Kiedy ponad dwadzieścia lat temu pisałem artykuł do wydawnictwa naukowego, jeden z recenzentów zanegował sens powoływania się w tekście na strategię lizbońską, wskazując, że zaczyna ona przechodzić do przeszłości. Istotnie dzisiaj niewielu już pamięta, że była ona przyjętym w 2000 roku strategicznym celem Unii Europejskiej i jej realizacji podporządkowywano przyszłościowe wówczas działania.
Jako cel wskazywano osiągnięcie przez Unię Europejską najbardziej dynamicznego i konkurencyjnego regionu gospodarczego na świecie, rozwijającego się szybciej niż Stany Zjednoczone. Postulowano zwiększenie efektywności gospodarek, inwestycje na badania i rozwój, ograniczenie biurokracji, podniesienie wydajności i konkurencyjności rynku pracy. Strategia ta szybko natrafiła na opór poszczególnych państw i społeczeństw niebędących skłonnymi do ponoszenia wysiłków na rzecz realizacji tego ambitnego celu. W 2004 roku opracowano raport podsumowujący dotychczasowe rezultaty strategii. Konkluzja była pesymistyczna, wskazano na zbyt obszerny program, słabą koordynację, sprzeczne cele, oraz brak politycznej determinacji ze strony państw członkowskich. Ta sztandarowa wówczas polityka Unii stopniowo, acz skutecznie została porzucona i nikt już o niej nie pamięta, a uwagi recenzenta okazały się z perspektywy czasu słuszne.
co dalej z Zielonym Ładem i europejską polityką klimatyczną?
© Piotr Średniawa
Dzisiaj przeżywamy kolejne déjà vu, będąc świadkami, jak prawdopodobnie na naszych oczach umiera kolejna strategia unijna — Zielony Ład i polityka klimatyczna, która została przyjęta jako długodystansowy program zrównoważonego rozwoju sprzyjającego włączeniu społecznemu. Jeszcze na początku roku takie stwierdzenie zahaczałoby o political fiction i głoszenie zmierzchu Zielonego Ładu miałoby charakter herezji niepopartej jakimkolwiek argumentami. Wydawało się, że nasz europocentryzm jest niewzruszony i to Europa nadaje i będzie nadawała kierunek przemianom dzisiejszego świata. Tym kierunkiem miała być polityka klimatyczna, która objęła również kraje spoza Europy, znajdując odbicie w podpisanym w 2015 roku porozumieniu paryskim, które ratyfikowało 55 państw odpowiedzialnych za co najmniej 55 procent globalnych emisji gazów cieplarnianych, w tym Stany Zjednoczone i Polska.
Wyznaczonemu celowi klimatycznemu podporządkowano następnie setki dyrektyw komisji europejskiej implementowanych przez kolejne kraje. Wydawało się, że ta polityka będzie miała charakter długofalowy, a poszczególne sektory gospodarki, w tym zagospodarowanie przestrzenne, architektura i urbanistyka, będą jej podporządkowane. W tym kierunku zmierzały dyskusje i projekty zielono-błękitnej transformacji miast, smart city, miasta piętnastominutowego, architektury cyrkularnej, czy postulatu wykorzystania istniejących zasobów z ograniczeniem ekspansji nowej zabudowy.
Nagle w tym roku okazało się, że z wyobrażonego przez nas funkcjonowania w centrum świata wyznaczającego ambitne cele zmiany modelu życia, znaleźliśmy się na jego poboczach. Radykalne decyzje, podjęte w krótkim czasie przez nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych, przewróciły — wydawałoby się, mimo wojny w Ukrainie, w miarę stabilny — stolik sytuacji geopolitycznej. Zanegowanie polityki klimatycznej, niejasne deklaracje zapewnienia bezpieczeństwa i parasola ochronnego państwom europejskim, przesunięcie ciężaru polityki wewnętrznej i zagranicznej Stanów Zjednoczonych zmieniły obraz naszego świata, w tym sytuacji, w której znalazły się państwa europejskie i Polska. Bieżące rzeczywiste, a nie hipotetyczne zagrożenie ekspansją ze wschodu, przesłoniło odroczone w czasie zagrożenie klimatyczne i wpłynęło na całkowitą zmianę polityki krajów europejskich. O ile strategia lizbońska umierała stopniowo przez zaniechania kolejnych rządów (a tak naprawdę nigdy nie zostało rozpoczęte poważne jej wdrażanie), Zielony Ład umarł śmiercią gwałtowną. Nikt z polityków nie chce na razie wywiesić nekrologu i być może jeszcze jakiś czas będą trwały pozorowane działania w postaci dyrektyw rozporządzeń, jednak temat niewątpliwie spadł z agendy. To bardzo poważna zmiana o nieznanych dzisiaj konsekwencjach i trudnych do przewidzenia skutkach. Niewątpliwie jednak funkcjonujemy już w innej rzeczywistości i zupełnie odmiennych od optymistycznych perspektywach, jakie oferował (przynajmniej teoretycznie) Zielony Ład, zastąpiony niemal z dnia na dzień postulatem i narracją bezpieczeństwa niestety rozumianego w najgorszych, czyli militarnych kategoriach.
wątpliwa akceptacja Zielonego Ładu
Co symptomatyczne, w Polsce w dyskusjach o Zielonym Ładzie dominowała narracja: czy Unia zrobi to, czy tamto, czy podejmie takie, czy inne decyzje, czy też przesunie je w czasie? Nigdy natomiast nie pojawił się dyskurs, czy my jako społeczeństwo chcemy dokonać zmian i realizować Zielony Ład jako swój program, czy też uznajemy go za narzucone z zewnątrz wymagania? Również w naszym środowisku architektonicznym dyskurs przejawiał się raczej w reaktywnym podejściu, jak wdrożyć i przystosować się do nowych wymogów, niż jakie konstruktywne wynikające z rodzimej specyfiki inicjatywy powinniśmy podnieść. W profesjonalnych mediach i prasie pojawiały się artykuły i wypowiedzi dotyczące wdrożeń Zielonego Ładu, pozostające na teoretycznym poziomie, jednak pozbawione szerszej recepcji w realnej działalności projektowej, posiłkujące się co najwyżej sloganami z pogranicza greenwashingu. Porażką programu okazała się również reakcja tej grupy społecznej, która — wydawałoby się — powinna w naturalny sposób akceptować i wpisywać się w jego założenia. Tę grupę stanowili rolnicy. Coraz większe zbiurokratyzowanie, dziwaczne postulaty o ugorowaniu, wysokie wymagania ekologicznej produkcji, a jednocześnie niskie ceny skupu wymuszone przez globalne sieci handlowe i dystrybucyjne spowodowały duże protesty rolników, którzy w Zielonym Ładzie dostrzegali coraz większe zagrożenie swoich dochodów. To wtedy, ponad rok temu, okazało się, że Zielony Ład zaczął funkcjonować niejako obok społeczeństw.
co dalej z Zielonym Ładem i europejską polityką klimatyczną?
© Piotr Średniawa
Można odnieść wrażenie, że Zielony Ład nie był świadomym demokratycznym wyborem społeczeństwa, a polityczną decyzją brukselskich elit. Brak dialogu ze społeczeństwem był i jest największą słabością tej strategii. To pokazuje, jakie są skutki podejmowania działań w demokratycznym społeczeństwie bez udziału społeczeństwa. Nie wskazano nigdy jakie w Polsce są dalekosiężne cele polityki klimatycznej i Zielonego Ładu. Nie podjęto wysiłku przekazania społeczeństwu, że nie są to abstrakcyjne cele, a perspektywiczna poprawa warunków życia nie tylko każdego z nas, ale i naszych dzieci i wnuków. Towarzyszący temu jałowy spór obu stron sceny politycznej, daleki od merytorycznej dyskusji, pogłębia wrażenie, że Zielony Ład to tylko kolejny element gry politycznej. Natomiast rzeczywistość żyje własnym życiem i nadal prowadzona jest urbanistyka łanowa, balansująca na granicy gospodarki rabunkowej, trwa zabudowywanie najcenniejszych krajobrazowo terenów, czy homeryckie boje z wszechobecnym smogiem. Drugi grzech pogłębiający ten problem to zbiurokratyzowane procedury, niewnoszące w oczach obywateli niczego sensownego, oprócz administracyjnych wymogów, jak świadectwa energetyczne domów i mieszkań, konieczne przy ich sprzedaży, czy równie niezrozumiały system handlu emisjami ETS2, który zacznie obowiązywać od 2027 roku i obejmie emisje dwutlenku węgla ze spalania paliw, emisję w budynkach, transporcie drogowym oraz w przemyśle nieobjętym dotychczasowym systemem EU ETS. Zamiast poważnej dyskusji, pojawiły się wybiórcze rozporządzenia i przepisy, jak zwykle nietworzące sensownej całości, dodatkowo niezrozumiane przez większość ludzi.
Czy jest więc czego żałować, jeżeli nasze społeczeństwo w większości nie traktowało i nie traktuje Zielonego Ładu jako programu na życie? Szkoda byłoby porzucić marzenia o życiu w lepszym świecie.
ciemne perspektywy zbrojeń
Czy nowa, niepewna sytuacja polityczna spowoduje jakieś istotne zmiany w zakresie architektury i urbanistyki? Zapewne odroczone lub porzucone zostaną postulaty o osiągnięciu zeroemisyjności budynków do 2030 roku, wprowadzenie taksonometrii budynków, które i tak ze względów ekonomicznych i z powodu nacisków deweloperów prawdopodobnie nie zostałyby wdrożone, bo zwiększyłyby i tak już wysokie ceny inwestycji. Spowolnieniu ulegnie też prawdopodobnie proces elektromobilności.
Obecna gwałtowna zmiana w priorytetach, zarówno politycznych, jak i generowanych przez nie przesunięciach budżetowych, również u nas nie tworzy dobrych perspektyw dla zmiany jakości przestrzeni. Zwiększone wydatki na zbrojenia i obronność odbiją się niekorzystnie na możliwościach inwestowania w obiekty użyteczności publicznej, regenerację istniejącej tkanki i inwestycje infrastrukturalne, w tym te poprawiające retencję wód, a dyskurs o wpływie architektury na zmiany klimatyczne okazuje się drugorzędny wobec realnego wojennego zagrożenia. Być może paradoksalnie to nie świadomy wybór postulowanego ograniczenia nowych inwestycji na rzecz regeneracji i wykorzystania istniejących zasobów, a konieczność wynikająca z ograniczenia wydatków sprawi, że realizacji doczeka się jeden z postulatów Zielonego Ładu? Początki tych zmian są już widoczne, zapowiedzi rządu informują o możliwości utworzenia funduszu Bezpieczeństwa i Obronności o wartości 30 mld zł. Środki te mają pochodzić z KPO, a dokładniej z punktu dotyczącego Zielonej Transformacji Miast, z którą wiązano tak duże nadzieje. Wskazano, że przesunięcie 30 mld zł z KPO na obronność wymaga pilnej współpracy resortów i że fundusz przyniesie korzyści samorządom, które otrzymają wsparcie na inwestycje podwójnego zastosowania, takie jak drogi i schrony. Inwestycje obejmą również badania obronne oraz produkcję polskich firm zbrojeniowych.
co dalej z Zielonym Ładem i europejską polityką klimatyczną?
© Piotr Średniawa
Jak pokazuje historia, wydatki na zbrojenia nigdy nie zmieniały przestrzeni na lepszą, niezależnie od epoki. W architekturze spuścizna obiektów militarnych, wprawdzie imponujących technicznie, nie stanowi szczytowych osiągnięć architektonicznych. Z witruwiańskiej triady możemy im przypisać atrybut trwałości, przy całkowitym braku piękna i zaprzeczeniu użyteczności dla społeczeństw. Z okresu średniowiecza pozostały ponure ruiny obronnych zamków i resztki murów obronnych miast. Szczególnie dużo twierdz, fortec i umocnień pozostawił XVII i XVIII wiek. W całej Francji można spotkać budowle obronne, cytadele, twierdze i fortece wzniesione przez genialnego inżyniera Sébastiena Le Prestre de Vaubana, będące szczytowymi osiągnięciami kunsztu inżynierskiego i wzorcami dla takich budowli w Europie. W Polsce pozostały wielkie twierdze w Kłodzku i Srebrnej Górze, czy gigantyczne betonowe umocnienia pozostałe po II wojnie światowej, jak linia Maginota, Linia Zygfryda, bunkry Wału Atlantyckiego, czy zachowane na obecnych polskich terenach monstrualne betonowe fortyfikacje Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego, Wilczy Szaniec w Gierłoży, czy bunkry dowództwa Wehrmachtu w Mamerkach. Dziś są atrakcjami turystycznymi, jednak ani w czasach kiedy pełniły funkcje militarne, ani teraz nie podnoszą jakości przestrzeni, w których zostały zlokalizowane. Ich ponury wygląd i klimat przywołuje wspomnienia najgorszych wydarzeń w dziejach Europy, wyniszczających wojen, krwawych oblężeń i wysiłków mających na celu dominacje jednych państw nad drugimi. Niczym przygnębiające Carceri Giovanniego Battisty Piranesiego, stanowią jednie memento wydatków i wysiłków ludzkości uwikłanych w lokalne i globalne i konflikty. Czas zatarł przyczyny i skutki tych konfliktów, a materialne dziedzictwo o monstrualnej skali i przerażającym wyrazie nadal tkwi w naszym pejzażu.
Ta nowa sytuacja nie skłania do optymizmu, wręcz przeciwnie. Dla architektury niosącej humanistyczne przesłania konflikty i zawirowania to niedobry czas, może się ona realizować wyłącznie w pokojowym świecie. Dlatego trzeba mieć nadzieję, że konieczne i niezbędne obecnie wydatki na zbrojenia nie pójdą na marne w myśl starej maksymy Si vis pacem, para bellum.
Piotr Średniawa
Przewodniczący Rady Śląskiej Izby Architektów,
członek WKUA i MKUA w Katowicach,
od 2003 roku prowadzi z Barbarą Średniawą Biuro Studiów i Projektów w Gliwicach