NOWOŚĆ! Prawo w architekturze – przystępnie na portalu A&B
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Floating city. Pływające wielomiasto U.S. Navy

08 marca '23

Artykuł z numeru A&B 11|2022

Dziś odwiedzimy wielomiasto, o którym marzyłem całe życie. Będzie to wyjątkowe zwiedzanie, opowieść inna niż wszystkie dotychczasowe o wielomiastach, większych i mniejszych aglomeracjach, które razem przemierzamy.

Po tylu dotąd poznanych miejscach poczułem, że nadszedł czas na odejście od zwyczajnej, codziennej, miejskiej rzeczywistości. Czas złamać schemat, zmienić rytm. Zajrzeć tam, gdzie zagląda mało kto.

To miasto ma 250 tysięcy mieszkańców. Jest zaprojektowane inaczej niż miasta, w których żyjemy. Ma inne priorytety niż zwykłe osiedle. Chociaż spełnia wszystkie funkcjonalne wymogi, jakie nadające się do życia miasto powinno spełniać, jest najbardziej INNE spośród wszystkich ludzkich osad na naszej planecie. Jego najważniejszą cechą jest to, że jest ruchome. A dokładniej — pływające. Nazywa się U.S. Navy.

lotniskowiec uderzeniowy nigdy nie pływa sam; z okrętami osłony i wsparcia ludność zespołu często przekracza 10 tysięcy mieszkańców

lotniskowiec uderzeniowy nigdy nie pływa sam; z okrętami osłony i wsparcia ludność zespołu często przekracza 10 tysięcy mieszkańców

© U.S. Navy

Unoszące się na wodzie miasto jest ogromne. Składa się na nie blisko 300 siedlisk ludzkich, zamieszkujących taką właśnie liczbę mobilnych budynków-okrętów. Prócz ponad setki mniejszych jednostek, tworzy je 60 niszczycieli, 72 atomowe okręty podwodne, 22 krążowniki rakietowe, 9 uniwersalnych okrętów desantowych tak zwanych LHD i 11 lotniskowców uderzeniowych. Uwagę skoncentrujemy dziś na tych ostatnich dwóch rodzajach jednostek, jako najbardziej spektakularnych, z najszerszą miejską ofertą dla najliczniejszych społeczności ich mieszkańców. Ale wspomnimy również o reszcie pływającej infrastruktury, bo w mieście U.S. Navy są również okręty-szpitale, a nawet pamiątkowe pancerniki.

Skrót LHD pochodzi od landing helicopter dock, fascynującego okrętu: to hybryda ruchomego lotniska z pływającym portem morskim. Upraszczając: na górze jest lotnisko z długim na 250 metrów pasem startowym, a na dole — zamykany i zalewany dok, będący portem dla barek desantowych i poduszkowców. Okręt typu LHD (obecnie w służbie jest to głównie klasa WASP) może być domem dla ponad 3 tysięcy ludzi, z czego ponad tysiąc to załoga statku, a prawie dwa tysiące — to desant Korpusu Piechoty Morskiej i załoga lotnicza.

LHD po polsku można by nazwać lotniskowcem desantowym, przy czym w zależności od konfiguracji i potrzeby chwili może to być lekki lotniskowiec, okręt desantowy, ruchoma baza logistyczna i tak dalej. W telegraficznym skrócie jest to okręt, którego głównym zadaniem jest zdolność do samodzielnego przeprowadzenia desantu 2 tysięcy w pełni wyposażonych żołnierzy z ciężkim sprzętem wraz z kompleksowym wsparciem lotniczym. W dowolnym miejscu na świecie.

typ LHD to przede wszystkim desant; drogą powietrzną pasażerów zabiorą podobne do tych z filmu „Avatar” samoloty Osprey

typ LHD to przede wszystkim desant; drogą powietrzną pasażerów zabiorą podobne do tych z filmu „Avatar” samoloty Osprey

© U.S. Navy

Między znajdującym się na górze lotniskiem a portem morskim na poziomie linii zanurzenia znajdują się liczne kondygnacje mieszczące całe miasto potrzebne, by te tysiące ludzi mogło normalnie funkcjonować. Na LHD takich kondygnacji jest aż czternaście. Czternaście pięter na wodzie to całkiem sporo.

Oprócz licznych pomieszczeń sypialnych pod pokładem LHD znajdują się olbrzymie hangary lotnicze, pokłady mieszczące flotę pojazdów bojowych, czołgów, wozów pancernych, samochodów terenowych. Jest wielka pralnia, szpital, kuchnie, jadalnie, warsztaty naprawcze, kaplica wielowyznaniowa, kino, siłownie, biblioteka, jest nawet kawiarnia Starbucks, a właściwie serwujący kawy tej marki klon, wymyślony specjalnie na wielkie okręty U.S. Navy.

załoga to ludzie jak my, śmieją się, „siedzą na smartfonach”

załoga to ludzie jak my, śmieją się, „siedzą na smartfonach”

fot.: Mateusz Zmyślony

Port, czyli dok, ma wymiary 81 na 15 metrów i jest wysoki na 8,5 metra. Trudno powiedzieć, co jest tu bardziej imponujące: lotnisko czy część portowa. Na płycie lotniska można spacerować pomiędzy kilkudziesięcioma śmigłowcami różnych typów, zazwyczaj są tu też samoloty odrzutowe Sea Harrier w najnowszej odmianie, zastępowane stopniowo F-35 w wersji morskiej. Najciekawszym na pokładzie lotniczym sprzętem są chyba samoloty transportowe Bell Boeing V-22 Osprey o zmiennym układzie wirników. Latają dwa razy szybciej od większości śmigłowców i potrafią pionowo (lub z krótkiego rozbiegu) startować i lądować, zabierając na pokład 24 ­żołnierzy desantu.

start z pokładu lotniskowca uderzeniowego wspomagają katapulty - w nowej generacji elektromagnetyczne

start z pokładu lotniskowca uderzeniowego wspomagają katapulty — w nowej generacji elektromagnetyczne

© U.S. Navy

Szczerze mówiąc, widok okrętu typu LHD w akcji ze startującymi z niego Ospreyami i wypływającymi z otwartej rufy poduszkowcami i barkami desantowymi, pełnymi pojazdów pancernych, osłanianych przez chmarę myśliwców i helikopterów szturmowych przypomina sceny z filmu „Avatar”.

Ta niesamowita stalowa instalacja z całą pewnością robi wrażenie jako groźna, wojenna machina. Ale jest też na swój sposób piękna, choć projektanci urządzeń militarnych mają nieco inne priorytety niż designerzy cywilni czy architekci lądowi. Siłą rzeczy tu każdy element ma przede wszystkim działać w warunkach bojowych. Ale nie zmienia to faktu, że całość musi być też wygodnym domem dla tysięcy ludzi, i to domem, w którym spędza się dużo czasu — rejs takiego okrętu zwykle trwa wiele miesięcy.

zacumowany w porcie USS Kearsarge widziany z przodu

zacumowany w porcie USS Kearsarge widziany z przodu

© U.S. Navy

Jeszcze dłużej na morzu przebywa bliski krewny LHD, największy okręt wojenny świata, czyli lotniskowiec uderzeniowy. Klasa WASP ma napęd konwencjonalny i jest mniejsza — chodzi o to, by LHD mieściły się w Kanale Panamskim. Dlatego ich potężne, wystające poza obrys kadłuba windy lotnicze o udźwigu ponad 30 ton każda — są składane. Te ograniczenia nie dotyczą jednak lotniskowców uderzeniowych. Te są ekstremalnie wielkie, mają napęd jądrowy, ich zasięg jest nieograniczony, są w pełni autonomiczne i mogą latami pływać po morzach i oceanach — bez zawijania do portu, wszelkie zaopatrzenie dostarczając drogą morską i lotniczą.

Taki lotniskowiec to, proszę Państwa, coś absolutnie niesamowitego. Najnowszy — USS Gerald Ford — ma 333 metry długości, 78 metrów szerokości i ponad 4 500 osób załogi. Z pokładu startowego operuje około stu różnego rodzaju samolotów i śmigłowców; liczba ta jest zmienna, ale wartość bojowa takiego okrętu jest porównywalna do siły lotnictwa średniej wielkości państwa lądowego. Gdyby postawić ten okręt do pionu, byłby o ponad 100 metrów wyższy od Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.

USS Kearsarge, na rufie rzuca się w oczy otwierana rampa: tędy wypływają jednostki desantu morskiego

USS Kearsarge, na rufie rzuca się w oczy otwierana rampa: tędy wypływają jednostki desantu morskiego

fot.: Mateusz Zmyślony

Jeśli do tego dodamy, że całą tę wielką masę (100 tysięcy ton) można rozpędzić do 30 węzłów (na wodzie to bardzo, bardzo szybko), a jednocześnie z pokładu startowego w niesamowitym tempie startują i lądują dziesiątki samolotów — dostrzeżemy coś dużo bardziej znaczącego niż po prostu stworzoną przez inżynierów konstrukcję. To cud techniki, majestatyczna maszyneria, której nie należy oceniać z perspektywy wyłącznie wojskowej. Te wielkie okręty de facto pilnują, by cały nasz świat działał w miarę możliwości sprawnie i zgodnie z pewnymi ogólnie przyjętymi zasadami.

obrońcy wolności strzegą porządku tego świata

obrońcy wolności strzegą porządku tego świata

© U.S. Navy

Znana jest teza, że światem rządzi ten, kto panuje na oceanach. Z tej perspektywy żyjemy w czasach dominacji jednego kraju — Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Krótko mówiąc — na planecie Ziemia rządzi pływające miasto U.S. Navy. I przez jakiś czas jeszcze na pewno tak będzie. Zawdzięczamy temu miastu globalny porządek. Zdarzają się lokalne konflikty, wybuchają wojny, przetaczają się epidemie, miejscami dochodzi do katastrof naturalnych — ale po morzach i oceanach nieustannie krążą dziesiątki i setki tysięcy mniejszych i większych statków handlowych i pasażerskich, przewożących większość światowej produkcji przemysłowej i tworzących międzynarodową gospodarkę. Ta regulowana jest według pewnych wspólnych standardów, przepisów i zasad, których zasadniczo przestrzegają (prawie) wszyscy na planecie. Z tego punktu widzenia lotniskowce i desantowce nie są maszynami do zabijania — wręcz przeciwnie. Dzięki nim życie kwitnie i toczy się w miarę spokojnie. Na morzach na co dzień panuje porządek, z rzadka tylko zaburzany przez, na przykład, somalijskich piratów.

USS Kearsarge w tej misji odwiedza bałtyckie porty, byśmy mogli spać spokojniej

USS Kearsarge w tej misji odwiedza bałtyckie porty, byśmy mogli spać spokojniej

© U.S. Navy

Można te wielkie okręty podziwiać za ich imponujące rozmiary czy niesamowite możliwości. Mnie osobiście jednak podobają się one właśnie jako pływające miasta, z całą tą cudowną logistyką, niezbędną, by mogły sprawnie funkcjonować, a załogi były w dobrej ­formie, wysportowane i uśmiechnięte.

to trudne do ogarnięcia wyobraźnią kolosy - dzięki nim na morzach i oceanach nie panuje chaos

to trudne do ogarnięcia wyobraźnią kolosy — dzięki nim na morzach i oceanach nie panuje chaos

© U.S. Navy

To właśnie miejski charakter tych pięknych okrętów pchnął mnie wiele lat temu do San Francisco na U.S. Navy Fleet Week — największą doroczną imprezę floty, odbywającą się na wodach zatoki wokół słynnej wyspy Alcatraz. Wtedy minąłem się z moim lotniskowcem, gdyż wybuchła wojna i akredytacja, którą udało mi się zdobyć, okazała się nic niewarta. USS Enterprise odpłynął na Ocean Indyjski i do naszego spotkania nie doszło.

lotniskowce to najwyższy wymiar pracy zespołowej

lotniskowce to najwyższy wymiar pracy zespołowej

© U.S. Navy

Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Dlatego, gdy zobaczyłem wieści o wizycie w Polsce USS Kearsarge, jednego z ośmiu będących w służbie okrętów LHD klasy WASP, nie czekałem ani sekundy. „Nie przyszedł Mahomet do góry, przyszła góra do Mahometa” — pomyślałem.

Głos został już oddany

DACHRYNNA: zintegrowany system dachowy 2w1 (Dach + Rynna)
SPACE Designer
INSPIRACJE