W związku z otwarciem nowej siedziby Muzeum Sztuki Nowoczesnej w ostatnich tygodniach przez Polskę przetacza się dość ciekawe zjawisko — prawdziwy wysyp samozwańczych krytyków architektury. Z jednej strony to dobrze, biorąc pod uwagę ciągły deficyt kompetentnych specjalistów w tej dziedzinie, z drugiej, w zalewie spontanicznych, lakonicznych, a czasem „memicznych” recenzji tej nowej realizacji, często brakuje głębszych refleksji, analiz czy odniesień do szerszego kontekstu w zakresie historii, polityki, sztuki, muzealnictwa czy lokalizacji w tak newralgicznym miejscu w centrum Warszawy.
Oczywiście można dywagować, jak mógłby wyglądać ten budynek, gdyby zaplanował go na przykład Frank O. Gehry. W roku 1998, tuż po oszałamiającym sukcesie Muzeum Guggenheima w Bilbao, udzielił on w polskiej prasie wywiadu, w którym wyraził chęć zaprojektowania nowego muzeum w Warszawie — nawet za darmo (rodzina Gehry’ego pochodziła z Polski, więc jego marzeniem było wybudowanie jakiegoś znaczącego budynku w ojczyźnie swoich przodków. W późniejszych latach zaprojektował Centrum Festiwalowo-Kongresowe Camerimage w Łodzi oraz budynek Akademii Muzycznej w Krakowie, jednak żadna z tych koncepcji nie doczekała się realizacji). Można też zastanawiać się, jak wyglądałoby to muzeum, gdyby udało się doprowadzić do szczęśliwego finału wizję Christiana Kereza, który wygrał w 2007 roku międzynarodowy konkurs, na który nadesłano ponad sto prac. Projekt ewoluował w bardzo ciekawym kierunku i był już na dość zaawansowanym etapie, gdy zrezygnowano z jego realizacji w 2012 roku. Można również spekulować, co by było, gdyby wybrano którąś z renomowanych międzynarodowych pracowni, które przymierzały się do tego tematu (w 2007 roku Kengo Kuma & Associates, Snøhetta czy ALA Architects, a w 2014 Foster + Partners, UNStudio czy Henning Larsen), nie wspominając już o tych, którzy przepadli na początkowych etapach kwalifikacji (jak Herzog & de Meuron i Zaha Hadid Architects). Można też analizować ciekawe projekty tego muzeum autorstwa bardziej zaznajomionych z lokalnym kontekstem i historią polskich architektów, albo... przygotować alternatywną, klasycystyczną koncepcję gmachu, zdobywając chwilową uwagę lokalnych mediów i polityków. Tego typu dywagacje to jednak tylko niezobowiązujące wróżenie z fusów w obliczu konkretnej, zbudowanej architektury autorstwa nowojorskiej pracowni Thomas Phifer and Partners (we współpracy z APA Wojciechowski Architekci).
Wydaje się, że po doświadczeniu wieloletniej pracy nad projektem Kereza, szukając jego następcy zleceniodawcy, już dokładnie wiedzieli, czego chcą, a czego nie (paradoksalnie to nowe muzeum bazuje na podobnym układzie przestrzennym, co w pierwotnej konkursowej koncepcji Szwajcara — uwolnione, przeszklone przyziemie i masywna, doświetlona od góry część ekspozycyjna). Realizacja Phifera na pierwszy rzut oka przypomina dość dosłowną interpretację neutralnego schematu wielofunkcyjnego muzealnego białego pudełka — white cube, preferowanego przez większość kuratorów i artystów na całym świecie. Dopiero po bliższym przyjrzeniu się można tu dostrzec ciekawą grę form, detali, materiałów, faktur i kolorów, które paradoksalnie prezentują całą gamę odcieni zbliżonych do bieli, podczas gdy ta ostatnia pojawia się jedynie w głównych przestrzeniach ekspozycyjnych. Wśród tej stonowanej stylistyki jedynymi ekstrawagancjami we wnętrzach wydają się: wykończone drewnem przestrzenie relaksacyjno-kontemplacyjne pomiędzy salami wystawowymi, pokaźne świetliki dachowe na ostatniej kondygnacji (które ze względów konserwatorskich będą zapewne dość często zasłaniane) i spektakularna centralna klatka schodowa, przypominająca nieco urzeczywistnienie graficznych iluzji optycznych M.C. Eschera. Można tylko żałować, że na dachu muzeum nie znalazło się miejsce na ogólnodostępny ogród lub taras, oferujący unikalne widoki na dynamicznie zmieniające się centrum współczesnej Warszawy.
Nowa siedziba MSN to architektura tła — sama schodzi na drugi plan, na pierwszym miejscu stawiając sztukę, która w tak zróżnicowanych przestrzeniach może pojawić się w rozmaitych formach i wymiarach. To muzeum podobnie działa na zewnątrz: stanowi masywny horyzontalny kontrast dla Pałacu Kultury i Nauki oraz szklanych wieżowców dominujących panoramę stolicy, a także potencjalne tło dla działań multimedialnych (może Pipilotti Rist?). Ciekawym zabiegiem jest całkowite przeszklenie parteru sprzyjające połączeniu pobliskich ciągów komunikacyjnych i nowego placu Centralnego, ale też wprowadzeniu sztuki w przestrzeń publiczną — może być ona oglądana nie tylko przez zdeterminowanych koneserów, ale również przez przypadkowych przechodniów czy setki kierowców i pasażerów przemierzających codziennie ulicę Marszałkowską. To budynek, który z jednej strony nawiązuje do ideałów modernizmu (niemal dosłownie ilustruje pięć zasad nowoczesnej architektury Le Corbusiera), z drugiej wpisuje się w popularny nurt minimalistycznych „antyikonicznych” muzeów, widoczny w twórczości między innymi Davida Chipperfielda, Johna Pawsona czy Richarda Meiera (u którego przez wiele lat pracował Phifer). To apoteoza prostoty, logiki i syntezy — projekt, w którym proporcje, detale, materiały i podziały (łącznie z dylatacjami na elewacjach czy posadzkach) mają ogromne znaczenie, nie wspominając już o precyzji wykonania.
Myślę, że realnie będzie można ocenić to muzeum za kilka miesięcy, a nawet lat, i to głównie na podstawie tego, co będzie się działo w jego wnętrzach i najbliższym otoczeniu, w jaki sposób zostanie przyjęty (a może czasem przejęty?) przez odwiedzających i artystów, ale też jak będzie sobie radził z upływem czasu (oby z godnością!). Ciekawe jest też, jak tę większą kompozycję architektoniczno-urbanistyczną uzupełni po sąsiedzku teatr TR Warszawa (również zaprojektowany przez Phifera), który bezpowrotnie zmieni perspektywy widokowe w najbliższej okolicy Pałacu Kultury i Nauki. Na razie, jak to zwykle bywa w ogólnonarodowych debatach: dla jednych takie muzeum to za mało, dla innych za dużo, dla części jest w sam raz, a pozostali nie mają zdania. Pozostaje się cieszyć, że w ogóle zaczynamy rozmawiać o współczesnej architekturze w nieco szerszym gronie.
Bartosz Haduch
więcej: A&B 12/2024 – MIEJSCA TRZECIE,
pobierz bezpłatne e-wydania A&B