zagranicznych gwiazd nie odmówi występu na takim systemie. W Jassmine od samego początku celem było to, by każdy z uczestników wydarzenia miał zapewnioną jak najwyższą jakość dźwięku.
fot. materiały prasowe | Jassmine
Jassmine to miejsce, które trzeba zobaczyć i każdy, kto ma ochotę na wieczór serwujący ucztę dla dosłownie wszystkich zmysłów, powinien tu zajrzeć. Wnętrze wypełniają specjalnie zaprojektowane kompozycje zapachowe. Czekamy z niecierpliwością, by powrócić do doświadczania muzyki i architektury na żywo.
Marta Kowalska