Kambodża rozwija się bardzo dynamicznie. Wskaźnik wzrostu rocznego PKB pod koniec 2024 roku osiągnąć miał 6,4 procenta. Liderem jest stolica — Phnom Penh. Właśnie tam ceny nieruchomości oraz ziemi wystrzeliły. Ze względu na położenie na terenach podmokłych władze kładą nacisk na zdobywanie nowych obszarów poprzez zasypywanie zbiorników wodnych. Wiąże się to z konsekwencjami dla lokalnych społeczności i ekosystemów. W 2018 roku polscy architekci Grzegorz Tęgowski oraz Katarzyna Janas wraz z zespołem z The Room Design Studio, mieli okazję stworzyć projekt rozwoju dla terenu wokół jeziora Boeung Tompun, alternatywę dla dotkniętych potencjalnymi zmianami społeczności, które liczą ponad trzy tysiące osób.
Katarzyna JANAS — Architektka w pracowni HAG Human Architecture Group. Absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej. W życie zawodowe wkroczyła zainspirowana stypendiami studenckimi w Hiszpanii i Francji oraz pracą magisterską obronioną w Republice Południowej Afryki. Miłośniczka snowboardu i surfingu.
Grzegorz TĘGOWSKI — Absolwent filozofii na Wydziale Nauk Społecznych UAM i architektury na Politechnice Gdańskiej. Od 2019 roku prowadzi w Gdyni pracownię ZZAA, w której poszukuje zrównoważonych rozwiązań architektonicznych. Członek Pomorskiej Okręgowej Izby Architektów. Doświadczenie zawodowe zdobywał, realizując projekty hoteli, resortów i inwestycji mieszkaniowych w Polsce, Tanzanii i Kambodży.
Katarzyna Szostak: Jak trafiliście do Kambodży?
Grzegorz Tęgowski: Po studiach, po przepracowaniu mniej więcej dwóch lat, zdecydowaliśmy się z żoną wyemigrować. Niekoniecznie interesował nas Zachód; szukaliśmy miejsca o dobrym klimacie i nie byliśmy motywowani finansowo. Stanęło na Kambodży, ponieważ gdy rok wcześniej, w 2016, byliśmy w Azji Południowo-Wschodniej, widzieliśmy ogromną liczbę dźwigów i niesamowicie dynamiczny rozwój kraju. Podczas tej czysto turystycznej podróży, przez przypadek poznałem polskiego przedsiębiorcę prowadzącego resort na jednej z kambodżańskich wysp — Koh Rong. Opowiedział mi o pewnym polskim architekcie, który zrobił zawrotną karierę w Kambodży. Rok później, kiedy pojawiła się myśl o przeprowadzce, poszukałem go i do niego napisałem. W taki sposób dostałem pracę u Pawła w firmie The Room Design Studio z Phnom Penh. Postanowiliśmy ściągnąć kogoś do pomocy przy tym konkretnym projekcie i padło na Kasię, bo wiedziałem, że interesuje się projektami partycypacyjnymi w krajach rozwijających się. Oprócz nas, nad projektem pracowali również lokalni architekci z The Room Design Studio — Sothy i Mien.
Katarzyna Janas: Pamiętam, że przed wyjazdem Grzegorz opowiadał o rozmowie kwalifikacyjnej, był pełen entuzjazmu. Planowałam pojechać do Kambodży w odwiedziny, ale dostałam propozycję poprowadzenia projektu, która była nie do odrzucenia.
mieszkaniec przy swojej drewnianej łodzi
fot.: Grzegorz Tęgowski
Katarzyna Szostak: Jaki problem miał rozwiązać ten projekt?
Grzegorz Tęgowski: Phnom Penh jest ulokowane na terenach podmokłych, między dwiema rzekami: Mekongiem i Tônlé Sab. Przynajmniej od XIX wieku, kiedy był tam protektorat francuski, miasto dynamicznie się rozwijało, zwiększała się jego populacja; w jego centrum również znajdowały się tereny podmokłe i jeziora. W XX wieku Francuzi zrealizowali Central Market, powstał on na terenie po zasypaniu bagien i małych jezior. Ten proces był kontynuowany również później, na początku XXI wieku. Jednym z najgłośniejszych przedsięwzięć było zasypanie jeziora Boeung Kak, największego wówczas jeziora w obrębie miasta, po to, by zabudować ten teren. Naszym zadaniem było zaproponowanie włodarzom alternatywnej wizji rozwoju obszaru wokół Boeung Tompun. Zleceniodawcą była organizacja pozarządowa People in Need Cambodia. Współpracowaliśmy także z dwoma innymi NGO: Sahmakum Teang Tnaut oraz Urban Poor Women Development.
mieszkańcy przy obróbce morning glory
fot.: Katarzyna Janas
Katarzyna Janas: Powszechnym zjawiskiem w Kambodży są migracje ze wsi do miast. Ludzie szukają lepszego miejsca do życia, miejsca, gdzie łatwiej się utrzymać. Te osoby często osiedlają się w pobliżu jezior, gdzie panują idealne warunki do uprawy roślin wodnych (jak morning glory) popularnych w khmerskiej kuchni. Warto zwrócić uwagę, że jeziora te są ważnym elementem systemu odwadniania miasta i pełnią istotną funkcję w gospodarce przeciwpowodziowej. Naszym zadaniem było przedstawienie projektu stwarzającego podstawy do poprawy warunków życia trzech społeczności mieszkających przy Boeng Tompun. Szukaliśmy rozwiązania, które zachowa jezioro w jego naturalnym charakterze i funkcji, pozwoli mieszkańcom zostać w miejscu, a przy tym będzie dochodowe i atrakcyjne dla władz Phnom Penh oraz wpisze się w plany zagospodarowania miasta.
strategia projektowa w kontekście miasta
Katarzyna Szostak: W jaki sposób społeczność lokalna była zaangażowana w tworzenie projektu?
Katarzyna Janas: Odbyły się trzy spotkania ze społecznościami. Na pierwszym zebraliśmy bardzo dużo informacji o tym, w jakich warunkach żyją ci ludzie, z jakimi problemami się zmagają, jak wyglądają ich domy, czym się zajmują, jakie mają umiejętności. Pytaliśmy, co chcieliby uzyskać w przyszłości, jakie funkcje publiczne mogłyby się pojawić w ich otoczeniu. Na koniec poprosiliśmy ich o zbudowanie makiet wymarzonych domów.
Grzegorz Tęgowski: Oczywiście w tym czasie zgłębialiśmy temat na własną rękę, jeździliśmy na miejsce, zwiedzaliśmy. Dzięki temu, że liderzy wiosek nas zaanonsowali, mogliśmy obejrzeć istniejące domy. To było niezwykle ciekawe doświadczenie. Te budynki miały różny standard. Niektóre były murowane i miały dostęp do wody oraz elektryczności, były też drewniane konstrukcje na palach, pokryte dziurawą blachą. To, że wielu ludzi nie stać nawet na kawałek niedziurawej blachy, zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, co się dzieje wewnątrz takich domów w porze deszczowej.
budowa makiet
fot.: Grzegorz Tęgowski
Katarzyna Janas: Zależało nam, aby mieszkańcy nie byli tylko biernymi obserwatorami, ale także zaangażowali się w proces. Podstawą projektu było stworzenie strategii, która pozwoliłaby społecznościom na stopniową poprawę ich sytuacji materialnej. Proponowaliśmy zatem biznesy, którymi mogliby się zająć mieszkańcy. Ponieważ większość osób zajmowała się uprawą morning glory, cała nasza propozycja biznesowa skupiła się wokół tej rośliny. Przedstawiliśmy pomysł na wycieczki drewnianymi łodziami po jeziorze i miejsca turystyczne z nią związane, między innymi centrum informacyjne. Dodatkowo w jednej ze społeczności zasugerowaliśmy budowę cegielni, ponieważ dowiedzieliśmy się, że część jej członków ma do tego kwalifikacje. Planowaliśmy, aby cegły do budowy domów były wytwarzane właśnie tam. Na drugim spotkaniu mieszkańcy głosowali na trzy warianty masterplanów i nasze propozycje biznesowe. Pomysły na nowe miejsca pracy spotkały się z bardzo pozytywnym odbiorem.
Grzegorz Tęgowski: Zaproponowaliśmy też przeprawę promową.
Katarzyna Janas: Projekt pokazywał także inne funkcje, które mogłyby być zrealizowane przez miasto. Proponowaliśmy inicjatywy związane z turystyką, które wpłynęłyby na rozwój całego terenu. Chcieliśmy zaprezentować szerokie spektrum możliwości, które daje zachowanie jeziora. Stało się ono wręcz nowym zielonym sercem miasta. W Phnom Penh jest bardzo mało otwartych przestrzeni. Na ostatnim spotkaniu, kiedy mieliśmy już właściwie gotowy projekt, przedstawiliśmy ostateczną wersję urbanistyczną dla wszystkich społeczności i konkretny plan biznesowy.
makiety wymarzonych domów
fot.: Anna Górecka
Katarzyna Szostak: Jak miały się prezentować same domy?
Grzegorz Tęgowski: Nasz pomysł był dosyć prosty, nie był rewolucyjny. Inspirowaliśmy się trochę działaniami Elementalu i Alejandra Araveny, w szczególności w sposobie myślenia o budynkach jako formie nieukończonej. Ze względów ekonomicznych, także funkcjonalności i estetyki pociągał nas koncept, aby domy były różnorodne, dostosowane do indywidualnych potrzeb mieszkańców. Chcieliśmy budować najdroższe, najtrudniejsze elementy, czyli fundamenty, słupy, konstrukcję żelbetową i stropy oraz dach. Ściany, wypełnienie, wyposażenie wnętrz już miały być po stronie mieszkańców. Również ze względów ekonomicznych zdecydowaliśmy się na zabudowę szeregową.
Katarzyna Janas: Informacje, które zebraliśmy, były właściwie jednoznaczne. Wszyscy chcieliby mieć własny wolnostojący dom i pozostać w miejscu, w którym aktualnie mieszkają. Ze względu na ograniczoną ilość terenu zdecydowaliśmy się na zabudowę szeregową, która pozwala, aby domy były bardziej kompaktowe. Tak jak wspominał Grzegorz, budynki zaprojektowaliśmy w dwóch etapach. Pierwszy, podstawowy składał się z konstrukcji, schodów, zadaszenia, kuchni i toalety. Drugą część mieszkańcy mogli dokończyć sami, w zależności od potrzeb i możliwości.
market na wodzie — projekt Cheung Ek, grupa 3
Katarzyna Szostak: Jaką rolę w projektowaniu odgrywał klimat i specyficzne warunki panujące w Kambodży?
Grzegorz Tęgowski: Najistotniejsze były dwie kwestie. Pierwsza z nich to przegrzewanie. W powszechnym użyciu jest blacha falista. W kwietniu, maju w takich blaszanych puszkach warunki były nie do zniesienia. Czasami wracaliśmy stamtąd kompletnie wykończeni. Zaproponowana przez nas architektura była w pewien sposób wernakularna. Odnosiła się do budownictwa wiejskiego, lokalnych tradycji. Zakładaliśmy stworzenie stropu niezależnego od dachu wentylowanego, tak aby warstwa powietrza dodatkowo izolowała od góry. Domy miały być skonstruowane na słupach, tak jak w tradycyjnej kambodżańskiej zabudowie wiejskiej. Życie społeczne często toczy się właśnie pod domami, w najgorętszym okresie w środku właściwie wyłącznie się śpi. Druga kwestia to zmiana poziomu wód w porze deszczowej. Zwłaszcza dla społeczności ulokowanych blisko jeziora ma to ogromne znaczenie, całe wioski zamieniają się w wioski na wodzie. Tutaj również mieliśmy z tym do czynienia.
konsultacje
© Sahmakum Teang Tnaut
Katarzyna Szostak: Jakie materiały przewidzieliście w projekcie?
Grzegorz Tęgowski: Chcieliśmy zaproponować coś stabilnego. Myśleliśmy o tanim materiale, czyli konstrukcji żelbetowej.
Katarzyna Janas: Tak, ale ten żelbet został ograniczony do minimum. Właśnie ze względu na warunki wodne i problem zalewania jego zastosowanie było koniecznością. Zaproponowaliśmy domy w konstrukcji słupowej, żelbetowej, natomiast podstawowe wypełnienie ścian miało być z cegieł z projektowanej cegielni. Dodatkowo przewidywaliśmy wykorzystanie lokalnych materiałów, takich jak drewno w podkonstrukcji dachu, elementy bambusowe do balustrady, suszona trawa jako pokrycie stropu na górze i bloczki wentylacyjne w pomieszczeniach mokrych, co jest w Kambodży popularnym rozwiązaniem.
elewacja frontowa przykładowej zabudowy szeregowej
Katarzyna Szostak: Bardzo często w naszej rozmowie pojawia się słowo „społeczność”. Jakie miejsca trzecie, integrujące mieszkańców przewidzieliście w projekcie?
Grzegorz Tęgowski: Zaplanowaliśmy przestrzenie związane głównie z prowadzeniem biznesu. Ze względów ekonomicznych ograniczyliśmy liczbę przestrzeni publicznych przeznaczonych wyłącznie na cele rekreacyjne. Te miejsca miały mieć raczej łączone funkcje. Jednym z takich przykładów jest centrum informacyjne — zadaszona przestrzeń, dostępna publicznie, ale również o funkcjach zarobkowych.
Katarzyna Janas: Jak mówiłam, postanowiliśmy połączyć mieszkańców wszystkich grup wokół wspólnego planu biznesowego, aby dodatkowo umocnić ich rolę w społeczeństwie. Proponowaliśmy stworzenie miejsc umożliwiających rozwój turystyki w oparciu o morning glory. W jednej ze społeczności, w centrum informacyjnym miały rozpoczynać się wycieczki. Kończyłyby się na południu jeziora, w drugiej społeczności, gdzie dodatkowo turyści mieliby do dyspozycji market wodny oraz restaurację. Ponadto, w każdej grupie zaproponowaliśmy tak zwane Community Center, gdzie ludzie mogliby się spotykać, angażować w rozmaite aktywności. Mieszkańcy często wspominali, że potrzebny jest punkt opieki zdrowotnej czy miejsce do warsztatów szkolących dla kobiet czy dzieci. Zaproponowaliśmy też plac do tańca, ponieważ jest to bardzo popularna aktywność w Kambodży.
projekt Prek Takong
Katarzyna Szostak: Dlaczego ostatecznie projekt nie został zrealizowany?
Grzegorz Tęgowski: Projekt nie został zrealizowany w pełnej formie, takiej, jak zaproponowaliśmy. Jednak obraz sprawy nie jest zupełnie czarny. Dzięki naciskom ze strony organizacji pozarządowych i być może samych społeczności nie spełnił się najczarniejszy scenariusz, jak w Boeung Kak, gdzie mieszkańcy zostali wysiedleni. Społeczności, których dotyczył nasz projekt, wciąż zamieszkują okolice jeziora Boeung Tompun. To jest plus tej sytuacji. Minusem jest to, że ich byt nie został poprawiony w systemowy sposób. Doszło także do częściowego zasypania jeziora, a dokładniej około ¾ jego powierzchni. Pierwotnie było to 2 600 hektarów, proces zasypywania ma się skończyć na 520 hektarach i właściwie jest już na ukończeniu, można to zobaczyć na zdjęciach satelitarnych. Ostatecznie więc projekt nie został zrealizowany ze względu na politykę planistyczną dla tego rejonu miasta, którą przyjął rząd. Ma tam powstać wysoka zabudowa deweloperska.
Katarzyna Janas: Od początku miałam poczucie, że projekt jest bardzo koncepcyjny, wizjonerski i pewnie nawet trochę utopijny. Miał pokazywać społeczności od jak najlepszej strony. Był on podstawą do rozmów o przyszłości Boeng Tompun. Myślę, że w małej skali coś zmienił na lepsze. Badania, które zrobiliśmy, zebrane informacje i propozycje mogą być wykorzystane w innym miejscu albo chociaż częściowo wciąż tutaj. Czuję, że nasza praca nie poszła na marne, mimo że projekt nie został zrealizowany.
Katarzyna Szostak: Dziękuję za rozmowę.
rozmawiała: Katarzyna Szostak
więcej: A&B 4/2025 – RE-USE + stawki architektów,
pobierz bezpłatne e-wydania A&B