Kliknij i zobacz jak w prosty sposób opublikować swój projekt w A&B
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Bez wytchnienia. Jakie są skutki maratonu na dużych wydarzeniach architektonicznych

25 maja '25
w skrócie
  1. Biennale Architektury 2025 w Wenecji przytłaczało nadmiarem treści, dźwięków i wizualnych bodźców, utrudniając odbiór prezentowanych idei.
  2. Brak podstawowych środków ostrożności (np. oznaczeń ostrzegających) narażał osoby neuroatypowe i wrażliwe sensorycznie na przeciążenie.
  3. Wystawom towarzyszyła atmosfera towarzyskiego zgiełku, co utrudniało skupienie i refleksję nad architekturą.
  4. Są dobre praktyki z innych miejsc które możemy stosować, cisza oraz przestrzenie wycofania to obowiązkowe elementy projektowania.
  5. Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej portalu AiB

Choć Biennale Architektury w Wenecji 2025 miało być przestrzenią dyskusji o przyszłości i inkluzywności, wielu odwiedzających opuściło je z poczuciem dezorientacji i zmęczenia. Głośne otwarcia, brak przestrzeni wyciszenia i przeładowanie treściami pokazały, że o sensorycznej dostępności nadal mówi się za mało – również w świecie projektowania.

Niewiele mogę powiedzieć o tegorocznym Biennale w Wenecji. Dlaczego? Chociaż widziałam większość pawilonów i wystaw, trudno było mi odnaleźć się w tym przestymulowanym świecie bez centymetra przestrzeni na wytchnienie. Wrażenie o poszczególnych pawilonach się po prostu zatarło. Okazuje się, że nie tylko ja odniosłam podobne wrażenie.

Znaczna część Biennale Architektury 2025 zlokalizowana jest w Giardini – ogrodowej części Wenecji, gdzie poszczególne pawilony rozmieszczone są wśród zieleni. W teorii brzmi to jak idealna przestrzeń do spokojnego kontemplowania wystaw, ale w praktyce – szczególnie w dniach otwarcia – głośne rozmowy, gwar i natężony ruch ludzi były obecne niemal wszędzie. Już po pierwszym kwadransie czułam się przytłoczona – nie tyle treścią, ile formą jej podania. Trudno było znaleźć jakikolwiek moment ciszy.

Przestymulowane Biennale: za dużo wszystkiego

Przestrzenie wspólne stały się miejscem, gdzie tłumy gromadziły się przy okazji inauguracji kolejnych pawilonów. Otwarciom często towarzyszyli oficjele – ministrowie kultury, ambasadorowie, delegacje rządowe – a wraz z nimi pojawiały się również obstawy i organizacyjny chaos. W wielu przypadkach serwowano alkohol w dużych ilościach, nierzadko w ramach oficjalnych koktajli. Tego rodzaju atmosfera przypominała bardziej towarzyski bankiet niż przestrzeń sprzyjającą refleksji nad ideami. Wrażenie natłoku, ścisku i dezorientacji narastało z każdą godziną. W samych pawilonach trudno było o większy spokój – każdy przyciągał grupy odwiedzających, a skupienie się na wystawie lub przeczytanie opisów towarzyszących głównym ideom ekspozycji wymagało niemal nadludzkiego wysiłku.

Nawet w tych momentach, gdy trafiało się do mniej uczęszczanego pawilonu, brakowało podstawowych informacji ostrzegawczych. Oznaczenia dotyczące błyskającego światła czy intensywnych dźwięków praktycznie nie istniały – pojawiły się może w jednym, góra dwóch miejscach. To nie tylko niedopatrzenie – to realne zagrożenie, nie tylko dla osób neuroatypowych, ale również dla odwiedzających z epilepsją czy wrażliwością sensoryczną. W przestrzeni takiej skali i rangi jak Biennale Architektury, gdzie mówi się o inkluzywności, zmianie społecznej i odpowiedzialnym projektowaniu, brak tak podstawowych środków ostrożności i empatii jest po prostu niepokojący.

Po pierwszym dniu zapytana o to, który pawilon podobał mi się najbardziej, nie byłam w stanie powiedzieć nic sensownego. Wszystko zlewało mi się w jedną wielobarwną, głośną maź. Szkoda, bo przecież to właśnie o ideach powinniśmy tu rozmawiać – to Biennale Architektury, w którym każdy kraj stara się opowiedzieć swoją historię, swój sposób myślenia o przestrzeni, kryzysach, przyszłości. Niestety, kontemplacja w takim otoczeniu była niemal niemożliwa.

Można tu zarzucić mi, że stawiam wygórowane warunki, idei takiej nie da się osiągnąć na tak wielkim wydarzeniu (da się, ale o tym za chwilę). Skalę tego doświadczenia trudno opisać inaczej niż jako przytłaczającą. Tegoroczna edycja Biennale Architektury zgromadziła aż 760 uczestników, czyli – jak zauważył Oliver Wainwright w recenzji Biennale 2025 dla The Guardian – wielokrotnie więcej niż w poprzednich latach. Nie zawsze więcej oznacza lepiej. Zwiedzający po prostu dostaje do przetrawienia niekończący się strumień treści, instalacji, ekranów i tekstów.

Przeciążenie jako doświadczenie cielesne

To, co w teorii miało być eksploracją różnych rodzajów inteligencji – naturalnej, sztucznej i kolektywnej – w praktyce zamieniło się w „niemożliwe zadanie”. Jak obliczył Wainwright, nawet spędzając dwa pełne dni tylko na wystawie głównej (w Arsenale, o czym pisałam przy okazji omawiania doliny niesamowitości w architekturze), odwiedzający miałby zaledwie 72 sekundy na każdy projekt. Do tego dochodzą jeszcze pawilony narodowe – kolejne setki projektów i idei, które w takich warunkach trudno choćby zauważyć, nie mówiąc już o ich zrozumieniu.

Wrażenie dezorientacji i zmęczenia towarzyszyło zapewne nie tylko mi i Wainwrightowi. „To jak próba ukończenia internetu – i nie jest to przyjemne” – napisał Wainwright i trudno się z tym nie zgodzić. Biennale nie prowadzi, nie opowiada, nie ukierunkowuje – zalewa odbiorcę z każdej strony, często bez jasnej struktury, bez wytchnienia. „Widz staje przed zastraszającą objętością treści, bez wyraźnego kierunku” – czytamy w recenzji. I rzeczywiście: Biennale 2025 bardziej przypominało chaotyczny, akademicko-technologiczny targ idei niż wystawę o architekturze rozumianej jako przestrzeń dla człowieka.

Atak na zmysły – doświadczenie fizyczne i emocjonalne

O ile tłum i brak przestrzeni były trudne do zniesienia, o tyle największym wyzwaniem okazał się dla mnie sam sposób ekspozycji. Przestrzenie Biennale, szczególnie w Arsenale, zostały przesycone ekranami, projekcjami, migającymi światłami i warstwami dźwięków – niektórych zapętlonych, innych odtwarzanych jednocześnie. Wrażenie kompletnego przeładowania dotyczyło nie tylko treści, lecz również fizycznego doświadczenia bycia w tej wystawie. Panował tu dosłowny horror vacui – lęk przed pustką, który objawił się w każdej wolnej ścianie wypełnionej tekstem, każdym zakamarku, gdzie ustawiono kolejny obiekt lub ekran.

Arsenale 2025 – główna przestrzeń wystawiennicza – to przykład na to jak zniechęcić do wystaw. Równocześnie wyświetlane animacje, robotyczne instalacje, algorytmy, które próbują mówić do zwiedzającego – wszystko to tworzyło wrażenie naukowego festynu na sterydach. Nie było tu miejsca na zatrzymanie się, na spokojne przeczytanie tekstu czy wsłuchanie się w przekaz. Obiekty często konkurowały między sobą o uwagę, jakby każdy z nich próbował krzyczeć: patrz na mnie teraz!.

To była nie tylko ekspozycja – to była fizyczna konfrontacja, która chwilami przypominała eksperyment na odwiedzającym. W ciemnych pomieszczeniach puszczano intensywne projekcje lub symulacje, których nie dało się przewidzieć. Brakowało choćby jednej oznaczonej przestrzeni odpoczynku, gdzie można by było usiąść i wyciszyć się bez narażenia na kolejną porcję dźwięku, światła lub tekstu. Tymczasem hałas – zarówno akustyczny, jak i wizualny – to jeden z coraz głośniej komentowanych problemów środowiskowych. Mówi się o nim niemal równie często jak o przestymulowaniu ekranami, smartfonami, nadmiarem informacji, które obciążają system nerwowy i zaburzają zdolność koncentracji. W takim kontekście stworzenie choćby jednej strefy buforowej – całkowicie cichej, spokojnej, pozbawionej bodźców – w samym środku tej wystawy mogłoby stać się nie tylko aktem troski o odbiorcę, ale też miejscem realnej refleksji nad współczesnym i przyszłym światem. Właśnie tam mogłaby wybrzmieć architektura, która milczy – ale mówi najwięcej. Biennale to dalej dobre intencje, nadprodukcja i brak autorefleksji.

To doświadczenie nie było dla mnie jedynie męczące — uruchomiło reakcję „walcz albo uciekaj”. Przez dłuższy czas próbowałam się bronić: starałam się koncentrować, ignorować natłok bodźców, szukać sensu wśród dźwięków i świateł, które atakowały mnie z każdej strony. Walczyłam z przestymulowaniem i z narastającym napięciem w ciele. Ale w końcu nie wytrzymałam. Uciekłam. Dosłownie szybkim krokiem przeszłam przez salę, bez przeczytania ani jednego podpisu, bez spojrzenia na eksponaty. Czułam, że przekroczono granicę – nie estetyczną, lecz fizyczną i emocjonalną. Wystawa, która miała inspirować i stawiać pytania o przyszłość architektury, zmusiła mnie do odwrotu.

I właśnie wtedy najdotkliwiej uświadomiłam sobie paradoks tej sytuacji – wydarzenie, które deklaruje inkluzywność, otwartość i wrażliwość na wyzwania współczesności, nie zostawia miejsca na podstawową potrzebę spokoju. W świecie projektowania mówimy dziś dużo o dostępności, o trosce o użytkownika, o różnorodności wrażliwości. Tymczasem w Biennale 2025 te idee zupełnie się rozmyły.

Próby ratunku – czy ktoś słucha?

Wrażenie, że Biennale trzeba raczej przetrwać niż przeżyć, z roku na rok zdaje się przybierać na sile. Do tego stopnia, że holenderski magazyn Volume stworzył na potrzeby tegorocznej edycji ironiczną „aplikację przetrwania” – narzędzie, które miało pomóc zwiedzającym przedzierać się przez chaos wystawy, tłumaczyć niezrozumiałe opisy i proponować personalizowaną trasę. Trudno o bardziej czytelną diagnozę: zamiast pogłębionego odbioru, potrzebujemy wsparcia w ogarnianiu zgiełku.

Nie jest to jednak nowy problem. Już w 2023 roku Lesley Lokko – podjęła próbę zmiany tonu wydarzenia. Jej wystawa „The Laboratory of the Future” miała być mniej „festiwalowa”, spokojniejsza, bardziej skupiona na narracji i tożsamości. Choć temat spotkał się z uznaniem, sama forma ponownie zawiodła. Zbyt wiele projektów, zbyt dużo bodźców, za mało powietrza. Lokko została skrytykowana za „nadmiar pracy”, który utrudniał odbiór.

Zaskakuje, że mimo tych powtarzających się doświadczeń nadal nie projektuje się przestrzeni wycofania, stref ciszy czy choćby miejsc do odpoczynku z ograniczonymi bodźcami. W epoce, gdy mówi się o inkluzywności i neuroróżnorodności jako ważnych aspektach projektowania, Biennale zdaje się tego nie słyszeć. Brakuje nie tylko świadomości, ale i zwykłej troski – dla osób z nadwrażliwością sensoryczną, dla tych, którzy potrzebują przerwy, dla każdego, kto nie chce przechodzić wystawy jak przez pole bitwy.

Tym bardziej warto przypomnieć, że wystawy architektoniczne i projektowe w innych częściach świata już od kilku lat testują rozwiązania oparte na empatii sensorycznej. Niektóre z nich miały miejsce nawet w ramach Biennale w Wenecji – tyle że nie w głównym nurcie, lecz jako wydarzenia towarzyszące lub oddolne inicjatywy.

W 2021 roku architektka Magda Mostafa zaprezentowała w Wenecji wystawę Autistic Imaginaries of Architectural Space, ukazującą przestrzeń z perspektywy osób neuroatypowych. Dwa lata później, w 2023 roku, w Palazzo Mora odbyła się ekspozycja A Case for Sensory Decolonisation: Autistic Escape, zaprojektowana jako fizyczna opowieść o przeciążeniu i ucieczce sensorycznej. W jednej części odwiedzający doświadczali przestymulowanego miasta, w drugiej mogli wejść do „EscapeScape” – strefy ciszy przypominającej kokon. Całość pokazywała, jak ważne są przestrzenie wycofania w projektowaniu współczesnych miast.

W 2025 roku temat ten zostaje rozwinięty w ramach wystawy towarzyszącej Time Space Existence. Globalne biuro projektowe DLR Group zaprezentuje instalację „Tactile”, stworzoną z myślą o odwiedzających z nadwrażliwością sensoryczną. Ekspozycja w Palazzo Bembo podzielona jest na część aktywną – z delikatnymi formami dotykowymi – oraz strefę wyciszenia z miękkimi strukturami przypominającymi kokon, ograniczającymi bodźce wzrokowe i akustyczne. Projekt opiera się na konsultacjach z osobami ze spektrum autyzmu oraz terapeutami.

 

Na znacznie większą skalę rozwiązania te zostały wprowadzone podczas Expo 2020 w Dubaju. Chociaż do samego wydarzenia (jak i miasta) można mieć wiele uwag i wątpliwości natury etycznej, tak wydarzenie to przeszło do historii jako pierwsza światowa wystawa z certyfikatem sensorycznej dostępności. Na całym terenie wydarzenia zorganizowano cztery specjalne pokoje ciszy wyposażone w strefy relaksu, fotele, sensoryczne poduszki i stonowane światło. Dodatkowo każdy pawilon był oceniany pod względem wpływu dźwięku, światła i zatłoczenia, a odwiedzający mogli planować swoje trasy dzięki czytelnym przewodnikom sensorycznym. 

Na podobny model przygotowuje się już Expo 2025 w Osace, które ogłosiło plan rozmieszczenia jedenastu stref ciszy na terenie całego wydarzenia[1].

Ciekawy przykład pochodzi również z wcześniejszego wydarzenia: London Design Biennale 2018, gdzie zaprezentowano The Silent Room – instalację stworzoną przez libańską projektantkę Nathalie Harb. Ustawiono dźwiękochłonny, niebieski pawilon, który oferował każdemu chętnemu miejsce całkowitej ciszy. Jak podkreślali kuratorzy, projekt miał „udostępnić ciszę i odpoczynek wszystkim obywatelom – niezależnie od statusu czy neurotypu”.

 

Cisza jako obowiązek, nie przywilej

Na tym tle wyraźnie widać, jak bardzo Biennale Architektury w Wenecji potrzebuje zmiany. Nie tylko w treści, ale i w sposobie, w jaki traktuje odbiorcę – jego ciało, zmysły, potrzeby. Mamy już doświadczenie, które pokazało, że można projektować doświadczenie wystawiennicze oparte na uważności i sensorycznej dostępności.

Jeśli główna część Biennale 2025 wyglądała jak technologiczny pokaz siły, którego „gorączkowy sen z Doliny Krzemowej” przypominał raczej festiwal gadżetów niż rozmowę o przyszłości przestrzeni, to trudno mówić o refleksji i wizji przyszłości. Architektura, która nie daje przestrzeni na odpoczynek, przestaje być dla ludzi.

Wydarzenie, które chce kształtować wizje miast, musi uwzględniać różnorodność odbiorców – nie tylko w narracji, ale i w fizycznym doświadczeniu wystawy. Biennale nie może pozostać miejscem, gdzie publiczność wychodzi bardziej zmęczona niż poruszona, jak słusznie zauważyło to C41 Magazine.

Jeśli mamy mówić o architekturze jako o narzędziu zmiany, to pierwszą zmianą powinno być to, jak ją pokazujemy.

Magdalena Milert


[1] Ma być to 11 pokoi w ośmiu lokalizacjach, w tym w Accessibility Centers, obiektach usługowych i strefach odpoczynku oraz jedna lokalizacja w Yumeshima Accessible Parking.

Głos został już oddany

Konkurs na zdjęcia wnętrz komercyjnych z drzwiami DRE
Deceuninck Project Planner – nowe możliwości projektowania okien
Ceramika budowlana tworzy klimat
INSPIRACJE