Zobacz w portalu PdA
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Odczuwam rozczarowanie chaosem przestrzennym – rozmowa z prof. Marianem Fikusem

12 maja '25

Jednym z największych wyróżnień w polskiej architekturze jest przyznawana od 1966 roku Honorowa Nagroda Stowarzyszenia Architektów. Na łamach A&B Wojciech Fudala rozmawia z laureatami i laureatkami tej nagrody o zawodowej ścieżce, działalności SARP i bieżących wydarzeniach ze świata architektury. Tym razem jego rozmówcą jest Marian Fikus, który otrzymał Honorową Nagrodę SARP w 2008 roku.

Marian Fikus

Marian FIKUS — Architekt, urbanista, profesor Politechniki Poznańskiej. Urodzony w 1938 roku w Kobiórze, absolwent Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej. W 1968 roku założył biuro projektowe wraz z Jerzym Gurawskim (wspólnie stworzyli między innymi projekt kampusu Uniwersytetu Adama Mickiewicza na poznańskim Morasku), w 1988 wspólnie z Elżbietą Kosińską zaczął prowadzić w Poznaniu Studio Fikus (jednym projektów biura jest osiedle Różany Potok w Poznaniu). W latach 1972–1974 pełnił funkcję prezesa SARP Oddział Opole, a w latach 1978–1987 – prezesa SARP Oddział Poznań. W latach 1988–2003 był pracownikiem Wydziału Architektury Politechniki Poznańskiej, gdzie przez wiele lat kierował Katedrą Architektury Usługowej i Mieszkaniowej. W 1995 roku otrzymał stanowisko profesora nadzwyczajnego Politechniki Poznańskiej. Laureat wielu konkursów i zdobywca licznych nagród, w tym przyznanej w 2008 roku Honorowej Nagrody SARP.


Wojciech Fudala: Przyjechałem do Pana z Katowic, więc nie mogę zacząć naszej rozmowy inaczej niż pytaniem o Śląsk. Choć zawodowo jest Pan kojarzony z Poznaniem, to młodość spędził Pan właśnie na Śląsku, w dodatku był to czas, kiedy Ślązacy musieli odnaleźć się między wpływami polskimi i niemieckimi, często stając przed trudnymi wyborami narodowościowymi. Jak Pan wspomina ten okres?

Marian Fikus: Mój ojciec pochodził ze Śląska Opolskiego, gdzie przeważała ludność niemiecka i tylko wsie posługiwały się językiem śląskim. Ukończył niemiecką szkołę w Opolu, jednak potem wybrał Polskę. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, ale na jego decyzję prawdopodobnie wpłynęły nie tyle kwestie narodowościowe, ile miłość, czyli moja matka Elżbieta Charlotta Pawelec. Ja urodziłem się w 1938 roku już po polskiej stronie granicy, w Kobiórze, gdzie ojciec był leśnikiem.


Wojciech Fudala: W jakim języku mówiło się w waszym domu?

Marian Fikus: Mówiło się po polsku i po niemiecku. Trudno mi dziś powiedzieć, czy był to klasyczny polski, ale nie mieliśmy żadnych problemów językowych, kiedy po II wojnie światowej granice państwa zostały przesunięte i całe terytorium Śląska Opolskiego, Dolnego Śląska i Pomorza Zachodniego zostało włączone do Polski na mocy porozumienia aliantów — Churchilla, Roosevelta i Stalina. Ojciec, znając doskonale oba języki, bardzo dobrze się odnalazł w tej nowej rzeczywistości.

Wojciech Fudala: Pana dzieciństwo przypadło na okres II wojny światowej. Jak ten czas wpłynął na Pana rodzinę?

Marian Fikus: Wojna podzieliła moją rodzinę. Ojciec walczył po stronie polskiej — w Armii „Kraków”, jego brat został zaś wcielony do Wehrmachtu jako lekarz. Ojciec szybko trafił do niewoli i spędził niemal sześć lat w oflagu w Woldenbergu. Przez cały ten czas prowadził korespondencję z rodziną w Polsce, a my, mimo trudnych czasów, regularnie wysyłaliśmy mu paczki z żywnością. Po wyzwoleniu obozu wielu oficerów zdecydowało się zostać na Zachodzie, mieli świadomość, że Polska znajdzie się pod wpływami radzieckimi. Ojciec postanowił jednak wrócić, bo w Polsce ­czekała na niego rodzina z dwójką dzieci.

globtroterskie szkice Mariana Fikusa

globtroterskie szkice Mariana Fikusa

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Wojciech Fudala: Co sprawiło, że jako miejsce studiów architektonicznych wybrał Pan Politechnikę Wrocławską, a nie Politechnikę Śląską?

Marian Fikus: W 1949 roku mój tata objął stanowisko dyrektora Lasów Państwowych w Opolu, do którego przenieśliśmy się z całą rodziną. Tam ukończyłem szkołę podstawową i — rozwijając pasję rysowania — roczny kurs w Państwowym Ognisku Kultury Plastycznej. Wtedy też podjąłem decyzję, by kontynuować naukę w liceum plastycznym.
W Opolu takiej szkoły nie było, więc trafiłem do Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. Po jego ukończeniu musiałem zdecydować o dalszej drodze kształcenia.

Teatr Pantomimy we Wrocławiu, praca dyplomowa, 1963

Teatr Pantomimy we Wrocławiu, praca dyplomowa, 1963 — praca nagrodzona podczas 7. Biennale Sztuki Współczesnej w São Paulo w 1963 roku

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.

Wtedy zainterweniował mój ojciec. Pewnego dnia zaprosił mnie do swojego gabinetu i zapytał o kierunek, w jakim chciałbym pójść. Odpowiedziałem, że większość najlepszych uczniów z mojej klasy wybiera Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych. Wśród nich był między innymi Andrzej Skoczylas, który później został prezesem Związku Polskich Artystów Malarzy i Grafików. Ojciec jednak przekonał mnie do kierunku politechnicznego. Powiedział, że jeśli skończę architekturę i nadal będę chciał studiować sztuki plastyczne, sfinansuje mi dalszą naukę. To dzięki niemu zdecydowałem się na Politechnikę Wrocławską i zostałem architektem.

globtroterskie szkice Mariana Fikusa

globtroterskie szkice Mariana Fikusa

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Wojciech Fudala: W tym czasie na Politechnice Wrocławskiej było wielu wybitnych profesorów, między innymi Tadeusz Broniewski, Zygmunt Majerski, Henryk Lewulis czy Julian Duchowicz. Jak Pan wspomina relacje z tymi postaciami?

Marian Fikus: Nasi profesorowie byli przede wszystkim zawodowcami. Weźmy Juliana Duchowicza. Jako wyróżniający się student już na studiach byłem zapraszany do jego pracowni. Oczywiście nie było wtedy komputerów, więc liczyły się umiejętności ręcznego rysowania, a dzięki doświadczeniu z liceum plastycznego, miałem w tym dużą łatwość. W ramach współpracy brałem udział w opracowywaniu projektów konkursowych — choć nie byłem jeszcze wymieniany jako ich współautor. Od tego czasu konkursy architektoniczne są bardzo istotnym elementem mojego życia, w sumie wziąłem udział w osiemdziesięciu pięciu. Pierwszy, w 1961 roku, jeszcze na studiach, był wewnętrznym konkursem organizowanym przez Wydział Architektury Politechniki Wrocławskiej na plakat ­pierwszomajowy. Kolejny to już mój dyplom.

Teatr Pantomimy we Wrocławiu, praca dyplomowa, 1963

Teatr Pantomimy we Wrocławiu, praca dyplomowa, 1963 — praca nagrodzona podczas 7. Biennale Sztuki Współczesnej w São Paulo w 1963 roku

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Wojciech Fudala: Jaki wybrał Pan temat dyplomu i kto był Pana promotorem?

Marian Fikus: Zapisałem się właśnie do Juliana Duchowicza, który urzekł mnie swoją osobowością. Oczywiście większość zajęć prowadzili jego asystenci, ale kiedy od czasu do czasu profesor wchodził do sali, to te ­spotkania stawały się naprawdę wyjątkowe.

szkic koncepcyjny Biblioteki Technicznej i Centrum Wykładowego Politechniki Poznańskiej, kampus WARTA

szkic koncepcyjny Biblioteki Technicznej i Centrum Wykładowego Politechniki Poznańskiej, kampus WARTA

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Gdy przyszedł czas wyboru tematu dyplomu, profesor Duchowicz zapraszał studentów na indywidualne rozmowy. Pamiętam, że na tablicy były wtedy wywieszone tematy do wyboru. Duchowicz powiedział mi jednak: „Ty nie będziesz robił krajanej kiełbasy” — w ten sposób określał biurowce i inne budynki, które projektowało się szybko i schematycznie. — „Zrobisz Teatr Pantomimy”, po czym wyciągnął program funkcjonalny. Wrocławski Teatr Pantomimy zyskiwał wtedy olbrzymią sławę, a jego program opracowywali wybitni profesorowie, między innymi Zbigniew Bać. Szukałem odpowiedniego rozwiązania przez ponad dwa miesiące. Działka była wyznaczona w klinie zieleni, na zakolu kanału rzecznego w śródmieściu. Analizowałem różne koncepcje, aż powstał szkic ideowy, który okazał się kluczowy. Kiedy profesor Duchowicz go zobaczył, powiedział: „To jest to. Będziesz miał dużo pracy, ale to jest to”.

szkic modelowy Opola

szkic modelowy Opola

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Wojciech Fudala: Wspomniał Pan, że dyplom był również projektem konkursowym.

Marian Fikus: Mój projekt Teatru Pantomimy stał się częścią 7. Biennale Sztuki Współczesnej w São Paulo w 1963 roku. Była to pierwsza edycja, na którą zaproszono Polskę. W ramach wydarzenia wydziały architektury mogły zgłaszać swoje prace i to właśnie mój dyplom został wybrany przez Wydział Architektury Politechniki Wrocławskiej do reprezentowania uczelni. Trafił do grona projektów z ponad pięćdziesięciu krajów biorących udział w konkursie architektury teatralnej, co samo w sobie było ogromnym wyróżnieniem.

Centrum miasta Kędzierzyn-Koźle, I nagroda i II nagroda w konkursie, 1969

Centrum miasta Kędzierzyn-Koźle, I nagroda i II nagroda w konkursie, 1969

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.

W jury zasiedli między innymi Oscar NiemeyerKenzo Tange, którzy ostatecznie przyznali mojemu projektowi pierwszą nagrodę. Informacja o tym sukcesie dotarła do Polski — znany dziennikarz Edmund Osmańczyk napisał o tym w „Przekroju”. Swój artykuł zatytułował „Eksplozja młodych talentów”, wspominając nie tylko mój projekt, ale także zwycięstwo Marka Budzyńskiego w konkursie na Pomnik Zwycięstwa na Playa Girón na Kubie.

Centrum miasta Kędzierzyn-Koźle, I nagroda i II nagroda w konkursie, 1969

Centrum miasta Kędzierzyn-Koźle, I nagroda i II nagroda w konkursie, 1969

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Wojciech Fudala: Jakie kroki zawodowe podjął Pan po ukończeniu studiów?

Marian Fikus: Po raz kolejny pokierował mną profesor Duchowicz, który zaprosił mnie na rozmowę. Spotkaliśmy się w bardzo eleganckim miejscu — w hotelu Monopol, w samym centrum miasta. Tam profesor powiedział mi: „Wiem, że dostałeś propozycję asystentury na Wydziale Architektury, w Katedrze Rysunku. Ja również mógłbym ci taką ofertę złożyć, ale to nie jest droga dla ciebie. Masz iść do biura projektowego i rozpocząć pracę w zawodzie”.

szkic perspektywiczny kościoła

szkic perspektywiczny kościoła

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Wojciech Fudala: I tak Pan zrobił?

Marian Fikus: Tak, jednak sytuacja wcale nie była prosta. W latach 1963–1964 nastąpił jeden z pierwszych kryzysów gospodarczych PRL-u i w wyniku rządowego rozporządzenia wstrzymano przyjęcia nowych pracowników. Wtedy pomogła moja mama, która śpiewała w chórze katedralnym wraz z przewodniczącym Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Poznaniu, Jerzym Kusiakiem. Powiedział jej, że mam się zgłosić do Miejskiej Pracowni Urbanistycznej w Magistracie. Poszedłem na rozmowę do kierownika tej pracowni, architekta Tadeusza Guzika. Przedstawiłem dokumenty rekomendacyjne od profesora Duchowicza, po czym ­zostałem przyjęty.

szkic naw kościoła pw. św. Barbary w Turku

szkic naw kościoła pw. św. Barbary w Turku

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Wojciech Fudala: Wielokrotnie przywołuje Pan w naszej rozmowie profesora Duchowicza, swojego nauczyciela. Pan również miał okazję kształcić młodych architektów. Jak z perspektywy wykładowcy ocenia Pan różnice między współczesnym pokoleniem studentów a mistrzami, takimi jak Duchowicz czy Majerski?

Marian Fikus: Każde kolejne pokolenie cechuje się nowymi wartościami, dlatego bezpośrednie porównanie jest bardzo trudne. Jeśli zaś myśli wyrażone w projektach i realizacje obecnych pokoleń osiągną status dzieł Juliana Duchowicza, to można stwierdzić, że są równie utalentowani, równie pracowici i mają to samo rozumienie architektury. Może są nawet lepsi. Aby jednak naprawdę zaistnieć w architekturze, potrzeba wielu czynników — w tym także szczęścia.

Kościół NMP Królowej Polski w Głogowie

Kościół NMP Królowej Polski w Głogowie — projekt: 1980, realizacja: 1981–1983

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Wojciech Fudala: A Pan miał szczęście?

Marian Fikus: Miałem szczęście, że trafiłem na właściwego promotora. Gdybym trafił do innego, to pewnie nie musiałbym przez dwa i pół miesiąca szukać rozwiązania, ale wtedy mój projekt byłby słabszy i przeszedłby bez echa. Tymczasem co tydzień przychodziłem do profesora Duchowicza, pokazywałem mu kolejne koncepcje, a on za każdym razem mówił: „Nie”. Kiedy w końcu przyniosłem mu właściwy szkic, powiedział: „To jest to”. Ta droga była dla mnie niezwykle ważna i potrzebna.

realizacja Kampusu 600-lecia Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, 1998-2002

realizacja Kampusu 600-lecia Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, 1998–2002

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Wojciech Fudala: Jak się poznaliście ze swoim partnerem biznesowym, Jerzym Gurawskim?

Marian Fikus: Jerzy Gurawski był lwowiakiem, a studia architektoniczne ukończył na Politechnice Krakowskiej. Wiele zbiegów okoliczności sprawiło jednak, że trafił do Opola, gdzie każdy z nas brał udział w konkursach architektonicznych. Jurek startował razem z kolegami, między innymi Janem Matejukiem, a ja współpracowałem z Janem Godlewskim, który na co dzień pracował w Wydziale Architektury Urzędu Miasta. Rywalizowaliśmy z sobą — raz ja byłem pierwszy, a Jurek drugi, innym razem odwrotnie.
Pewnego razu Jurek powiedział: „To nie ma sensu, startujmy razem i stwórzmy jeden zespół konkursowy”. Pierwszym konkursem, który zrobiliśmy wspólnie, był ogólnopolski konkurs na projekt centrum miasta Kędzierzyn-Koźle. Zrobiłem wtedy projekt z Janem Godlewskim, a w tym samym czasie Jurek opracował koncepcję z Janem Matejukiem. Po tych doświadczeniach usiedliśmy razem i stworzyliśmy trzecią pracę. Zdobyliśmy pierwszą, drugą i ­trzecią nagrodę.

Kampus Politechniki Poznańskiej WARTA, I nagroda w konkursie, 1999

Kampus Politechniki Poznańskiej WARTA, I nagroda w konkursie, 1999

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Wojciech Fudala: Dziś takie działanie — zgłoszenie na ten sam konkurs trzech oddzielnych prac — skończyłoby się dyskwalifikacją, a samo dopuszczenie do udziału w konkursie wiąże się z licznymi formalnościami: wymagane są uprawnienia budowlane, referencje i spełnienie wielu innych warunków. Jak ocenia Pan te zmiany? Czy dawny, bardziej otwarty model konkursów był lepszy?

Marian Fikus: Myślę, że w realiach PRL-u było to dobre rozwiązanie. Konkursy były dostępne dla wszystkich obywateli, nie tylko dla architektów. Mógł w nich startować nawet student architektury, a zdarzało się, że brali w nich udział także studenci Akademii Sztuk Pięknych — graficy czy malarze, którzy interesowali się architekturą. Z czasem procedury zaczęły się zaostrzać, a po powstaniu Izby Architektów Rzeczypospolitej Polskiej musieliśmy się dostosować do międzynarodowych standardów i wymagań dotyczących uprawnień. Uważam jednak, że obecne procedury konkursowe są już zbyt sformalizowane. Brakuje im tej otwartości, która kiedyś dawała ludziom więcej możliwości i szans.

Kampus 600-lecia Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, projekt konkursowy, 1998

Kampus 600-lecia Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, projekt konkursowy, 1998

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Wojciech Fudala: Co w sytuacji, gdy konkurs wygrywa student bez uprawnień? Zamawiający nie ma wtedy pewności, że zwycięska koncepcja otrzyma pozwolenie na budowę i doczeka się realizacji.

Marian Fikus: Wystarczy podejść do sprawy praktycznie. Taki student może przecież zwrócić się do któregoś z profesorów na uczelni i powiedzieć: „Panie profesorze, miałem szczęście, wygrałem konkurs i dostałem zlecenie na realizację projektu. Teraz potrzebuję pomocy architekta z uprawnieniami, żeby przejść przez dalszą procedurę”. Jeśli student czy świeżo upieczony architekt wygra konkurs, oznacza to tyle, że jego praca była fantastyczna i warto ją realizować.

Biblioteka Techniczna i Centrum Wykładowe Politechniki Poznańskiej, kampus WARTA - 1. etap realizacji, „otwarcie”, 2000-2011

Biblioteka Techniczna i Centrum Wykładowe Politechniki Poznańskiej, kampus WARTA — 1. etap realizacji, „otwarcie”, 2000–2011

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Wojciech Fudala: Kiedy i dlaczego zapisał się Pan do SARP?

Marian Fikus: W latach 60. i 70. XX wieku przynależność do Stowarzyszenia Architektów Polskich była naturalnym krokiem dla młodych architektów. Aby dołączyć do tego grona, konieczne było uzyskanie rekomendacji członków SARP oraz spełnienie określonych kryteriów. Zostałem oficjalnie przyjęty do SARP Opole w 1964 roku i dzięki swojemu zaangażowaniu w konkursy szybko awansowałem w strukturach. Po pierwszej kadencji zostałem wybrany na wiceprezesa oddziału ds. twórczości, a w latach 1972–1974 pełniłem już funkcję prezesa oddziału.

Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydział Fizyki - elewacja wschodnia i wejście główne, realizacja: 1990

Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydział Fizyki — elewacja wschodnia i wejście główne, realizacja: 1990

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Wojciech Fudala: Co sprawiło, że przeniósł się Pan do Poznania?

Marian Fikus: W 1974 roku razem z Jerzym Gurawskim i Janem Godlewskim wygraliśmy konkurs na projekt kampusu Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, wówczas nazywanego Socjalistycznym Uniwersytetem. Było to ogromne przedsięwzięcie — kompleks akademicki na poznańskim Morasku zaplanowano dla 25 tysięcy studentów. Projekt obejmował nie tylko budynki dydaktyczne, ale także osiedle profesorskie, infrastrukturę usługową oraz tereny sportowe, łącznie na powierzchni 300 hektarów. Naszą główną ideą było stworzenie centralnej esplanady jako przestrzeni sprzyjającej życiu publicznemu uczelni.

Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydział Fizyki - elewacja wschodnia i wejście główne, realizacja: 1990

Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydział Fizyki — elewacja wschodnia i wejście główne, realizacja: 1990

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Po wygranym konkursie, odwiedziny w Opolu złożył nam główny architekt miasta Poznania Jerzy Buszkiewicz, którego wspominam jako bardzo charyzmatycznego człowieka. Powiedział, że zapewni w Poznaniu mieszkania dla nas, naszych rodzin i naszych współpracowników, bylebyśmy tylko się tam przeprowadzili, żeby sporządzić projekt i prowadzić nadzór autorski nad realizacją Kampusu Morasko. Wraz z nami do Poznania przeniosło się sześć rodzin: trzy rodziny techników i trzy rodziny architektów. Już wtedy zrobił na mnie wrażenie poznański porządek organizacyjny, w dużej mierze zasługa samego Buszkiewicza, wybitnego architekta i doskonałego organizatora życia zawodowego w regionie. Jak czas ­pokazał, w Poznaniu zostałem już na stałe.

szkice zalążkowe do projektów

szkice zalążkowe do projektów

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Wojciech Fudala: Wspomniany Jerzy Buszkiewicz był głównym architektem miasta Poznań, a następnie głównym architektem województwa. Poza nielicznymi wyjątkami, w dzisiejszych miastach takie stanowisko nie istnieje. Czy Pana zdaniem architekci miejscy są potrzebni i powinno się przywrócić ten urząd?

Marian Fikus: Stanowisko architekta miasta to szeroki temat, ściśle związany ze strategią planowania przestrzennego i polityką urbanistyczną. Jestem przekonany, że funkcja głównego architekta miasta jest niezwykle istotna, ale powinien ją pełnić doświadczony architekt — ktoś, kto naprawdę zna się na swoim fachu. Obecnie dostrzegam jeszcze inny problem.

szkice zalążkowe do projektów

szkice zalążkowe do projektów

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.

W urzędach miast kluczowe stanowiska w wydziałach architektury obsadza się nie architektami, lecz magistrami gospodarki przestrzennej. To absurd. Planowanie przestrzeni miejskiej wymaga specjalistycznej wiedzy i praktycznego doświadczenia w architekturze, a nie tylko ogólnej znajomości zagadnień urbanistycznych. Planowaniem przestrzeni miejskiej muszą zajmować się architekci.

szkic koncepcyjny Kampusu Morasko UAM

szkic koncepcyjny Kampusu Morasko UAM

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Wojciech Fudala: W swojej karierze pełnił Pan również funkcję Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej w Wielkopolskiej Izbie Architektów. W środowisku architektów ten urząd często budzi kontrowersje. Choć w teorii rzecznicy mają stać na straży etyki zawodowej, wciąż pojawiają się głosy, że niektóre ewidentne nieprawidłowości — takie jak łamanie praw autorskich czy podpisywanie cudzych projektów — pozostają bez reakcji. Jak odniósłby się Pan do tych opinii?

Marian Fikus: Rzeczywiście, zdarza się, że funkcję rzecznika pełnią osoby, które nie potrafią zdobyć się na pełną niezależność lub po prostu wykazują się biernością. Aby odpowiedzieć na Pana pytanie, przywołam spotkanie rzeczników odpowiedzialności zawodowej, podczas którego jeden z uczestników podał mnie jako przykład. Zwrócił uwagę na statystyki, według których w skali całego kraju prowadzonych jest zaledwie siedem spraw rocznie, z czego aż sześć dotyczy województwa wielkopolskiego. Zastanawiał się, czy to oznacza, że w Poznaniu koncentruje się 90 procent ogólnopolskich problemów w środowisku architektów, czy może raczej wynika to z mojej aktywności jako rzecznika, który rzeczywiście reagował na zgłaszane przypadki, zamiast zamiatać je pod dywan.

Kampus Morasko UAM w Poznaniu, I nagroda w konkursie, 1974

Kampus Morasko UAM w Poznaniu, I nagroda w konkursie, 1974

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Wojciech Fudala: Jaka zatem powinna być rzeczywista rola rzecznika w naszym samorządzie zawodowym? I kto powinien pełnić tę funkcję?

Marian Fikus: Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej musi przede wszystkim umieć przeciwstawić się temu, co nazywamy kolesiostwem. Tak się złożyło, że pełniąc tę funkcję, prowadziłem kiedyś sprawę przeciwko Jurkowi Gurawskiemu. Choć był moim serdecznym przyjacielem, partnerem biznesowym, a nawet sąsiadem z osiedla Różany Potok w Poznaniu [proj. Marian Fikus — przyp. red.], to powiedziałem mu wprost: „Jurku, nie licz na żadną przychylność. Rozpatrzę sprawę obiektywnie i potraktuję ją jak każdą inną”. Nie było to łatwe, a moje postępowanie doprowadziło do ukarania Jurka przez Izbę. To pokazuje jednak, że pełniąc funkcję rzecznika, trzeba być bezstronnym i lojalnym wobec zasad, a nie wobec konkretnych osób.

Osiedle Uniwersyteckie Różany Potok w Poznaniu, kwartał 15, realizacja 1996-1999

Osiedle Uniwersyteckie Różany Potok w Poznaniu, kwartał 15, realizacja 1996–1999

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Mariana Fikusa.


Wojciech Fudala: Nasza rozmowa dotyczyła przeszłości, ale na sam koniec chciałbym zapytać o to, co przed nami. Jakie, Pana zdaniem, są największe wyzwania, z którymi architekci w Polsce będą musieli się zmierzyć w nadchodzących latach?

Marian Fikus: Kiedy podróżuję po Polsce, często odczuwam rozczarowanie chaosem przestrzennym. Dlaczego w szczerym polu nagle wyrasta dom? Dlaczego w niskiej zabudowie pojawia się wysoki budynek, zaburzając harmonię otoczenia? Brakuje nam spójnej myśli urbanistycznej i długofalowego planowania, przez co miasta tracą wyraźne granice, a zabudowa staje się rozproszona i przypadkowa. Mamy dziś wiele wartościowych pojedynczych realizacji, lecz jako całość przestrzeń miejska jest często chaotyczna. Architekci muszą zrobić wszystko co mogą, by ład przestrzenny stał się dla miast priorytetem.


Wojciech Fudala: Dziękuję za rozmowę.


 
rozmawiał: Wojciech Fudala

więcej: A&B 4/2025 – RE-USE + stawki architektów,
pobierz bezpłatne e-wydania A&B 

Głos został już oddany

Konkurs na zdjęcia wnętrz komercyjnych z drzwiami DRE
AlnorSELECT - Kalkulator doboru rekuperacji
Nowy katalog rozwiązań systemowych Rigips GypSerra
INSPIRACJE