Ostatnie trzy dekady to czas, w którym w Polsce powstała cała gama budowli wybitnych i nietuzinkowych, naszych rodzimych ikon architektury. W cyklu „Rewizja” przypominamy najciekawsze polskie realizacje powstałe po 1993 roku — trudno więc wyobrazić sobie lepszą okazję do tego, by w artykule otwierającym cykl przybliżyć historię powstania Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha” w Krakowie, które właśnie obchodzi okrągły jubileusz trzydziestolecia. Odświeżamy materiały archiwalne, zastanawiamy się nad rolą „Mangghi” dzisiaj oraz rozmawiamy z prof. Krzysztofem Ingardenem o Aracie Isozakim, autorze koncepcji jej siedziby.
Prapoczątków jednego z najważniejszych muzeów w Krakowie oraz z pewnością najważniejszej polskiej instytucji muzealnej zajmującej się kulturą dalekiego wschodu można doszukiwać się jeszcze w początkach ubiegłego stulecia. Twórcą kolekcji (oraz źródłem nazwy!), która dała początek krakowskiemu Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej, był Feliks „Manggha” Jasieński, którego obrotność oraz fascynacja Orientem zaowocowały zgromadzeniem bogatych zbiorów sztuki japońskiej. W 1920 roku, na 9 lat przed swoją śmiercią, przekazał Muzeum Narodowemu w Krakowie całą, liczącą ponad 15 tysięcy eksponatów, kolekcję. Wśród nich znajdowało się 6,5 tysiąca obiektów o tematyce japońskiej, w tym liczne drzeworyty, parawany czy ceramika. Przez kolejne dziesięciolecia kolekcja stanowiła część zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie, które nie było w stanie w pełni wykorzystać jej potencjału. Wielka zmiana i nowe szanse dla kolekcji Jasieńskiego miały nadejść pod koniec dwudziestego stulecia.
Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha” w Krakowie
fot.: Kamil. A. Krajewski © udostępnione dzięki uprzejmości Muzeum „Manggha” w Krakowie
dalekowschodnia fascynacja
Drugim elementem układanki, która złożyła się na powstanie Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej w Krakowie była działalność Andrzeja Wajdy. Jego fascynacja Japonią rozpoczęła się w 1944 roku, kiedy jako 19-latek zobaczył w Sukiennicach po raz pierwszy eksponowaną kolekcję japońskich zbiorów Feliksa Jasieńskiego. Głęboka fascynacja Japonią ciągnęła się przez lata, Andrzej Wajda Japonię odwiedzał, kręcił i malował, co dokumentują zbiory krakowskiego muzeum. Kiedy w 1987 roku przyznano mu Nagrodę Kyoto, całość, opiewającą na 450 tysięcy dolarów, wspólnie z Krystyną Zachwatowicz, zdecydował się przeznaczyć na budowę nowego muzeum dla kolekcji Jasieńskiego. Za tą inicjatywą szybko pojawiły się kolejne środki, pozyskane między innymi dzięki działalności pani Etsuko Takano, która przez 6 lat prowadziła w Japonii zbiórkę przy udziale Związku Zawodowego Kolei Wschodniej Japonii.
Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha” w Krakowie
fot.: Krzysztof Ingarden © udostępnione dzięki uprzejmości Muzeum „Manggha” w Krakowie
japoński architekt dla japońskiej kolekcji
Całości brakowało jeszcze odpowiedniej siedziby. Stało się, że jej projekt podarował Fundacji Kyoto-Kraków, założonej przez Andrzeja Wajdę i Krystynę Zachwatowicz, Arata Isozaki, wybitny japoński architekt, laureat nagrody Pritzkera z 2019 roku, autor takich realizacji, jak gmachy Muzeum Sztuki Wspólczesnej w Los Angeles, Biblioteki Prefektury Fukuoka czy Muzeum Sztuki Współczesnej w Gunmie.
Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha” w Krakowie
fot.: Krzysztof Ingarden © udostępnione dzięki uprzejmości Muzeum „Manggha” w Krakowie
Z jego projektu, nad Wisłą w Krakowie, naprzeciw Wawelu powstał obiekt ponadczasowy, niezwykle charakterystyczny, a przy tym skromny i spleciony z nadrzecznym krajobrazem.
Projektując w różnych krajach, za każdym razem poszukuję oryginalnej formy odpowiadającej miejscu, w którym ma powstać. Gdy przed 6 laty wybrałem na Centrum Japońskie teren nad Wisłą, gdy patrzyłem nań z wawelskiego wzgórza, już wtedy widziałem w wyobraźni falującą bryłę, wpisaną w zakole rzeki. Zdawałem sobie sprawę, że obiekt będzie najczęściej oglądany z góry, a więc dach powinien stanowić rzeźbiarski akcent widokowy
— mówił Arata Isozaki dla Architektury&Biznes w styczniu 1995 roku.
Falująca bryła nowego muzeum wpisała się w topografię nabrzeża Wisły na dobre, stanowiąc dziś nieodłączny element jej krajobrazu. Mimo, że architekt pochodził z dalekiej Japonii, to jego dzieło jest na wskroś lokalne, wykorzystujące zastane warunki terenowe, zaprzęgające lokalne tradycje budowlane, wykończone wydobywanym na terenie naszego kraju piaskowcem. Po kilku latach prac projektowych i 15 miesiącach intensywnych prac budowlanych, otworzyło swoje przestrzenie dla pierwszych zwiedzających 30 listopada 1994 roku. Dziś, po ponad 30 latach od otwarcia i pomimo swojej formy, pełnej szacunku dla lokalnego kontekstu, „Manggha” pozostaje wyjątkową w skali kraju realizacją i nieodłącznym elementem panoramy prawego brzegu Wisły w Krakowie.
Jak jednak doszło do tego, że to właśnie Arata Isozaki zaprojektował siedzibę Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha”w Krakowie?
Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha” w Krakowie
fot.: Kamil. A. Krajewski © udostępnione dzięki uprzejmości Muzeum „Manggha” w Krakowie
jak to się stało, że wybitny japoński architekt zaprojektował muzeum w Polsce?
O tym, jak doszło do tego, że to właśnie Arata Isozaki zaprojektował budynek Mangghi, wyzwaniach budowy oraz o tym, jaką rolę w całym procesie projektowym odgrywał Andrzej Wajda pytamy prof. Krzysztofa Ingardena, który wraz z biurem JET Atelier współpracował z Aratą Isozakim nad tym przedsięwzięciem.
Przemysław Ciępka: Jak doszło do tego, że spośród wielu wybitnych japońskich architektów, to właśnie Arata Isozaki zaprojektował budynek dla Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha” w Krakowie?
prof. Krzysztof Ingarden: To długa historia. Po ukończeniu studiów w Krakowie, dzięki stypendium rządu japońskiego, wyjechałem na staż doktorancki, który odbyłem na Uniwersytecie Tsukuba. Kiedy staż doktorancki skończył się, pozostałem w Japonii i rozpocząłem pracę w tokijskim biurze Araty Isozakiego. Pracowałem tam do 1985 roku, bardzo dobrze poznałem to biuro, zaprzyjaźniłem się też z samym Isozakim. W 1987 roku wyjechałem do Nowego Jorku, gdzie zacząłem pracować w biurze J.S. Polshek & Partners, z którym Arata współpracował nad rozbudową Brooklyn Museum of Art. Tam do rąk trafił mi egzemplarz Tygodnika Powszechnego, w którym przeczytałem artykuł informujący o przyznaniu Andrzejowi Wajdzie Nagrody Kioto Fundacji Inamori. W publikacji Andrzej Wajda zadeklarował chęć budowy muzeum w Krakowie, gdzie miałoby znaleźć się miejsce dla kolekcji sztuki japońskiej Feliksa „Mangghi” Jasieńskiego. Pomyślałem wtedy, że budynek dla tej kolekcji powinien zostać zaprojektowany przez architekta z Japonii. Jako że uważałem Aratę Isozakiego za najwybitniejszego japońskiego architekta, zdecydowałem się zapytać go, poprzez jego asystentów, których akurat spotkałem w Nowym Jorku, czy byłby zainteresowany zaprojektowaniem takiego budynku. Bardzo szybko odpowiedział mi, że jak najbardziej. W niedługim czasie dostałem od niego zestaw publikacji prezentujących jego twórczość architektoniczną, żebym mógł przekazać je Andrzejowi Wajdzie.
Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha” w Krakowie
fot.: Kamil. A. Krajewski © udostępnione dzięki uprzejmości Muzeum „Manggha” w Krakowie
Przemysław Ciępka: Jak Andrzej Wajda przyjął ten pomysł?
prof. Krzysztof Ingarden: Nie znałem wówczas osobiście Wajdy, wiedziałem jedynie, że pracuje w Teatrze Starym w Krakowie — tak też zaadresowałem list: Andrzej Wajda, Teatr Stary, Kraków. List z propozycją zaprojektowania Mangghi przez Aratę Isozakiego, napisany przez młodego, pracującego za oceanem architekta trafił do rąk Andrzeja. Z perspektywy lat widzę i doceniam jak bardzo otwartą i odważną osobą był Andrzej, nie bał się ryzyka. Uwierzył młodemu człowiekowi, którego przecież nie znał, że ta koncepcja jest poważna i zaprosił mnie na spotkanie. Przyleciałem wtedy z Nowego Jorku i spotkaliśmy się, zaprezentowałem prace Isozakiego, które bardzo się Wajdzie spodobały. Zadecydował, że to jest dobry kierunek, nabrał przekonania, iż właśnie Arata Isozaki powinien zaprojektować ten obiekt. Jakieś dwa miesiące później, podczas wręczenia Nagrody Fundacji Inomari w Kioto doszło do zaaranżowanego przeze mnie spotkania pomiędzy Wajdą i Isozakim. Arata był niezwykle poruszony i zainspirowany pomysłem zbudowania muzeum dla japońskiej kolekcji Jasieńskiego, którą Andrzej widział jako kilkunastoletni chłopiec na wystawie w Sukiennicach w 1944 roku. Wobec tego zadeklarował, że przekaże koncepcję architektoniczną w darze dla Fundacji Kyoto-Kraków, którą Wajda założył wraz z Krystyną Zachwatowicz.
Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha” w Krakowie
fot.: Kamil. A. Krajewski © udostępnione dzięki uprzejmości Muzeum „Manggha” w Krakowie
Przemysław Ciępka: Jak przebiegała dalsza współpraca pomiędzy panem profesorem i Aratą Isozakim? Czy pojawiły się jakieś problemy związane z uprawnieniami budowlanymi?
prof. Krzysztof Ingarden: Zaczęliśmy od programowania — trzeba było stworzyć program funkcjonalny dla tego obiektu. Zrobiliśmy to w Krakowie, a był to koniec lat 80. W oparciu o powstałe wtedy wytyczne, programy i mapy, Arata stworzył koncepcję układu funkcji i bryły. Ja również w tym uczestniczyłem, wyjechałem w tym celu na miesiąc do Japonii. Następnie nasze biuro w Krakowie, w którym pracowaliśmy razem z Jackiem Ewý, moim przyjacielem od czasów studiów i biurowym wspólnikiem, zajęło się rozwinięciem tej koncepcji do projektu budowlanego. Dostaliśmy pozwolenie na budowę, no i ostatecznie powstał projekt wykonawczy. Pracę, która wymagała zawodowych uprawnień wykonaliśmy więc w Krakowie pod szyldem naszego biura.
Przemysław Ciępka: Biura na dwóch różnych krańcach świata pracujące nad jednym projektem — to musiało być wyzwanie. Jak sobie z tym radziliście?
prof. Krzysztof Ingarden: To był bardzo ciekawy okres, w biurach architektonicznych zaczęły pojawiać się pierwsze komputery. Pamiętam, jak emocjonujące było tworzenie wizualizacji bryły muzeum Manggha, był to wtedy proces dużo wolniejszy niż obecnie, ale już bardzo pomocny w projektowaniu. Pamiętam, że modelowanie przestrzenne pozwoliło nam dostrzec i rozwiązać kilka detali tej skomplikowanej geometrycznie bryły. Komunikacja między Krakowem a Tokio przebiegała z kolei przy użyciu faksu. Działało to o tyle sprawnie, że my podczas dnia pracowaliśmy i pod wieczór wysyłaliśmy faksem rysunki do Japonii. Tam z kolei właśnie zaczynał się dzień, więc Arata Isozaki ze swoim biurem mógł od razu sprawdzać efekty naszej pracy, dodawać nowe rozwiązania i odsyłać do Krakowa, więc praca przebiegała bardzo wydajnie, bo w zasadzie na okrągło. Mimo dzielącej nas odległości staraliśmy się, żeby nasze działania tu, w Krakowie, jak najlepiej oddawały i rozwijały koncepcję Isozakiego i całkiem dobrze nam to wychodziło.
Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha” w Krakowie
fot.: Krzysztof Ingarden © udostępnione dzięki uprzejmości Muzeum „Manggha” w Krakowie
Przemysław Ciępka: Jaka była chronologia prac nad projektem, a następnie budową Mangghi?
prof. Krzysztof Ingarden: Wydaje mi się, że były trzy główne etapy tych prac. Najpierw prace przygotowawcze, programowe, był to rok 1988. W oparciu o ich efekty Isozaki wykonał pierwsze szkice, które przesłał nam do Krakowa. To był wstępny projekt koncepcyjny zaprezentowany formie akwareli.
Przemysław Ciępka: Można zobaczyć je teraz na wystawie w „Mnie się podoba” w Muzeum Manggha w Krakowie, prawda?
prof. Krzysztof Ingarden: Tak jest, razem z późniejszymi makietami są prezentowane na wystawie. Budynek w tej pierwszej wersji był nieco mniejszy. Jednak od samego początku widać było zasadniczy pomysł Isozakiego, który chciał nadać mu formę fali, nawiązując do słynnej wielkiej fali w Kanagawie z ukiyoe Katsushika Hokusaia. Te szkice były Fundacji Kyoto Kraków bardzo potrzebne, ażeby przygotować broszury informacyjne, zacząć promocję projektu i rozpocząć kampanię zbierania pieniędzy. Trzeba jasno powiedzieć, że na początku tych pieniędzy było niewiele. Nagroda Kyoto Andrzeja Wajdy, choć wysoka, bo opiewająca na około 450 tysięcy dolarów, stanowiła jedynie niecałe 10% kwoty potrzebnej do budowy. Proces zbierania funduszy trwał ponad trzy lata. W momencie, kiedy Fundacja już zgromadziła mniej więcej połowę potrzebnego budżetu, Isozaki widząc, że całe przedsięwzięcie dobrze się rozwija, postanowił rozpocząć kolejny etap projektowania w oparciu o bardziej szczegółowy program. To była druga faza prac, która ostatecznie miała prowadzić do uzyskania pozwolenia na budowę. Trzecim etapem była oczywiście dokumentacja wykonawcza i wzniesienie samego budynku w latach 1992-94. W tym czasie Isozaki kilkukrotnie przyjeżdżał do Krakowa i wizytował plac budowy.
Przemysław Ciępka: Jaka sytuacja z prac nad projektem dla Mangghi zapadła panu w pamięć najmocniej?
prof. Krzysztof Ingarden: W pewnym momencie, kiedy projekt zaczął nabierać kształtów i pojawiły się pierwsze modele fizyczne, do biura przyszedł Andrzej Wajda. Widać było, że mocno zastanawia się nad przesłanym z Japonii modelem dachu, którego forma składała się wówczas z trzech połączonych ze sobą falistych traktów. Środkowa najbardziej płaska część Andrzeja wyraźnie niepokoiła, zadawał sobie pytanie: dlaczego Isozaki zdecydował się na świetlik poziomy? W naszym klimacie generuje to dużo problemów, na poziomych szybach osiada brud, ponadto istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że płaskie świetliki dachowe będą przeciekały. Wobec tego Andrzej Wajda zdecydował się zaproponować korektę. Długo zastanawiał się, czy to wypada, żeby reżyser proponował wielkiemu japońskiemu architektowi taką zmianę. Ostatecznie napisał list do Isozakiego, który przetłumaczyłem i wraz ze szkicem Andrzeja przedstawiającym sugestię nowego kształtu świetlika posłaliśmy go do Japonii faksem. Błyskawicznie przyszła odpowiedź, mówiąca, że Isozaki uważa, że to świetny pomysł. Dodał do pierwotnego projektu dynamiczną, środkową falę oraz zmienił położenie świetlików z poziomych na pionowe, wedle sugestii Andrzeja Wajdy. Był to przykład pięknego dialogu dwóch artystów, reżysera z architektem.
Przemysław Ciępka: Dziękuję za rozmowę!
Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha” w Krakowie
fot.: Krzysztof Ingarden © udostępnione dzięki uprzejmości Muzeum „Manggha” w Krakowie
most między Europą i Dalekim Wschodem
1994 rok nie był ostatnim w historii architektonicznego rozwoju Mangghi. Na przełomie tysiącleci na tyłach muzeum, od strony Wisły, wzniesiono pawilon herbaciany, który umożliwił działalność Stowarzyszenia SENSHIN-KAI, założonego przez popularyzatorkę japońskiej kultury herbacianej, prof. Etsuko Yamaguchi. Ponad dwie dekady później, w 2015 roku przy ulicy Konopnickiej 28 postał drugi budynek, który miał pomóc w rozszerzeniu działalności instytucji. Zaprojektowano go w biurze Ingarden&Ewy, tym razem jednak bez udziału ikony japońskiej architektury. Tuż obok falującej budowli Mangghi stanął obiekt o diametralnie różnych formach — otwierający się na plac przed muzeum minimalistyczną, prostokątną fasadą, milczący w bezruchu. Wykonany z betonu, stali, szkła i granitu blok uzupełnił przedpole muzeum, domykając kompozycyjnie działkę od strony północnej.
Galeria Europa-Daleki Wschód
fot.: Krzysztof Ingarden © udostępnione dzięki uprzejmości Muzeum „Manggha” w Krakowie
W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że nie możemy nawiązywać do stylistyki Mangghi. Że należy się jej przeciwstawić. Próba szukania inspiracji w kształcie fali, w sinusoidach i hiperboloidach parabolicznych prowadziłaby do efektu, który mógłby okazać się pastiszem. Nie było sensu kontynuować czegoś, co jest skończone. Dostrzegałem jednak zasadę, iż w budynku Mangghi mamy do czynienia z dwoma typami kształtów i geometrii: jeden to sfalowana forma głównej bryły, a drugi to geometria małej architektury. Wydawało mi się jedynym rozsądnym rozwiązaniem, aby budynek wpisać w geometrię przedpola Mangghi — tych ramp, schodów i murków wykonanych z szarego piaskowca. Chciałem przez to sprowadzić budynek do jednego z elementów kompozycji przedpola, tak aby nie był dominujący i tworzył jedynie płaszczyzny ograniczające od północy przestrzeń przed Mangghą
— tłumaczył prof. Krzysztof Ingarden w wywiadzie dla Architektury&Biznes z kwietnia 2016 roku.
Wnętrze Galerii Europa-Daleki Wschód
fot.: Krzysztof Ingarden © udostępnione dzięki uprzejmości Muzeum „Manggha” w Krakowie
Najważniejsze jednak były możliwości, które dawał nowy obiekt — ze względu na specyfikę zbiorów Feliksa Jasieńskiego, historyczne eksponaty wymagały specyficznej przestrzeni wystawienniczej o mocno ograniczonym dostępie do światła. Takie też są sale głównego budynku Mangghi. Instytucja nie posiadała jednak odpowiedniej infrastruktury dla prezentacji zbiorów współczesnych, które, zgodnie z obowiązującym paradygmatem, wystawiano w uniwersalnych przestrzeniach typu white cube. Galeria Europa — Daleki Wschód takie właśnie sale zaoferowała, umożliwiając przerzucenie kolejnego „mostu kulturowego”, jak określił galerię jej współautor, prof. Krzysztof Ingarden.
Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha” w Krakowie
fot.: Kamil. A. Krajewski © udostępnione dzięki uprzejmości Muzeum „Manggha” w Krakowie
czym jest Manggha dzisiaj?
Manggha jest dzisiaj przede wszystkim jedyną w swoim rodzaju, prężnie działającą instytucją, która swoim programem wystawienniczym i szerokim zakresem działań towarzyszących realizuje projekty bezprecedensowe na polu polskiego muzealnictwa. Jest „małą Japonią” w Krakowie, z której na całą Polskę promieniuje kultura kraju kwitnącej wiśni. Pomostem łączącym dwa państwa, znajdujące się na przeciwległych krańcach świata i przestrzenią dialogu, odwiedzaną przez japońską parę cesarską, ludzi kultury, mieszkańców Krakowa i turystów, którzy przypadkiem zawędrowali na drugi brzeg Wisły. Dla polskiej architektury jest zaś prominentnym przykładem tego, jak budynek, którego forma skromnie oddaje pierwszeństwo swojemu otoczeniu, i który w swoich założeniach jest antytezą potocznie rozumianej „ikony”, może na stałe wpisać się w kanon najważniejszych budynków powstałych po transformacji.
Przemysław Ciępka