Zobacz w portalu A&B!
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

W stronę miasta odpornego

02 stycznia '23

Rozmowa z numeru A&B 10|2022


Od planowania nie uciekniemy”, zaznacza nasza rozmówczyni. Ale czy elastyczne planowanie jest możliwe? Co ten termin oznacza w odniesieniu do miasta i do regulacji prawnych oraz co ma wspólnego z budowaniem odporności miasta? O wizji spójnego projektowania oraz wyzwaniach, jakie napotyka planowanie przestrzenne w Polsce, opowiada dr Sylwia Krzysztofik.

Kopenhaga - adaptacja zabytkowych budynków na zabudowę wielorodzinną

Kopenhaga — adaptacja zabytkowych budynków na zabudowę wielorodzinną

fot.: Sylwia Krzysztofik

rozmowa z Sylwią Krzysztofik

Alicja Gzowska: Ujmując temat z historycznej perspektywy, każde planowanie miasta to próba uzdrawiania tego, co istnieje — dążenie do „zdrowia” także w biologicznym sensie.

Sylwia Krzysztofik: Najczęściej tak. Często w tekstach o planowaniu pojawiają się odniesienia do biologicznych terminów, takich jak „genotyp miejsca”, „organizm miejski” czy „krwiobieg miasta”. Takie metafory pokazują, że miasto jest organizmem żywym i zmiennym, znajdującym się ciągle w ruchu, a nie materią, która jest dana raz i zdefiniowana do końca. Zmieniają się uwarunkowania, potrzeby, procesy. Ważne jest, żebyśmy umiejętnie określili najważniejsze cele i próbowali je realizować. Żeby te cele były realne, trzeba je wyznaczać w odniesieniu do potrzeb mieszkańców, naszych możliwości, budżetu oraz wykorzystania zasobów, które posiadamy — czyli wydajności. Jednym z takich zasobów atutów zwykle jest tożsamość miejsca, czyli cenne zasoby historyczne, związane z dziedzictwem kulturowym. To nie tylko cenne budynki, lecz także układ urbanistyczny, podział działek, rytm, osie kompozycyjne czy otwarcia krajobrazowe. To wszystko tworzy ducha miejsca i powoduje, że chcemy się z nim utożsamiać. Drugim cennym zasobem, który powinien być brany pod uwagę, są obszary przyrodnicze: te, które znajdują się w granicach miast lub tuż przy nich, czy w granicach aglomeracji. Myślę o parkach krajobrazowych i parkach narodowych, jak Kampinoski Park Narodowy, który działa jak magnes. W jego otulinie wiele osób chce mieć działki, spędzać weekendy albo po prostu mieszkać. Nie powinniśmy jednak pozwalać, żeby takie miejsca były intensywnie zagospodarowywane — powinniśmy stosować mechanizmy, które gwarantują bezpieczeństwo najcenniejszych obszarów. Musimy z jednej strony chronić to, co mamy najcenniejsze, a z drugiej starać się zapewniać rozwój tej przestrzeni, którą mamy do dyspozycji. To jest zawsze balansowanie i wybory.

Kopenhaga, stare miasto - parking rowerowy

Kopenhaga, stare miasto — parking rowerowy

fot.: Sylwia Krzysztofik

Alicja: Do których nie zawsze odnoszą się ze zrozumieniem użytkownicy takich przestrzeni, narzekający na ograniczenia.

Sylwia: Narzekających jest coraz mniej, bo wzrasta świadomość tych zagadnień w społeczeństwie. Mnie bardzo cieszy, że zainteresowanie planowaniem jest większe. To potwierdza duża liczba publikacji w prasie codziennej albo burze medialne wokół kontrowersyjnych inwestycji typu zabudowa w środku korytarza napowietrzającego, przerywanie łącznika ekologicznego czy inwestycja w dolinie rzeki. To wzbudza natychmiastową falę krytyki, sprzeciwu i chyba dobrze, że tak jest.

Alicja: Dyskusja o zasobach przyrodniczych rządzi się nieco innymi prawami niż dotycząca na przykład suburbanizacji.

Sylwia: Zdecydowanie tak, a przecież skutki dotkliwego rozlewania się przedmieść, suburbanizacji realizowanej w chaotyczny i przypadkowy sposób, dotykają nas wszystkich. Kontrą dla nich są działania władz miejskich realizujących programy rewitalizacyjne w historycznych centrach miast. Zakłada się, że jeśli uda się poprawić jakość życia i przestrzeni w centrach — cennych miejscach budujących tożsamość miejsca — to mieszkańcy nie będą tak chętnie przenosić się poza miasto i nie będą chcieli skazywać swoich rodzin na uciążliwość codziennych dojazdów. Wszystkie te działania, zjawiska powinniśmy wspierać myśleniem o podnoszeniu odporności miasta na zmiany klimatyczne. To element, który powinien pojawiać jako główny aspekt w obszarze wszystkich działań planowania, strategii i dokumentów planistycznych. I nie chodzi tylko o powiększanie terenów zieleni w mieście, by łagodzić skutki upału czy niwelować efekt miejskiej wyspy ciepła. Odporność miasta powinna być definiowana dużo szerzej, dotykać prawie wszystkich aspektów związanych z jego funkcjonowaniem i opierać się na optymalnym wykorzystaniu posiadanych zasobów. W wypadku struktur miejskich budowanie odporności to proces bardzo złożony i trudny, ponieważ wymaga działania równolegle i spójnie w kilku skalach i w kilku płaszczyznach. Trzeba działać w skali aglomeracji, obejmującej skalę miasta i terenów z nim związanych w sposób funkcjonalny i przestrzenny: przedmieść, miast satelitarnych i terenów przyległych, oraz w skali samego miasta, dzielnicy, kwartału i budynku.

Kopenhaga - piętrowy parking rowerowy

Kopenhaga — piętrowy parking rowerowy

fot.: Sylwia Krzysztofik

Alicja: Co się składa na odporność miasta?

Sylwia: Podstawowe elementy odporności miasta to różnorodność, gęstość powiązań, wydajność oraz elastyczność, czyli umiejętność dostosowywania się do zmiennych warunków. Różnorodność funkcji — ten często wspominany ostatnio mixed use, oznaczający między innymi dostępność podstawowych funkcji w strefie dojścia pieszego w piętnaście lub dwadzieścia minut — to trend ponownie popularyzowany przez aglomerację paryską, ale również przez Melbourne, Wiedeń czy Kopenhagę. Oczywiście głównym celem idei miasta piętnastominutowego jest także zmniejszenie liczby i czasu codziennych przemieszczeń, co pociąga za sobą rezygnację z codziennego używania samochodów i ograniczanie przeznaczania przestrzeni publicznej na potrzeby związane z autami. To przynosi dobre rezultaty, w takich miejscach po prostu lepiej się mieszka. Potwierdzają to rankingi miast najbardziej przyjaznych do życia, dlatego też wiele miejscowości próbuje podobne założenia wdrażać w swojej polityce miejskiej. Jednocześnie coraz bardziej musimy też brać pod uwagę optymalizację energetyczną, czyli przyglądać się uważnie, ile czasu i pieniędzy przeznaczamy na dojazdy i dlaczego. Innym aspektem różnorodności jest różnorodność struktur miejskich oraz — w kolejnej skali — rozmaitość form architektonicznych, która wpływa na jakość przestrzeni. Odpowiednio zróżnicowane formy i wnętrza urbanistyczne sprawiają, że przestrzeń jest ciekawsza, ma lepszą jakość, lepiej spełnia swoją funkcję i pracuje na co dzień.

Kolejnym elementem odporności jest wydajność, czyli optymalne wykorzystywanie posiadanych zasobów, takich jak przestrzeń, energia, czas. Na przykład zagadnienie optymalizacji zużycia energii dobrze jest diagnozować zarówno w skali miasta, dzielnicy, jak i wspólnot mieszkaniowych. Lepsze wykorzystanie przestrzeni oznacza między innymi zmniejszanie powierzchni miejskich nieużytków i wskazywanie dla nich nowych funkcji. Lepsze gospodarowanie czasem jest związane z już wcześniej wspomnianym zmniejszaniem liczby codziennych przemieszczeń, czyli zarówno codziennych dojazdów, jak i przejazdów tranzytowych.

Trzeci element to elastyczność, czyli zdolność adaptacji do zmiennych warunków. Ostatnie lata pokazały, że to, co nam się wydaje niezmienne i stabilne, wcale takie być nie musi. A to, co nam się wydaje mało prawdopodobne, może nas zaskoczyć z dnia na dzień. Globalna epidemia i lockdown, wojna w sąsiednim kraju i bardzo duże grupy ludzi przed nią uciekających. Do obu tych sytuacji musieliśmy się bardzo szybko dostosować. Elastyczność miasta to już nie tylko szybkie dostosowanie się do zmian klimatu.

I w końcu łączność — rozumiana jako jakość i gęstość powiązań między elementami miasta. Miasto to organizm złożony z kilku układów, które same w sobie powinny działać sprawnie, ale też w sposób właściwy współpracować między sobą, podobnie jak w naszych organizmach. Oczywistym elementem tych powiązań są sieci, w tym system komunikacji, na który składa się komunikacja zbiorowa w różnych formach: rowerowa, piesza i dojazdy indywidualne. Są to też węzły drogowe, rozmaite węzły i przewiązki. Istotnym wskaźnikiem jest tu gęstość sieci ulic i ich właściwe zhierarchizowanie. Istotne jest też wpływanie na preferencje mieszkańców, co może być realizowane przez politykę miejską. Łączność to także spójność przestrzenna i wydajność struktur miejskich, w tym na przykład sieci błękitno-zielonej.

Londyn  Londyn

po lewej: Londyn, adaptacja dawnych magazynów na funkcję mieszkalną wielorodzinną — New Concordia Wharf, 1997
po prawej: Londyn, zabudowa w kwartałach przy The Circle przy ul. Królowej Elżbiety, widok dziedzińca, 1997

fot.: Sylwia Krzysztofik

Alicja: Jaka jest różnica między planowaniem urbanistycznym a polityką miejską z perspektywy budowania odporności miasta?

Sylwia: Polityka miejska jest szerszym pojęciem niż planowanie urbanistyczne, w którym zwykle skupiamy się na określaniu wskaźników planistycznych, wskazywaniu priorytetów w rozwiązaniach przestrzennych, komunikacji miejskiej, definiowaniu zasad kompozycji przestrzennych i ochronie krajobrazu. Natomiast polityka miejska powinna uwzględniać również inne atuty — potencjały i deficyty miejsca w zakresie ekonomii, socjologii, geografii, historii, ekologii i w tym oczywiście także architektury i urbanistyki. Jest to dużo szersza problematyka, ale musi być spójna i konsekwentna, żeby mogła być efektywna.

Alicja: To bardzo trudne.

Sylwia: Tak. Jest to skomplikowane, ale konieczne. Od planowania nie uciekniemy, możemy je próbować ignorować, ale to nigdy nie jest dobre rozwiązanie. Planowanie powinno wskazywać priorytety w perspektywie krótko- i długofalowej, z ich uwzględnieniem w kalendarzu inwestycji w mieście. Niestety zdarza się, że zakładane harmonogramy podlegają zmianom. Przeważnie to rezultat długotrwałych procedur, odwołań, problemów proceduralnych z aktualizacją wycen i tak dalej. Takie problemy napotykamy w obecnie realizowanych projektach, ale to nie może przekreślać planowania i wdrażania zmian w miastach. Mamy w Europie — i w Polsce też — kilka przykładów spektakularnych sukcesów w przekształcaniu terenów zdegradowanych. Myślę tu chociażby o dokach w Londynie i w Dublinie czy o półwyspie Confluence w Lyonie. To były wymierające, zdegradowane przestrzennie miejsca, a obecnie są to dzielnice, w których kwitnie życie. Można mieć czasem wątpliwości, czy sposób przeprowadzenia tych zmian jest adekwatny do potrzeb ludzi, którzy wcześniej zamieszkiwali te tereny. Warto jednak przyglądać się różnym mechanizmom, które są obecne w legislacji anglosaskiej i irlandzkiej.

Szczególnie interesujący jest proces pozyskiwania przez miasta nowego zasobu mieszkaniowego, czasem wprost od deweloperów. U nas nie ma takiego rozwiązania, a tam są określone grupy zawodowe, dla których pozyskuje się mieszkania socjalne, są też mechanizmy wsparcia dla osób najbiedniejszych. Myślę, że mamy jeszcze przed sobą etap, w którym narzędzia dystrybucji mieszkań i polityki mieszkaniowej będą uzupełniane. Inna sprawa, że zdarza się, że narzędzia prawne są gotowe, ale samorządy z różnych względów z nich nie korzystają — jak jest w wypadku ustawy o rewitalizacji. Sporo się jednak w Polsce zmieniło, wiele projektów jest wdrożonych lub w trakcie realizacji. Łódź, którą znam najlepiej, jest właśnie w trakcie przebudowy centrum. Miałam przyjemność brać udział w tych projektach. Podobne zmiany zachodzą też w mniejszych ośrodkach. Poprawia się także skuteczność partycypacji społecznej, mieszkańcy coraz częściej zwracają uwagę na jakość przestrzeni i na funkcjonalność tego, co im się proponuje. To bardzo dobrze, że społeczeństwo zaczęło zauważać, że może mieć wpływ na przestrzeń, w której mieszka.

Łódź, nieużytki miejskie w miejscu obecnego Pasażu Hilarego Majewskiego; stan przed realizacją projektu Rewitalizacji Obszarowej Centrum Łodzi, 2016 rok

Łódź, nieużytki miejskie w miejscu obecnego Pasażu Hilarego Majewskiego;
stan przed realizacją projektu Rewitalizacji Obszarowej Centrum Łodzi, 2016 rok

fot.: Sylwia Krzysztofik

Alicja: Czasem może się wydawać, że prościej i szybciej przeprowadzić pewne inwestycje z poziomu na przykład budżetu obywatelskiego niż tradycyjną drogą.

Sylwia: Ja bym tego nie generalizowała. Bardzo wiele zależy od sytuacji, od polityki miejskiej, sposobów procedowania w mieście, na przykład czy zostanie sprawnie wyłoniony wykonawca, czy wykona pracę dobrze i nie trzeba będzie robić poprawek i czy nie będziemy mieć jakichś konfliktów interesów. Czasem decyduje przypadek, jak gdy w trakcie inwestycji odkryjemy coś cennego, co często cieszy, ale niestety wydłuża proces i podnosi koszty realizacji.

Alicja: Doświadczenie pandemii wzmocniło opinię, że tradycyjne narzędzia planistyczne, takie jak MPZP, nie odpowiadają współczesnym potrzebom szybkiego reagowania na dynamiczną sytuację.

Sylwia: Rzeczywiście, narzędzia, którymi się posługujemy, wymagają bardzo długich procedur. Wiele zależy od rodzaju inwestycji, jej wielkości i oddziaływania na całe miasto. Wymagane ustawą opiniowanie, uzgadnianie, rozsyłanie, komunikacja pomiędzy różnymi wydziałami i organami (których może być ponad dwadzieścia) może zająć około dziewięciu miesięcy (zakładając optymistyczny wariant). Patrząc na tę procedurę, trudno powiedzieć, co można tu pominąć, jak pójść na skróty. Jeśli myślimy o planowaniu odpowiedzialnym, mającym długofalowe skutki, to trudno odnosić je do punktowych działań, jak wspomniany budżet obywatelski. Najlepiej, gdyby planowanie było realizowane w kilku skalach, także czasowych. Idealnie byłoby spójnie ustalić, co jest najważniejsze, co jesteśmy w stanie przeprocedować w pierwszej kolejności, co nam przyniesie najszybszy, najlepszy efekt, i traktowanie tych założeń jako priorytetów. Ciekawym wątkiem, dopiero raczkującym, ale pokazującym nową skalę, jest planowanie w skali dzielnicy. Jednocześnie można się zastanawiać, jak cały proces uelastycznić, na przykład poprzez zapisy planu dopuszczające różne opcje albo warianty lub wskazujące „nawiasy” działań dopuszczalnych na danym miejscu.

Łódź - konsultacje projektu Obszarowej Rewitalizacji Centrum Łodzi, 2016 rok

Łódź — konsultacje projektu Obszarowej Rewitalizacji Centrum Łodzi, 2016 rok

fot.: Sylwia Krzysztofik

Alicja: To brzmi ryzykownie.

Sylwia: Trzeba się wystrzegać zbyt sztywnych zapisów legislacyjnych, w przeciwnym razie utkniemy w bardzo wąskiej szczelinie tego, co dozwolone. Konieczna jest współpraca obu stron — kompromis, który zapewnia jakość i dobrostan przyszłych użytkowników. Zmniejszanie rygorów legislacyjnych nie musi spowodować obniżenia kontroli na terenach szczególnie cennych. Problemem jest raczej planowanie indywidualne wynikające z nagminnego stosowania narzędzi zastępczych, takich jak decyzja o warunkach zabudowy. Z powodu braku planów miejscowych, decyzja WZ stała się w wielu miejscach podstawowym mechanizmem dla określania zasad realizacji inwestycji prywatnych.

Łódź, Pasaż Róży, 2022 rok, tworzenie sieci pieszych powiązań w śródmiejskich kwartałach w ramach projektu Rewitalizacji Obszarowej Centrum Łodzi, proj.: 3DArchitekci

Łódź, Pasaż Róży, 2022 rok, tworzenie sieci pieszych powiązań w śródmiejskich kwartałach
w ramach projektu Rewitalizacji Obszarowej Centrum Łodzi, proj.: 3DArchitekci

fot.: Sylwia Krzysztofik

Alicja: Czy nowy projekt ustawy o planowaniu przestrzennym rozwiązuje te kwestie?

Sylwia: Trudno przewidzieć, jakie skutki będzie miało wprowadzenie tej ustawy. Kiedy w 2003 roku wchodziła aktualna ustawa, to nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę, jaki będzie na przykład efekt pozwolenia na planowanie przestrzenne poprzez decyzje administracyjne. A przecież na to byliśmy skazani przez wiele lat, dopiero z czasem pojawiły się plany miejscowe, mniej lub bardziej szczegółowe. Teraz wprowadzenie planu ogólnego, który ma być następcą planów miejscowych, wydaje się pomysłem trafionym. Obawiam się raczej marginalizacji szczegółów. Jeśli plany ogólne będą bardzo szybko procedowane (bo czas na ich realizację będzie obligował do działania wszystkie gminy jednocześnie), to ich ustalenia mogą się okazać na tyle ogólne, że przyniosą nam różne przestrzenne i ekonomiczne niespodzianki. To się nie musi wydarzyć, ale jest możliwe. Jeszcze jedno — szkoda, że nie ma tu zapisów, które zapewniałyby strefowanie intensywności i wysokości zabudowy w skali miast lub dzielnic.
Trzeba pamiętać, że projektowanie zmian na terenach zurbanizowanych to jest proces ciągły, który podlega ewaluacji. Istotne jest tu monitorowanie zmian i ocena ich skuteczności. Ciągła korekta przyjmowanych celów oraz sprawdzanie, czy to, co osiągamy, jest adekwatne do obecnej sytuacji, jest potrzebne mieszkańcom, czy ma sens i jest skuteczne. To pomoże osiągać jak najlepsze efekty w projektach i w procesach inwestycyjnych, czego życzę zarówno mieszkańcom, użytkownikom, włodarzom, jak i projektantom.

Alicja: Dziękuję za rozmowę.

 

rozmawiała: Alicja Gzowska

fot.: Sylwia Krzysztofik

Sylwia Krzysztofik — urbanistka, architektka, adiunktka w Instytucie Architektury i Urbanistyki na Wydziale Budownictwa, Architektury i Inżynierii Środowiska Politechniki Łódzkiej. Członkini zarządu łódzkiego oddziału Towarzystwa Urbanistów Polskich. Autorka dysertacji poświęconej relacjom pomiędzy narzędziami legislacyjnymi w planowaniu a postępującymi zmianami na terenach cennych przyrodniczo. Obecnie prowadzi badania nad rewitalizacją intensywnie zurbanizowanych terenów śródmiejskich oraz narzędziami planistycznymi służącymi poprawie odporności struktur miejskich na zmiany klimatu.

Głos został już oddany

IGP-DURA®one – system powlekania proszkowego
SIATKA - METAL - PROGRESS
Ekologiczne nawierzchnie brukowe
INSPIRACJE