Przestrzeń łącząca cechy wnętrza i zewnętrza, na pograniczu architektury i natury, to wątek pojawiający się w rozmaitych budowlach od starożytności po współczesność — od pierwotnych schronień ludzkich w jaskiniach, poprzez antyczne domy z atrium, kolumnady i portyki dawnych świątyń, aż po najnowsze realizacje. W tym kontekście okulus rzymskiego Panteonu, przez który czasem do środka wpadają strugi deszczu, to niedościgniony ideał, do którego wciąż dąży wielu twórców. Kolejny rozdział w tej historii stara się dopisać japoński architekt — Junya Ishigami.
KAIT Plaza to wielofunkcyjna przestrzeń integracyjna
fot.: Bartosz Haduch
Junya (Jun’ya) Ishigami to jeden z najbardziej docenianych współczesnych architektów japońskich, wciąż zaliczany do tak zwanego młodego pokolenia, mimo że w tym roku obchodził pięćdziesiąte urodziny. Tuż po ukończeniu studiów na Wydziale Architektury i Urbanistyki Narodowego Uniwersytetu Sztuki i Muzyki w Tokio, w latach 2000–2004 pracował w renomowanym biurze SANAA — Kazuyo Sejima + Ryue Nishizawa. Współtworzył w tym czasie tak znaczące realizacje, jak Muzeum Sztuki Współczesnej XXI wieku w Kanazawie czy butik Diora przy słynnej dla świata mody ulicy Omotesandō w stolicy Japonii. Mimo pewnych podobieństw do twórczości Sejimy i Nishizawy, Ishigamiemu zazwyczaj udaje się wyjść poza powtarzalne schematy, w których często tkwią jego dawni pracodawcy. Od założenia autorskiej pracowni w 2004 roku jego kariera usłana jest kolejnymi międzynarodowymi sukcesami — od Złotego Lwa za projekt w Arsenale na Biennale Architektury w Wenecji w 2010 roku, przez Obel Award w 2019 roku, po Nagrodę im. Fredericka Kieslera za całokształt dotychczasowej twórczości w 2024 roku. Święty Graal architektów, ufundowany pod koniec ubiegłego wieku przez rodzinę Pritzker, wydaje się tylko kwestią czasu.
białą monolityczną formę KAIT Plaza przecina nieregularna mozaika prostokątnych otworów
fot.: Bartosz Haduch
Ishigami to mistrz skomplikowanych, filigranowych, minimalistycznych konstrukcji, czego przykładem mogą być: budynek recepcyjny w parku Vijversburg w Leeuwarden (2017, we współpracy ze Studio MAKS), tymczasowy pawilon Galerii Serpentine w Londynie (2019) czy wzniesione na wodzie Zaishui Art Museum w Rizhao (2023). Kolejnym motywem powracającym dość często w twórczości Japończyka jest ścisła integracja i przenikanie architektury oraz natury. Przykładami takiego podejścia są: założenie krajobrazowe Art Biotop Water Garden w górach Nasu (miejsce to funkcjonowało tylko trzy lata — od 2019 do 2023 roku), pawilon Kokage-gumo w Kundan (2021) czy „wydrążona” pod ziemią kawiarnia Maison Owl w Ube (2022). Oba wymienione wątki, obecne właściwie od początku w autorskiej twórczości Ishigamiego, znajdziemy też w jego realizacji KAIT Plaza, ukończonej w 2020 roku w ramach kampusu Kanagawa Institute of Technology (KAIT).
rzut dachu
© Junya Ishigami + associates
Na terenie tej uczelni Japończyk zaprojektował wcześniej parterowy szklany pawilon KAIT Workshop (2008), którego wyróżnikiem jest „las” ponad trzystu poprzekręcanych w różnych kierunkach białych wąskich kolumn. To była pierwsza realizacja młodego architekta, miała ona też dla niego znaczenie sentymentalne — urodził się i wychował właśnie w prefekturze Kanagawa. Po sukcesie tego niewielkiego budynku władze uczelni ponownie zaprosiły Ishigamiego do współpracy. Tuż obok KAIT Workshop, w centralnym punkcie kampusu uczelnianego miała powstać wielofunkcyjna przestrzeń integracyjna dla studentów, przeznaczona na wydarzenia plenerowe, prezentacje, koncerty, warsztaty, wystawy czy inauguracje roku akademickiego. Początkowo zakładano realizację otwartego placu połączonego z założeniem ogrodowo-krajobrazowym, więc dość dużym zaskoczeniem było to, że Ishigami ten narzucony program przestrzenno-funkcjonalny postanowił niemal całkowicie zadaszyć. W dość specyficznym lokalnym kontekście ma to jednak swoje uzasadnienie.
biała forma KAIT Plaza stanowi kontrast dla dość chaotycznej i niejednorodnej zabudowy kampusu uczelni
fot.: Bartosz Haduch
W środkowej części największej japońskiej wyspy Honsiu, gdzie warunki pogodowe i roczne amplitudy temperatury są dość zróżnicowane, takie rozwiązanie sprawdza się zarówno przy upałach, jak i podczas opadów deszczu czy śniegu. Obiekt jest też przystosowany do bardziej ekstremalnych zjawisk atmosferycznych, jak tajfuny czy trzęsienia ziemi, nierzadkie na tej szerokości geograficznej. W obliczu coraz bardziej gwałtownych zmian klimatycznych schemat choćby częściowo zadaszonej przestrzeni publicznej może być jednym z zagadnień przyszłości, nie tylko w kontekście urbanistyki i architektury.
otwory w bocznych ścianach są przeszklone, natomiast otwarte dachowe perforacje pozwalają na pełniejszy kontakt z otoczeniem i naturą — łącznie z opadami atmosferycznymi
fot.: Bartosz Haduch
Forma nowego obiektu KAIT Plaza — zarówno posadzka, jak i zadaszenie — podąża za istniejącym, niewielkim spadkiem terenu. Jej organiczny, wygięty kształt może przywodzić na myśl syntetyczną przestrzenną interpretację słynnego drzeworytu powstałego w tym regionie — „Wielka fala w Kanagawie” (1831) autorstwa Katsushiki Hokusaia. We wnętrzu podłoga płynnie wznosi się ku krawędziom bryły, tworząc iluzję przestrzeni bez początku i końca oraz zanurzenia w quasi-naturalnej topografii o powierzchni ponad 4000 metrów kwadratowych. Białe ściany i dach poprzecinane są prostokątnymi otworami — jedynie po bokach są one przeszklone, natomiast te górne pozostawiono otwarte, pozwalając na pełną integrację z naturą — włącznie z opadami atmosferycznymi. Ta monolityczna forma kontrastuje z dość chaotycznym najbliższym otoczeniem — budynkami edukacyjnymi o różnej skali, boiskami sportowymi i szpalerami emblematycznych dla Japonii kwitnących wiosną wiśni. Co ciekawe, w początkowej fazie projektu powłoka obiektu miała być lekką ażurową pergolą na rośliny płożące. Finalna wersja zewnętrznej struktury powstała jednak z zespolonych płyt stalowych o grubości zaledwie 12 milimetrów. Podobne rozwiązania Ishigami testował wcześniej w projektach mebli — w tym monumentalnego stołu z cienkim blatem o grubości 3 milimetrów, długości 9,5 metra i wadze 700 kilogramów! W przypadku KAIT Plaza skala skomplikowania konstrukcyjnego była jeszcze większa, bo we wnętrzu obiektu nie przewidziano żadnych podpór pośrednich, a rozpiętość dachu sięga tu aż 90 metrów. W projekcie trzeba było też uwzględnić zmiany wysokości ażurowego zadaszenia sięgające 30 centymetrów, ze względu na rozszerzalność cieplną i kurczenie się stalowych elementów. Biorąc pod uwagę dość niskie zawieszenie sufitu — między 220 a 280 centymetrów ponad posadzką — było to dość spore wyzwanie. Stabilność całej konstrukcji zapewniają 83 pale i 54 kotwy gruntowe, które zostały osadzone na betonowej belce fundamentowej. Żebra zamontowano jako pierścienie dociskowe w odległości 3 metrów od zewnętrznego obwodu blachy dachowej w celu zmniejszenia naprężeń wywieranych na pionowe przegrody po obwodzie obiektu. W tym skomplikowanym ustroju konstrukcyjnym jedynie ściany zewnętrzne o grubości 25 centymetrów są choć trochę bardziej zbliżone do standardowych rozwiązań.
KAIT Plaza jest celem „pielgrzymek” pasjonatów architektury, fotografii, filmów oraz mediów społecznościowych
fot.: Bartosz Haduch
59 prostokątnych otworów w zewnętrznej powłoce kadruje wycinki otoczenia, tworząc dość abstrakcyjną mozaikę obrazów otoczonych białym passe-partout. W większości są to widoki nieustannie zmieniającego się nieba, co może budzić skojarzenia z serią instalacji przestrzennych Skyspaces autorstwa amerykańskiego artysty — Jamesa Turrella. We wnętrzu KAIT Plaza można też zaobserwować ciekawe zjawisko optyczne — przy zachmurzonym niebie refleksy świetlne pojawiające się pod otworami w dachu są delikatne i rozmyte, a w pełnym słońcu odzwierciedlają kompozycję górnych perforacji w postaci geometrycznego układu lśniących prostokątów. W czasie upałów na takich rozświetlonych płaszczyznach czasem wygrzewają się studenci, a podczas opadów na posadzce pojawiają się kałuże lub regularne śnieżne plamy.
Szara porowata posadzka przemysłowa pozwala jednak na szybkie wchłanianie wody, łatwo ją też utrzymać w czystości, więc próżno tu szukać śladów po zmiennych warunkach atmosferycznych — przebarwień czy zacieków. Nieco inaczej jest z dachem, szczególnie w powoli szarzejących zagłębieniach przy otworach dachowych.
Opisywane rozwiązania udowadniają, że cały ten obiekt jest jednym wielkim eksperymentem — funkcjonalnym, formalnym, konstrukcyjnym i materiałowym, ale też formą twórczego dialogu Ishigamiego z dawnymi mentorami — Sejimą i Nishizawą (odniesienia do ich wcześniejszych realizacji — Rolex Learning Center w Lozannie oraz Teshima Art Museum są w tym przypadku dość czytelne). KAIT Plaza to przestrzeń, w której zatarte są granice między wnętrzem a zewnętrzem, budynkiem a placem, pionem a poziomem, gubi się też nieco poczucie skali — dopiero pojawienie się tu ludzi ułatwia percepcję i orientację (co ciekawe, pochyła posadzka do pewnego stopnia wymusza też sposób poruszania się — ruch bądź spoczynek). To miejsce izolacji i pewnego rodzaju „wyobcowania”, jakże odmienne od chaotycznego kontekstu — bliższego i dalszego. To też idealna ilustracja japońskiego pojęcia Ma definiującego pustkę, która w tym przypadku może być wypełniona na wiele różnych sposobów. To przestrzeń, która sprzyja kontemplacji cyklicznych zjawisk związanych z naturą — zmian pogody, pór dnia czy roku, upływu czasu, przemijania... czyli zagadnień fascynujących ludzi od wieków.
KAIT Plaza
fot.: Bartosz Haduch
Nie wszyscy wizytujący mają jednak tak szczytne cele. Ta realizacja to wszak również dowód na postępującą instagramizację współczesnego świata — także architektury. Wielu odwiedzających, przybywających czasem z odległych zakątków świata, dociera w to miejsce wyłącznie po to, by zrobić serie efektownych zdjęć czy filmów, które lądują później na niezliczonych profilach w mediach społecznościowych. Biorąc pod uwagę ilość tych publikacji, obiekt ten „funkcjonuje” chyba częściej w świecie wirtualnym niż realnym, gdzie udostępniany jest zwiedzającym spoza uczelni tylko przez kilka dni w miesiącu i to wyłącznie po wcześniejszej rezerwacji. Krótkotrwałe, natychmiastowe, jednorazowe wrażenia oraz niezaprzeczalna „fotogeniczność” tej przestrzeni zastępują w tym przypadku trwałość i użyteczność, więc z witruwiańskiej triady zostaje nam właściwie głównie dość relatywna i subiektywna kategoria — piękno. To z kolei prowokuje dalsze pytania o różnice między architekturą a sztuką, a to już temat innego odwiecznego dyskursu bez definitywnych i jednoznacznych rozstrzygnięć.
Bartosz Haduch
Michał HADUCH
więcej: A&B 12/2024 – MIEJSCA TRZECIE,
pobierz bezpłatne e-wydania A&B