NOWOŚĆ! Prawo w architekturze – przystępnie na portalu A&B
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Radykalnie wystarczająco-dobry

03 marca '25

Od dawna żaden budynek nie budził tak wielkiego zainteresowania i nie prowokował tak wielu komentarzy, co gmach Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Projekt pracowni Thomasa Phifera wzbudził kontrowersje już rok temu, gdy odsłonięto jego fasadę, a oczom wszystkich ukazał się obraz… w stu procentach zbieżny z wizualizacją. MSN nie jest muzeum największym, najdroższym ani najbardziej popularnym spośród obecnie wznoszonych. Skąd więc te emocje? I jak wygląda spektrum opinii o „wielkim białym klocku”?

białe betonowe płaszczyzny MSN przeciwstawiają się zastanemu kontekstowi centrum Warszawy        białe betonowe płaszczyzny MSN przeciwstawiają się zastanemu kontekstowi centrum Warszawy

białe betonowe płaszczyzny MSN przeciwstawiają się zastanemu kontekstowi centrum Warszawy

fot.: Nate Cook | dzięki uprzejmości Thomas Phifer and Partners

Zamiast przytaczania autorskich opisów, idei i inspiracji, programowych założeń i wymagań planu miejscowego, bieli fasad i proporcji, opisywania funkcjonalności sal galeryjnych i otwartości parteru — co architektoniczne media wałkują bez zmiłowania od kilku tygodni — przyglądamy się temu, co o budynku piszą i mówią krytycy i krytyczki, głosy kultury i mediów. Jak kształtuje się architektoniczna dyskusja o bezprecedensowej skali?

za wcześnie na ocenę

Zmęczenie autora tego tekstu odpowiadaniem na pytanie, co myśli o nowym budynku MSN, ocenianiem jego architektury, funkcjonalności, oczekiwaniem zajęcia jednoznacznej pozycji, sprawiło, że zamiast tekstu o muzeum, powstał materiał ilustrujący stan naszej publicznej debaty. Próba oceny budynku już teraz będzie też krzywdząca dla samego projektu i nierzetelna względem odbiorców.

Oceniając go od strony architektonicznej, kompozycyjnej czy kontekstu, nie można przecież zapominać, że powstała dopiero połowa projektu, na Teatr Rozmaitości poczekamy kolejne lata. Muzeum będzie przez najbliższy czas otoczone placami budowy i przynajmniej do momentu oddania placu Centralnego do użytku, percepcja budynku i jego dostępności będzie mocno ograniczona. Od strony funkcjonalnej i architektury wnętrz nie da się stwierdzić, czy budynek sprawdza się w swojej roli, pierwsza wystawa otworzy się tam bowiem dopiero w lutym 2025 roku. To, co jestem w stanie powiedzieć w tym momencie, to że ten projekt rozumiem. Rozumiem stojące za przyjętymi rozwiązaniami powody, a ponieważ organizuję wystawy, łatwo mi zinterpretować i docenić pewne techniczne i przestrzenne rozwiązania. Jako mieszkańca Warszawy cieszy również kolejna niekomercyjna, częściowo wewnętrzna przestrzeń publiczna.

plac Centralny, proj.: A-A Collective

plac Centralny, proj.: A-A Collective — projekt nowego zagospodarowania placu został wyłoniony w międzynarodowym konkursie w 2018 roku

wiz.: © A-A Collective

kalejdoskop cudzych opinii

Spróbuję przedstawić różne punkty widzenia — od podejścia osób zajmujących się zawodowo architekturą, podkreślających pragmatyzm i warsztat osób projektujących dla Thomasa Phifera, przez polityków wykorzystujących zainteresowanie budynkiem do gromadzenia własnego kapitału, przez osoby związane z MSN chwalące rozwiązania programowe oraz po krytyków sztuki i architektury wypierających fakt, że efekt Biblao zadziałał jedynie w Bilbao.

(…) to jest budynek, który nie może udzielać jednej odpowiedzi. Nie ma prawa wywoływać jednej emocji, jednego komunikatu. Gdyby tak było, to byłby nieadekwatny do sztuki, którą ma pomieścić w sobie.

— Filip Springer, Instagram

 
Choć wartość architektoniczna najnowszego polskiego muzeum jest podważana, to wartość, jaką niesie wywołana przez niego dyskusja, jest nieoceniona. Niektóre wygłaszane opinie i publikowane teksty mogą świadczyć o brakach w powszechnej edukacji przestrzennej czy kryzysie krytyki architektonicznej — tym bardziej jest to wartościowy materiał do dalszych analiz.

wyciszone komunikaty prasowe

Tekst celowo pomija treści autorów i marketingowej maszyny inwestora tworzone przy okazji otwarcia — gotowe cytaty i fragmenty materiałów prasowych. Ich powielaniu poświęcono tak wiele miejsca, że wszyscy czytający ten tekst mogli zapoznać się z nimi wielokrotnie. Spróbujmy więc odczytać medialny szum, który wywołały.

lokalizacja, głupcze!

Zacznijmy od początku. Dlaczego budynek Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, inwestycja tocząca się od dwudziestu lat, oddana właśnie do użytku w formie niemal zupełnie zbieżnej z prezentowanymi wcześniej wizualizacjami, budzi aż tak wielkie zainteresowanie opinii publicznej? Odpowiedź wydaje się niezwykle prosta — to jego lokalizacja.

Spodziewaliśmy się tego, ponieważ budynek stanął w centrum miasta i jest bardzo dobrze widoczny. Szykowaliśmy się na to, że ten moment, kiedy opadną rusztowania, będzie wiązał się z rozpoczęciem publicznej dyskusji.

— Joanna Mytkowska, „Muzeum dzieje się wewnątrz”, A&B 09/2023

 
I rzeczywiście dyskusja, która rozgorzała w połowie 2023 roku, była niezwykle ożywiona, choć dotyczyła jedynie fasady i bryły budynku. Opinie dotyczyły jedynie estetyki nieukończonych jeszcze elewacji. Spektrum obecnej dyskusji jest o wiele szersze.

niezbyt zielony beton

Najważniejszą kwestią, do której obecnie muszą się odnosić projektanci i projektantki, argumentując swoje decyzje projektowe, jest wpływ budynku na środowisko. Żyjemy w dobie przyspieszającego kryzysu klimatu, szeroko pojęty sektor budowlany, jako odpowiadający za 1/3 światowych emisji CO2 do atmosfery, nie może przed tą odpowiedzialnością już dłużej uciekać. Czy wielki betonowy kloc na niezabudowanej wcześniej działce to dobra odpowiedź na te problemy? Wydaje się, że nie. Trudno w gmachu MSN odnaleźć technologie związane z ograniczaniem jego wpływu na środowisko czy wykorzystanie zasobów. Jest to w zasadzie pomnik betonu i związanych z nim emisji.

Jasne, wolałbym zwiedzać to muzeum w jakimś istniejącym gmachu przebudowanym na potrzeby tej instytucji. Czy Warszawa ma takie budynki w odpowiednio atrakcyjnych lokalizacjach? Raczej nie.

— Filip Springer, „Jaki jest słoń, czyli nowy gmach MSN w Warszawie”, Instytut Reportażu, patronite.pl

 
Głos Springera wymaga dodania gorzkiego kontekstu — otóż były w Warszawie takie budynki, które Miasto mogło zaadaptować, jednak władze się ich pozbyły. To chociażby Elektrownia Powiśle czy pawilon Emilia, w której MSN funkcjonował tymczasowo.

Inny argument związany z krytyką przyjętej lokalizacji, podnoszony między innymi przez architektkę, radną i redaktorkę kwartalnika „Rzut” Zofię Piotrowską, to niewykorzystanie budowy Muzeum do wzmocnienia działań rewitalizacyjnych w bardziej peryferyjnych dzielnicach. Skupianie się na centrum miałoby być błędem parcia ku centralizacji w mieście, które swoją strategię rozwoju chce opierać na policentryczności. I oczywiście trudno się nie zgodzić, że Warszawa zupełnie zaniedbała wspieranie lokalnych centrów. Nie sądzę jednak, by wzniesienie w jednym z nich akurat MSN było działaniem pożądanym. Dla lokalnej społeczności mogłoby to stanowić ingerencję zewnętrzną, odarte z kontekstu działanie, obce i skierowane do publiczności spoza tego obszaru. Dla Muzeum oznaczałoby najpewniej marginalizację i dużo mniejszą frekwencję. Trzeba także pamiętać, że warszawskie Śródmieście to dzielnica wyludniająca się. Budowa MSN nie zatrzyma w nim ludzi, ale całość planowanych przekształceń w ramach Nowego Centrum Miasta ma takie szanse. Muszą one jednak być realizowane z poszanowaniem przyzwyczajeń i komfortu mieszkańców i mieszkanek centrum Warszawy. Idealnym sąsiedztwem dla MSN po drugiej stronie placu Centralnego (proj. A-A Collective) moim zdaniem byłby nie proponowany przez Jana Śpiewaka „park Centralny”, a postulowane przez Jana Mencwela przywrócenie funkcji usługowej i odbudowa w nowej, przystającej do rangi tego miejsca hali targowej.

plac Centralny, proj.: A-A Collective

plac Centralny, proj.: A-A Collective — projekt nowego zagospodarowania placu został wyłoniony w międzynarodowym konkursie w 2018 roku

wiz.: © A-A Collective

energia i trwanie

Krytyka budynku Muzeum za pominięcie kwestii środowiskowych przychodzi łatwo, bo betonowy gmach nie udaje, że jest czymś innym. Jest w swojej strukturze szczery, nie ukrywa się za zielonymi ścianami i ekstensywnym zielonym dachem, nie korzysta z greenwashingowych strategii odwracających uwagę od prawdziwych problemów produkowanej w Polsce architektury. W dyskusji o próbie ograniczania wpływu na środowisko dominują dwa wątki — trwałośćpozyskiwanie energii.

Przebiegająca bezpośrednio pod (a częściowo nawet wewnątrz) budynkiem MSN linia metra została wykorzystana do pozyskiwania energii cieplnej do ogrzewania budynku. Oczywiście, jak zauważa Springer, tak wielka kubatura wymaga stałego podłączenia do systemów HVAC (Heating, Ventilation, Air Condition). Joanna Mytkowska wskazuje, że Muzeum będzie się starało pozyskiwać energię z czystych źródeł, nawet kosztem jakiegoś działania programowego. Odpowiedzialności środowiskowej architektury MSN upatruje jednak gdzie indziej.

Trzeba pamiętać, że decyzje zapadły dwadzieścia lat temu. Ostatni konkurs, w którym ten projekt został wyłoniony, został zorganizowany w 2013 roku, czyli w czasie, kiedy ta dyskusja niemal nie istniała. (…) Wydaje mi się, że w tym budynku, i w ogóle w budynkach publicznych, nieco inaczej myśli się o odpowiedzialności środowiskowej. Budynek MSN jest przede wszystkim bardzo trwały i jeżeli rozłożymy ślad węglowy na zaplanowany dla niego czas żywotności wynoszący około stu lat, to ten wynik jest korzystny.

— Joanna Mytkowska, „Muzeum dzieje się wewnątrz”, A&B 09/2023

 
Być może to właśnie trwałość zastosowanych rozwiązań, odlewanych na miejscu ścian zamiast panelowych okładzin na skomplikowanych systemach wieszaków, stanie się w przyszłości zaletą, a sam budynek — jak widzieliby go Simone De Iacobis i Małgorzata Kuciewicz z Centrali — schronem klimatycznym? Wielkie muzea z sypiącymi się fasadami także mamy w Warszawie, nikt nie pyta o ślad węglowy wymiany i utrzymania tych elementów.

ogromnie wielkie

Argumentem czysto technicznym, dającym się opisać w liczbach i zobiektywizować jest także kwestia wielkości muzeum. Czy rzeczywiście biały kloc jest aż tak wielki? Architektoniczny krytyk i influencer Radosław Gajda uważa, że tak, i podaje konkretne liczby.

(…) budynek jest faktycznie bardzo duży. Ma 104 metry długości, około 40 szerokości i 26 wysokości. W środku mieści prawie 20 000 metrów kwadratowych powierzchni całkowitej, w tym ponad 4 500 metrów kwadratowych powierzchni ekspozycyjnych. Jest większy niż boczne „łapy” Pałacu Kultury i Nauki, z którym sąsiaduje.

— Radosław Gajda, www.raportwarszawski.pl

 
I choć liczby te mogą robić wrażenie, to zestawione z innymi danymi dotyczącymi muzeów czy budynków w okolicy stają się dość przeciętne. 4500 metrów kwadratowych powierzchni wystawienniczej blednie przy 8700 galerii w Muzeum Historii Polski. Wystawa stała w sąsiednim Muzeum Wojska Polskiego (które czeka jeszcze na drugi pawilon) to 2700 metrów kwadratowych, wystawy Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku zajmują 3000, nieco więcej wystawy w oddziale ms2 Muzeum Sztuki w Łodzi, a ekspozycja stała w Polinie to ponad 4000 metrów kwadratowych. MSN nie wybija się więc na tym tle. Sama kubatura Muzeum jest określona przez obowiązujący od 2011 Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, więc także nie powinna być żadnym zaskoczeniem — jest dokładnie tym, czego oczekiwali planiści.

Pamiętać należy także, że bryła Muzeum wzniesiona według projektu Thomasa Phifera jest o połowę mniejsza od projektowanej przez Christiana Kereza. Jej rozbicie na dwie odrębne części, utworzenie dodatkowych połączeń między parkiem Świętokrzyskim a placem Centralnym znacznie poprawiło urbanistyczną wartość projektu. Urbanistycznie zresztą proporcje budynku są zdecydowanie w skali otoczenia, co zauważają być może nie wszyscy architekci, ale niektórzy ludzie kultury owszem.

Nie rozumiem uwag, że jest to „przeskalowane” — bo przecież jest dokładnie w skali przeciwległej pierzei Marszałkowskiej, czyli Domów Towarowych Centrum. Nie rozumiem też zarzutów, że ma nowoczesną formę — nie jest to Muzeum Życia Ziemiańskiego ani Gotyku Wiślanego, więc nic dziwnego, że nie ma kształtów dworku, rzędu manierystycznych kamieniczek czy gotyckiej katedry.

— Jacek Dehnel, Facebook

they're the same picture

Pozostając przy porównaniach i wykorzystywanym od czasu projektu Christiana Kereza języku memów, możemy spojrzeć na nowe warszawskie muzea przez pryzmat sceny z „The Office”, w której serialowa Pam zapytana przez korporację o wskazanie różnic między dwoma zdjęciami, zauważa, że to ten sam obrazek. Przenosząc to na grunt warszawski — zauważa to też Dehnel.

W Warszawie powstały ostatnio trzy duże muzea: Polin, Historii Polski i MSN. Wszystkie z zewnątrz są prostymi „pudełkowatymi” formami, a jednak to MSN zbiera największe bęcki. Czemu? Nie wiem.

— Jacek Dehnel, Facebook

 
Oczywiście Muzeum Historii Polski (proj. WXCA) nie jest już tematem tak świeżym, więc i jego obecność w mediach zmalała. Nigdy jednak, nawet tuż po otwarciu, nie budziło ono tak wielkich kontrowersji jak MSN. A zastrzeżenia dotyczące jego architektury — od ogromnej skali i prostych fasad o małej liczbie okien, przez ślad węglowy sprowadzanego z Portugalii kamienia, po wielki betonowy plac przed — mogą być podobne do tych obecnych w dyskusji o MSN. Dlaczego krytyka jest tak nierówna? Choć powodów nie zna nawet Joanna Mytkowska, to z takiego obrotu sprawy zdaje się cieszyć.

Nie wiem, dlaczego Polacy nie dyskutują o nowym gmachu Muzeum Historii. Jeśli weźmiemy pod uwagę wyraz architektoniczny, to dla laika nie są to bardzo odmienne formy. Temat o wiele bardziej dotyczący wszystkich, a dyskutuje się o Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Nas to w sumie cieszy, bo kiedy opadnie kurz, to w świadomości pozostanie wiedza, że taka instytucja jest, będziemy trochę bardziej rozpoznawalni.

— Joanna Mytkowska, „Muzeum dzieje się wewnątrz”, A&B 09/2023 

 
Sama zresztą określa bardzo gwałtowną publiczną debatę jako „fundujące doświadczenie” dla Muzeum, wskazuje, że podobne kontrowersje towarzyszyły w 2007 roku prezentacji projektu Christiana Kereza, dziś przez wielu uważanego za koncepcję wybitną. To może wskazywać, że tropy w poszukiwaniu źródeł zainteresowania są dwa — eksponowana lokalizacja, czyli przeciwieństwo MHP, oraz konsekwentnie budowany minimalizm.

międzynarodowy konkurs na opracowanie koncepcji architektonicznej Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie;

międzynarodowy konkurs na opracowanie koncepcji architektonicznej Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie; — I Nagroda — Christian Kerez, Szwajcaria

materiały konkursowe

Jak by na to nie patrzeć, zarówno Kerez, jak i Phifer podeszli do tematu w bardzo podobny sposób. Obydwoje oczywiście zaczęli od dokładnego przeanalizowania kontekstu.

— Robert Konieczny, „W Warszawie lepszy byłby pokręcony budynek w stylu Franka Gehry'ego? W Katowicach wiedziano, jak nie przytłoczyć Spodka”, „Dziennik Zachodni”

(not) fucking the context

I to właśnie ten kontekst, a nie samo Muzeum, wydaje się nawet nie tyle kontrowersyjny, ile ze swej natury budzący kontrowersje. Czy Kerez i Phifer mieli rację, odnosząc się do kolażu złożonego z resztek przedwojennej zabudowy, ogromu i wizualnego ciężaru bogato dekorowanego Pałacu Kultury i Nauki, lekkich, choć zdemolowanych przebudową elewacji Domów Towarowych Centrum i tła złożonego z generycznych szklanych pudeł biurowych wież w tak prosty i neutralny sposób? Czy w efekcie powstał budynek radykalnie kontekstualny czy ekstremalnie z kontekstu wyrwany?

Chyba właśnie tego dotyczy dysonans, o którym mówi wiele głosów krytycznych względem nowej siedziby MSN. Nie chodzi o to, że nowy budynek „nie pasuje” do otoczenia, bo trudno wskazać, do czego konkretnie miałby „pasować”, ale że nie wchodzi z otoczeniem właściwie w żadną relację. Decyzją architektów jest pozbawiony punktów zaczepienia, właściwie odgrodzony od miejskiego kontekstu masą białego betonu z kilkoma ledwie otworami i cieniutką szparą u dołu.

— Radosław Gajda, www.raportwarszawski.pl

 
Wchodzenie w relacje z otoczeniem będziemy w stanie ocenić dopiero, gdy to otoczenie powstanie
. Wraz z oddaniem do użytku placu Centralnego, przebudową Marszałkowskiej i wyznaczeniem naziemnego przejścia dla pieszych, wreszcie budową TR zmieni się całkowicie zarówno sposób użytkowania parteru MSN, jak i odbiór oraz kontekst samej bryły. Dziś skazani jesteśmy na jej doświadczanie tylko z jednej strony, co bardzo spłaszcza dyskusję o budynku, którego moim zdaniem zaletą jest brak jasno wskazanej hierarchii, frontu i głównego wejścia.

plac Centralny to część placu Defilad i kolejny element Nowego Centrum Warszawy

plac Centralny to część placu Defilad i kolejny element Nowego Centrum Warszawy — ma być zielonym miejscem spotkań warszawiaków i warszawianek

wiz.: © A-A Collective

Hejt, który wylewa się na ten budynek jest w mojej ocenie krzywdzący. Muzeum zaprojektowane przez Thomasa Phifera nie jest może dziełem na miarę najwybitniejszych światowych osiągnięć, ale na pewno jest porządnym architektonicznym rzemiosłem. Dla mnie to dobry budynek tła. I taki powinien być ze względu na kontekst, w którym się znajduje.

— Robert Konieczny, „W Warszawie lepszy byłby pokręcony budynek w stylu Franka Gehry'ego? W Katowicach wiedziano, jak nie przytłoczyć Spodka”, „Dziennik Zachodni”

 
To jest budynek pomiędzy i właśnie to podkreślają rozwiązania zaproponowane przez Phifera. Otwierające się widokami na miasto drewniane pokoje do odpoczynku, loggia od strony ulicy Marszałkowskiej, wielkie panoramiczne okno od strony Pałacu Kultury.

Zaraz obok wejścia do Muzeum znajduje się zagłębienie w podłodze, które ma być w zamierzeniu publicznym sercem budynku. Taki wielki „conversation pit”, w którym organizowane będą publiczne wydarzenia. Z mojego punktu widzenia — a byłem na scenie — jest ono doskonale zaprojektowane. Publiczność nie jest zbyt daleko, jest z nią sympatyczny poziomy kontakt. W pomieszczeniu jest mnóstwo światła, jest połączenie z zewnętrzem.

— Kuba Snopek, Facebook

 
Żaden budynek w centrum Warszawy nie daje tyle świadomego kontaktu ze swoim kontekstem, a mowa przecież o muzeum, które z racji swojej funkcji ogranicza światło naturalne we wnętrzach. Tu jest inaczej. O zmieniającym się kontekście Muzeum przypomina też prof. Ewa Kuryłowicz.

Jeśli miałabym szukać wad tego projektu, to chyba tylko to, że nie stworzył pierzei ul. Marszałkowskiej (…). Przecież nie mógł sam. Ale on ją zaczął i to dobrze zaczął. I jestem przekonana, że wyznaczył standard, że następne budynki będą musiały mu dorównać pod względem elegancji i spokoju architektury.

— Ewa Kuryłowicz w: Michał Wojtczuk, „»Kontener« i »bunkier« czy »zjawiskowy budynek«? Otwiera się Muzeum Sztuki Nowoczesnej, o które Warszawa już się kłóci”, „Gazeta Wyborcza”

 
A co z przestrzennymi, zewnętrznymi relacjami z kontekstem istniejącego już otoczenia? Czy rzeczywiście MSN jest ich pozbawiony, jak twierdzi Gajda? Dla mnie bryła MSN jest oczywistą reinterpretacją Domów Towarowych. Niesamowite są widoki na osiach otworzonych przez rząd obrotowych drzwi Muzeum i sklepów po drugiej stronie ulicy. Ruch pieszych, performatywność ulicy zostały wpisane w projekt. Podcienia i obejście wokół to także nawiązanie do przeciwnej strony ulicy. I choć krytykowane za zbyt niskie zawieszenie ściany elewacji (270 centymetrów od poziomu chodnika), to ta decyzja jest właśnie konsekwencją chęci podkreślenia funkcji budynku.

Owszem, mamy wielkie, białe pudło przy Marszałkowskiej. Jego obecność — w zamiarze projektantów i deklaracjach przedstawicieli Muzeum — miała połączyć plac Defilad i otoczenie pałacu z tym, co się dzieje na Marszałkowskiej w okolicach Domów Centrum i Pasażu Wiecha. (…) W tym także celu parter nowego gmachu będzie otwarty dla przechodniów, również tych, którzy przejście przez muzeum potraktują jak wygodny skrót.

— Filip Springer, „Jaki jest słoń, czyli nowy gmach MSN w Warszawie”, Instytut Reportażu, patronite.pl

 
Muzeum stanowi jasny, wizualny komunikat — to jest budynek publiczny. Jego biel, proporcje, brak rozcięcia, loggie, panoramiczne okna i podcienie są możliwe tylko dzięki jego funkcji. Jest konsekwentnie antykomercyjny i takie są też jego podcienia — nienastawione na transakcyjność i widoczność, a na użytkowość i doświadczanie przestrzeni. W mieście zabudowywanym niemal jednakowymi szklanymi biurowcami tak odmienna bryła może stanowić dysonans. Wydaje się jednak, że komunikat ten w pewnym stopniu był pochodną pragmatyzmu, a nie ideowych intencji projektantów, na co wskazuje dyrektorka instytucji.

To chyba nie jest architektura mówiąca. Szukając architekta Muzeum, szczególnie po niepowodzeniu procesu z Christianem Kerezem, którego projekt był wspaniały, mieliśmy podejście bardzo pragmatyczne. Szukaliśmy kogoś, kto potrafi wybudować muzeum funkcjonalnie, bez przesady, bez zadęcia w rodzaju Zahy Hadid, ale jednocześnie w sposób bardzo praktyczny.

— Joanna Mytkowska, „Muzeum dzieje się wewnątrz” A&B 09/2023

muzeum nienarodowe

Taka interpretacja kontekstu i odpowiedź na zaobserwowane uwarunkowania oczywiście nie satysfakcjonuje każdego. A najgłośniej o swoim braku satysfakcji informowała wszystkich prawa strona sceny politycznej. Tym bardziej dziwi więc jej przemilczenie otwarcia Muzeum Historii Polski. Być może po prostu je przeoczyła, tak jak zdaje się zrobił to architekt z Kościeliska, Sebastian Pitoń, nazywany niekiedy Gaudim z Zakopanego, który przedstawił własny pomysł na „klocka Trzaskowskiego”:

(…) odbudujemy go elewacją, która będzie pasowała do kontekstu. Żeby zachować symetrię i harmonię, musimy zbudować drugi podobny budynek na przykład Muzeum Historii Polski. W takim układzie przed Pałacem Kultury tworzy się idealne miejsce na łuk triumfalny (…) żeby wyjść naprzeciw krytykom Pałacu Kultury widzącym w nim przejaw naznaczenia terenu przez komunizm, proponuje na jego szczycie ustawić figurę Matki Boskiej.

— Sebastian Pitoń, Facebook

 
Zachęcony popularnością swojej wizji, o której pisały portale branżowe i media ogólnopolskie, Pitoń przygotował także drugą koncepcję, obejmującą już nie tylko plac Centralny, ale cały teren wokół PKiN, z wieloma muzeami, dwiema wyłącznie polskimi galeriami handlowymi, a całość pokrywa gęsta roślinność na zielonych dachach.

Wiele osób zauważa, że Rafał Trzaskowski będzie wykorzystywał otwarcie MSN jako sukces w prezydenckiej kampanii wyborczej, podobnie jak z analogicznymi inwestycjami czynił to zresztą Lech Kaczyński. Nie może więc dziwić wysyp ironicznych komentarzy pod adresem budynku. Dość wspomnieć filmiki wrzucane przez Patryka Jakiego składającego raczej niezbyt wymagające origami mające odzwierciedlać architekturę nowego Muzeum.

Nieco bardziej poważne (i jakby chciał, aby je widziano — pragmatyczne) podejście wykazał Krzysztof Bosak, który także proponuje obudowanie gmachu MSN elewacją, ale w bardziej powściągliwej formie.

Gmach MSN ma jedną zaletę: dzięki prostopadłościennemu kształtowi jego bryły ciągle można go przerobić na coś, co wygląda jak budynek.

— Krzysztof Bosak, Facebook

 
Swój wpis opatrzył wizualizacją przygotowaną przez Martę i Tomasza Gerasów, architektów specjalizujących się w „architekturze klasycznej”, wpisującej się w postulaty „Architektonicznej Rewolty”, przywracającej klasyczne wzorce budownictwa. Geras bez wytchnienia przerabia kolejne budynki w Warszawie grzeszące zbyt prostą, modernistyczną formą na klasyczną — w tym wypadku operującą estetyką z pogranicza socrealizmu, neoklasycyzmu, art déco, a ostatecznie po prostu kiczu.

Wykonaną przez nas wizualizację można widzieć jako zestawienie form historycznych, ale też po prostu jako zestawienie form: udane lub nie. Gdy gotujemy na przykład pierogi, nie przejmujemy się tym, że przepis ma już kilkaset lat, technologia kuchenna poszła do przodu, a danie nie oddaje „ducha czasu” — ponieważ cenimy potrawę za smak. Wróćmy do takiego racjonalnego myślenia o architekturze, a nowe budynki zaczną nas po prostu cieszyć; zamiast dzielić i drażnić.

— Marta i Tomasz Gerasowie, w: Amelia Sarnowska, „Architekci stworzyli »klasyczną« wersję projektu MSN. Mówią o »zawracaniu kijem Wisły«”, onet.pl

płacz po Bilbao

Oczywiście zawiedzeni są nie tylko prawicowi propagatorzy odrodzenia socrealizmu (sic!), ale także ci, którzy oczekiwali architektury awangardowej, ucieleśnienia nowoczesności i innowacji. Biorąc pod uwagę rozwlekłość procesu inwestycyjnego, nic takiego nie mogło mieć miejsca. Pierwsze koncepcje zrealizowanego dziś muzeum powstały dekadę temu. Trendy w architekturze zmieniają się szybko — sama architektura cechuje się zaś dużą bezwładnością, nie jest to dziedzina twórczości, która jest w stanie reagować szybko.

Czy popełniono błąd, nie aktualizując projektu? Uważam, że nie — zainwestowane środki, czas, także ślad węglowy, zasoby i analizy wymagały odpowiedzialnego działania, a konsekwentne realizowanie przyjętej koncepcji takie właśnie było. Tylko czy dekadę temu projekt Phifera wybijał się ponad przeciętność? Był raczej zgodny z trendami, aktualny i zupełnie niekontrowersyjny. Dziesięć lat później rzeczywiście nie przynależy już do awangardy architektury. Ale czy którekolwiek z oddanych w ostatnich latach muzeów w Polsce może się tym poszczycić?

Wspaniale świadczy o tym, że jesteśmy prowincją całkowicie pozbawioną ambicji wyjścia poza swoją prowincjonalną ligę. Gdy otwierano Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku, Centrum Pompidou w Paryżu czy Muzeum Guggenheima w Bilbao, to powstawały gmachy-ikony, będące czymś zupełnie nowym, czymś, co potem się naśladowało. To była architektura swojego czasu, była to architektura-impuls. Awangarda.

— Marcin Zgliński, Kierownik Zakładu Badań Podstawowych Historii Sztuki (2012), Redaktor Naczelny Katalogu Zabytków Sztuki w Polsce (2008) w Instytucie Sztuki PAN

 
Czy betonowe pudła były jedynym wyborem? Oczywiście, że nie. Dlatego ciekawsza byłaby dziś dyskusja nie z samymi architektami, ale z sędziami konkursowymi i osobami, które wybrały ten projekt. Czy ich nadzieje zostały spełnione? W konkursie z 2007 roku było wiele prac, które zapewne ucieszyłyby nastawionych na bardziej awangardowy efekt odbiorców. Przeglądając ich wizualizacje, możemy jednak odetchnąć z ulgą, że żadna z nich nie powstała. Siedemnaście lat temu dekonstruktywizm i postmodernizm były już w odwrocie, a właśnie w takiej estetyce utrzymanych było wiele koncepcji. Część operowała estetyką korporacyjną, wtapiając muzeum w nijakie tło biurowych wież. Projekt Kereza, szczególnie dopracowany na kolejnych etapach, ale też koncepcja Phifera na tym tle wydają się bardzo dobrym wyborem, który przetrwał próbę czasu.

międzynarodowy konkurs na opracowanie koncepcji architektonicznej Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie

międzynarodowy konkurs na opracowanie koncepcji architektonicznej Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie — I Nagroda — Christian Kerez, Szwajcaria

© Christian Kerez | materiały konkursowe

Kiedy spojrzy się na inne prace, które wzięły udział w wygranym przez Kereza konkursie, to okazuje się, że wiele z nich było wręcz karykaturalnych. (…) Oczywiście ludzie w większości chcieli ikony, pokręconego budynku w stylu Franka Gehry'ego. Głosów za budynkiem Kereza początkowo było bardzo niewiele.

— Robert Konieczny, „W Warszawie lepszy byłby pokręcony budynek w stylu Franka Gehry'ego? W Katowicach wiedziano, jak nie przytłoczyć Spodka”, „Dziennik Zachodni”

brak ikon to nie problem Polski

Jednoznaczne opinie i zerojedynkowe komentarze, pogłębione analizy, dziesiątki felietonów i relacji w mediach społecznościowych. Memy, plakaty, dyskusje w gronie znajomych i rodziny. To ogromne zainteresowanie sprawia, że mimo mankamentów Muzeum urasta do rangi najważniejszego, nowego budynku w Polsce. Czy to dobrze, że ten laur pierwszeństwa przypadł budynkowi „jedynie poprawnemu”, „pragmatycznemu”, zaprojektowanemu przez „architekta o świetnym warsztacie”, tworzącego „architekturę tła”? Według mnie tak, tego nam bowiem potrzeba.

sala ekspozycyjna MSN z rzeźbą Sandry Mujingi, artystki pochodzącej z Demokratycznej Republiki Konga

sala ekspozycyjna MSN z rzeźbą Sandry Mujingi, artystki pochodzącej z Demokratycznej Republiki Konga

fot.: Nate Cook | dzięki uprzejmości Thomas Phifer and Partners

Dyskusji o przeciętności, o tym, co wystarczająco dobre, o tym, co buduje naszą codzienność. W Polsce powstają obiekty wybitne, architektura zdobywająca nagrody za niezwykłe rozwiązania. Przeciętność Polek i Polaków to jednak, po dekadach pastelozy, chów klatkowy na patodeweloperskich osiedlach złożonych z białych bloków w szare paski. Dyskusja o tym, czym powinna być architektura wystarczająco dobra, jest dokładnie tym, czego potrzebujemy. Radykalnej porządności. Radykalnej zwykłości. Radykalnej trwałości i szczerości. A to nowy budynek MSN oferuje i w sumie to dobrze, że nic więcej.

 
Kacper Kępiński

więcej: A&B 12/2024 – MIEJSCA TRZECIE,
pobierz bezpłatne e-wydania A&B 

Głos został już oddany

okno zamknie się za 10

E-DODATEK - Oprogramowanie, narzędzia dla architekta – trendy 2025
PORTA PRO – strefa architekta
DACHRYNNA - zintegrowany system dachowo-rynnowy 2w1
INSPIRACJE